19 grudnia 2014, 08:03 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Jeszcze dużo musi się zmienić

Polskie żartobliwe powiedzenie mówi, że inżynierom się „nieźle żyje”. W Wielkiej Brytanii nasi rodacy z takim wykształceniem są bardzo doceniani za dużą wiedzę, przygotowanie merytoryczne, staranność i pracowitość. Ale czy myślą o tym, żeby wrócić do Polski? 

Paweł Kozak zanim trafił do Anglii odwiedził Irlandię. Na wyjazd zdecydował się w 2004 zaraz po studiach na Politechnice Wrocławskiej – 2 miesiące przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej.

1
1

– Żeby uprzedzić tłumy – żartuje.

Do emigracji skłoniła go chęć rozwoju zawodowego.

– Na piątym roku studiów postanowiłem robić doktorat. Trafiłem jednak na profesora rodem z filmów Barei i postanowiłem szukać szczęścia za granicą. Miałem jeszcze kolegę w podobnej sytuacji do mojej i wyjechaliśmy razem. W ciemno, mieliśmy załatwione dwa tygodnie zakwaterowania w hostelu, w podejrzanej dzielnicy i miesiąc szkoły językowej – opowiada Paweł.

W Irlandii musiał zapisać się na kurs języka angielskiego, żeby móc pracować jeszcze przed przystąpieniem do UE. Znalazł pracę jako inżynier mostowy w firmie Mott MacDonald. Spędził 1,5 roku w biurze w Dublinie oraz pół roku na budowie w nadzorze projektanckim na zachodzie Irlandii. W 2006 wyjechał na ponad pół roku do Islandii pomagać menadżerowi na budowie huty aluminium w Reydarfjordur. W tym samym roku zdecydował się ostatecznie na Wielką Brytanię i Londyn. – Na Islandii za bardzo wiało i deszcz padał poziomo – wspomina. Obecnie pracuje w londyńskim metrze.

Jego kolega z pracy, Daniel Gadowski jest geodetą na stanowisku Laser Scanning Co-Ordinator. Skończył studia na AGH w Krakowie. Wyjechał tuż po obronie w 2005 roku.

– Na decyzję złożyło się kilka rzeczy. Po pierwsze mój znajomy ze studiów na trzecim roku wziął urlop dziekański i wyjechał tutaj na rok. Po powrocie sporo o tym rozmawialiśmy i dzięki niemu poznałem mniej więcej realia brytyjskie. Później, po skończeniu studiów, szukałem pracy, ale nie dało to oczekiwanych wyników – opowiada. Wyjściem był wyjazd, tak samo jak w przypadku Pawła, kompletnie w ciemno. Plan był taki jak większości: zostać na kilka miesięcy, może rok. I tak minęło dziewięć lat…

Podobnie było z Teresą Krajewską. Do Wielkiej Brytanii wyjechała zaraz po studiach na Politechnice Gdańskiej w 2007 roku. – Na wyjazd zdecydowałam się z powodów osobistych, chęci mieszkania za granicą, pogoni za przygodą i rozwojem. Nadal uważam, że to był świetny wybór – wyznaje. Teresa jest z wykształcenia architektem. Przez kilka lat pracowała w biurach architektonicznych dla małych firm i dużej korporacji Foster & Partners Architects w Londynie. W pewnym momencie przyszedł czas na zmiany i postanowiła zająć się inwestowaniem w nieruchomości w UK. Skończyła kilka kursów, przeczytała wiele książek i zaczęła kupować domy dla siebie, klientów z Anglii i inwestorów z Polski. To zajęcie łączy w sobie jej pasję do architektury, budownictwa i projektowania wnętrz, ze sposobem na uzyskanie biernego dochodu z wynajmu.

– Uważam, że kupowanie nieruchomości w Anglii to jedna z najlepszych inwestycji swoich ciężko zarobionych pieniędzy. Jestem do tego tak bardzo przekonana, że postanowiłam pomagać również innym w kupnie ich pierwszego domu lub domu pod wynajem. Stworzyłam firmę MÓJ DOM W UK, która pomaga spełniać marzenia, bo własny dom to przecież marzenie wielu ludzi. Organizuję też seminaria o nieruchomościach, biorę udział w wykładach w Polsce i Anglii. W tym roku napisałam swoją pierwszą książkę: „Jak kupić pierwszą nieruchomość w UK”, która będzie dostępna w sprzedaży już w tym miesiącu – tłumaczy.

