25 lipca 2013, 12:39 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Pokochała Kurda

Historia, którą opowiedziała „Dziennikowi” Adrianna Masełko, mama zaledwie 2 i pół rocznej Gracjanny może budzić skrajne emocje. Od współczucia, zaszokowania, chęci udzielenia wsparcia, ocen, a może nawet i obojętności, bo przecież stoi za nią decyzja świadomego wyboru podjętego przez Adriannę, która pisząc do redakcji gazety kilkakrotnie zaznaczyła, że pragnie opowiedzieć swój przypadek ku przestrodze innym Polkom decydującym się na związek z obcokrajowcem wychowanym w innej, niż europejska, kulturze.

 

„Chciałabym, aby moja historia uświadomiła innej Polce konsekwencje związku z muzułmaninem i była dla niej przestrogą, zanim będzie za późno…”, zaznaczyła Adrianna.

 

– Jestem Polką, mieszkam w Hartlepool. W 2009 roku związałam się Kurdem. W październiku 2012 musiałam uciekać, ponieważ źle traktował mnie i naszą 2,5-letnią córeczkę. Od października 2012 r. całej tej sytuacji towarzyszy sąd i inne powiązane ze sprawą organizacje. Dziecko było molestowane, mój partner groził mi, że córeczkę zabierze i wywiezie do Iraku, zamykał mnie w domu. Boję się, że dziecko może być obrzezane. 6 czerwca sąd stwierdził, że może oddać dziecko do adopcji. Nie piję, nie palę, nigdy nie miałam styczności z narkotykami, nie miałam nigdy problemu z policją, nigdy nie oszukałam innego człowieka, pracuję na pełen etat, jestem bardzo spokojną dziewczyną. Pierwsza zgłosiłam się o pomoc do adwokata, ponieważ obawiam się o swoje życie i życie córeczki, i na każdym kroku czuję, że mogę ją stracić – napisała Adrianna Masełko, przed którą jeszcze dwie rozprawy sądowe dotyczące sprawowania opieki nad dzieckiem. Pierwsza odbędzie się już za chwilę, bo 22 lipca, a kolejna miesiąc później.

 

(Nie)zwyczajna znajomość?

– Z Hemdadem poznaliśmy się w czerwcu 2009 r. w centrum handlowym w Hartlepool. Hemdad był u przyjaciela, wówczas mieszkał w Sunderland. Przedstawił się, że jest Włochem. Szybko jednak zorientowałam się, że nie pochodzi z Włoch, gdyż nie mówił po włosku, zdradzał go też akcent. Sama uwielbiam Włochy, znam podstawy włoskiego. Na początku traktowałam znajomość jak koleżeństwo. Wspólne spacery, dyskoteki, imprezy na powietrzu. Byłam „nowa” w Hartlepool, nie miałam znajomych w gronie Polaków. Pewnie dlatego tak łatwowiernie zawarłam tą znajomość, tym bardziej, że Hemdad pomagał mi w adaptacji w obcym państwie. Dzięki niemu odważyłam się także mówić po angielsku i tak znajomość pogłębiała się – wyznała Adrianna, która z czasem zauważyła, że jej przyjaciel zbyt często do niej dzwoni próbując kontrolować z kim i w jaki sposób spędza czas. Takie symptomy były dla niej niepokojące, myślała nawet o zerwaniu znajomości, jednak kiedy była bliska podjęcia takiej decyzji, okazało się, że wkrótce zostanie mamą, a ojcem dziecka będzie właśnie jej obecny partner. Zamiast decyzji o rozstaniu przyszedł czas na decyzję o budowaniu wspólnej przyszłości. I Hamdad zamieszkał z Adrianną, najpierw w domu jej rodziców, później para wynajęła oddzielne mieszkanie. Miało być rodzinnie i było…, tylko, że Hamdad zamiast wspierać swoją partnerkę spodziewającą się ich córeczki, pomagał swojej rodzinie w Iraku, bo zdaniem Adianny, tylko tamta rodzina była dla niego najważniejsza.

– Niestety szybko okazało się, że każde pieniążki jakie zarabiał przegrywał w kasynie albo wysyłał swojej rodzinie do Iraku. Twierdził, że jego rodzina wysłała go po to na Wyspy, aby pracował dla nich. Nigdy nie miał poczucia obowiązku, aby mi pomagać. Musiałam być samodzielna, pracowałam i nie potrzebowałam pomocy, choć nie podobało mi się jego zachowanie. Chciałam wielokrotnie aby odszedł. Prosił, obiecywał że zmieni się, że nie uprawiał hazardu, że ochrzci się i przejdzie na katolicyzm. Dawałam mu kolejne szanse. Chciałam udowodnić, że nawet mimo różnic dwoje ludzi dla dobra dziecka może zrobić wszystko. Chciałam, aby dziecko miało dwoje rodziców – żaliła się Adrianna.

