06 sierpnia 2015, 15:41 | Autor: Anna Sanders
Daruma Obserwator

Każdy w życiu ustala sobie jakieś cele. W zależności od etapu, na którym jesteśmy pragniemy czegoś. Pomyślnego zdania matury, znalezienia życiowego partnetra, dobrej pracy, zdobycia stanowiska… ale też i odgonienia pecha, który nas prześladuje. Oczywiście wkładamy w te postanowienia nasze starania, tylko, że często brakuje nam kogoś lub czegoś co te postanowienia nam będzie przypominał i uważnie śledził nasze kroki do celu.

fukushimashimoda 103
fukushimashimoda 103

Dla Japończyków takim „obserwatorem” i „przypominaczem” jest Daruma. Jego wielkie oczy śledzić będą nasze postępy lub ich brak z wielkim zainteresowaniem. Ma bowiem w tym swój własny interes.

Najpopularniejszy cudzoziemiec w Japonii

Darumę kupuje się zwykle w świątyni na początku Nowego Roku (noworoczne postanowienia…), albo gdy rozpoczynamy jakieś przedsięwzięcie (np. egzaminy). Ma on zwykle tylko jedną czarną źrenicę. Drugą domalujemy sami, gdy Daruma nas dopilnuje i osiągniemy upragniony cel. Wtedy może dostać nawet własną poduszeczkę i honorowe miejsce na półce. Na czas jakiś jedynie, bo z chwilą gdy zaczniemy dążyć do czegoś nowego musimy starego Darumę spalić – zwykle w święconym ogniu przy świątyni, i kupić nowego. Stary już nie potrzebuje źrenicy…

Kolor Darumy wyznacza jego specjalizację. Biały jest od relacji, małżeństwa, czerwony przynosi szczęście i chroni od chorób, niebieski to sukces w egzaminach, żółty (lub złoty) to powodzenie w biznesie i na końcu czarny; wielofunkcyjny, bo po prostu ma odgonić złe moce.

Daruma bywa nazywany najpopularniejszym cudzoziemcem w Japonii. Jego humorzaste i owłosione oblicze ma przypominać pierwowzór: mistrza Zen Bodhidharmę. Mistrz na japońskich wyspach nigdy nie był i zapewne nie spodziewał się aż takiej popularności w 1500 lat od jego śmierci. Jego kult przybył z Chin. Tam pojawił się Bodhidharma pomiędzy V a VI wiekiem n.e. Skąd był nie wiadomo. Być może przywędrował z Indii, inne źródła podają, że z Persji lub Azji Centralnej.

fukushimashimoda 109
fukushimashimoda 109
W każdym razie nie przypominał Azjaty. Był nawet nazywany „niebieskookim barbarzyńcą”. Miał bulwiasty nos i wielkie oczy wystające z zarośniętej twarzy. W jakiś sposób dostał się na dwór cesarski i porozmawiał z chińskim władcą. Próbował go przekonać do swoich nauk. Cesarz go jednak nie pojął. Wyruszył więc w wędrówkę po Chinach, przekroczył rzekę Jangcy po źdźbłach trzcin i znalazł się w słynnej świątyni Shaolin. Ale i tam go nie zrozumiano ( bariera językowa?). Bodhidharma zdecydował się więc na postój w pobliskiej jaskini- długi bo dziewięcioletni. Tam medytował przy skalnej ścianie bez przerwy. Nie chciał nawet na chwilę zasnąć, więc obciął sobie powieki, które niedbale wyrzucił z jaskini. Z powiek świętego męża wyrósł krzak herbaty, który, jak wiadomo, ma właściwości pobudzające. Po dziewięciu latach medytacji w jednej pozycji, jego nogi, takie prężne i mocne po tylu wędrówkach, stały się bezużyteczne, także i ręce schowane w mnisiej szacie zanikły. Stał się więc Darumą – okrągłym korpusem z wielką głową.

