10 października 2015, 16:53
Felieton Kisiela: Gazik

No to wreszcie mogę legalnie potruć. Bo ja zawsze lubiłem truć, to znaczy zatruwać ludziom życie. Czepiałem się pierdółek, marudziłem, szukałem dziury w całym, byłem wiecznym malkontentem zamiast cieszyć się życiem. Ale, co tu dużo mówić…wstydziłem się swojego trucia. Bo wiedziałem, że jest passé, że źle świadczy o człowieku i że jest nieunijne. Dlatego postanowiłem zmienić swoje postępowanie, każdy ranek zaczynałem od śpiewania przy goleniu jakieś włoskiej arii, przy obiedzie wypijałem lampkę czerwonego wina, aby nabrać jeszcze większego apetytu na życie, a wieczorami tańczyłem i hulałem do upadłego, a raczej do ostatniego grosza w kieszeni. W krótkim czasie stałem się królem życia i zapomniałem o truciu…

Aż przyszedł ten wielki dzień. Dzień, w którym Europa ogłosiła że trucie jest OK, że warto truć, bo wtedy jest się trendy, sexy i na fali. Że im więcej trujesz, tym jesteś fajniejszy, bogatszy, lepiej postrzegany, stajesz się obiektem pożądanym, niedościgłym marzeniem a nawet liderem. Ba, im więcej trujesz, tym jesteś bogatszy, tym więcej zarobisz i staniesz się wzorem dla innych. Słowem: trujemy ile możemy!

Zaledwie kilka dni temu wielki niemiecki koncern samochodowy przyznał, że jego samochody trują na potęgę, nie przestrzegają norm ekologicznych i do tego oszukują. Wielka mi nowina. Od dawna czułem, że jest coś nie tak z tymi autami. O, choćby przykład z ostatniego czasu. Przez dłuższy czas jechałem swoim samochodem za innym pojazdem, z którego wydobywały się kłęby cuchnących spalin. Fakt, wóz był stary, wyraźnie wyeksploatowany i z pewnością – świadczyła o tym jego marka – został sprowadzony do Polski z Niemiec. O tak, to na pewno jest… (tu w duchu wymieniłem markę samochodu jeszcze niedawno pożądaną przez większość Europejczyków). Nie myliłem się, to był samochód z dwiema literkami na masce z przodu. Jeszcze trochę a zupełnie mnie zagazuje ten szwabski grat – pomyślałem. No tak, nie udało się Niemcom wykończyć nas, Polaków w okresie II wojny światowej, to próbują teraz. Przysyłają do nas te swoje gaz(iki), żeby nas zagazować zupełnie legalnie spalinami. A my za to wszystko jeszcze płacimy. O, niedoczekanie wasze, nigdy już nie kupię niemieckiego samochodu z dwiema literkami na przedniej masce. Gdyby miał trzy literki albo cztery, to co innego; jeszcze bardziej byłaby pożądana gwiazda albo błyskawica. Ale dwiema literami nie dam się przekupić. Nie będzie Niemiec truł nam w twarz, ni… itd.!

Jednak prawda jest taka, że wieloletnie oszukiwanie opłaciło się, ludzie masowo kupowali samochody i zawsze je chwalili na niemiecką solidność oraz niezawodność, podczas gdy one tak naprawdę, robiły ich w konia ha, ha, ha. Ale jestem też przekonany, że ani Niemcy pierwsi, ani ostatni w tych oszustwach. Przecież codziennie jesteśmy nabierani i oszukiwani, że nasze samochody, obojętnie skąd przyjechały: z Korei, Japonii, Szwecji, Hiszpanii, Czech, Rosji, są super oszczędne, że spalają dosłownie kropelkę paliwa. A może już nawet nie spalają… tylko są napędzane bezgraniczną wiarą i nadzieją w ich wyjątkowe cechy. A prawda jest taka, że spalają znacznie więcej paliwa niż zapisano to w instrukcjach obsługi. I jeszcze nie spotkałem kierowcy, który by powiedział, że jego samochód spala MNIEJ paliwa, niż jest to zapisane w oficjalnej dokumentacji. Czy to nie jest oszustwo? Dlaczego nikt nigdy nie zwrócił na to uwagi?

Zostawmy Niemców w spokoju i zajmijmy się wszystkimi oszustami działającymi w branży motoryzacyjnej. Albo zostawmy wszystkich w spokoju i nie zajmujmy się tematami zastępczymi.

Miało być dzisiaj o truciu, więc będzie do końca. W cieniu afery spalinowej pojawiła się jednak iskierka nadziei na czystsze powietrze, przynajmniej w Polsce. Właśnie weszła w życie tak zwana ustawa „antysmogowa”, która ma doprowadzić do oczyszczenia atmosfery w naszym kraju. Do tej pory jest tak, że jeśli ktoś ma ochotę palić śmieci w piecu, to robi to bez większych konsekwencji i kar zatruwając powietrze, siebie i swoich sąsiadów przy okazji też. Teraz ma być inaczej, Polska zacznie na poważnie walczyć z zanieczyszczeniem środowiska. Jest więc nadzieja że w Krakowie (i wielu innych miastach Polski) wreszcie zniknie smog a pozostanie tylko smok, ten wawelski oczywiście.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (0)

_