Znajomość obfitująca w domowe awantury i podsycana nadziejami na lepsze jutro przetrwała dwa lata, w tym czasie urodziła się Gracjanna.

 

Córeczko, wolałbym żebyś była chłopcem

Fakt, że Adrianna zamiast chłopca urodziła dziewczynkę, zdaniem Adrianny, był punktem zapalnym narastających domowych kłótni, ponieważ Hemdad spodziewał się narodzin syna, tymczasem los sprawił mu nieoczekiwaną niespodziankę. Na drugi dzień po narodzinach córki, Hemdad oświadczył Adriannie, że wie, komu córka zostanie przeznaczona w przyszłości. Rozpoczęła się fala domowej przemocy, wyzwiska, zamykanie Adrianny w domu, przemoc fizyczna, do niej doszły kłótnie z mamą Adrianny, która postanowiła pomóc córce.

– Hemdad w domu nie przejmował żadnych obowiązków, często przyprowadzał gości, którym musiałam im służyć, albo zamykał mnie z córką w drugim pokoju. Kiedy Gracjanna płakała, wyzywał ją, szarpał, używał wulgaryzmów. Prowadziliśmy z sobą walkę, a kiedy po roku musiałam wrócić do pracy, Hemdad pozostawał na moim utrzymaniu. Miał się opiekować dzieckiem, w tym czasie nie dbał nawet o jej posiłki, karmił ją chrupkami i mlekiem w proszku. Potrafił wybudzić córkę o pierwszej w nocy, aby dotrzymywała mu towarzystwa, zmuszał ją do oglądania razem z nim filmów dla dorosłych. Zabierał ją wówczas do drugiego pokoju, broniąc mi dostępu do córki. W konsekwencji dziecko miało rozregulowany tryb życia, stało się nerwowe, często wymiotowało. Na nic zdawały się moje prośby i płacz. Gdy chciałam odejść, groził że zabierze mi córkę, twierdził że ją wywiezie do Kurdystanu na kilka lat, aby inni członkowie z jego rodziny nauczyli ją, jak ma stać się „dobrą kobietą”. Byłam przerażona, żyłam w wiecznym strachu, aż wreszcie zdobyłam się na odwagę, zabrałam dziecko i wyprowadziłam się z domu – opowiadała Adrianna.

 

Komu dziecko?

Sprawą Gracjanny i jej rodziców zajął się sąd. To w jego rękach spoczywa decyzja komu zostanie przyznana opieka nad córką Adrianny i Hemdada? Czy będzie ją sprawował któryś z rodziców, czy dziewczynka trafi do rodziny zastępczej, tak jak ma to miejsce w przypadku ponad 120 polskich rodzin rocznie mieszkających na Wyspach (PAP), z których dzieci na skutek przemocy, patologii i licznych zaniedbań trafiają do adopcji. Obecnie według sądu 2 i pół-letnia dziewczynka stała się przedmiotem w rękach jej prawnych opiekunów, którzy traktują ją jak kartę przetargową na drodze do rozwiązania swojego konfliktu. Do czasu decyzji sądu dziewczynka pozostaje jednak pod opieką matki, sąd ustalił również terminy spotkań ojca z córką, które zdaniem Adrianny nie służą dobru córki, wręcz przeciwnie powodują, że Gracjanna jest narażona na kolejny stres. Sąd nie odniósł się również jednoznacznie, co do faktu molestowania dziecka, ale zdaniem jego matki, taka sytuacja mogła mieć miejsce, ponieważ w rodzinie Hemdada takie rytuały są praktykowane.

– W Anglii mieszka kuzyn Hemdada, który obrzezał swojego kilkutygodniowego synka nożem kuchennym, nie podając mu żadnego znieczulenia – mówiła Adrianna, dodając, że jej córka wracała zawsze ze spotkań z ojcem głodna, wystraszona, zapłakana i bardzo rozzłoszczona.

– Gracjanna po każdej wizycie w domu ojca krzyczała, zmieniała się nie do poznania, miała zaczerwienione miejsca intymne. Zgłosiłam ten fakt do lokalnego GP, które poinformowało policję o podejrzeniu molestowania dziecka. Sprawą zajęły się służby socjalne, co w efekcie przyczyniło się do tego, że zostały skrócone widzenia Gracjanny z ojcem i mają one miejsce pod nadzorem. Córka niechętnie przystaje na te spotkania, kilka razy z powodu jej płaczu, spotkania nie doszły do skutku – powiedziała matka Gracjanny.

