11 września 2015, 09:34
Obudź się, Ameryko

Fakty: według UNCEF-u ponad 10 tys. dzieci straciło życie w wyniku konfliktu zbrojnego w Syrii, 3 mln syryjskich dzieci to uciekinierzy, z czego 8 tys. przekroczyło granice bez rodziców; połowa młodych uchodźców mieszka w obozach, gdzie pozbawieni są nauki i często muszą żebrać, by zarobić na jedzenie. W tym roku przy próbie przedostania się do Europy utonęło lub zmarło z wycięczenia ponad 2000 osób.

Wobec tych faktów świat pozostawał obojętny. Dopiero zdjęcie 3-letniego chłopca, którego ciało wyrzucone zostało na turecką plażę wstrząsnęło światem. Ten obraz okazał się mocniejszy niż informacja o znalezieniu w Austrii ciężarówki z 71 ciałami niedoszłych imigrantów.

Można cynicznie powiedzieć: to dobrze zrobiona „kampania marketingowa”, osiągnięto właściwy efekt. Od tygodnia politycy europejscy licytują się kto zrobi więcej dla uchodźców. Przerzucają się przede wszystkim liczbami. O długofalowych rozwiązaniach na razie niewiele się mówi. Odzywają się, na razie ciche i nieśmiałe, głosy o tym, że to nie tylko problem europejski, że za obecny stan rzeczy w pewnym sensie odowiedzialność ponoszą Stany Zjednoczone.

800px-Statue_of_Liberty_7
800px-Statue_of_Liberty_7
Do niedawna Amerykanie z obojętnością patrzyli na europejski problem obojętnie. Zapowiedzieli, że przyjmą 1500 osób z Syrii. To mniej niż zobowiązała się Polska. W dodatku mają to nie być ci, którzy już są w Europie, ale przebywający w obozach w Turcji, Libanie, Jordanie i Iraku. Warto dodać, że liczba mieszkańców Libanu na skutek wojny domowej w Syrii zwiększyła się o25 proc. –co czwarty mieszkaniec tego kraju, to uchodźca.

W maju 14 demokratycznych senatorów zaapelowało w liście otwartym do prezydenta Baracka Obamy, by otworzyć granice dla 65 tys. uchodźców z Syrii. Inicjatywa ta przeszła bez echa. Zainteresowali się nią jedynie dziennikarze kilku pism.

I to właśnie dziennikarze prowadzą obecnie kampanię na rzecz przyjęcia w Stanach większej liczby uchodźców. Robert Litan z waszyngtońskiego Brookings Institution na łamach „Wall Street Journal” przypomina historię statku „St. Louis”, którym płynęło około tysiąca Żydów uciekających z hitlerowskich Niemiec. Nie pozwolono im wyjść na amerykański brzeg. Statek wrócił do Europy. Większość pasażerów nie przeżyła wojny.

Ten wstydliwy epizod przypomina też Nicholas Kristof, autor felietonów w „New York Timesie” i porównuje do losu syryjskiego chłopca: „Malutki Aylan również nie znalazł portu, który by go przyjął. W naszych mediach debatowano, czy należało publikować zdjęcie martwego dziecka. Ale prawdziwym skandalem nie jest przecież to zdjęcie, tylko śmierć, którą ono dokumentuje, i nasza moralna klęska. Bo to my nie ratujemy dzieci takich jak Aylan”. Kristof obciąża odpowiedzialnością za obecną sytuację Amerykę, gdyż administracja waszyngtońska jest obojętna wobec wojny w Syrii, a jednocześnie to decyzje amerykańskich władz zdestabilizowały sytuację na Bliskim Wschodzie.

Jak dotąd przeważają jednak argumenty, że Amerykanie robią wiele dla imigrantów – każdego roku wpuszczają do siebie około 70 tys. uchodźców. Warto dodać, że w ub. r. w tej grupie było 132 Syryjczyków. Podobnie jak w Europie pojawia się argument, że wśród uciekinierów mogą być potencjalni terroryści, a ich przybycie na amerykański kontynent może obudzić „dżihadyjskich śpiochów”.

No i warto dodać, że toczy się kampania wyborcza. Donald Trump zaczął zyskiwać na popularności, gdy zaproponował, by odesłać do Meksyku 11 mln nielegalnych imigrantów i dodał: „Meksyk celowo przysyła nam najgorszych ludzi, gwałcicieli i morderców”. Z pewnością zdanie to ma wydźwięk szowinistyczny, ale i tak to nic w porównaniu z wypowiedzią jednego z polskich polityków, który w wywiadzie radiowym stwierdził, że uchodźcy „to bydło i jak bydło trzeba ich traktować”.

Pojawiają się jednak pierwsze jaskółki amerykańskich wyrzutów sumienia. Także na Amerykanów zadziałało zdjęcie, ale i postawa kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która otworzyła granicę dla koczujących na Węgrzech. Nawet Trump zmiękł. Zapytany o uchodźców podczas wywiadu telewizyjnego przyznał, że patrząc na to, co robią Niemcy, Stany powinni być „bardziej wielkoduszne.

Kiedy jednak brytyjski „Guardian” zwrócił się do wszystkich kandydatów na prezydenta (17 republikanów i 5 demokratów) z pytaniem o ich poglądy na sprawę uchodźców, tylko Martin O’Malley, były gubernator stanu Maryland, powiedział stanowczo, że należy przyjąć więcej uchodźców i wystosował list w tej sprawie do prezydenta Baraka Obamy.

Sekretarz Stanu USA John Kerry w wywiadzie dla „Huffington Post” powiedział: „Możemy zrobić o wiele więcej, by chronić tych ludzi. Nie mówię o przyjmowaniu uchodźców na stałe. Mamy obozy dla uchodźców w Jordanii, w Libanie, w Turcji… (…) Być może musimy utworzyć cały system obozów, by poradzić sobie z tym problemem.” Nie dodał, że wielu tych, którzy uciekają do Europy, to właśnie mieszkańcy tych obozów, gdzie sytuacja jest straszna.

Jak na razie mieszkaniec Białego Domu, laureat Pokojowej Nagrody Nobla milczy. Może warto, by przypomniał sobie słowa napisane na Statui Wolności w Nowym Jorku:

„Dajcie mi waszych zmęczonych i biednych

wasze tłumy, które marzą, żeby oddychać wolnością

dajcie tych, których odrzucono na innych brzegach

przyślijcie ich, bezdomnych, przegonionych przez sztormy.

Wznoszę dla nich moją lampę, niechaj ich prowadzi do tych złotych drzwi.”

Julita Kin

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Julita Kin

komentarze (0)

_