24 czerwca 2022, 12:06
Trudne powroty do ojczyzny

Zachorowałam na chorobę zwaną emigracją. Kiedy byłam w Anglii straszliwie tęskniłam za Polską, która wydawała mi się krajem dużo lepszym i ciekawszym. Po latach takich męczarni podjęłam więc decyzję o powrocie.

Ostatnie lata pokazują wyraźnie, że wielu Polaków zdecydowało się na powrót na stałe do ojczyzny. Do podjęcia takiej decyzji bez cienia wątpliwości przyczynił się Brexit i pandemia. Ci, którzy postanowili wrócić do Polski na stałe musieli stawić czoła wielu przeciwnościom. Jak sobie poradzili?

Moja rozmówczyni, Mariola jest przedstawicielką emigracji, która przyjechała na Wyspy po 2004. Przyjechała tu po lepsze życie jako bardzo młoda osoba, od razu po szkole.

– Nie miałam nawet okazji popracować w Polsce – mówi – Od razu wskoczyłam na wielką wodę, wyjechałam z Polski i tak zaczęła się moja emigracja.

Mariola zamieszkała w Blackpool. Miała tam pracę i mieszkanie, które wynajmowała. Jak sama podkreśla żyło się jest dobrze. Co więc wpłynęło na decyzję o powrocie do kraju?

– Byłam rozdarta wewnętrznie – podkreśla – Zachorowałam na chorobę zwaną emigracją. Kiedy byłam w Anglii straszliwie tęskniłam za Polską, która wydawała mi się krajem dużo lepszym i ciekawszym. Po latach takich męczarni podjęłam więc decyzję o powrocie.

Mariola zaznacza, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że większość Polaków na Wyspach ma te same dylematy: zostać czy wrócić. I kiedy nadarzyła się okazja do kupienia mieszkania w jej rodzinnej miejscowości na Pomorzu, skorzystała z niej bez zastanowienia.

Decyzję o powrocie przyspieszyła też oferta pracy, jaką Mariola dostała już następnego dnia po wysłaniu pierwszych CV do pracodawców w Polsce.

Po szesnastu latach życia w Wielkiej Brytanii, z brytyjskim paszportem w ręku we wrześniu 2020 postanowiła wrócić do Polski.

Mając teoretycznie lepszą pracę niż w Anglii, jak sama podkreśla bardziej prestiżową, we własnym mieszkaniu i blisko rodziny powinna być szczęśliwa i zadowolona. Jednak stało się odwrotnie. Już po tygodniu od przeprowadzki do Polski zaczęła płakać. Nic nie było takim, jakim miało być.

– Szok był tak duży, że skończyło się to dla mnie depresją – mówi – Pół roku byłam na lekach, ale w końcu stanęłam na nogi. Co ciekawe chciałam wracać do domu. Do domu, czyli do Anglii.

Na moje pytanie, jak jej się teraz żyje w Polsce odpowiada krótko: kiepsko. Według Marioli w Polsce w przeciwieństwie do Anglii wszystko jest pod górkę i przeciwko człowiekowi. Według mojej rozmówczyni w Anglii wszystko jest zrobione tak, by zwykłemu człowiekowi ułatwić życie, a w Polsce tak, aby to życie  utrudnić.

– W angielskim banku głupi przelew zajmuje dziesięć minut, a w Polsce realizacja jest dopiero następnego dnia. Koszt biletu na wakacje jest ogromny, drożyzna aż piszczy! W urzędach panie nie są łaskawe informować o podstawowych rzeczach i wszystkiego trzeba dowiadywać się samemu, na własną rękę.

Ale nie chodzi tylko o kłopoty natury urzędowej. To co Marioli najbardziej doskwiera w życiu w ojczyźnie to, jak mówi typowo polska mentalność. Kiedy poprosiłam o wyjaśnienie mi co ma na myśli od razu odpowiedziała: zazdrość i chamstwo. Podkreśla, że nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo Polakom brakuje dystansu do samych siebie i zwykłego luzu. Wszyscy w pracy są niezwykle poważni i bardzo wymagający, nie ma rozmów o zwykłych sprawach, bo nie ma na to czasu. Jako przykład porównuje Anglię, gdzie w poniedziałek wszyscy koledzy rozmawiają o tym, jak minął im weekend i to jest normalna część stosunków międzyludzkich. W Polsce brakuje jej takich serdecznych relacji między pracownikami. Ludzie są nieżyczliwi i zazdrośni, konkurują we wszystkim i ze wszystkimi, twierdzi Mariola.

– W Anglii żyło mi się o wiele spokojnie, czułam opiekę państwa, wiedziałam, że w razie choroby, czy nieszczęścia są benefity, które pomogą stanąć na nogi. W Polsce człowiek musi o wszystko walczyć sam.

Mariola mówi, że nie żałuje swojej decyzji i uważa, że każdy, kto jest rozdarty wewnętrznie między Polską, a Wielką Brytanią powinien wrócić i spróbować życia w ojczyźnie. Trzeba się odważyć i to przeżyć, bo tylko w ten sposób przekona się, gdzie będzie mu lepiej. Nie poleca też od razu kupowania nieruchomości, bo może okazać się tak jak było to w jej przypadku, że powrót do Polski był pomyłką.

Rozczarowana Polską i zawiedziona tym, co ją tam spotkało marzy o powrocie do Anglii. Na szczęście nie spaliła za sobą mostów i powoli przygotowuje się do przeprowadzki na Wyspy. Po Brexicie przewóz licznych rzeczy osobistych nie będzie jednak tak łatwy, gdyż obecnie należy wypełniać deklaracje celne. Wcześniej całą przeprowadzkę zorganizowała za pomocą kuriera i nikt na granicy niczego nie sprawdzał. Co ciekawe, ironia losu sprawiła, że Mariola przeprowadzkę na Wyspy organizować będzie za pomocą tej samej firmy, która pomogła jej z Wysp wyjechać.

 

Małgorzata Mroczkowska

 

 

 

Jeżeli chcesz opowiedzieć nam swoją historię powrotu do Polski napisz do redakcji na gosia@tydzien.co.uk

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_