08 marca 2020, 08:30 | Autor: Wacław Hubert Zawadzki
Tułaczy los rodziny Sakowiczów
Literatura wspomnień o dawnych Kresach wschodnich i o losach ich mieszkańców podczas zawieruch XX wieku została niedawno wzbogacona przez wydane wspomnienia dwóch pokoleń rodziny Sakowiczów z Wileńszczyzny: ojca Wincentego Sakowicza (1898-1970) oraz jego córki Matyldy (1924-2014) i syna Olgierda (ur. 1930). Chociaż napisane w różnych okresach życia ich autorów i z różnych perspektyw miejsca i czasu, i mimo że częściowo zawierają opis tych samych wydarzeń, jako całość się świetnie uzupełniają.

Matylda Sakowicz na stancji w gimnazjum w Wilejce

Najdłuższa część (164 strony) jest pióra Wincentego, który już jako żołnierz w Armii Polskiej w Iraku zaczął pisanie w roku 1943 i dociągnął do roku 1948. Jego wspomnienia z lat przedwojennych i pobytu na zesłaniu w Rosji oraz służba w Armii Polskiej w Związku Sowieckim i na Bliskim Wschodzie są więc bardzo świeże, pełne ciekawych opisów wydarzeń i ludzi oraz oddają atmosferę tamtych czasów.

Wspomnienia Matyldy (56 stron) i Olgierda (47 stron) pochodzą z późniejszego okresu ich życia: Matyldy pisane w latach 1985-2010, a Olgierda zaczęte dopiero w 1993. Chociaż pisane są już z dużym upływem czasu, obydwa wykazują świetną pamięć ich autorów. Wspomnienia Matyldy kończą się w momencie jej przyjazdu z Olgierdem i ich matką do sowchozu w Kraju Ałtaskim w lipcu 1941. Tekst Olgierda  natomiast opisuje nie tylko cały okres na Syberii, ale także powrót rodziny do Polski w 1946 roku oraz następne dwadzieścia lat życia i pracy w Polsce Ludowej.

Wracając do Wincentego, żywo opisuje swoją pracę jako początkujący urzędnik pocztowy jeszcze za rządów carskich oraz swój pobyt w gubernii orenburskiej w ramach ewakuacji pocztowców na wschód podczas I wojny światowej, oraz swoją udaną ucieczkę z tamtejszego miejsca służby do stron rodzinnych. Ciekawie też pisze o swojej karierze pocztowca i o życiu w odrodzonej Polsce. Warto w tym miejscu zaznaczyć tragiczny los rodziców Wincentego, którzy znaleźli się w 1921 roku za wschodnią granicą Polski, poczym wkrótce zostali wywiezieni na Syberię.

Kościół w Budsławiu

Wybuch wojny w roku 1939 zastał Wincentego jako naczelnika poczty w Budsławiu (województwo wileńskie), z żoną Janiną i dwojgiem dzieci, i z własnym domem. Dowiadujemy się, że zachował Wincenty swoją posadę na poczcie pod okupacją sowiecką aż do roku 1941. Zwolniony został przez donos wrogiej pracowniczki na poczcie za to, że schował portrety Marszałka Piłsudskiego i Prezydenta Mościckiego pod obowiązującym portretem Stalina! Aresztowany 20 czerwca 1941 roku (dwa dni przed rozpoczęciem inwazji niemieckiej na ZSRS), znalazł się Wincenty ofiarą czwartej wielkiej deportacji ‘wrogich elementów’ w głąb ZSRS. Nie wiedzał wtedy co się stało z jego rodziną, którą wywieziono osobno. Szczegółowo opisuje ciężki marsz piechotą pod eskortą sowiecką z Wilejki do Borysowa, następnie podróż koleją do Riazania i pobyt w strasznych warunkach w tamtejszym więzieniu. Po raz drugi w swym życiu znalazł się głęboko w Rosji. Zwolniony po układzie Majski-Sikorski i t.zw. ‘amnestji’, musiał jednakże przeczekać ponad trzy miesiące pracując w kołchozie w Uzbekistanie zanim został przyjęty do wojska polskiego w Kermene w lutym 1942. Ewakuowany w marcu 1942 do Iranu, dopiero wtedy dowiedział się o swojej rodzinie, że przebywa w Kraju Ałtajskim. Po krótkim pobycie w Palestynie został skierowany do Bagdadu gdzie jako fachowiec został przydzielony do prowadzenia kancelarji głównej polowej poczty polskiej.

