20 lutego 2013, 10:24 | Autor: Magdalena Czubińska
Miłość od pierwszego kliknięcia

W momencie zapisywania się na portal randkowy wiele osób ma nadzieję, że już wkrótce dostaną to, po co tam przyszli. Z rozmów przeprowadzonych z użytkownikami portali randkowych dla Polaków w Wielkiej Brytanii okazało się, że zamiast wielkiej miłości większość z nich najczęściej spotkało wielkie rozczarowanie.

„Co do moich doświadczeń na portalach randkowych, to książkę można by było napisać. Nie wiem, czy to ja takich przyciągam, czy też tam tylko tacy są, ale trafiam na facetów niedojrzałych emocjonalnie, niestabilnych uczuciowo” Aga, 40 lat.

Paweł, 32 lata, zapytany o swoje doświadczenia wyznał, że „są złe. Generalnie odbieram dużo maili od nielegalnych imigrantek (łatwo je rozpoznać)”. Oferty matrymonialne od nielegalnych imigrantów to nie jedyny problem. Kolejne niepowodzenia to zignorowane maile, odrzucone wiadomości, mimo że wirtualnie, to i tak mogą wpłynąć na samoocenę. „Wysłałem kilka maili, odpowiedziano tylko raz i po kilku miłych mailach profil znikł. ‘Użytkownik znalazł drugą połówkę’. Dołujące, prawda?” powiedział Paweł.

Niektórzy zastanawiają się także nad tym, czy wirtualne relacje nie spłycają kontaktów z ludźmi i czy ludzie nie zaczynają traktować się przedmiotowo – w końcu nie poznają się osobiście, nie mają do czynienia z prawdziwą osobą, nie czują się więc źle, gdy odrzucają kogoś tylko na podstawie zdjęcia, dlaczego mieliby się przejmować uczuciami człowieka, którego nawet nie widzieli? „Jest jeden portal, w którym system dobiera partnerów parametrami… stwierdzam, że jest to obrzydliwe, gdyż pozbawia człowieka jego własnej woli, nie jesteśmy przecież maszynami tylko istotami ludzkimi” Natan, 57 lat. Na jednym z portali, obok zdjęcia, zachęca się do wypełnienia sondy: „Oceń wygląd użytkownika w skali od 1 do 10”. Co ma powiedzieć Bart, który otrzymał tylko trzy punkty?

Są jednak też tacy, którym udało się odnaleźć prawdziwą miłość i to właśnie tego typu portalom zawdzięczają szczęście. Czasem zdarza się, że wystarczy jedno kliknięcie, jeden rzut okiem na zdjęcie, przeczytanie kilku słów opisu na profilu jakiejś osoby, żeby się… zakochać. Oczywiście tylko wirtualnie, ponieważ wirtualna „miłość” to jedynie złudzenie, które trzeba zweryfikować w rzeczywistym życiu. Niemniej jednak, internet skraca drogę do pierwszego spotkania i pomaga przełamać pierwsze lody, co czasami kończy się tzw. happy endem.

Dla Ani zapisanie się na portal randkowy było przełamaniem kompleksów: „Jestem osobą z natury nieśmiałą i nie wyglądam jak modelka z pierwszej strony magazynu, więc stwierdziłam, że nic nie tracę, mogę tylko zyskać. Nie chciałam logować się na polskich portalach randkowych, bo bałam się, że ktoś ze znajomych mnie rozpozna i będą tylko śmiechy. Podeszłam do tego trochę sceptycznie, ale nabrałam odwagi, jak zauważyłam, że mężczyźni zaczęli wysyłać mi tak zwane ‘zaczepki’”. Po wymianie wielu wiadomości, w końcu nadszedł czas spotkania. Był to przełomowy moment, do tego szczególnie trudny, bo w ocenie Ani jej partner był niezwykle przystojny i nie rozumiała, dlaczego miałby zwrócić uwagę na kogoś takiego jak ona. „Nie mogłam uwierzyć, że chce się ze mną spotkać i bałam się, że się rozczaruje. Cóż mogę jeszcze powiedzieć – planujemy rodzinę, bardzo chcemy mieć dzieci i być razem do końca. Są pewne różnice, bo inna religia, obyczaje, narodowość, ale to wszystko nieważne, jeśli się chce bardzo, to można wszystko” dodała.

