11 sierpnia 2014, 09:10 | Autor: admin
By nie pozostał kamień na kamieniu

Spośród osób, które przyszły 3 sierpnia do galerii POSK-u na wernisaż wystawy „I feel every stone of the road”, tylko reprezentanci najstarszego i średniego pokolenia mogliby, być może bez zastanowienia, odpowiedzieć, z czym kojarzą te nazwy: Oberlangen, Muhlberg, Altenburg, Lamsdorf. Wystawa Hani Katriny Jędrosz ma tę zaletę, iż po jej obejrzeniu, ogarnięty pewnym stopniem dociekliwości widz, sięga w domu po dostępne na wyciągnięcie ręki internetowe źródło, w którym mógłby raz jeszcze potwierdzić, sfotografowany przez autorkę, stan rozpadu zabudowań obozów, w których więzieni byli między innymi uczestnicy Powstania Warszawskiego, w tym babcia Hani, Hanna Witkowska. Nie robiąc nic, czasem robi się wiele. To, co źle świadczyło o narodzie budowniczych obozów, rychło ulegnie zagładzie. Ot, dobry sposób na pożądaną amnezję, której służy polityka historyczna naszych sąsiadów.

Trzeciego sierpnia odbył się wernisaż wystawy zrodzonej z powstańczej przeszłości. Wcześniej, w tak zwanej sali prób, odbyło się, bardziej niż kameralne, bo ledwie kilkuosobowe zebranie Polskiego Towarzystwa Filatelistycznego w Wielkiej Brytanii. Może lepiej nazywać Towarzystwo skromniej, mianem Klubu, co lepiej oddaje atmosferę zebrania, któremu przewodniczył prezes filatelistów, inżynier Włodzimierz Berent. W zastępstwie nieobecnego klubowicza Zbigniewa Bokiewicza, przedstawił referat jego autorstwa, na temat powstańczej poczty polowej. Zbigniew Bokiewicz po wojnie prowadził m.in. sklep ze znaczkami na Strandzie, a w Powstaniu, pod pseudonimem „Topór”, walczył w Śródmieściu. W niedzielę był jeszcze w Warszawie.

Pierwszego sierpnia w polskich kościołach w Londynie i zapewne w całej Wielkiej Brytanii modlono się w intencji powstańców i sensu ich ofiary.

Pierwszego sierpnia, na kilku cmentarzach w Londynie, w godzinę „W” spotkali się pojedynczy Polacy i niewielkie grupy znajomych.

Pierwszego sierpnia okazało się, że choć na cmentarzu południowego Ealingu są również mogiły, wyróżnione kotwicą tożsamości świadczącą o członkostwie w Armii Krajowej, to jednak trudno znaleźć groby powstańcze. Leżą tam głównie kresowiacy.

Trzeciego sierpnia na cmentarzu Gunnersbury spotkali się kibice, którzy oddali hołd powstańcom.

I tyle było obchodów w polskim Londynie.

***

1 sierpnia można także zacząć budować. To również może być dzień tworzenia. W piątek 1 sierpnia w galerii POSK-u zaczął powstawać pokój zwierzeń, czarno-białe kino z dwiema ławkami na kilka osób. Pozostali podpierają ściany, klęczą, siedzą i patrzą, nie słysząc. Posłuchają później, lub zniecierpliwieni, odejdą. Kilka osób nakłada słuchawki, w których toczy się na okrągło opowieść z fragmentów pamiętnika Hanki Witkowskiej. Audio łączy się z video. Na pajęczej tkaninie typu prześwit wyświetlają się fotografie, kołem się tocząc. W ten seans dźwięków i obrazu trzeba się zanurzyć kilkakroć. W tle głosu lektorki, szumią koła toczącego się po szynach pociągu. Prześwit na wskroś przebijają fotografie.

Większość ujęć obozowych utrwala to, co ginie. Za chwilę już nie odnajdziesz podobnego kadru. Niektóre portrety, jedynie nazwę zachowały wspólną z pamiętnikiem. Inne nie dotyczą go wcale, wyrosły na drodze wnuczki, jej indywidualnej przygody z Polską. Prostokąt bloku stojącego na miejscu kamienicy, w której walczyła Hanka. Z prostokąta, prócz okien i balkonów, wybija się zachęta do wynajęcia lokalu, plansza reklamująca przedsiębiorczość, na przykład pod fryzjera. Na balkonie parasolka. Ktoś wychyla się z balkonu. Blok marazm. Dobrze, że wyrósł, szkoda, że taki brzydki.

Zdjęcia Hanny Katriny nie noszą prawie śladów ubarwień, wydobywania kontrastów. To zdjęcia stanu surowego, przestrzeni na ogół nieładnej, nawet jeśli wychodzącej na moment z cienia przytłamszonych kolorów. Krakowskie handlowanie, ludowe panny w kwiecistych spódnicach, a poza tym trawiaste, zarośnięte tereny niechcianych śladów przeszłości, która spokojnie dogorywa, w powolnym a ciągłym procesie zarastania. Bolesna historia schwytanej młodości, lęku, niepewności i ulgi – wchłaniana przez las. Dalej: pociąg, tory, przejścia kolejowe, przemysłowe przestrzenie, które wyraźnie pociągają autorkę, nieupiększone, trudne, bolesne ziemie. Zniszczone przedwcześnie, albo zbezczeszczone już w chwili budowy, gdy wizja socrealistycznego architekta miała służyć zasmuceniu i zapuszkowaniu mieszkańców miast PRL-u.

Historii powstańczej, bohaterskiej niewiele w tej kolekcji spostrzeżeń i zdziwień odkrywczyni nie tylko ziemi czasu wojny, ale również ziemi czasu jej przodków. Przedsocjalistycznej przeszłości, w tych fotografiach nie ma prawie wcale, może jedynie w kilku detalach, w kształcie ciastka i filiżanek postawionych na kawiarnianym stoliku. Za to w gablotach z osobistymi rzeczami Hanki – wszystko sprzed wojny. Plecak podpisany jej ręką, z pseudonimem bodajże „Czarna”. Zeszyty z notatkami, list, kwestionariusz, kilka fotografii, między innymi na apelu w Oberlangen. Koszulka, książeczka modlitewna o naśladowaniu Chrystusa, strzykawka, jakieś puzderko na leki, jakiś spłowiały notes. Wszystko to, było na świecie 1 sierpnia 1944 roku.

Rano 1 sierpnia 2014 roku dopiero powstawały ściany pokoju zwierzeń, rodziła się wystawa, twórcza wypowiedź, zainspirowana Powstaniem.

Elżbieta Sobolewska


Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_