30 czerwca 2015, 10:47 | Autor: Anna Sanders
Dulwich: wieś w wielkim mieście

To określenie chyba najbardziej pasuje do tej zagubionej w zieleni i w czasie dzielnicy Londynu. Nawet jej nazwa pochodzi od sielskiego opisu: „ łąki gdzie rośnie dziki koper”. Zaledwie 17 minut jazdy pociągiem ze stacji London Bridge wystarczy, aby przenieść się w wiejskie klimaty Dulwich Village. Główna ulica to skansen XVIII i XIX- wiecznych budynków, w których na dole królują sklepiki. Objęta jest ona ochroną konserwatora zabytkowych przecznic i nie znajdziemy na niej typowego dla Londynu multikulturowego rozgardiaszu ani sieciowych przybytków. Zagłębiając się w nieco dalsze uliczki, znajdziemy tam otoczone różanymi ogródkami chałupki i bardziej imponujące domy modernistyczne z lat 1920-tych. Wszystko idealnie zachowane i wpasowane w klimat tej nieco dziwnej wsi, która wyjątkowo i do dziś dnia, należy w całości do Dulwich Estate, organizacji powstałej jeszcze w XVII wieku.

Aktor i fundator

Edward Alleyn Almshouses
Edward Alleyn Almshouses

Pierwsza wzmianka o Dulwich pochodzi z 967 roku. W roku 1538 Henryk VIII przywłaszczył sobie tę wieś, jak to miał we zwyczaju, i sprzedał bogatemu złotnikowi za 609 funtów. Wnuk złotnika Francis Calton z kolei za 4900 funtów przehandlował wieś znanemu aktorowi scen elżbietańskich Edwardowi Alleyn. Od tego czasu Dulwich stała się spadkobiercą jego idei i charytatywnych działań. Alleyn (1566-1626) dorobił się znacznego majątku dzięki kooperacji z teściem. Był właścicielem świetnie prosperujących teatrów, burdeli oraz… „bear pits” czyli przybytków gdzie zakładano się o wyniki walki pomiędzy niedźwiedziami. Prócz tych biznesowych przedsięwzięć był też świetnym i popularnym aktorem. Większość swojej fortuny zainwestował w działalność charytatywną. Ufundował szkołę: Alleyn’s College of God’s Gift (1619) domy dla ubogich (Almshouses), kaplicę Christ’s Chapel, w której zreszta został pochowany oraz… cmentarz.

Warto zajrzeć do Old Burial Ground (czyli Stare Miejsce Pochówku). Kute, żelazne bramy znajdują się na liście zabytków. Cmentarz był konsekrowany przez samego arcybiskupa Canterbury (1616) i zaraz wypełniony masowym, nieoznakowanym grobem trzydziestu pięciu ofiar dżumy. Pochowano tam też cygańską królową Old Bridget i innych mieszkańców Dulwich, którzy mieli skłonność do dość wybujałych pomników nagrobnych. Dwanaście z nich jest obecnie chronionymi zabytkami.

Zabytkowe Almshouses oraz kaplica ufundowana przez Edwarda Alleyn znajdują się nieopodal pierwszej, publicznej angielskiej galerii sztuki: Dulwich Picture Gallery. Została ona zaprojektowana w całości jako budynek przeznaczony do oglądania kolekcji. Jej architektem był John Soane, który wykorzystał nowatorskie rozwiązanie oświetlenia sal naturalnym światłem dziennym wpadającym przez wysoko umieszczone okna. Był to projekt, który potem został wykorzystany w budowie innych galerii sztuki. Kolekcja znajdująca się w Dulwich została przekazana przez Sir Francis Bourgeois. Jest ona jedną z najbardziej liczących się zbiorów sztuki europejskiej z okresu lat 1600- 1700. Są tam słynne dzieła Rembranta, Gainsborough, Poussin, Watteau, Canaletto, Rubensa i Murillo. Co ciekawe obraz Rembranta: „Portret Jacoba De Gheyn III” został skradziony z Dulwich Gallery aż… cztery razy (od roku 1966)! I za każdym razem został odnaleziony w niecodziennych miejscach. Raz na stacji kolejowej, kolejnym razem w taksówce, następnie pod ławką w parku i w końcu…w bagażniku rowerowym. Galeria nie jest zbyt duża , ale warta zwiedzenia, jako pierwowzór wszelkich innych galerii publicznych na Wyspach.

