14 stycznia 2013, 14:50 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Przeprowadzka

W pewnym momencie, na dowcip zakrawało już pytanie o to, czy londyński Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny zwrócił się wreszcie do swego lokatora – Instytutu Józefa Piłsudskiego– z oficjalnym pismem w sprawie zmiany siedziby, związanej z reorganizacją tej części budynku, którą Instytut zajmuje. Wszyscy wiedzieli, że ma być przeprowadzka Instytutu, nikt nie wiedział kiedy.

Ponad rok temu w środowisku okołoposkowym zawrzało po raz kolejny, bo pojawiły się zapowiedzi planów przebudowy ośrodka. Przez łamy Dziennika znów przetoczyła się burzliwa dyskusja. Jak wiadomo takie zamiary istniały od wielu długich lat, ale tym razem grupa pod kierownictwem Olgierda Lalko pomysł gotowa jest wprowadzić w czyn. Projekt – dzięki któremu ośrodek ma zyskać 78 tysięcy dodatkowego, rocznego dochodu – członkowie POSK-u zatwierdzili w czerwcu 2012 roku.

Tyle że dopiero pół roku później (12 grudnia), Instytut Piłsudskiego doczekał się pisma, informującego o całym projekcie.

Jak podsumował w liście Sekretarz POSK-u, Andrzej Zakrzewski, miesięcznie ośrodek traci aż 20 tysięcy funtów, bo o taką sumę jego bieżące wydatki przekraczają zyski. Dotychczas łatano dziurę przychodami z Fundacji Przyszłości POSK-u i spadkami, ale w przeciągu najbliższych lat, stopy procentowe będą tak niskie, że odsetki jakie Fundacja otrzymuje, nie wystarczą na pokrycie rocznego deficytu (250 tysięcy funtów). Trudno zaś racjonalnie gospodarować w oparciu o enigmatyczną nadzieję na spadki.

W liście Sekretarz POSK-u klarownie wyjaśnia sytuację: „Olgierd Lalko zaproponował plan pokrycia deficytu, który polega na rozbudowaniu części budynku, w którym mieści się Instytut Piłsudskiego na mieszkania do wynajęcia i dobudowania mieszkań ze strony Ravenscourt Avenue. Przeprowadzenie tego planu pomoże POSK-owi usprawnić sytuację finansową i w ten sposób zabezpieczyć jego przyszłość”. Pierwszym etapem realizacji tego planu jest przebudowa wschodniego skrzydła na mieszkania i sklep na parterze, co oznacza przeprowadzkę poskowych biur, Sali Conrada i Instytutu. Przewidziany koszt inwestycji to około 400 tysięcy funtów. Według rachuby, wynajem parteru przyniesie 30 tysięcy funtów rocznie. Aby tak się jednak stało, Instytut musi zmienić swą siedzibę. POSK zaproponował 12 grudnia przeprowadzkę na drugie piętro, do sali 24A.

Pierwsze oficjalne pismo gospodarza w tej sprawie nosi już jednak charakter ponaglenia. „Prosimy o przekazanie nam planu rozmieszczenia ścian działowych ponieważ chcielibyśmy jeszcze przed Świętami rozpocząć przygotowawcze prace. Proponowana data przeprowadzki to trzeci/czwarty tydzień stycznia 2013. Przewidujemy, że ogólny remont rozpocznie się z początkiem lutego. Sprawa jest bardzo pilna bo każdy miesiąc zwłoki to 20 tysięcy funtów straty!!”

Resztki poolimpijskie

Nowe lokum dla Sali Conrada, na oko o połowę mniejsze od dotychczasowego, właśnie jest przygotowywane. W sali 24A jeszcze kilka dni temu absolutnie nic się nie działo. Pełni ona rolę składu, nadal walają się tam tablice po wystawie zorganizowanej z okazji londyńskiej olimpiady, Zrzeszenie Nauczycieli Polskich za Granicą przechowuje w niej swoje książki, pod ścianą stoi rower, przy wejściu leży manekin. Słowem: magazynowy bałagan i rozgardiasz. Trudno w takich warunkach mieć pełen ogląd sytuacji, planować w zagraconej przestrzeni ustawienie ścianek działowych, na których zawisną obrazy i stworzyć koncepcję charakteru placówki, która łączy w sobie funkcje instytutu badawczego i muzeum. Sprawa nie jest więc aż tak pilna, skoro nowej siedziby Instytutu nawet jeszcze nie wysprzątano. Ponadto sam Zarząd Instytutu nie wie jeszcze, czy dostanie od swoich Radnych zgodę na dalsze ustalenia.

