20 grudnia 2022, 12:15 | Autor: admin
W „Syrenie” uczymy obcowania z teatrem…

Jarosław Koźmiński

Teatr dla dzieci i młodzieży „Syrena” powstał w Londynie za sprawą Reginy Kowalewskiej, która szła śladem swych nauczycieli i mistrzów jeszcze z międzywojnia, rozumiejąc potrzebę istnienia samodzielnego teatru dla najmłodszego widza, który kształtowałby artystyczną wrażliwość dziecka. 

Kowalewska po studiach polonistycznych na Uniwersytecie Warszawskim podjęła naukę (rok 1937 ) na wydziale reżyserskim Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej, a namówił ją do tego sam Leon Schiller. Jako wyróżniająca się studentka asystowała wielkim warszawskim reżyserom jak wspominany Schiller czy Zbigniew Ziembiński, Aleksander Zelwerowicz i Antoni Cwojdziński. W ukończeniu studiów przeszkodził wybuch wojny.

Krystyna Bell, Dyrektor Teatru „Syrena” w gronie młodych aktorów

Do młodzieńczej pasji udało się wrócić w roku 1959, spełniły się marzenia o teatrze dla dzieci. Choć bez stałej siedziby to jednak Teatr „Syrena”, cieszył się wielkim uznaniem emigracyjnej widowni, a grano dla niej w angielskich teatrach. W dziejach „Syreny” były zarówno Sadlers Wells czy teatr Rudolf Steiner, jak i polskie kluby czy salki polskich parafii na terenie całej Wielkiej Brytanii, występowano wszędzie tam gdzie mieszkali rodacy – w historii „Syreny” ten rozdział nazywany jest „Teatrem na kółkach”.

O zaangażowaniu Reginy Kowalewskiej niech świadczy fakt, że spośród 41 przedstawień przygotowanych w Teatrze „Syrena”, 37 wyszło spod jej reżyserii.

Dla „Syreny” los odmienił się z powstaniem Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego, jeszcze w 1972 roku „Syrena” wystawiła na improwizowanej scenie obecnego budynku „Zegar z Kurantem”. A gdy w 1982 r. otwarto teatr w POSK-u, „Syrena” zadebiutowała na nowej scenie „Wielką Przygodą Małego Wawrzusia”. Od czerwca’82 Teatr „Syrena” związana jest z POSK-iem.

– Wystawiamy sztuki dwa razy do roku: w marcu i w listopadzie – mówi Krystyna Bell, dyrektor Teatru Syrena. – W tym roku wystawiliśmy „Calineczkę”, która cieszy się wielkim powodzeniem. Mamy 18 piosenek, dużo tańca; zagrało w nim dwadzieścioro dzieci plus aktorzy dorośli. A na widowni same komplety…” 

Na pytanie czy to głód kultury po pandemii dyrektor teatru odpowiada z uśmiechem: 

– Przed pandemią też były komplety! A widzowie jak wtedy, tak i dziś piszą czy dzwonią do nas z podziękowaniami i pytają o następne przedstawienia. Chcą już teraz rezerwować bilety na wiosnę… Tak jest, mamy takich właśnie wiernych, spragnionych teatru odbiorców, są widzowie (całe rodziny lub grupy przyjaciół), którzy po prostu czekają pół roku na przedstawienie „Syreny”. Znamy ich dobrze, więc wiemy, że to jest najczęściej taka wyprawa w bliskim gronie na cały dzień do Londynu. Przyjeżdża się więc, by zjeść obiad w polskiej restauracji, wejść do polskiej księgarni czy kawiarni na czwartym piętrze, może  wcześniej pozwiedzać trochę stolicę… ale wyjazd taki ma cel główny, a jest nim przedstawienie w Teatrze „Syrena”. To jest taki ich realizowany dwa razy do roku rytuał kulturalny. Kontakt z polskością rodaków mieszkających poza Londynem, którym w tzw. terenie, na prowincji trudniej utrzymywać polskość, kontakt wpisany w kalendarz z podporządkowany spektaklowi w Teatrze „Syrena”. Czyż nie jest to przyjemne?

