10 września 2021, 09:00
Pomaganie jest wpisane w DNA brytyjskiego społeczeństwa. A my jesteśmy jego częścią
Wielu z nas ma podwójne obywatelstwo, a nawet Ci, którzy nie mają, czują się częścią brytyjskiego społeczeństwa. Nie patrzymy na zasadzie „my i oni”, tylko „my”. Robimy to, co robimy, bo uważamy to za słuszne, tak jak wielu ludzi dookoła nas. Oczywiście fajnie jest pokazać sąsiadom, że Polacy to otwarci, tolerancyjni, pomocni ludzie, ale wydaje mi się, że pokazujemy to na co dzień, a nie tylko od święta – mówią Andrew (Jędrzej) Garniec, Anna Półkośnik i Dorota Pietraszkiewicz, administratorzy facebookowej grupy Polonia UK, gdzie zorganizowali zbiórkę darów dla uchodźców z Afganistanu w rozmowie z Magdaleną Grzymkowską.

Jak zrodził się pomysł na pomoc dla Afgańczyków?

Andrew Garniec
Andrew Garniec
Andrew (Jędrzej) Garniec: Z odruchu serca. Myślę, że musimy odwrócić perspektywę i robić wywiady z osobami, które nie robią nic, żeby pomóc innym, kazać im się wytłumaczyć. To jest moralny obowiązek każdego człowieka pomóc drugiej osobie w potrzebie. Na szczęście osób, które chcą pomóc i zbierają dary dla uchodźców, ale i na różne inne cele, jest w Wielkiej Brytanii mnóstwo. Tutaj to normalne, na co dzień przekazujemy ubrania, meble i inne artykuły do tzw. charity shops, w których za funta lub dwa inni mogą dać tym rzeczom drugie życie, a przy okazji wesprzeć szczytny cel. Pomaganie i samoorganizowanie się jest wpisane w DNA brytyjskiego społeczeństwa, a my jesteśmy tego społeczeństwa częścią. 

Ile osób jest aktualnie zaangażowanych? 

Andrew (Jędrzej) Garniec: Stworzyliśmy 15 punktów zbiórek, większość z nich znajduje się w Londynie ale mamy też punkty w Cambridge, High Wycombe, Worcester. Osoby koordynujące punkty zbiórek nazwaliśmy “Dropsami”, od angielskiego Drop Off Point, bo “Ponglisz” nas wciąż cieszy i w zabawny sposób oddaje nasz charakter. Dropsy zrobiły fantastyczną robotę w promocji naszej zbiórki na lokalnych grupach, wśród sąsiadów, współpracowników, a więc wyszliśmy poza naszą polonijną grupę i przyjmujemy dary od każdego. 

Czy współpracujecie z organizacją zajmującą się uchodźcami? 

Andrew (Jędrzej) Garniec: Chcieliśmy na początku przekazać nasze dary konkretnej grupie uchodźców, ale jak już wspomniałem Brytyjczycy świetnie i szybko się organizują i wiele miejsc zostało dosłownie zalanych darami w związku z czym musieli tymczasowo zawiesić przyjmowanie darów. Postanowiliśmy więc przekazać naszą zbiórkę do różnych organizacji: Care4Calais, Czerwonego Krzyża i innych lokalnych organizacji. 

Jakie dobra zbieracie? Ile Wam się udało zebrać od tej pory? Kiedy dary zostaną przekazane uchodźcom?

Andrew (Jędrzej) Garniec: Póki co zbieraliśmy ubrania, głównie na jesień i zimę, buty, zabawki, artykuły pierwszej potrzeby. Przygotowujemy się do kolejnego etapu, w którym będziemy chcieli zebrać również środki finansowe. 

Ania Półkośnik: W następnych etapach tej akcji chcielibyśmy zorganizować zbiórkę pieniężna i skupić się na realnej pomocy. Lokalne council’e ogłaszają się, że szukają wolontariuszy do pomocy uchodźcom. Głównie mentoring, nauka języka poprzez spotkania i rozmowy czy oprowadzenie po mieście. Członkowie naszej grupy już zgłaszali gotowość i chęć pomocy w taki sposób.

W jaki sposób koordynujecie całą akcję?