– Podstawową sprawą, którą poruszaliśmy z POSK-iem od początku rozmów jest fakt, że jeszcze w czerwcu ubiegłego roku, Rada Instytutu zastrzegła, iż wszelkie decyzje najpierw dotyczące przeniesienia Instytutu, a potem szczegółów przeprowadzki, muszą być przez nią zatwierdzone. Od pierwszych rozmów z Zarządem POSK-u podkreślaliśmy więc konieczność porozumiewania się drogą oficjalną, pisemną, abyśmy wiedzieli, w oparciu o jakie ustalenia możemy z naszymi radnymi rozmawiać. Dopiero więc jak dostaliśmy 12 grudnia pierwsze pismo, mogłam wysłać do każdego radnego list, z prośbą o ustosunkowanie się do propozycji POSK-u i wyrażenie zgody na oddelegowanie Zarządu Instytutu do prowadzenia tej sprawy. W tej chwili mam piętnaście odpowiedzi, na 23 osoby, które są w Radzie i musimy czekać tak długo, aż wszyscy się wypowiedzą. Podejmowanie więc w tej chwili decyzji o budowaniu ścianek działowych, o zmianie podłogi, o nowym suficie i wreszcie oświetleniu, jest w mojej opinii dyskusyjne, tym bardziej, że nie dostaliśmy jeszcze nowej umowy najmu – mówi Anna Stefanicka, Sekretarz Generalny IJP.

Co w sytuacji, gdy POSK zainwestuje w zmiany i dostosowanie lokalu i okaże się na koniec, że umowa, którą przedstawi, będzie nie do przyjęcia? Instytut nie został poinformowany, kiedy może się jej spodziewać.

Istotnym problemem w pytaniu o nowe lokum jest fakt, iż placówka ta nosi również charakter muzeum, który w jej dotychczasowej siedzibie, pominąwszy jej mankamenty, jednak był spełniony. Sala 24A to typowe pseudonowoczesne biuro, z jarzeniówkami w suficie. We wrześniu ubiegłego roku, w Instytucie gościła Jolanta Pol, specjalistka od form wystawienniczych, wieloletni pracownik Muzeum Literatury w Warszawie, dzisiaj niezależna konsultantka, współpracująca z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Autorka m.in. ekspozycji w Muzeum Słowackiego w Krzemieńcu na Ukrainie i Muzeum Gombrowicza we Wsoli. Oglądała proponowaną, ciągle jeszcze wtedy nieoficjalnie, przyszłą siedzibę Instytutu, w celu sporządzenia projektu lokalu mieszczącego w sobie muzeum, placówkę badawczą i biuro.

– Nie będzie źle – mówi Joanna Pol. – Niby wystawienniczo ta nowa przestrzeń jest większa, ale jej ściany są krótsze. Należy zlikwidować jarzeniówki i zrobić profesjonalne oświetlenie. Jest to przecież placówka będąca zarazem muzeum, a więc tym prawami powinna się rządzić. Potrzebna jest inwentaryzacja zbiorów, wszystko powinno być sfotografowane i oznaczone, sami pracownicy IJP nie są w stanie tego zrobić, na pewno więc ktoś powinien przyjechać z Polski i im pomóc. Wspaniale dają sobie radę z archiwum, ale pamiątki, eksponaty, obrazy powinny posiadać karty inwentarzowe, trzeba zwyczajnie wszystko uporządkować. Należy wprowadzić pewną logikę, potrzebna jest koncepcja przyszłego muzeum. Oświetlenie powinno być nieszkodliwe dla eksponatów, mam na myśli np. tzw. taśmy jodowe, które idą pod półkami. Trzeba zorganizować tę przestrzeń w sposób tradycyjny, myślę jednak, że z tego, czym dysponujemy, da się stworzyć w miarę przytulne miejsce, które będzie wprowadzało odpowiedni nastrój – brzmiała opinia Joanny Pol, a logika wskazuje, iż jeśli zmieniać, to na lepsze, nigdy na odwrót, stąd pomysł by przeprowadzić przy okazji inwentaryzację zbiorów IJP z prawdziwego zdarzenia, jakiej jeszcze nie doświadczył.

Jarzeniówki i laminat

– Uważam, że przeniesienie Instytutu wcale nie musi być czymś, co trzeba rozpatrywać negatywnie – tłumaczy Anna Stefanicka. – Zmiany są potrzebne, działają odświeżająco i często rozwijają. Kłopot w tym, że o cokolwiek prosimy, okazuje się być za drogie. Z rozmów wynikało, że będziemy mieli oświetlenie na szynach, dostosowane do muzealnego charakteru placówki, tymczasem teraz dowiaduję się, że jednak sufit będzie podobny do obecnego, a oświetlenie też podobne, tylko zmienione na zimne żarówki. Nie ma wątpliwości co do tego, że rozumiemy i akceptujemy konieczność przeprowadzki, tylko że informacje, które dostajemy, są sprzeczne i niedokładne, ich przepływ zabiera ogromnie dużo czasu – dodaje Anna Stefanicka.

W obecnie zajmowanym przez Instytut pomieszczeniu jest parkiet, ale POSK nie chce zapłacić za podobny w nowym lokum i jasno informuje, że może sfinansować tylko laminat. Jak mówi prezes Stachiewicz, nota bene nie tylko weteran II wojny światowej, ale także emerytowany architekt: „proponowana przez POSK, tania laminowana podłoga, nie pasuje do wystroju muzeum Instytutu i nie zapewnia odpowiedniej trwałości, a jej jakość wzbudza wątpliwości”.

