31 grudnia 2021, 17:43
Młodzieńcza miłość

Podczas mojego ostatniego pobytu w Polsce jechałam podmiejskim pociągiem z Poznania do Szamotuł. Był to taki lokalny pociąg, co staje na każdej stacji i zbiera pracowników, zawożąc ich albo do pracy, albo do domu. Siedziałam naprzeciw młodej pary – on z rudą, postrzępioną brodą wystającą z poza maseczki i długimi włosami spadającymi na oczy; ona schludnie ubrana w zimowy płaszczyk. Siedzieli blisko siebie, ale zarówno on, jak i ona, trzymali w dłoniach telefony komórkowe i z dużym zainteresowaniem śledzili akcję na ekranie – on swoją, ona swoją! Przez całą drogę nie powiedzieli do siebie ani słowa, choć on, gestem prawie zaborczym, trzymał rękę na jej kolanie, a ona opierała się o jego ramię. Wyraźnie mieli się ku sobie, a jednak nie mieli sobie nic do powiedzenia. Nie wiem, może pracowali razem, może byli zmęczeni, może mieli za sobą ciężki dzień i potrzebowali odprężenia, ale patrząc na ich bierną postawę, zrobiło mi się smutno. Smutno i żal dzisiejszych młodych, którzy, po dwóch prawie latach wirusowej zawieruchy, nie mają sobie nic do powiedzenia.

Te miesiące przymusowej izolacji na całym świecie miały destruktywny wpływ nie tylko na uczniów szkolnych, o których pisałam już nieraz, ale również i na młodych, urządzających sobie życie i szukających współtowarzyszy, z którymi mogliby je rozpocząć. Ogólnie rzecz biorąc, młody człowiek nie jest bezludną wyspą i szuka partnerki o podobnych zainteresowaniach i zasadach życiowych, z którą mógłby pokochać, związać się z nią i założyć razem rodzinę. Te same ambicje posiadają i dziewczyny i okres poznawania nowych przyjaciół, spędzania razem czasu, tańczenia na zabawach, dyskutowania, kłótni, docierania się, to najpiękniejsze lata młodości. A dzisiejsi młodzi zostali pozbawieni właśnie tych przyjemności, bo przez ostatnie dwa lata możliwości poznawania nowych ludzi, wspólnej zabawy, wycieczek, spotkań w klubie czy barze, ciekawych rozmów zostały mocno ograniczone. To prawda, że w ostatnich dwudziestu czy nawet trzydziestu latach nastąpiła duża zmiana w procesie urządzania sobie życia. Kiedyś młodzi poznawali się na studiach, kontynuowali przyjaźnie jeszcze ze szkoły, pobierali się i zakładali rodziny, będąc jeszcze dość młodym i nie posiadając ani domu, ani pralki ani samochodu. Byli młodzi, łatwiej znosili niewygody i mieli cierpliwość do własnych dzieci, które przecież wymagają opieki, czasu i energii. Z czasem zmieniły się priorytety – najpierw trzeba ustawić pracę zawodową, kupić dom, samochód i pralkę, a dopiero potem rozglądać się za dziewczyną czy myśleć o dzieciach! Lata pandemii mocno zachwiały ten porządek i jeszcze bardziej opóźniły cały proces. Nasuwa się tu pytanie: gdzie się młodzi mają poznawać? Gdzie zawierać nowe znajomości? Gdzie szukać towarzysza życia? Wykłady na studiach są on-line, zawodowo pracują zdalnie, kluby, siłownie, stadiony pozamykane, spotkania towarzyskie ograniczane – a czas ucieka.

Dlatego, patrząc na tę młodą parę w pociągu, bardziej zainteresowaną ekranem telefonu niż swoją obecnością, zrobiło mi się smutno. I zaczęłam wspominać, jak to było, gdy my byliśmy młodzi. Jak wyglądało nasze życie towarzyskie? Gdzie zawieraliśmy znajomości? Jakie były priorytety? Czy pokolenie naszych dzieci miało podobne podejście do życia? Gdy przyjechaliśmy do Anglii, Polonia brytyjska mocno trzymała się razem. Dla nas było harcerstwo – kolonie, biwaki, obozy – zespoły taneczne, chóry, kursy wakacyjne prowadzone przez panią Karolinę Lanckorońską. Wiele rodzin jeszcze długo mieszkało w obozach, gdzie szanse na zawieranie znajomości i przyjaźni w środowisku polskim były bardzo dobre. Było dążenie – i taka niewypowiedziana zasada – że wiążemy się z Polakami. W Londynie były zabawy taneczne w klubie Orła Białego na Kensington, Ognisku Polskim, w salach parafialnych i dużo okazji na spotkania, rozmowy, randki. Polskie msze św. w Brompton Oratory o pierwszej były doskonałym miejscem na spotkania. Po mszy św. szło się na kawę do Dakowskiego czy kawiarenek wokół stacji, których już wtedy było sporo. Polacy trzymali się razem. Wszyscy byli w podobnej, raczej ciężkiej sytuacji materialnej, więc nie krępowano się skromnymi warunkami mieszkaniowymi i odwiedzano się nawzajem. Dużo było wspólnej zabawy.