Polacy akceptowani?

Od jakiegoś czasu na Wyspach przybierają na sile nastroje antyimigranckie. Daniel przyznaje, że sporadycznie zdarza mu się doświadczyć przejawów dyskryminacji.

– Spotkałem się ze złym traktowaniem tylko dwa razy, za każdym razem ze strony Brytyjczyka ze skrajnie prawicowymi poglądami. Pierwszy raz chodziło o rozmowy po polsku w jego obecności. Za drugim razem sprawa była bardziej skomplikowana, bo byłem managerem tej osoby. Człowiek ten postanowił w ogóle nie akceptować mnie, mojej pozycji i poleceń służbowych. Skończyło się interwencją dyrektorów i wewnętrznym zamiataniem spraw pod dywan poprzez przeniesienie go pod innego managera – mówi.

Paweł czuje się w Londynie, jak u siebie w domu. – W tym sensie, że od kiedy tu mieszkam, nigdy nie spotkałem się z ksenofobią wobec mojej osoby. Poza tym: biurokracja, a właściwie jej brak, wszystko załatwia się online albo przez telefon – wymienia.

Podobnego zdania jest Teresa. – Nigdy nie spotkałam się z dyskryminacją w stosunku do mojej osoby. Codziennie obracam się w środowisku międzynarodowym i współpracuję z osobami z różnych krajów. Dyskryminacja jest niedopuszczalna. Bycie Polką w Anglii uważam za bardzo duży bonus i przewagę nad osobami, władającymi wyłącznie językiem angielskim – podkreśla.

Nie wracamy, chyba że…

Żaden z rozmówców „Dziennika” nie był przekonany co do powrotu do ojczyzny. Paweł podaje dość pragmatyczną, ale życiową przyczynę: zagraniczne wycieczki. – Prawdę mówiąc, przyzwyczaiłem się do częstych wakacji na końcu świata. Pracując w Polsce nie byłoby mnie na nie stać – mówi, rozkładając ręce. Jego zdaniem Polska ekonomicznie długo jeszcze będzie gonić resztę krajów europejskich. – Ludzie są też mniej otwarci na świat. Jednak czasem brakuje mi kontaktu z dziką przyrodą. Tęsknię za polskimi lasami, grzybobraniem – dodaje.

Danielowi ewentualną reemigrację utrudnia sytuacja rodzinna. – Mam tu żonę, dziecko i dom. Z Polską mało mnie mentalnie łączy, bardziej moją żonę. Wiadomo, ze czasem tęskni się za „starymi śmieciami”, ale nie stanowi to dla mnie podstawy do powrotu. Za mocno stąpam po ziemi żeby wierzyć w to, że tam jest lepiej. Poza tym dużo musiałoby się zmienić w nastawieniu ludzi do siebie nawzajem i w sposobie prowadzenia polityki wewnętrznej, żeby mnie przekonać. Wydaje mi się, że na to potrzeba jeszcze ze dwóch pokoleń… Dlatego: powrót – być może na emeryturę, ale to daleka przyszłość – tłumaczy.

Najbliższa podjęcia decyzji o wyjeździe z Wielkiej Brytanii zdaje się być Teresa. – Na dzień dzisiejszy nie rozważam powrotu do kraju, ponieważ w Anglii znajduje się moja firma, zobowiązania, projekty i nieruchomości. Wiem jednak, że Polska jest moim domem i zawsze mogę tam wrócić – stwierdza Teresa. Przyznaje jednak, że zdarza jej się tęsknić za rodziną, znajomymi ze studiów, polskim jedzeniem i obyczajami. – Bardzo lubię polskie jeziora i góry. W tym roku pojechałam na tydzień w Tatry i było wspaniale. Życie w Polsce jest dla mnie opcją, ale dopiero kiedy będę w pozycji całkowitej niezależności finansowej – podsumowuje.

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_