05 czerwca 2020, 06:00
Łukasz Rzeczkowski: Wszyscy gramy w jednej drużynie, aby wygrać z chorobą
W tej chwili mamy dostęp do 800 lekarzy w 12 krajach, a nasza platforma przetłumaczona jest na osiem języków. Zaczynaliśmy od współpracy z indywidualnymi ekspertami, teraz pracujemy z czołowymi szpitalami. Ich liczba cały czas rośnie – mówi Łukasz Rzeczkowski, współzałożyciel start-up’u Trustedoctor w rozmowie z Magdaleną Grzymkowską.

Idea start-up’u Trustedoctor zrodziła się z osobistych doświadczeń założycieli, Twoich i Twojego wspólnika Grzegorza Jarząbka.

– Dokładnie tak. Główny impulsem do działania był nowotwór w rodzinie jednego z założycieli. Ja też byłem świadkiem różnych historii w mojej rodzinie, kiedy pewne choroby nie było do końca zdiagnozowane. To mnie frustrowało, czułem się zupełnie bezradny. Nasze trudne doświadczenia sprawiły, że zaczęliśmy się wspólnie zastanawiać, w jaki sposób można ułatwić ludziom dostęp do najlepszych lekarzy na świecie, szczególnie w przypadku chorób nowotworowych i innych chronicznych. To jest po prostu nie fair, że nie każdy może skorzystać z najnowszej wiedzy i najlepszych specjalistów. Ta idea przyświeca nam do chwili obecnej, w czasach pandemii koronawirusa nabrała tempa i zaczęła przyciągać coraz więcej zwolenników telemedycyny.

Czym jest Trustedoctor?

Jest to pierwsza na rynku platforma do konsultacji wirtualnych z zakresu medycyny specjalistycznej. Zapewniamy całościowe rozwiązanie umożliwiające nie tylko wideo konferencje z lekarzem specjalista, ale także przechowywanie w bezpieczny sposób wyników badań i stosowanej terapii. Ponadto pozwala na umawianie się na kolejne wizyty czy planowanie poszczególnych etapów leczenia. Dzięki temu konsultacja jest bardziej interaktywna, oszczędza czas lekarzy, którzy wszystko, czego potrzebują, mają w jednym miejscu. Pacjenci aktywnie uczestniczą w konsultacji, co w świetle ostatnich wydarzeń i powszechnie stosowanych „teleporad” jest czymś, co myślę stanie się naszą nową rzeczywistością.

Stworzenie platformy to jedno. Trudniejszym zadaniem jest dotarcie do tych specjalistów, którzy zwykle są bardzo zajęci i bardzo oblegani przez pacjentów.

– Mieliśmy tego świadomość od samego początku. Dlatego jednocześnie zaczęliśmy tworzyć network najlepszych specjalistów na całym świecie. W pierwszej kolejności skupiliśmy się na onkologach i chirurgach w chorobach nowotoworowych. Zwracaliśmy się do największych autorytetów w tej dziedzinie, wykładających na topowych uczelniach, prowadzących badania, publikujących w szanowanych magazynach naukowych. I pytaliśmy, jak oni by to widzieli? Czego by potrzebowali, aby móc prowadzić takie konsultacje? Co teraz im to uniemożliwia? Oczywiście jako największy problem był zawsze wymieniany brak czasu. Do tej pory takie konsultacje zwykle odbywały się po znajomości, po godzinach, co nie było dobre ani dla lekarza, który tracił swój cenny prywatny czas, ani dla pacjenta, który otrzymywał poradę od lekarza zmęczonego, który nie miał wglądu do pełnych danych historii choroby. Dlatego też zależało nam na stworzeniu formalnego kanału, gdzie te konsultacje będą mogły się odbywać w sposób najbardziej profesjonalny, ale także neutralny dla obu stron. Na podstawie tych informacji uzyskanych od ekspertów i ich sugestii stworzyliśmy miejsce, które najbardziej odpowiadało ich potrzebom. Dzięki temu w tej chwili mamy dostęp do 800 lekarzy w 12 krajach, a nasza platforma jest przetłumaczona na osiem języków: angielski, polski, francuski, niemiecki, czeski, chiński (tradycyjny i uproszczony) oraz arabski. Zaczynaliśmy od współpracy z indywidualnymi ekspertami, teraz pracujemy z czołowymi szpitalami, jak na przykład czołowe centra specjalistyczne NHS, szpitale wykładowcze oraz prywatne sieci szpitali. Ich liczba cały czas rośnie. Zaczynaliśmy od onkologii, teraz mamy specjalistów z zakresu neurochirurgii, chirurgii nowotworowej, gastrologii, urologii, endokrynologii, kardiologii… W czasie pandemii dołączyło do nas całkiem sporo ortopedów, fizjoterapeutów, jak również dermatologów, hematologów… Często dostajemy skomplikowane przypadki, w ramach których te wszystkie specjalizacje się nakładają. Aktualnie staramy się dotrzeć z naszymi usługami do m.in. firm ubezpieczeniowych i różnych partnerów korporacyjnych, aby globalna wiedza na temat medycyny stała się dostępna dla jak największej liczby osób. Aktywnie wspieramy także wiele organizacji charytatywnych, między innymi: Brain Tumour Charity, Youth Cancer Europe czy Europa Donna. Współpracujemy z nimi, ponieważ dają nam coś bardzo cennego, ich pacjencki głos, pomagają dostosować naszą technologię do potrzeb pacjentów.