Wspominając młodość naszych dzieci też mam uczucie, że było im łatwiej towarzysko. Ks. arcybiskup Wesoły prowadził kursy Loreto, zapraszając młodych Polaków nie tylko z Wielkiej Brytanii, ale z całej Europy. Młodzi nie tylko otrzymywali piękne wychowanie chrześcijańskie ale poznawali młodych z innych środowisk. Odwiedzali się nawzajem, zakładali koła KSMP (Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej), jeździli na spotkania w różnych częściach Anglii. Nasi młodzi znali młodzież polską z Wolverhampton, Slough, Birmingham. Pamiętam wspaniały występ połączonych chórów z Devonii i Birmingham, który swoim profesjonalnym poziomem tak zaskoczył słuchaczy z północnego Londynu. Ileż mieliśmy zabaw w sali pod kościołem na Devonii (!); młodzi zjeżdżali się z całego Londynu i nie tylko. Przy parafii były grupy modlitewne, ale młodzież spotykała się również w celach towarzyskich i ten charakter pracy duszpasterskiej cieszył proboszcza i wikariuszy. Miło było patrzeć, jak młodzi angażują się w życie parafii: dyżury w kawiarni, warta przy Grobie Chrystusa na Wielkanoc, odwiedzanie domów polskich z kolędowaniem, grupy dyskusyjne, wieczorki rozrywkowe dla parafian, czytanie i śpiew w kościele. Jakie to były piękne, beztroskie, radosne lata.

Harcerstwo odgrywało ogromnie ważną rolę w życiu towarzyskim młodzieży polonijnej. Wychowując w duchu patriotycznym, uczyło wartości życiowych, polskich pieśni, zwyczajów i tradycji, historii Polski. Gromadziło młodzież na pielgrzymkach, opłatkach, zbiórkach, wycieczkach, obozach. Równie ważna była praca w polskiej szkole. Przyjaźnie zawarte w tych nietypowych dla brytyjskiego świata placówkach trwają po dziś dzień. Te wartości się nie zmieniły i dzisiaj służą najnowszej emigracji z takim samym sukcesem. Atmosfera w szkołach sobotnich czy na zbiórkach harcerskich jest nadal bardzo pozytywna i kreatywna.

Mowa tu o środowisku polskim. Młodzi Polacy naprawdę są w tej szczęśliwej sytuacji, że mają dwa światy – polski i angielski – w którym mogą zawierać przyjaźnie. Kontakt ten jednak często się kończy, gdy młodzi opuszczają dom rodzinny aby wyjechać na studia. Zawierają nowe przyjaźnie, powracają do starych, ale długa przerwa pomiędzy szkołą, studiami a własnym życiem rodzinnym relacje te osłabia. Dużo trudniej powrócić do dawnych przyjaźni jeśli w międzyczasie były studia, praca i przejściowe znajomości.

Jest też oczywiście życie przy wspólnotach parafialnych. Młodzi spotykają się w grupach modlitewnych, śpiewają, modlą się razem, angażują się w życie parafii. Wydaje mi się jednak, że nasze polskie parafie straciły element towarzyski. Nie są już wspólnotami, do których dołączają wszyscy, niezależnie od zaangażowania religijnego i domy parafialne nie służą jako miejsce spotkań społecznych. Pandemia oczywiście bardzo utrudniła rozwój życia parafialnego, ale i tak wydaje mi się, że ten element wspólnotowy zamiera już od jakiegoś czasu. Myślę, że to wielka strata, związana z postawą duszpasterską księży z Polski, których praca duszpasterska w kraju wyglądała zupełnie inaczej i nie ogarniała życia towarzyskiego. A szkoda, bo poprzez zabawę i rozmowy można niejednego młodego przyciągnąć do wiary i praktyk religijnych.

Mówimy o Polakach, a gdzie Brytyjczycy zawierają nowe znajomości? Oczywiście w pracy – jeśli są takie możliwości – choć nie każdy chce łączyć życie towarzyskie ze środowiskiem pracy. A gdzie indziej? Głównie w klubach i barach, gdzie naprawdę niewiele się wie o ludziach, z którymi w danym momencie spędza się czas wolny. W tych instytucjach mało jest warunków na rozmowę i wymianę myśli, a przecież to właśnie podczas rozmowy człowiek lepiej poznaje drugiego człowieka – jego postawę życiową, priorytety, poglądy moralne i religijne. A to wszystko rzutuje na przyszłe życie rodzinne.

Podczas ostatnich dwudziestu paru miesięcy młodym odebrano nawet i tę formę zawierania znajomości. Izolowanie w domach, regularne kwarantanny, pozamykane kluby i bary doprowadziły do tego, że wielu młodych dzisiaj ma problemy z zawieraniem nowych znajomości. Boją się wychodzić z domu, nie umieją rozmawiać z rówieśnikami, mają problemy psychiczne i tendencje samobójcze i wolą siedzieć w swoich pokojach, przed ekranem komputerowym, niż rozmawiać z rodziną czy przyjaciółmi. To bardzo ciężki dla nich okres i dlatego wielu szuka przyjaźni przez portale społecznościowe. Jeszcze tak niedawno powiedziałabym, że to objaw desperacji. Że tylko mało atrakcyjni, mało zaradni tą drogą szukają znajomości. Dzisiaj patrzę na to trochę inaczej. Przecież ci młodzi gdzieś muszą zacząć. Gdzieś muszą poznać rówieśników a nie mają co czekać na moment kiedy życie wróci do jakiejś normalności, bo mogą się nie doczekać! Muszą tylko bardzo uważać z tymi komputerowymi znajomościami i od początku wyznaczyć ważne dla nich kryteria: zachowania, wychowania, planów na przyszłość, wyznania. Nie będzie wtedy niespodzianek! Dziwny to jednak świat w którym trzeba szukać przyjaźni przez komputer!

Oby normalne życie powróciło jak najszybciej – czego młodym życzę na ten nowy 2022 rok!

 

Aleksandra Podhorodecka

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_