20 października 2015, 16:52 | Autor: admin
Słowiańskie strofy nad Tamizą

Zabrzmiała poezja. Ale nie tylko. Nie zabrakło muzyki, tańca, folkloru. Londyński Festiwal Poezji Słowiańskiej zgromadził 80 uczestników z siedmiu krajów, wrażeń nie brakowało.

To trzecia edycja tej imprezy. I – jak podkreśla jej organizator, Aleksy Wróbel z Grupy Poetyckiej KAMPe – mająca wyjątkowy charakter. Po raz pierwszy w przygotowaniach festiwalu uczestniczyli bowiem artyści rosyjscy i bułgarscy zakotwiczeni w Londynie oraz tutejszy Instytut Kultury Bułgarskiej. W efekcie program był bardzo zróżnicowany, a na firmamencie zabłysło wielu młodych, nieznanych dotąd twórców. Nie tylko z poetyckiego grona.

Duch przekazu

Piątek, wizyta w ambasadzie RP. Składającą się z trzynastu osób festiwalową delegację przyjmuje ambasador Witold Sobków. Są rozmowy i okolicznościowe dyplomy, które otrzymują Janusz Kohut i Aleksander Nawrocki – za działalność na polu krzewienia polskiej kultury.

A po południu koncert galowy w Jazz Cafe POSK. Dwie części, zróżnicowane klimaty. Najpierw standardy muzyki klasycznej oraz ballady i romanse w wykonaniu rosyjsko-angielskiego tria Lili Moshtael (śpiew), Nadia Giliova (fortepian), Julian Milone (skrzypce), a później solowy występ bułgarskiej skrzypaczki Devoriny Gamalovej.

Druga odsłona należy do Janusza Kohuta. Jazzowa nuta, wiwatująca publiczność. Płyną najbardziej znane kompozycje tego pianisty. Artysta, który w tym roku kończy 60 lat, udowodnia, że ciągle jest w znakomitej formie. Jak zwykle skromny, jak zwykle łączący muzykę z artystycznym show. Z festiwalem związany jest od pierwszej edycji, niezmiennie pozostając jedną z najjaśniejszych gwiazd imprezy. Imprezy, której głównym przesłaniem jest prezentacja dorobku słowiańskich poetów. Tak było i tym razem, ponad trzygodzinny maraton z poezją zwieńczył piątkowy wieczór.

– Wiersze były w różnych językach, dlatego czasami zdarzały się problemy ze zrozumieniem słów. Jednak wspólna dla Słowian melodia sprawiała, że nietrudno było poczuć ducha przekazu – mówi David Kudykov z Rosji.

Słowiańska Brosza

Upowszechnianie kultury i integracja wschodnioeuropejskich środowisk twórczych. To jego zasadnicza idea. Festiwal, którego głównym sponsorem jest warszawski Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych, z roku na rok się rozwija. Tym razem wśród uczestników pojawili się goście z Rosji, Białorusi, Litwy, Bułgarii, Słowenii, Serbii i Polski, a także artyści bułgarscy, rosyjscy i polscy mieszkający i tworzący w Londynie. Poeci, teatry, zespoły folklorystyczne, wykonawcy muzyki klasycznej.

– Nasi goście byli pod dużym wrażeniem POSK-u. Bo, co może wydawać się dziwne, emigranci z Europy Wschodniej, jako diaspora, nie mają w brytyjskiej stolicy obiektów tej klasy – mówi Aleksy Wróbel.

Sobotni festiwalowy grafik jest równie intensywny jak piątkowy. Najpierw Jazz Cafe należy do uczniów Szkoły im. Lotników Polskich. Trzydziestu młodych ludzi, rodzice na sali, prezentacja własnej twórczości. Są wiersze, piosenki, gra na instrumentach. I kulminacyjny punkt – ogłoszenie wyników szklonego konkursu w kategorii poezja. A Aleksander Nawrocki do ambasadorskiego dyplomu z poprzedniego dnia dokłada kolejne wyróżnienie – Słowiańską Broszę, przyznawaną przez organizatorów festiwalu za wybitne zasługi w upowszechnianiu poezji. Dołącza w ten sposób do ubiegłorocznych laureatów – bułgarskiego poety i tłumacza Laczezara Seleshkiego oraz ukraińskiego poety i prozaika Sergieja Dzuby. 75-letni Nawrocki, redaktor naczelny pisma „Poezja Dzisiaj”, inicjator organizowanego w wielu krajach Festiwalu Poezji UNESCO, a także twórca Festiwalu Poezji Słowiańskiej w Warszawie, w tym roku obchodzi półwiecze pracy twórczej.

Przerwa, czas na obiad. A potem zmiana miejsca, wydarzenia przenoszą się do Galerii Instytutu Kultury Bułgarskiej. Dzielnica South Kensington, w pobliżu Royal Albert Hall. To tam odbywa się sobotni wieczór poetycki. Po jego zakończeniu dyrektor tej placówki wystąpi z propozycją dalszej współpracy – przy organizacji przyszłorocznego festiwalu.

W poetyckim kręgosłupie

28 zdjęć, głównie plenery i portrety. Wystawa fotograficzna od pierwszego dnia towarzyszy poetycko-artystycznym występom. Oprócz zdjęć członków KaMPe można oglądać fotografie współpracujących z grupą artystów: Janusza Guttnera, Barbary Jurkowskiej oraz Dawida Grajka.

– Następną edycję festiwalu, w szerszej i nieco zmienionej formule, planujemy na jesień przyszłego roku. Poezja nadal będzie stanowiła jego kręgosłup i rdzeń, ale nie chcemy się ograniczać tylko do wierszy. Jest bardzo duże zainteresowanie ze strony grup muzycznych, tanecznych, folklorystycznych i teatralnych, dlatego myślimy o zmianie nazwy na Festiwal Kultury Słowiańskiej i wydłużeniu czasu trwania imprezy do pięciu dni. Ciekawym pomysłem byłaby organizacja koncertu inauguracyjnego w ambasadzie – będzie snuł plany na przyszłość zaraz po zakończeniu festiwalu Aleksy Wróbel.

A, póki co, wracamy do Jazz Cafe. Trwa niedzielny koncert, na scenie brylują Dance Club Bulgara, rosyjsko-litewskie trio Folk ART-el Roussy-Lebedy oraz mistrz bałałajki Anglik Bibs Ekkel. A zaraz po nich dwie rosyjskie grupy teatralne – The Goodge Street i Apia Kolobok. Zakończenie dnia i całego festiwalu znów należy do poetów i recytowanych przez nich wierszy.

– To były intensywne trzy dni, pełne artystycznych wrażeń i spotkań z ciekawymi ludźmi. Do zobaczenia za rok – mówi na pożegnanie Bułgarka Iskra Peneva.

Piotr Gulbicki

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_