Ustalenia, co do sfinansowania przeprowadzki Instytutu, są ze strony gospodarza mało precyzyjne, ciągle nie ma nowej umowy najmu, mimo iż ponagla on swoich lokatorów, by poczynili ustalenia co do przyszłego kształtu tego miejsca. Kto i za co zapłaci? Nadal do końca nie wiadomo. Kwestię sporną, poza nieszczęsnym laminatem i oświetleniem, stanowi wysokość pomieszczenia. Obecne jest wyższe od proponowanego. Każdy, kto był w Instytucie wie, że zagospodarowana jest w nim najmniejsza przestrzeń, a szafy stoją na wymiar, w sali 24A się nie zmieszczą. Kość niezgody stanowią ruchome półki na książki, w które Instytut zainwestował kilka lat temu 7,500 tysięcy funtów, i w które należało by teraz zainwestować tę samą kwotę, aby stworzyć ich system na nowo, w mniejszym pomieszczeniu. Jak wyraził się jeden z radnych Instytutu Józefa Piłsudskiego: „Pozostaję niezadowolony ze sposobu w jaki Zarząd Polskiego Ośrodka Społeczno – Kulturalnego komunikuje swoje racje dotyczące powyższej sprawy. Rada Instytutu nie była do chwili obecnej należycie informowana o warunkach przeprowadzki. List Pana Zakrzewskiego z 12 grudnia 2012 jest dopiero pierwszym oficjalnym pismem, które do niej dociera. Po jego lekturze dochodzę do wniosku, że uprzednie zapowiedzi wyjścia naprzeciw naszym potrzebom nie do końca znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. (…) Stanowczo nie godzę się na ‚obcinanie’ czy ‚dopasowywanie’ obecnych półek, które są objęte umową gwarancyjną, i którą to umowę przez jakąkolwiek mechaniczną ingerencję stracimy. Nie godzę się również na oferowany nam substytut w postaci półek stałych, które nie mają standardu archiwalnego do przechowywania dokumentów i starodruków, ani też atestów konserwatorskich”.

– Kiedy inwestowaliśmy w te półki, pytałam ówczesnego prezesa, czy to ma sens. Zapewnił nas wówczas, że cokolwiek się stanie i trzeba będzie je przenieść, POSK zrobi to na własny koszt. Teraz słyszymy, że to jest za drogie i proponują nam inne rozwiązanie: przeniesienie części półek ruchomych i dołączenie do nich półek stałych. Jesteśmy zasadniczo zdecydowani, że takie połączenie nie może mieć miejsca, bo jest to cofnięcie się do poziomu, z którego montując ten system, przecież zrezygnowaliśmy – mówi Sekretarz IJP. A jak stwierdził w piśmie do Zarządu IJP cytowany wcześniej radny: „Parafrazując słowa Pana Zakrzewskiego, i ja również mam nadzieję, że przeprowadzka pójdzie ‚gładko’, i że Instytut będzie ukontentowany. To jednak zależy od sposobu komunikacji władz POSK-u z Radą Instytutu i zrozumienia potrzeb naszej placówki”.

Jak widać, przeprowadzka jednego z najstarszych lokatorów Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego raczej nie odbędzie się ani w trzecim, ani nawet w czwartym tygodniu stycznia.

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (1)

  1. Wstyd wstyd wstyd! rozbiory i niszczenie polskiej kultury. tearz wiemy gdzie panowie i panie z biorokracyjnej komunistycznej polski kontynuuja swoja leniwa dzialalnosc. Osrodek powinien byc samo wystarczalny jak wiele podobnych instytucji angielskich czy tez innych. Najwieksza inwestycja dla jakiejkolwiek dzialalnosci jest lokacja
    jezeli jestesmy w posiadaniu jakiegokolwiek pomieszczenia czy lokalu a nie przynosi ono zysku to znaczy ze natychmiast trzeba zmienic zarzad administracyjny oraz management a na pewno nie liczyc z decyzjami na ewidentnych loosers ktorzy doprowadzili lokal do upadku . Jest faktem oczywistym ze w podobnym zarzadzie jedyna mozliwoscia aby utrzymac stanowiska jest sprzedaz tradycji i historji tym samym odbierajac mozliwosci polakom na obczyznie w rozwoju kulturalnym. Wspomne tylko ze mieszkam w UK od 25 lat w posku po raz pierwszy bylam w roku 1988 a nastepnie w roku 2012 . W miedzy czasie obserwuje korapcje i nieuczciwosc wobec polskiego spoleczenstwa, nieuczciwosc i samolubnosc jednostek ktore maja zadanie podrzymywania polskiej kultury i rozszerzania o niej wiedzy wsrod mieszkancow uk (jak wiemy mieszanej narodowosci) temat powinien byc rozwiniety i poruszony w formie dlugiego i niejednego artykulu….ale coz my polacy nauczeni jestesmy podporzadkowywac sie osobom niekompetentym. serce peka….