Randkowanie.pl

Ania co prawda korzystała z międzynarodowego portalu randkowego, są jednak też takie, stworzone z myślą o Polakach w Wielkiej Brytanii. „Polacy mają złudne poczucie, że jest to bezpieczne, bo znane. Polska jest znana Polakowi, dlatego mniej więcej wie, czego się spodziewać. Ciekawość inności może z kolei powodować ryzykowne zachowania” powiedziała Grażyna Czubińska, seksuolog i wykładowca na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie w Londynie. A co na to internauci? Największym problemem okazała się niewystarczająca znajomość jęz. angielskiego. „Miłość nie zna granic… A nie przyszło ci do głowy, że znajomość angielskiego dla niektórych ma jednak granice?” pisze Albert. „Dochodzą różnice płciowe i stereotypy. Dla partnera kobieta, która nie umie się wysłowić w jego języku jest tajemnicza (bo mało mówi), a jej kaleczenie języka jest słodkie. Dla kobiety facet, który się nie umie wysłowić to kretyn, który się nie chciał nauczyć” odpowiada Mikel.

Równie problematyczny był brak możliwości poznania „odpowiedniej” osoby. O ile w Londynie społeczność polska jest bardzo duża i skupia się w konkretnych obszarach miasta, to poza nim, szczególnie w małych miasteczkach, zdarza się, że Polaków można policzyć na palcach jednej ręki. „W pracy mamy tylko jedną Polkę (razem z mężem są moimi dobrymi znajomymi) i jest mi bardzo ciężko poznać miłą dziewczynę. A z Angielkami jest różnie. W Yorkshire Polacy nie są specjalnie lubiani, co jest… irytujące. A szkoda, ponieważ często widzę, że kobiety mówią ‘nie’ bardziej ze względu na opinię swoich znajomych” powiedział Paweł.

Szansa czy zagrożenie

Wiele osób sceptycznie podchodzi do tej metody poznawania ludzi i poniekąd słusznie. Bo można natknąć się na wiele zagrożeń, jeśli jednak jest się świadomym ryzyka, jeśli zna się własne oczekiwania, to można uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Trzeba nauczyć się z internetu korzystać i nie ma tu wcale mowy o zwykłym klikaniu w ikony, ale o świadomym poruszaniu się po odpowiednich stronach i odpowiedzialnym zachowaniu w sieci. Z taką wiedzą, popartą następnie weryfikacją wyobrażeń w świecie realnym, można znaleźć to, czego się szuka. „Ja też nie wierzyłam w miłość przez internet, dopóki nie przekonałam się na własnej skórze” mówi Ania. Co więcej, konsekwencje rozmów w sieci są takie same, jak w życiu realnym. Dobrze wie o tym Paweł: „Pewnie coś robię źle, ale się nie poddaję”.

Magdalena Czubińska

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (1)

  1. Cały artykuł dość sceptycznie jednak traktuje temat portali randkowych, ale pozytywnie zaskoczył mnie ostatni akapit, z którym całkowicie się zgadzam. Taka metoda niesie ze sobą jakieś niebezpieczeństwa, ale gdzie ich nie ma? Jak się rozsądnie podejdzie do tego wszystkiego, to na pewno można znaleźć tą osobę, której szukamy. Prędzej czy później. A niwelować niebezpieczeństwa możemy sami. Wybierając odpowiednie, sprawdzone portale, komunikować się z osobami posiadającymi certyfikat wiarygodnego profilu, nie umawiać się na spotkanie po jednym mailu, a z osobami, które w jakimś stopniu już poznaliśmy itp. Zaskoczyło mnie też stwierdzenie Natanu, lat 57. Czemu jest taki oburzony, że portal daje propozycje osób, które powinny pasować do mnie? Nie wiem jak to wygląda w praktyce na innych portalach, ale znam to z mydwoje i moim zdaniem jest to spory atut. Na podstawie testu prezentują mi wyniki, w jakim stopniu dopasowana jest druga osoba. Co mi w pewnym stopniu ułatwia poszukiwania. Oczywiście też mogę sam sobie szukać, według własnych kryteriów. Może to w tym miał problem Natan, że były TYLKO dopasowane oferty? To wtedy faktycznie, trochę bez sensu. No i istotne jest także to jak przygotowany jest ten test. Czy jest przygotowany przez specjalistę czy jakiegoś studenta, który bawi się w psychologię.