31 stycznia 2016, 09:51
Morderstwo na zlecenie

Zmieniają się kostiumy i fryzury, ale Rosja pozostaje taka sama – uważa Simon Sebag Montefiore, autor takich książek „Stalin. Młode lata despoty”, „Katarzyna Wielka i Potiomkin”, czy ostatnio wydanej poświęconej dziejom dynastii Romanowów („The Romanovs: 1613-1918”). Rosyjscy władcy nieodmiennie dążą do dominacji nad światem, a jednocześnie są bardzo zaściankowi w swych poglądach, gardzą dekadenckim Zachodem, ale chcą mieszkać w posiadłościach na wzór Downton Abbey.

Trudno się z takim widzeniem Rosji nie zgodzić. To kraj wspaniałej kultury i przerażającej pogardy dla człowieka. Czym różni się wojna krymska z połowy XIX wieku, wywołana przez Mikołaja I w imię krucjaty prawosławia przeciwko Imperium Otomańskiego od współczesnej awantury krymskiej autorstwa Władimira Putina? Można mieć tylko nadzieję, że wynik będzie obecnie podobny do tego, jaki miał miejsce przed ponad 150 laty. Czy morderstwa polityczne dokonywane na zlecenie Stalina są czymś bardziej godnym potępienia niż te, które zleca Władimir Putin? Bez względu na to kto rządzi na Kremlu najgorszym wrogiem jest ten, który zdradził. Z tego punktu widzenia śmierć musiał ponieść zarówno Oleg Pienkowski, jak i Aleksander Litwinienko.

O śmierci tego ostatniego zapewne już dawno by zapomniano, gdyby zamachu nie dokonano w tak spektakularny sposób. Po raz pierwszy użyto nie broni palnej, trucizny, czy bomby, ale substancji radioaktywnej. Podejrzewam, że sami zamachowcy nie zdawali sobie sprawy ze skutków, jakie mogą towarzyszyć podaniu radioaktywnego polonu ofierze. Narazili życie swoje, swoich najbliższych, tysięcy ludzi, z którymi zetknęli się przypadkowo. Zapewne nie przypuszczali też, że zostawili za sobą radioaktywne ślady. W dodatku polon nie jest trucizną, którą można kupić w każdej aptece. Występuje rzadko, a jednym z nielicznych posiadaczy tej substancji są Rosjanie.

Raport sędziego Roberta Owena właściwie nie wnosi nic nowego. Od dawna padają tam te same nazwiska, zarówno zamachowców jak i zleceniodawców. Ci pierwsi to Andriej Ługowoj i Dmitrij Kowtun, a drudzy to – jak napisano – najprawdopodobniej Władimir Putin i szef Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaj Patruszew. Właściwie zastanawiające jest to dlaczego komisję śledczą powołano dopiero w lipcu 2014 r. pomimo, że sąd brytyjski już w 2007 r. wskazał Ługowoja jako mordercę i wystąpił o jego ekstradycję?

Na zleceniodawcę morderstwa wskazywał sam Litwinienko. Jak twierdzi przyjaciel i autor książki „Death of a Dissident” Alex Goldfarb, Putin nie tylko uważał, że Litwinienko jest zdrajcą, ale żywił do niego osobistą urazę. Uważał go jako świetnie zapowiadającego się oficera służb wywiadowczych i spektakularna (opisana przez Goldfarba w szczegółach) ucieczka Litwinienki do Wielkiej Brytanii była dla niego osobistą porażką.

W porównaniu z innymi podwójnymi szpiegami sytuacja Litwinienki była jednak szczególna. Dokąd o swej działalności mówił tylko w zamkniętych gabinetach, wszystko było w porządku, ale kiedy zaczął udzielać wywiadów prasowych i wydał książkę „Wysadzić Rosję”, w której zarzucił Putinowi kontakty z grupami przestępczymi i ochronę nad nimi, a także wydanie rozkazu zorganizowania przez służby specjalne zamachów bombowych w 1999 r., by odpowiedzialnością za nie obarczyć Czeczeńców, stał się wrogiem numer jeden.