 

Walka o dziecko jest w toku, jej cena może jednak okazać się zbyt wysoka, zarówno dla obojga rodziców, jak i przede wszystkim dla Gracjanny, bo ona w tej rozgrywce płaci najwyższą cenę. Traumatyczne przeżycia z dzieciństwa mogą okazać się znaczące w dalszym rozwoju psychicznym i społecznym dziewczynki. Żal, że rodzicom dziecka tak trudno ten fakt dostrzec i zrozumieć. Jest jednak obiecująca przesłanka na przyszłość, bo przecież sąd z pewnością będzie się kierował przede wszystkim dobrem dziecka. Jednak zanim zapadnie decyzja o dalszych losach Gracjanny, jej matka musi uzbroić się w cierpliwość i dostosowywać się do narzuconych jej przez władze brytyjskie wytycznych m.in. zakazu opuszczania Wysp przez nią i jej córkę. Skutki takich procedur już teraz bywają bolesne dla Adrianny Masełko, której kilka tygodni temu umarła babcia. Adrianna nie mogła pojechać na pogrzeb do Polski.

Pozostaje jej więc czekanie i wiara, że Gracjanna pozostanie przy niej, i że z biegiem lat obie nauczą się żyć z piętnem, którego doświadczyły. Kolejna rozprawa już w poniedziałek, Adrianna żyje w strachu i niepewności, że córka mogłaby trafić pod opiekę ojca, który posiada obywatelstwo brytyjskie i ten fakt według niej może stanowić istotną przewagę Hemdada.

 

Tekst: Małgorzata Bugaj-Martynowska

Foto: Archiwum Adrianna Masełko

Historia, którą opowiedziała „Dziennikowi” Adrianna Masełko, mama zaledwie 2 i pół rocznej Gracjanny może budzić skrajne emocje. Od współczucia, zaszokowania, chęci udzielenia wsparcia, ocen, a może nawet i obojętności, bo przecież stoi za nią decyzja świadomego wyboru podjętego przez Adriannę, która pisząc do redakcji gazety kilkakrotnie zaznaczyła, że pragnie opowiedzieć swój przypadek ku przestrodze innym Polkom decydującym się na związek z obcokrajowcem wychowanym w innej, niż europejska, kulturze.

 

„Chciałabym, aby moja historia uświadomiła innej Polce konsekwencje związku z muzułmaninem i była dla niej przestrogą, zanim będzie za późno…”, zaznaczyła Adrianna.

 

– Jestem Polką, mieszkam w Hartlepool. W 2009 roku związałam się Kurdem. W październiku 2012 musiałam uciekać, ponieważ źle traktował mnie i naszą 2,5-letnią córeczkę. Od października 2012 r. całej tej sytuacji towarzyszy sąd i inne powiązane ze sprawą organizacje. Dziecko było molestowane, mój partner groził mi, że córeczkę zabierze i wywiezie do Iraku, zamykał mnie w domu. Boję się, że dziecko może być obrzezane. 6 czerwca sąd stwierdził, że może oddać dziecko do adopcji. Nie piję, nie palę, nigdy nie miałam styczności z narkotykami, nie miałam nigdy problemu z policją, nigdy nie oszukałam innego człowieka, pracuję na pełen etat, jestem bardzo spokojną dziewczyną. Pierwsza zgłosiłam się o pomoc do adwokata, ponieważ obawiam się o swoje życie i życie córeczki, i na każdym kroku czuję, że mogę ją stracić – napisała Adrianna Masełko, przed którą jeszcze dwie rozprawy sądowe dotyczące sprawowania opieki nad dzieckiem. Pierwsza odbędzie się już za chwilę, bo 22 lipca, a kolejna miesiąc później.

 

(Nie)zwyczajna znajomość?