Wiktoriański Park

Parkowe widoki
Parkowe widoki

Tuż po drugiej stronie ulicy za wysokimi bramami znajduje się kolejna perełka Dulwich. To jeden z ostatnich, oryginalnych wiktoriańskich parków w Londynie znajdujący się na liście ogrodów zabytkowych. Powstał on w miejscu gdzie znajdowały się nieregularne łąki i pola, których granice oznaczały jedynie żywopłoty i młode dęby. Dziś te stare już drzewa nadal rosną w parku przypominając wiejskie czasy.

Parki w okresie wiktoriańskim były bardzo modne. Plany były właściwie jednakowe dla wszystkich: kępy ozdobnych krzewów umieszczone w szerokich przestrzeniach zielonej trawy, pokrętne ścieżki (więcej do spacerowania). W centrum umieszczano pawilon, czasem z miejscem na orkiestrę oraz oczywiście jeziorko. W Dulwich rozszerzono nieco ten repertuar, dodając wiejskie mostki nad sztucznymi strumyczkami, kilka strzechą krytych altanek oraz przystosowano jeziorko do wycieczek (niedalekich) łódkami. Ta ostatnia atrakcja sprawiła, że Dulwich Park stał się z miejsca popularny.

Sztuczne jezioro ma jednak dziś inny charakter. Zamiast wypielęgnowanych, równych brzegów, rosną trzciny i inne rośliny z mokradeł. Wszystko po to, by znęcić wodne ptactwo. Ale nie wszelkie. Kaczki, kurki wodne, czaple i łabędzie są elementem pożądanym, natomiast gęsi kanadyjskie już nie. Postawiono nawet płot ochronny, ale raczej niewiele pomógł, bo te zadomowione na Wyspach ptaki i tak krążą po parku z gromadką piskląt u boku.

Przed parkiem wabikiem wycieczek do Dulwich były… zdrowotne źródła. Przez czas pewien (od 1678) były one słynne w całym Londynie. Podobno woda miała właściwości przeczyszczające. Wykorzystał ten fakt właściciel pubu „The Green Man”, pan Cox, i wykopał studnię (1739), skąd „kuracjusze” mogli pobierać leczniczy nektar. Oczywiście korzystali też z zakwaterowania w pubie i wkrótce pan Cox stał się bogaczem. Woda z Dulwich jednak przestała być modna i dziś raczej nikt o niej nie wspomina.

Ostatnia płatna uliczka

Domek Ogrodnika przy Parku
Domek Ogrodnika przy Parku

W centrum wsi pozostał jednak pub, nazywany przez miejscowych „The Dog”. Oficjalna nazwa to „The Greyhound”. W latach 1960 zbierali się tam lokalni literaci zwani „Dulwich poets”. W XIX wieku zamiast jednego, były we wsi dwa puby. Jeden dla pospólstwa: „The Crown” i drugi dla klasy średniej: „The Greyhound”. W tym ostatnim zatrzymywał się często Charles Dickens, był to bowiem przystanek dla powozów jadących od stacji London Picadilly do Sittingbourne. Do pubu warto zajrzeć, bo to kolejny zabytek z miłą atmosferą.

Nad całym Dulwich, z jego wszystkimi częściami i stacjami (West Dulwich, East Dulwich, North Dulwich) góruje ekskluzywny, prywatny college dla chłopców, gdzie rok nauki i internatu kosztuje rodzica ponad 30 tysięcy funtów. Te ceglane, imponujące pseudogotyckie budynki zostały wzniesione w roku 1840. College jest kontynuacją fundacji Edwarda Alleyn. Nieopodal znajdziemy prawdziwe londyńskie kuriozum: „toll road” – płatną ulicę College Road. To jedyna pozostałość dawnych czasów, gdzie za wjazd na przecznice trzeba było płacić. Droga powstała w 1789 i należy do wszechobecnej Dulwich Estate. Przejazd kosztuje funta.

W Dulwich znajdziemy też osiedla strzeżone i otoczone murami. W jednym z nich mieszkała Margaret Thatcher po przegranych wyborach. Jej sąsiadami byli też inni członkowie Parlamentu oraz ważne osobistości z kręgów finansowych. Dulwich to nieco staroświecka część metropolii, o ciekawym charakterze i warta dla swoich atrakcji weekendowego wypadu, szczególnie, że dojazd z centrum miasta zajmuje niewiele czasu.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_