Andrew (Jędrzej) Garniec: Tak jak koordynujemy całą naszą grupę: poprzez Facebooka i Messengera. Social media to najlepsza platforma do tego, żeby się skrzyknąć i coś zrobić. W miarę upływu czasu poznajemy się coraz lepiej i osobiście więc część z nas ma swoje numery telefonów, dzwonimy do siebie, spotykamy twarzą w twarz. 

Czy poprzez tę zbiórkę organizowaną przez Polaków dla Afgańczyków, chcecie poprawić wizerunek Polaków wśród Brytyjczyków?

Andrew (Jędrzej) Garniec: Szczerze powiedziawszy – zupełnie nie. My chyba już odpuściliśmy próbę poprawienia wizerunku Polaków w Wielkiej Brytanii. Wielu z nas ma podwójne obywatelstwo, a nawet Ci, którzy nie mają, czują się częścią brytyjskiego społeczeństwa. Nie patrzymy na zasadzie “my i oni”, tylko “my”. Robimy to, co robimy, bo uważamy to za słuszne, tak jak wielu ludzi dookoła nas. Oczywiście fajnie jest pokazać sąsiadom, że Polacy to otwarci, tolerancyjni, pomocni ludzie, ale wydaje mi się, że pokazujemy to na co dzień, a nie tylko od święta czy przy okazji zbiórki darów dla Afgańczyków. 

Ania Półkośnik
Ania Półkośnik
Ania Półkośnik: Akcja jest skierowana jedynie do członków naszej grupy. Inne nacje najprawdopodobniej nawet się o niej nie dowiedzą i bynajmniej nam na tym nie zależy. Byliśmy po prostu wstrząśnięci scenami z Kabulu i doniesieniami zarówno miejscowych reporterów, jak i dziennikarzy w Wielkiej Brytanii i chcieliśmy pomóc.

Jakie są Wasze personalne motywacje zorganizowania zbiórki? 

Andrew (Jędrzej) Garniec: Ja uważam, że każdy z nas jest odpowiedzialny za świat, w którym żyjemy, za innych ludzi. Nie podoba mi się sytuacja, w której każdy widzi tylko czubek swojego nosa i jest nastawiony na zysk. Planeta nam się na naszych oczach gotuje, a my nic z tym nie robimy, miliony ludzi i zwierząt cierpi, jeszcze mamy szansę coś z tym zrobić i każdy powinien robić tyle, ile może, ale nie możemy pozwolić sobie na bierność. Po prostu nie mamy już czasu. To są wszystko naczynia połączone – od wybrania wegańskiej kolacji zamiast schabowego, przez oszczędzanie wody, zakup elektrycznego samochodu, walkę o zmiany systemowe, aż po doraźną pomoc tu i teraz bliźniemu. 

Ania Półkośnik: Coraz częściej postrzega się rosnącą liczbę ludzi przekraczających granice jako globalny kryzys. Nie zgadzam się, że jest to kryzys liczb. Ludzie nie są problemem. Problemem są raczej przyczyny, które skłaniają rodziny i jednostki do przekraczania granic oraz krótkowzroczne i nierealistyczne sposoby, w jakie reagują na nie politycy. Ci ludzie nigdy nie zdecydowali się urodzić w krajach dotkniętych wojną i tak jak my, oni również zasługują na lepsze, szczęśliwe życie. Nikt nie zasługuje na to całe upokorzenie i ból, przez który przechodzą. Uważam, że jest to naszą wspólną odpowiedzialnością chronić prawa każdego człowieka i upewnienie się, że są bezpieczni, nie są dyskryminowani, ani żyjący w ubóstwie.

Jesteście administratorami grupy Polonia UK. Jak to się stało, że ją założyliście? Czym ta grupa różni się od innych na Facebooku? Dla kogo jest ta grupa? 

Dorota Pietraszkiewicz: Polonia UK powstała jako alternatywa do typowych grup polonijnych na Facebooku. To fantastyczny pomysł Ani, na zebranie ludzi o podobnych poglądach w jednym miejscu. Mnie jest tam najmniej, ale energia Andrew i zapal Ani udzielają się wszystkim grupowiczom. Grupa jest zamknięta, ponieważ staramy się  eliminować z niej osoby, które nie przestrzegają wartości wpisanych w regulamin grupy. Polonia jest jedyna w swoim rodzaju dzięki zaangażowaniu Ani i Andrew, brawa dla nich!