Czy indywidualni pacjenci mogą się do Was zgłaszać z prośbą o pomoc w konsultacji?

– Tak było na początku, ale szybko zmieniliśmy kanał na Business-to-Business. Oferta bezpośrednio do pacjenta będzie naszym następnym krokiem, gdy już osiągniemy wystarczającą skalę. Chcieliśmy najpierw zbudować siatkę kontaktów medycznych na świecie, aby później udostępnić naszą technologię i usługę indywidualnym pacjentom. Jednak staramy się nikogo nie odsyłać z kwitkiem, tylko kierujemy do instytucji, które korzystają z naszych rozwiązań. Do tej pory pomogliśmy pacjentom w 85 krajach.

Czyli jeśli zachoruję, to co powinnam zrobić, aby skorzystać z Waszych usług?

– Są dwie ścieżki. Załóżmy, że dostałem diagnozę lokalnie, na przykład w Polsce, ale chcę się skonsultować z innym specjalistą. Wyszukują sobie uznanego eksperta w Wielkiej Brytanii, piszę maila do jego sekretarki, a on odpisuje, że może się spotkać wirtualnie i wysyła linka do naszej platformy. W tym przypadku dajemy lekarzom technologię, która pozwala im być bardziej dostępnymi dla pacjentów z całego świata. Druga ścieżka jest taka, że nasze usługi są częścią polisy ubezpieczeniowej albo pakietu medycznego pacjenta. Wtedy taki pacjent nic nie musi robić, to my na podstawie jego danych medycznych łączymy go z odpowiednimi specjalistami. Pacjent może jedynie wskazać jakiej ścieżki leczenia poszukuje, na przykład chciałby sprawdzić, jakie są dostępne i stosowane na świecie możliwości immunoterapii. Wtedy my na podstawie specjalnie opracowanej metodologii szukamy ekspertów, którzy w najpełniejszy sposób odpowiedzą na jego pytania.

Jesteście firmą transgraniczną.

– Start-up powstał w Wielkiej Brytanii, tu też jest zarząd, początkowa baza ekspertów miała miejsce w Szwajcarii, a technologia powstaje w Polsce. To najlepszy przykład jak sprawnie w dzisiejszych czasach może działać międzynarodowe przedsiębiorstwo. Jesteśmy dumni z tego, że jako start-up możemy łączyć tak wiele różnych kultur, które łączy wspólny cel. Również w trakcie korzystania z naszej platformy pacjent do konsultacji z onkologiem, radioterapeuta bądź też np. neurochirurgiem ze Szwajcarii może dołączyć ze swoim lekarzem prowadzącym go lokalnie. Wszyscy grają w jednej drużynie, aby wygrać z chorobą. I to jest piękne.

Jeszcze do niedawna byłeś bankierem w City. Jak to się stało, że teraz zajmujesz się medycyną?