Mając dobrą znajomość języka rosyjskiego potrafił Wincenty łatwo się porozumieć z miejscowymi ludźmi w ZSRS, a często pojawiające się w jego tekscie rosyjskie wyrazy czy hasła propagandowe sowieckie wzbogacają autentyczność jego narracji. Jego ciężkie doświadczenia w ZSRS odbiły się mocno na jego świadomości, jak to okazał, na przykład, kiedy wycie szakalii w Iraku ‘często przypominało płacz głodnych dzieci w Rosji’.

Matylda Sakowicz na Syberii z małoletnimi zesłańcami

Ciekawe są jego spostrzegawcze opisy ludzi, różnych kultur, przyrody i gospodarki, czy to w kołchozie, czy w Iraku, czy Palestynie i Egipcie. Uwagi Wincentego o Żydach nie zawsze są pochlebne, ale wymowne jest pouczenie jakie skierował do młodego Olgierda jeszcze przed wojną: ‘Obojętnie Żyd czy przechrzta, to człowiek i należy mu się szacunek jak każdemu i nikomu krzywdy nie można robić.’

Warte uwagi są także jego szlachetne wypowiedzi o obowiązkach i zasadach, którymi powinni się kierować obywatele i żołnierze polscy. Także jego bieżące rozważania o przebiegu działań wojennych w Europie i o wpływie ich na sprawę polską. Odzwierciedlają one nadzieje jak i poważne obawy co do przyszłości Polski jakie musiały targać ówczas żołnierzy Andersa. Mocno Wincenty odczuwał w roku 1944, że ‘sprawy polityczne coraz to gorzej i gorzej zapowiadają się nie na naszą korzyść’. I tak się złożyło: zamiast powrotu do wolnej ojczyzny, nie mówiąc już o rodzinnych stronach, pozostał Wincenty na emigracji w Anglii do końca swego życia i musiał przeczekać wiele lat zanim spotkał się znów z żoną i ze swymi już dorosłymi dziećmi.

Przewija się przez cały tekst Wincentego niepokój i tęsknota za swoją rodziną nadal pozostałą w Rosji. Wyłania się z tych wspomnień mądry, uczciwy i pracowity człowiek o wysokich zasadach, z dobrym podejściem do ludzi, oraz o silnej wierze w Opatrzność Boską.

Wspomnienia Matyldy zawierają ciekawe obrazy szczęśliwego życia przed wojną, i dowiadujemy się tu więcej o dzieciństwie i młodych lat ojca: ‘łobuziakiem i zawadiaką był nie z tej ziemi’. Większość jej tekstu dotyczy lat 1939-41 i tu znajdzie czytelnik więcej informacji o trudnym życiu w Budsławiu za Sowietów niż u Wincentego. Widok tragicznych scen gdy enkawudziści ładowali do wagonów skazańców na wywózkę w 1940 roku, w tym znajome i bliskie rodziny z małymi płaczącymi dziećmi, głeboko poruszył szesnastoletnią Matyldę: ‘Nigdy, nigdy tego obrazu nie zapomnę. To była najcięższa chwila jaką wtedy przeżyłam. Do dziś pamiętam ten zamęt tłumu, rozpacz ludzką’.

Nie oszczędza więc Matylda smutnych i bolesnych przeżyć podczas okupacji sowieckiej i trudnego ‘przyzwyczajenia się do narzuconego, okrutnego systemu’, nie mówiąc już o własnej wywózce w czerwcu 1941 roku z matką i bratem na Syberię koleją, a następnie barką wzdłuż rzek Ob i Czyrysz aż do ich miejsca zsyłki. Jednakże podkreśla na początku wspomnień: ‘pragnę dodać swoje uwagi i rozszerzyć nieco poruszaną tematykę o odrobinę radości, o przebłyski ludzkich, szlachetnych uczuć w chwilach zwątpienia i załamania się krzywdzonych. Nieraz jedno dobre słowo, jedno życzliwe spojrzenie, wyciągnięta pomocna dłoń przy ciężkiej pracy dodawała sił, odradzała do ostateczności wyczerpany organizm’. I tak podaje szereg przykładów o poprawnym i nawet przyjaznym zachowaniu się sowieckich oficerów wojskowych lekarzy w Budsławiu. ‘Wszędzie są wspaniali ludzie. Nawet tam, gdzie właściwie szlachetność i dobroć zostały zgnębione’. Jest tu nawet trochę humoru: scena z podróży koleją kiedy rozwścieczeni zesłańcy posypali wszy, ‘które już w wagonie rozgościły się na dobre’, za kołnierz aroganckiemu lekarzowi sowieckiej kontroli sanitarnej.