Dorota Pietraszkiewicz
Dorota Pietraszkiewicz

Ania Półkośnik: Już pierwszego dnia wpisaliśmy w regulamin grupy, że nie tolerujemy zachowań rasistowskich, ksenofobicznych, szowinistycznych, seksistowskich i homofobicznych. Zaznaczyliśmy również, że posty podważające powszechnie uznane fakty naukowe będą usuwane. Oczywiście zachęcamy do dyskusji i wyrażania swoich opinii, ale te dyskusje muszą się mieścić w pewnych ramach. Tysiące ludzi straciło swoje życie poprzez fake newsy szerzone na portalach społecznościowych. Nie chcieliśmy, aby ta grupa w jakikolwiek sposób do tego przykładała. Na samym początku grupa składała się głównie z naszych znajomych. Z czasem zaczęliśmy zapraszać ludzi, których interesujące komentarze wyłapaliśmy na innych grupach polonijnych. W tej chwili coraz częściej mamy zapytania o dołączenie od przypadkowych ludzi. Dorota, bardzo skromnie zapomniała wspomnieć, jak świetną robotę robi, weryfikując każdy profil przed wpuszczeniem na grupę. Dorotka jest może najbardziej cicha z nasza trójki, ale naprawdę robi kawał dobrej roboty za kulisami. To dzięki Dorocie ta grupa wygląda tak jak wygląda.

Andrew (Jędrzej) Garniec: Jesteśmy grupą ludzi, którzy wierzą w demokrację i poszanowanie drugiego człowieka, jak dyskutujemy to dyskutujemy z argumentem i nie robimy z rozmowy personalnych przepychanek. Tworzymy dla każdego safe space – bez znaczenia, kim jesteś, masz się czuć dobrze i bezpiecznie, ktoś kto sprawia swoim zachowaniem lub słowami, że ktoś inny nie czuje się w naszej grupie bezpiecznie, nie ma wśród nas miejsca. Do tego wspieramy się wzajemnie, mówimy sobie nawzajem i ludziom dookoła nas: “Nigdy nie będziesz szła sama”.  

Jakie macie plany, jeżeli chodzi o rozwój grupy? Ostatnio odbył się pierwszy wyjazd do Lake District. Regularnie spotykacie się też na piknikach w Londynie.

Ania Półkośnik: Grupa od samego początku jest bardzo aktywna. Chodzimy na protesty zarówno pod polską ambasadę, jak i protesty dotyczące tutejszych problemów. Byliśmy na przykład wspólnie na proteście BLM i London Trans Pride. W grudniu zorganizowaliśmy akcję „Polonia daje ciała dla polskich kobiet”. Dwunastu śmiałków rozebrało się do kapitalnych czarno białych aktów, z których stworzyliśmy kalendarz na 2021, który sprzedawany wyłącznie wśród członków naszej grupy. Dochód ze sprzedaży przekazaliśmy na OSK. Natomiast w lutym tego roku 10 osób z naszej grupy przebiegło 100 mil każdy dla ofiar przemocy domowej. Dzięki wsparciu naszej grupy uzbieraliśmy wtedy ponad £1000. Następna akcja na tapecie to The Thames Clean Up. Były też wypady na wystawy, koncerty, organizowaliśmy rodzinne pikniki. Właśnie wróciliśmy z wycieczki do Lake District. Za dwa tygodnie jedziemy wspólnie do Szkocji. Bardzo bym chciała, aby ta grupa pozostała taką małą społecznością progresywnej Polonii w UK i ludzi, którym się po prostu chce, a najróżniejsze niesprawiedliwości i okrucieństwa tego świata nie są im obojętne.

Andrew (Jędrzej) Garniec: Fajnie by było kiedyś się choćby częściowo sformalizować i mieć dostęp do środków finansowych, bo wszystko, co robimy, robimy na zasadzie wolontariatu. Ale też nie ma chyba w tym kierunku żadnego ciśnienia, bo mamy dobrą chemię, a jakiekolwiek struktury czy finansowanie mogłoby zaburzyć unikalny charakter grupy. 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_