– Wiele osób zakłada start-up, bo nie lubi swojej dotychczasowej pracy. Ja zawsze lubiłem pracę w bankowości, miałem fantastyczną karierę, byłem dyrektorem banku. Zajmowałem się obrotem obligacjami strukturyzowanymi. Moja praca trochę odzwierciedliła rola Ryan’a Gosling’a z filmu „The Big Short”. Ale dopiero teraz widzę, że moja praca ma prawdziwą wartość, ma rzeczywiste przełożenie na jakość czyjegoś zdrowia czy życia. To jest coś więcej niż tylko praca. Z kolei medycyna to jest coś, co mnie bardzo fascynuje, co ciągle zgłębiam. Żałuję, że nie jestem lekarzem, ale może to nawet lepiej, bo bez tego nie byłoby Trustedoctor (śmiech). W naszej firmie mamy cały wachlarz doradców medycznych, którzy poświęcili życie nauce, więc ja nie muszę mieć tej wiedzy. Jeden z naszych strategicznych doradców to profesor Karol Sikora, który kiedyś przewodniczył globalnemu programowi rakowemu w Międzynarodowej Organizacji Zdrowia jak również profesor Roger Stupp jest znanym na całym świecie onkologiem, studiował i pracował w Szwajcarii i USA oraz pełnił funkcję przewodniczącego Europejskiej Organizacji Badań i Leczenia Raka. Ja z kolei, jako Chief Development Officer znam bardzo dobrze nasz network, mam dostęp do lekarzy na całym świecie i jestem mocno zaangażowany w sprawy merytoryczne. To wszystko jest niezwykle interesujące i daje mi mnóstwo energii, ale w sprawach medycznych ustępuje miejsca naszym specjalistom.

Rzuciłeś świat wielkich finansów, aby zainwestować swoją pieniądze, pracę i czas w start-up. To dość ryzykowne posunięcie.

– To prawda. Założenie start-up’u jest dziesięć razy trudniejsze, niż myślałem. Natomiast nigdy nie miałem żadnych wątpliwości co do wizji, która nam przyświecała. Postanowiłem skoczyć w tę przepaść. Ale sam bym się na to nie zdecydował. Mam to szczęście za Trustedoctor stoi zespół ludzi tak samo oddanych tej idei. Grzesiek to jeden z moich najlepszych przyjaciół. Mamy podobne cele w życiu, podobne charaktery – w końcu dwóch Koziorożców z 1983 roku. Dobrze się też uzupełnialiśmy pod względem umiejętności. Więc podstawą sukcesu jest na pewno dobry, zaufany partner biznesowy. Mamy biuro w Poznaniu, która kieruje CTO Dariusz Jastrzębski, a nasz zespół to jak nasza rodzina. Bez ich ciężkiej pracy nie byłoby tej technologicznej rewolucji. Potrzeba też trochę szczęścia. Dla nas przełomowym momentem było, gdy Grzesiek robił kurs PDL (Executive MBA) na Uniwersytecie Harvarda, zaprezentował tam nasz projekt w klasie i zainteresował się nim nasz pierwszy medyczny lider, który powiedział: „Biorę to!” Zyskaliśmy też pierwszego inwestora z Luksemburga, dzięki któremu mogliśmy się całkowicie poświęcić rozwinięciu tego projektu. I dopiero teraz, tak naprawdę po 4 latach, od kiedy ten pomysł w naszych głowach zakiełkował, widzimy owoce naszej pracy. Ale to był wybór pomiędzy tym, czy chcesz zarabiać pieniądze, czy chcesz tworzyć historię.

Pandemia dołożyła z pewnością cegiełkę do Waszego sukcesu.

– Sytuacja w związku z koronawirusem jest bardzo tragiczna, ale rzeczywiście przyspieszyła pewne procesy, jeżeli chodzi o rozwój firmy. NHS jest teraz skupiony na walce z COVID-19, prywatne kliniki nie działają, więc wirtualna konsultacja jest często jedyną rzeczą, jaką pacjenci są w stanie zrobić. Przed pandemią negocjacje z niektórymi szpitalami trwały kilka miesięcy, teraz trwają kilka tygodni. Medycyna zmienia się z dnia na dzień. Pandemia sprawiła, że nasz biznes wystrzelił na zupełnie inną orbitę, ale przed nami kolejne wyzwanie, aby utrzymać tę tendencję wzrostową.

Jakie są Twoje plany na przyszłość związane z Trustedoctor?

– Moją ambicją jest otworzyć fundację działającą przy Trustedoctor, gdzie będziemy mogli finansować dostęp do wiedzy i leczenia szczególnie ciężkich przypadków, ponieważ konsultacja to jedno, ale nie zawsze pacjenci mają fundusze na drogie i skomplikowane leczenie. To byłoby ukoronowanie naszej wizji o zdemokratyzowaniu medycyny. Aby była dostępna dla wszystkich, aby każdy człowiek miał dostęp do najlepszej możliwej opinii lekarskiej i najlepszego leczenia.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_