01 lipca 2014, 09:54 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Chopin jest we mnie cały czas

Swoje życie poświęciła muzyce i marzy o tym, aby zawsze mieć możliwość doskonalenia umiejętności gry na fortepianie i… pianoforte. Z Ewą Tytman, utalentowaną polską pianistką, która w lipcu kończy Royal College of Music i która wystąpi na koncercie podczas 14. Loterii Polskiej Fundacji Kulturalnej w Jazz Café w POSK-u, rozmawiała Magdalena Grzymkowska.

fot. archiwum Ewy Tytman
fot. archiwum Ewy Tytman
Dlaczego wyjechałaś na studia do Londynu? Czy w Polsce poziom studiów muzycznych nie był zadowalający?

– Nie wiem, ponieważ nigdy nie studiowałam w Polsce. Skończyłam w Płocku szkołę średnią u profesora Pawła Skrzypka, który był z kolei studentem Ryszarda Baksta. A potem zapragnęłam uczyć się u profesora Kevina Kennera, znanego pianisty, wirtuoza, zdobywcy nagród w Konkursie Chopinowskim. Spotkałam go najpierw przy okazji konkursów w szkole średniej, potem na warsztatach i doszłam do wniosku, że jest to taki typ osobowości, który mi odpowiada. A że wówczas prowadził mistrzowskie kursy pianistyczne w klasie fortepianu i muzyki kameralnej w Royal College of Music w Londynie, postanowiłam wyjechać.

I jak wam się ta współpraca układała?

– Wspaniale, ale bardzo krótko, bo profesor po roku wyjechał do Polski. Ja jednak postanowiłam zostać i nie żałuję. W tym roku robię licencjat w na tej uczelni.

Masz jakąś specjalizację studiów?

– Nie, raczej jestem skupiona na doskonaleniu wykonawstwa – po angielsku nazywa się to „performance”. To znaczy, że bardziej mnie interesuje kariera solowa niż akompaniament, kameralistyka czy nauczanie. Chociaż oczywiście nie chcę sobie w żaden sposób zamykać drogi. Zobaczymy, jak się to potoczy…

Masz już na koncie parę dużych koncertów. Które ze swoich występów uważasz za najważniejsze?

– Z występów w Polsce to z pewnością najbardziej prestiżowym był konkurs w Jeleniej Górze w 2008 roku organizowany przez Centrum Edukacji Artystycznej pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To był ogólnopolski konkurs skierowany do wszystkich uczniów szkół średnich muzycznych i ja go wygrałam, co było wówczas dla mnie wielkim osiągnieciem. A jeżeli chodzi o Wielką Brytanię to na pewno recital w Steinway Hall oraz koncert w ambasadzie polskiej z okazji 70-lecia Bitwy o Monte Cassino. Bardzo lubię grać również w Finchcocks Musical Museum pod Londynem.

Czy fortepian to jest jedyny instrument, na jakim grasz?

– Moi rodzice oboje byli pianistami i to w pewien sposób jest genetycznie zakodowane w mojej naturze muzycznej. Dlatego uczyłam się grać wyłącznie na instrumentach klawiszowych. 

Mówisz w liczbie mnogiej…

– Tak, ponieważ gram jeszcze na pianoforte. Jest to trochę inny, historyczny instrument, archetyp fortepianu. Powstał na początku XVII wieku, jest dużo mniejszy, cichszy, zupełnie inaczej zbudowany w środku, jego dźwięk jest krótszy, trochę podobny do klawesynu, tylko mniej metaliczny. Ma też mniej klawiszy, a pedały są umiejscowione pod klawiaturą, więc wciska się je… kolanem.

Skąd to zamiłowanie do pianoforte?

– Zainteresowanie instrumentami historycznymi kiełkowało we mnie od dawna. Urzekło mnie to, że można grać muzykę na instrumencie, na który została napisana, ponieważ współczesny fortepian jest kompletnie innym instrumentem niż 100 czy 200 lat temu. Instrumenty historyczne był to jeden z obowiązkowych przedmiotów na pierwszym roku, ale ja już wcześniej wiedziałam, że jest taki wydział na Royal College of Music i postanowiłam spróbować swoich sił. Grałam też przez dwa lata na klawesynie, ale potem zdecydowałam się poświęcić całą swoją uwagę na pianoforte. I tak z każdym rokiem coraz bardziej mnie to inspiruje.

A jak wygląda produkcja takich instrumentów? Czy są one tworzone współcześnie?

– Jest całkiem sporo zabytkowych instrumentów, ale są też kopiści, którzy konstruują nowe, bazując na antycznych wzorach. Jest bardzo trudne, czasochłonne i drogie, ale w Londynie jest kilku specjalistów w tym fachu.

Grałaś kiedyś na takim oryginalnym, starym pianoforte?

– Oczywiście, mamy w szkole jeden egzemplarz, a także w Finchcocks jest kilka. Za każdym razem jest to niesamowite przeżycie i chciałabym móc grać możliwie jak najczęściej!