Wspomnienia Olgierda, tematycznie urządzone, jak przystaje na inżyniera, choć zaczęte późno, także wykazują swietną pamięć. Przedewszystkim zawierają to co brakuje w relacjach Matyldy: świetne opisy ludzi i życia w mleczno-mięsnym sowchozie gdzie ulokowano rodzinę, aż do momentu ich powrotu do Polski w marcu 1946. Wyrzucony ze szkoły za gry w karty, został Olgierd skierowany do wyczerpującej pracy przy sianokosach a następnie do jeszcze gorszej, ręcznej produkcji brykietów (tzw. kiziaków) z gnoju krowiego, jako opał na zimę. Jak się zwierzył: ‘To była najcięższa praca, którą wykonywałem jako 11-letni chłopiec’.

Ale były też przygody ze zdobywaniem dodatkowego pożywnego jedzenia z zaprzyjaźnionymi kolegami rosyjskimi: czy to łowienie ryb, czy wykradanie jajek z gniazd wróbli. Wyprawa na zdobycie dużego jajka z gniazda orła (berkuta) jednakże zakończyła się niepowodzeniem: atakiem orła na kolegę Kolkę. Łapanie moli i suseł, za ich skórki, na sprzedarz, przynosiło trochę gotówki. Zapoznał się Olgierd także z przyrodą Kraju Ałtajskiego; jego ładne i szczegółowo wykończone kolorowe rysunki roślin i zwierząt, zachowane z tego czasu i umieszczone w książce, dużo mówią o jego już wczesnym badawczym umyśle.

Mimo trudnych początków w Polsce, udało się młodym skończyć studia i uzyskać odpowiednią pracę: Matylda została nauczycielką a Olgierd wybitnym inżynierem mechanikiem, który przyczynił się do produkcju samochodu marki Fiat w Polsce. I to od Olgierda dowiadujemy się, że w 1958 udało się Matyldzie z ich matką wyjechać na stałe do Anglii by połączyć się z Wincentym. Po wielu staraniach, dopiero latem roku 1966 uzyskał Olgierd pozwolenie odwiedzić rodzinę w Anglii. Nareszcie, po dwudziestopięciu latach rodzina była w komplecie! Jak to określił Olgierd: ‘Symboliczne było to spotkanie, zamykało ono krąg historycznych zdarzeń’.

Ostatnia cześć książki zawiera trzydzieści długich listów księdza Stanisława Żuka, wielkiego przyjaciela rodziny Sakowiczów, do Matyldy podczas jej pobytu na Syberii i następnie po powrocie do Polski. Ideowo poświęcony swojej pracy duszpasterskiej, pozostał ksiądz Żuk w Budsławiu i następnie w pobliskich Kościeniewiczach przez cały okres okupacji niemieckiej i powrotu Sowietów – aż do swojej śmierci w 1983. Tematy wiary oraz otuchy w trudnych chwilach zajmują najwięcej miejsca w tych listach, ale zawierają one także ciekawe informacje o ‘repatryjacji’ miejscowych Polaków do Polski. Po długiej przerwie od 1948 roku, korespondencja z Matyldą odżyła na kilka lat w 1977, kiedy już Matylda była zamężną z dwójką dzieci w Anglii.

Należy się uznanie ks. Adamowi Szotowi za przyczynienie się do tego rzetelnie opracowanego wydania tych cennych źródłowych tekstów, które są w posiadaniu syna Matyldy, Stanisława Librowskiego oraz brata Matyldy, Olgierda. Dodatkowym atutem książki są sześćdziesiąt rodzinnych fotografii oraz indeks osób i miejsc. Na końcu swoich wspomnień zostawił Wincenty następującą prośbę dla swych potomków: ‘Serdecznie proszę nie niszczyć pamiętnika, niech wnuki poczytają przeżycia dziadka na wygnaniu. Dużo spraw ich zaciekawi, że człowiek może przecierpieć.’ Trzeba się cieszyć, że teraz nie tylko wnuki Wincentego ale wielu czytelników skorzysta z tej pasjonującej i budującej lektury.

 

 

Tułaczy los rodziny Sakowiczów. Wspomnienia Wincentego, Matyldy i Olgierda Sakowiczów z lat 1898–1970. Listy ks. Stanisława Żuka do Matyldy z Sakowiczów Librowskiej z lat 1944–1982. Wybór Źródeł. Wstęp, wybór i opracowanie ks. Adam Szot (Białystok – Warszawa, 2019, Instytut Pamięci Narodowej. Oddział w Białymstoku, str. 416)

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Wacław Hubert Zawadzki

komentarze (0)

_