19 sierpnia 2014, 11:44 | Autor: Andrzej Kisiel
Wakacyjne cuda

Od razu uspokajam czytelników. Nie będzie o żadnych objawieniach, matkach boskich, pielgrzymkach ani innych cudach. Będzie o wakacyjnym życiu tu i teraz. Lipiec i sierpień to dość nerwowe miesiące w życiu każdej redakcji. Kaśka zapowiedziała swój urlop już w maju.

– Szefie, wyjeżdżam na 4 tygodnie za granicę, służbową komórkę zostawiam w szafie, więc proszę się nie trudzić, bo i tak nie odbiorę.

Krzysiek nie idzie na żadne kompromisy, bo choć wakacje spędza w domu, to znaczy nie dosłownie w mieszkaniu, ale po prostu nigdzie nie wyjeżdża, jednak nie chce przyjść do pracy na prośbę szefa, powiedzmy na godzinkę, żeby pomóc osamotnionym kolegom i koleżankom.

– Co to za problem – wścieka się kierownik. – Mógłby przyjść na chwilę i pomóc, godzina go przecież nie zbawi. Popracuje tylko do piętnastej i jeszcze będzie mieć pół dnia wolnego dla siebie.

Ale Krzysiek nie jest już naiwny i dobrze wie, że „wpaść tylko na godzinę” oznacza, że straci co najmniej 6-8 godzin. Poza tym wyślą go w delegację do miasta na końcu województwa, bo nie ma nikogo innego, kto pojechałby napisać reportaż.

Polska jest najcieplejszym krajem Europy, nawet najgorętszym, jeśli weźmiemy pod uwagę atmosferę polityczną panującą w regionie. I pomyśleć, że wszystko wzięło się z powodu jabłek... / fot. freeimages.com
Polska jest najcieplejszym krajem Europy, nawet najgorętszym, jeśli weźmiemy pod uwagę atmosferę polityczną panującą w regionie. I pomyśleć, że wszystko wzięło się z powodu jabłek... / fot. freeimages.com
Już dawno poznał ten specyficzny licznik czasu obowiązujący w mediach: „za chwilę” równa się „za godzinę”; wyjść na pół godziny to znaczy zniknąć na co najmniej 1,5 godziny; „wracam za godzinę” – aha, szefa nie będzie co najmniej 3 godziny, znowu polazł łajza na baby; wpadniesz tylko na kawę oznacza, że zasiedzisz się 3-4 godziny. Ale szefowie stosują też sprytne podstępy, np. dzwonią do domu i mówią: „jest tutaj do ciebie list z banku, weźmiesz?” Idziesz i już zostajesz co najmniej do godziny szesnastej. Bo jak już jesteś w redakcji, to jakoś żal wychodzić przed innymi.  No i przy okazji trochę popracujesz w czasie urlopu.

Tak więc praca w mediach nie jest lekka, a czas urlopów jeszcze trudniejszy. Dlatego najlepiej spakować się, wyłączyć telefon, komputer zostawić w domu i wyjechać w siną dal, na spotkanie z piękną pogodą, gdzieś nad ciepłą wodę, do spokojnego miejsca. Najlepiej do ciepłych i odległych krajów. W tym roku jakoś tak się składa, że ciepłe kraje przyjechały do Polski i nigdzie nie trzeba wyjeżdżać, bo od dwóch miesięcy Polska jest najcieplejszym krajem Europy. Co ja mówię, nawet najgorętszym krajem Europy, jeśli weźmiemy pod uwagę atmosferę polityczną panującą w regionie. I pomyśleć, że wszystko wzięło się z powodu jabłek… Właściwie nie powinniśmy się dziwić, że między Polską a Rosją panują takie wojenne nastroje z powodu bojkotu naszych jabłek na wschodzie. Przecież już trzy tysiące lat temu wybuchła wojna z powodu jednego głupiego jabłka. Facet, który ją wywołał, nazywał się Władimir Władimirowicz Parys i był księciem Troi. Młody władca, żądny wrażeń i pięknych kobiet, swoim działaniem sprowokował krwawą wojnę trojańską. A wszystko z powodu jabłka, którym obdarował najpiękniejszą kobietę. Co było potem, doskonale pamiętamy: Parys porwał piękną Helenę, co wywołało słuszny gniew jej rodaków. Ziomkowi

Z tego powodu rozpętała się dziesięcioletnia wojna trojańska, po której nie było co zbierać z Troi. Morał z tego taki, że nie warto ginąć z powodu jabłek, lepiej zjeść je na surowo, przerobić na mus jabłkowy, upiec albo zrobić z nich alkohol / fot. Wikipedia
Z tego powodu rozpętała się dziesięcioletnia wojna trojańska, po której nie było co zbierać z Troi. Morał z tego taki, że nie warto ginąć z powodu jabłek, lepiej zjeść je na surowo, przerobić na mus jabłkowy, upiec albo zrobić z nich alkohol / fot. Wikipedia
e zażądali  zwrotu skradzionej kobiety wraz z odsetkami, na co nie chcieli zgodzić się chytrzy mieszkańcy Troi. Więc  z tego powodu rozpętała się dziesięcioletnia wojna trojańska, po której nie było co zbierać z Troi. Miasto zostało zniszczone, mieszkańcy wypędzeni a cała historia tak skutecznie zapomniana, że dopiero pod koniec XIX wieku przypomniał sobie o niej niemiecki archeolog Heinrich Schliemann odkopując resztki historycznego miasta. Morał z tego taki, że nie warto ginąć z powodu jabłek, lepiej zjeść je na surowo, przerobić na mus jabłkowy, upiec albo zrobić z nich alkohol. Najgorszym wyjściem jest jednak zrobienie jabłkowej wojny.

Ale miało być o wakacyjnych cudach, więc na koniec cud z tegorocznych wakacji: podchodzi do mnie Cyganka w mocno już zaawansowanym wieku emerytalnym i zagaja: „Może byś tak młody człowieku (o, bardzo mi schlebiła tym „młodym”) wspomógł pieniążkiem kobietę w ciąży?” Tak sobie myślę, że gdyby w tym wieku zaszła w ciążę, to żaden datek nie byłby potrzebny, bo sędziwa kobieta dostałaby milion dolarów nagrody za taki medyczny cud!

Andrzej Kisiel

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (1)

  1. Po to jest urlop, żeby zapomnieć o pracy – w tym roku nawet na parę dni udało mi się zapomnieć jaki był dzień tygodnia. Lepiej, żeby atmosferę podgrzewało słońce a nie ogień! Czytałem, że akcja jedzenia jabłek w Polsce była nieźle nadmuchana – może czas zakwalifikować mitologię grecką do grona lektur nieobowiązkowych? 🙂