W Londynie rodzina Litwinenki dostała się pod opiekuńcze skrzydła Borisa Bieriezowskiego, którego wcześniej miał zabić z rozkazu służb specjalnych. Ten ostatni także nie żyje. Podobno popełnił samobójstwo, ale w marcu 2014 roku brytyjski koroner oznajmił, że nie można jednoznacznie określić, czy milioner targnął się sam na swoje życie czy padł ofiarą zabójstwa.

W raporcie wciąż pojawia się słowo „najprawdopodobniej”. Sprawa mogłaby się posunąć dalej, gdy można było przesłuchać obydwu podejrzanych. Kowtun, prowadzący obecnie w Moskwie agencję konsultingową zajmującą się rozwiązywaniem sporów między byłymi oficerami a ich dawnymi pracodawcami, początkowo zgodził się zeznawać, ale w ostatniej chwili z Moskwy nadeszła wiadomość, że nie zjawi się w Londynie. Ługawoj, od 2007 r. deputowany Dumy rosyjskiej, od początku odmawiał zeznań i twierdził, że nie ma ze sprawą nic wspólnego.

Reakcja władz rosyjskich była do przewidzenia: „W gabinetach władzy w Albionie są ludzie, którzy chcą spalić mosty między Moskwą i Londynem” – oceniła „Rossijskaja Gazieta”. Podobne opinie wyrażone zostały w innych mediach.

Zastanawiająca jest natomiast wypowiedź młodszego brata zamordowanego, Maksyma Litwinienki. W wywiadzie udzielonym w 2014 r. telewizyjnej „Russia Today” stwierdził, że „więcej powodów”, by zamordować podwójnego szpiega miały władze brytyjskie niż Rosjanie. „Jestem przekonany – mówił – że użyto innej trucizny, na przykład talu, który zabija powoli, a polonu dodano później, by zatrzeć ślady”. Młodszy Litwinienko mieszka obecnie we Włoszech, podobnie jak i jego ojciec. Ten ostatnio, początkowo oskarżył Putina o zlecenie morderstwa, ale w 2012 r. w wywiadzie udzielonym państwowej telewizji rosyjskiej nazwał swego syna zdrajcą i prosił prezydenta Rosji o przebaczenie za „wszystkie oszczerstwa”. Jednocześnie oskarżył on o zabójstwo syna Borysa Berezowskiego i Alexego Goldfarba. Oskarżenia te powtórzył już po opublikowaniu brytyjskiego raportu. Dobrze, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, by oskarżyć Aleskandra Litwinienkę o zabójstwo samego siebie po to tylko, by oskarżyć „umiłowanego przez naród władcę”.

Julita Kin

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Julita Kin

komentarze (1)

  1. „.podaniu radioaktywnego polonu ofierze….I think pan did not pay attention to the poor evidence of that case.
    It is clear for many people that MI6 intelligence was involved.
    Many questions to British government still exist.
    Why those Scripals were „half” poisoned?Are they still alive? Why the perfume bottle was disposed in a such unprofessional way?There is no CCTV cameras evidence of 2 Russians approaching Scripal’s house..
    Who will benefit from a such action in front of World soccer championship in Russia?
    „I can’t believe that Russia has the sole technology to manufacture Novichoks,” says Jerry Smith. “If you want to make sure you’re protected against an agent which has been spoken about – and, in fact, even their chemical structures are on the internet – one would imagine that’s probably a duty of care.”
    As well as the details published by Mirzayanov, there have also been suggestions that Western powers may have learned more when the US helped clean up a former chemical plant in Uzbekistan in the 1990s.
    So the Novichok secret was known to US CIA and MI6 of UK…
    “Apparently – I don’t know for sure – Novichoks were supposedly tested at this particular site,” says Professor Hay. End of story?