Niebezpieczeństwa dyplomacji

Nauki Bodhidharmy dotarły do Japonii z Chin w XIII wieku. Chińscy cesarze już wcześniej próbowali podbić krnąbrne wyspy. Wysyłano poselstwa kilka razy, ale nikt, nigdy nie powrócił – na miejscu przybycia zostawali po prostu ścięci (dyplomacja była kiedyś bardzo ryzykownym zawodem). Potem próbowano bardziej radykalnych ataków wojskowych, ale i te zostawały odparte. W końcu cesarz Temur (1265- 1307) wpadł na pomysł innej, bardziej pasującej do japońskiej mentalności strategii. Japończycy zawsze bardzo szanowali mądrość i osoby duchowne. Temur wybrał więc najbardziej poważanego buddyjskiego mędrca. Przed wyjazdem obdarzył go najwyższymi tytułami państwowymi i tak zabezpieczonego wysłał w drogę. Plan się szczęśliwie powiódł dla mnicha. Issan Ichinei – takie przybrał japońskie imię, nie został natychmiast ścięty. Dostarczył nawet shogunatowi cesarski list zapewniający o dozgonnej przyjaźni i ponieważ poprosił o prawo pobytu, wygnano go na półwysep Izu. Tam święty mąż oddawał się ścisłym praktykom buddyjskim każdego dnia i wkrótce zaczęli go odwiedzać japońscy duchowni ciekawi nowych religijnych trendów.

W miejscu, w którym przebywał powstała świątynia Izu Shuzen-ji, którą możemy odwiedzać do dziś, a pobliska góra nazwana została Daruma- ama. Shogun uznał mądrość chińskiego buddysty i jego oddanie religii. Wkrótce Issan Ichinei został przeniesiony do głównej świątyni Kamakury (w pobliżu Tokio), gdzie stał się sławny z powodu talentu do kaligrafii. Do dziś nad bramą wejściową jest napis wykonany jego reką: Kohuku-zan- „oby jak najwięcej szczęścia przechodziło przez te wrota”.

fukushimashimoda 105
fukushimashimoda 105
W świątyni Izu Shuzen-ji pozostał kult Bodhidharmy pod postacią Darumy. Dziś możemy tam oglądać największą w Japonii pięciometrową postać tego mędrca otoczoną wianuszkiem Darum. Pielgrzymi przybywają autokarami by się zaopatrzyć w te wielkookie, okrągłe figury, jest tam ich największy wybór: rozmiarów i kolorów. Oczywiście wierni składają swe pokłony i ofiary oryginalnemu Bodhidharmie oraz mogą skorzystać z innego rytuału: rozbijania małych glinianych talerzyków o święty, pomalowany na czerwono kamień. Ten rytuał należy jednak już do religii Shinto, która pokojowo koegzystuje z buddyzmem.

Nicość w kamieniach

Nauki dziwnego, przybyłego nie wiadomo skąd, mędrca Bodhidharmy rozpowszechnione przez chińskiego misjonarza padły na podatny grunt w Japonii. Dziś odłam Zen kojarzony jest głównie z tym krajem. Wpasował się on w charakter narodu. Restrykcyjny, kontemplacyjny i małomówny. Nurt, który zaleca zagłębienie się w siebie poprzez wieloletnie kontemplacje obiektów, które zwykle nie zwracają naszej uwagi- jak kamienie. Nicość jakby staje się w tych kamieniach, choć to przecież tak realne obiekty. Poprzez kontemplację odnajdujemy w sobie Buddę, jak opisał to japoński mędrzec buddysta Hakuin: „Wszyskie istnienia są Buddami/ To jak woda i lód/ Nie ma lodu bez wody/ Nie ma Buddy bez istnień...”

Wracając jednak do Darumy, to zanim stała się symbolem Bodhidharmy była… zabawką z Chin nazywaną „staruszek co się nigdy nie przewraca”. Przypominała bąka i była puszczana w ruch podczas pijackich zabaw – gdzie stanęła tam wskazywała na delikwenta mającego wypić kolejne wino ryżowe. Japończycy zaokrąglili podstawę i lekko ją obciążyli. W epoce Edo „staruszek co się nie przewraca” dostał wielkie oczy i brodę. Podobno jeden z buddyjskich mnichów, gdy tę zabawkę zobaczył, zawołał: „Toż to wypisz wymaluj Bodhidharma!” I tak Daruma uzyskała swój religijny etos. Daruma jest też symbolem podnoszenia się po klęskach, co jak wiadomo jest bardzo ważne w kraju, gdzie trzęsienia ziemi i tsunami są regularnymi wydarzeniami.

Wielu z nas zapewne mgliście kojarzy Darumę z dzieciństwa i tak jak buddyjski mnich być może ktoś zawołała… „Toż to wypisz wymaluj Wańka-Wstańka!”

Tekst i zdjęcia: Anna Sanders

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Anna Sanders

komentarze (0)

_