Pewnie grając na tym instrumencie, który się tak różni od fortepianu, trudno wyzbyć się pewnych przyzwyczajeń…

– Pianoforte ma dużo lżejszą akcję klawisza, a klawisze są dużo płytsze, w związku z tym nie możemy używać tak dużo siły i energii w czasie gry. Jeżeli uderzymy palcem za mocno, wtedy słychać, że jest to granica możliwości strun, dźwięk się robi nieprzyjemny, a w ekstremalnych przypadkach może pęknąć struna. To jest podstawowa różnica, jeżeli chodzi o pracę palców. Różni się też sposób przekazywania muzyki, narzędzia ekspresyjne, tempo gry, które jest szybsze na instrumentach historycznych. Wiąże się to również z bardzo dokładnym czytaniem nut. Obecnie dużą część zapisów z oryginalnego rękopisu kompozytora się pomija i słusznie, bo nie mają one zastosowanie na instrumentach współczesnych. Natomiast w trakcie gry na pianoforte okazuje się, że mają sens.

Jakie plany na przyszłość?

– W przyszłym roku zmieniam uczelnię i wyjeżdżam na rok do Manchesteru, gdzie będę kontynuowała naukę na Royal Northern College of Music. A potem… zobaczymy. Jest jeszcze opcja, że wraz z moim narzeczonym, który również jest muzykiem instrumentów historycznych i pasjonatem muzyki barokowej pojedziemy na dalsze studia do Holandii.

Chciałabyś wrócić do Polski?

– Tak, ale jeszcze nie teraz. Chciałbym się nauczyć, ile można, zdobyć doświadczenie i dopiero wtedy wrócić.

Jakimi utworami uraczysz gości 14. Loterii PFK, która odbędzie się 6 lipca w POSK-u?

– Zdecydowałam się wykonać mały recital chopinowski, głównie dlatego, że jest to dla mnie ważny kompozytor. Bardzo lubię wykonywać jego utwory, dobrze się w tym czuję i chciałabym w tym kierunku rozwijać. Przez poprzednie lata nie miałam zbyt wiele okazji, żeby grać ten rodzaj muzyki, w związku z wymaganiami na uczelni. Teraz mam szansę skupić się na tych utworach, których granie sprawia mi największą przyjemność. Myślę też o udziale w festiwalach chopinowskich i jeszcze paru innych rzeczach, o których na razie wolę nie wspominać, żeby nie zapeszyć.

Chopin jest twoim ulubionym kompozytorem?

– Pytanie o ulubionego kompozytora jest zawsze trudne! Ale tak. Wymieniłabym Chopina, Mozarta… i Bacha, ale Bach jest ponad wszystko. Trudno go porównywać, bo to zupełnie inna liga: jest bardziej orkiestrowy, utwory zostały napisane na klawesyn, w związku z tym jest to, co zwykle słyszymy podczas koncertów, jest transpozycją na fortepian. A ja jestem zainteresowana wykonawstwem historycznym.

Czyli graniem historycznych utworów na historycznych instrumentach?

– Tak. Bardzo ciekawym elementem występu jest dopasowywanie instrumentu do kompozytora. Ponieważ są różne rodzaje pianoforte, z różnych okresów, z różnych miejsc, każdy z nich nieco się różni, dlatego można powiedzieć, że każdy kompozytor miał swój instrument. To nie jest łatwe, a w wielu przypadkach jest wręcz niemożliwe, ponieważ brakuje instrumentów.

A teraz zadam jeszcze trudniejsze pytanie: masz ulubiony utwór? Taki, do którego lubisz wracać lub nawet zagrać sobie na rozgrzewkę?

– Bardzo ważnym utworem dla mnie jest Nokturn g-moll op. 15, który wykonam również podczas koncertu w POSK-u. Grałam go w takich momentach mojego życia, kiedy się dużo zmieniało, w punktach zwrotnych mojej kariery. Doświadczałam wielu nowych rzeczy właśnie z tym utworem, na przykład, gdy jako młodziutka dziewczyna uczyłam się dopiero, co to znaczy grać emocjonalnie. Potem na chwilę zniknął z mojego życia, potem do niego wróciłam, potem znowu go odłożyłam, ale zawsze gdzieś tam w środku we mnie jest…

A prywatnie, jakiej muzyki słuchasz?

– Lubię folk, lubię jazz, lubię każdą dobrą muzykę. A szczerze mówiąc, to nie mam za dużo czasu na słuchanie muzyki prywatnie! Zajęcia na uczelnie, lekcje z uczniami, przygotowania do koncertów występy… To zajmuje naprawdę mnóstwo czasu. Jak chcesz być muzykiem klasycznym i chcesz się w tym realizować, musisz poświęcić temu całe swoje życie.

Na koniec chwila zadumy – jakie jest twoje największe marzenie?

– Żeby móc grać przez całe życie, żeby mieć jak najwięcej możliwości koncertowych różnego rodzaju… A poza tym chciałabym pracować w szkole, ucząc i szlifując nowe talenty muzyki klasycznej. Z takich celów krótkoterminowych chciałabym również znaleźć patrona, który wesprze moją edukację finansowo, ponieważ ostatnie lata bardziej poświęcałam się nauczeniu gry na instrumencie, niż na szkoleniu własnych umiejętności. Mimo że jestem stypendystką, utrzymanie się w Wielkiej Brytanii jest bardzo kosztowne, dlatego bardzo mi zależy na uzyskaniu niezależności finansowej, która pozwoli robić mi to, co kocham najbardziej.

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_