– Właśnie z myślą o nich, o ludziach, którzy przecież niekoniecznie mieszkają w Londynie POSK został zbudowany – podkreśla Krystyna Bell. – Cała ta idea aby Wielka Brytania miała swoje centrum właśnie na londyńskim Hammersmith za tym się kryje – żeby przyjechać do stolicy, w której bije serce polskie i gdzie największą szansę powodzenia miał takiego ośrodek. Przyjeżdżają więc ludzie do londyńskiego POSK-u ze wszystkich stron Wielkiej Brytanii żeby obcować z polską kulturą. I bardzo często zaczynają od wprowadzania w tę kulturę dzieci – najmłodszych członków rodziny. 

– Można powiedzieć, że rodziny spełniają swój rodzinno-patriotyczny obowiązek – mówi dalej Krystyna Bell. – Oczywiście jest to bardzo, ale to bardzo przyjemny obowiązek… Dawniej to aktorzy wozili ów „obowiązek” do mieszkających w różnych miastach i miasteczkach Polaków, dziś czasy się zmianiły, mamy polski ośrodek z Sala Teatralną, więc nie musimy być „teatrem na kółkach”. Ale dobrze pamiętam weekendy na wyjazdach: a to Liverpool, a to Nottingham, Manchester – to były kiedyś ośrodki bardzo prężne i licznie zamieszkiwane przez Polaków. Wspaniale nas w tych ośrodkach goszczono, a my aktorzy odpłacaliśmy się grą na scenie. Korzyść była obopólna – uśmiecha się znów pani dyrektor.

– W ten weekend kończymy grać „Calineczkę”, bilety w zasadzie wyprzedane…– podkreśla Krystyna Bell. – Skąd te komplety? Próbujemy tak wystawić sztukę, że każde dziecko – czy rozumie po polsku czy nie rozumie – ale każde widzi, co dzieje się na scenie, może się zauroczyć przedstawieniem w każdym wieku… Cóż, naszym atutem jest nie tylko język polski, ale gra aktorska, wspaniałe kostiumy, piękna scenografia, efekty świetlne, oprawa muzyczna… To wszystko daje niepowtarzalną atmosferę. Na tym właśnie polega magia teatru. 

Pytana o repertuar Krystyna Bell podkreśla wagą polskiej klasyki teatru dla najmłodszego widza: Pan Kleks się nie starzeje, podobnie Król Maciuś Pierwszy czy Koziołek Matołek, wciąż powodzeniem cieszy się u dzieci Sierotka Marysia… a przed nami „Nowe szaty króla”. 

Te przedstawienia co kilka lat grane są dla ponownie, ale już dla nowej widowni, w całkowicie nowej obsadzie. Niedawno do „Syreny” dołączyły dwie miłośniczki teatru, dwudziestoparoletnie aktorki. Bo „Syrena” ma regularnie przesłuchania. Co roku we wrześniu. Każdy może się zgłosić: czy ma lat osiem czy osiemdziesiąt. Warunek jest jeden: talent…

– Talent, a potem zapał, chęć, energia, pracowitość – wymienia jednym tchem Krystyna Bell. – Ja bardzo zapraszam. U nas grali artyści tej miary co Lola Kitajewicz, Włada Majewska, Roman Raczka, Zosia Terne, Renata irena Bogdańska-Anders… Wszystkich ich pamiętam jako dziecko, oni mnie wszyscy uczyli obcowania z teatrem. Ale uczyli również tego, abyśmy umieli zachować tradycje, kontynuację tego, co raz zostało dobrze puszczone w ruch. Oni zaszczepili w nas teatr… 


Zespół Teatru „Syrena” w spektaklu na podstawie baśni Andersena „Calineczka”. Od lewej u góry: Julek Chrobak (Ochmistrz), Jacek Jezierzański (Kret), Elżbieta Klupa (Ropucha), Maksymilian Bazior (Książę), Aleksandra Wołodzik (Gała), Maja Krząpa (Królowa), Maciek Krząpa (Król), Maja Najdrowska (Matka), Marcelina Wołodzik (Elf). Od lewej u dołu: Małgosia Stąsiek (Jaskółka), Emilia Ciasnocha (Dwórka), Laura Klupa (Myszka), Olivier Klupa (Ochmistrz), Natalia Paczes (Szczypawka), Zuzanna Freliga (Szczypawka), Julia Ciasnocha (Szczypawka), Kamila Leszczyńska (Jaskółka), Amelia Żytelewska (Szczypawka), Gaia Kamińska (Jaskółka), Kamila Klupa (Skrzeczek), Zosia Pilarczyk (Szczypawka)

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_