– Z Hemdadem poznaliśmy się w czerwcu 2009 r. w centrum handlowym w Hartlepool. Hemdad był u przyjaciela, wówczas mieszkał w Sunderland. Przedstawił się, że jest Włochem. Szybko jednak zorientowałam się, że nie pochodzi z Włoch, gdyż nie mówił po włosku, zdradzał go też akcent. Sama uwielbiam Włochy, znam podstawy włoskiego. Na początku traktowałam znajomość jak koleżeństwo. Wspólne spacery, dyskoteki, imprezy na powietrzu. Byłam „nowa” w Hartlepool, nie miałam znajomych w gronie Polaków. Pewnie dlatego tak łatwowiernie zawarłam tą znajomość, tym bardziej, że Hemdad pomagał mi w adaptacji w obcym państwie. Dzięki niemu odważyłam się także mówić po angielsku i tak znajomość pogłębiała się – wyznała Adrianna, która z czasem zauważyła, że jej przyjaciel zbyt często do niej dzwoni próbując kontrolować z kim i w jaki sposób spędza czas. Takie symptomy były dla niej niepokojące, myślała nawet o zerwaniu znajomości, jednak kiedy była bliska podjęcia takiej decyzji, okazało się, że wkrótce zostanie mamą, a ojcem dziecka będzie właśnie jej obecny partner. Zamiast decyzji o rozstaniu przyszedł czas na decyzję o budowaniu wspólnej przyszłości. I Hamdad zamieszkał z Adrianną, najpierw w domu jej rodziców, później para wynajęła oddzielne mieszkanie. Miało być rodzinnie i było…, tylko, że Hamdad zamiast wspierać swoją partnerkę spodziewającą się ich córeczki, pomagał swojej rodzinie w Iraku, bo zdaniem Adianny, tylko tamta rodzina była dla niego najważniejsza.

– Niestety szybko okazało się, że każde pieniążki jakie zarabiał przegrywał w kasynie albo wysyłał swojej rodzinie do Iraku. Twierdził, że jego rodzina wysłała go po to na Wyspy, aby pracował dla nich. Nigdy nie miał poczucia obowiązku, aby mi pomagać. Musiałam być samodzielna, pracowałam i nie potrzebowałam pomocy, choć nie podobało mi się jego zachowanie. Chciałam wielokrotnie aby odszedł. Prosił, obiecywał że zmieni się, że nie uprawiał hazardu, że ochrzci się i przejdzie na katolicyzm. Dawałam mu kolejne szanse. Chciałam udowodnić, że nawet mimo różnic dwoje ludzi dla dobra dziecka może zrobić wszystko. Chciałam, aby dziecko miało dwoje rodziców – żaliła się Adrianna.

Znajomość obfitująca w domowe awantury i podsycana nadziejami na lepsze jutro przetrwała dwa lata, w tym czasie urodziła się Gracjanna.

 

Córeczko, wolałbym żebyś była chłopcem

Fakt, że Adrianna zamiast chłopca urodziła dziewczynkę, zdaniem Adrianny, był punktem zapalnym narastających domowych kłótni, ponieważ Hemdad spodziewał się narodzin syna, tymczasem los sprawił mu nieoczekiwaną niespodziankę. Na drugi dzień po narodzinach córki, Hemdad oświadczył Adriannie, że wie, komu córka zostanie przeznaczona w przyszłości. Rozpoczęła się fala domowej przemocy, wyzwiska, zamykanie Adrianny w domu, przemoc fizyczna, do niej doszły kłótnie z mamą Adrianny, która postanowiła pomóc córce.

– Hemdad w domu nie przejmował żadnych obowiązków, często przyprowadzał gości, którym musiałam im służyć, albo zamykał mnie z córką w drugim pokoju. Kiedy Gracjanna płakała, wyzywał ją, szarpał, używał wulgaryzmów. Prowadziliśmy z sobą walkę, a kiedy po roku musiałam wrócić do pracy, Hemdad pozostawał na moim utrzymaniu. Miał się opiekować dzieckiem, w tym czasie nie dbał nawet o jej posiłki, karmił ją chrupkami i mlekiem w proszku. Potrafił wybudzić córkę o pierwszej w nocy, aby dotrzymywała mu towarzystwa, zmuszał ją do oglądania razem z nim filmów dla dorosłych. Zabierał ją wówczas do drugiego pokoju, broniąc mi dostępu do córki. W konsekwencji dziecko miało rozregulowany tryb życia, stało się nerwowe, często wymiotowało. Na nic zdawały się moje prośby i płacz. Gdy chciałam odejść, groził że zabierze mi córkę, twierdził że ją wywiezie do Kurdystanu na kilka lat, aby inni członkowie z jego rodziny nauczyli ją, jak ma stać się „dobrą kobietą”. Byłam przerażona, żyłam w wiecznym strachu, aż wreszcie zdobyłam się na odwagę, zabrałam dziecko i wyprowadziłam się z domu – opowiadała Adrianna.

 

Komu dziecko?

Sprawą Gracjanny i jej rodziców zajął się sąd. To w jego rękach spoczywa decyzja komu zostanie przyznana opieka nad córką Adrianny i Hemdada? Czy będzie ją sprawował któryś z rodziców, czy dziewczynka trafi do rodziny zastępczej, tak jak ma to miejsce w przypadku ponad 120 polskich rodzin rocznie mieszkających na Wyspach (PAP), z których dzieci na skutek przemocy, patologii i licznych zaniedbań trafiają do adopcji. Obecnie według sądu 2 i pół-letnia dziewczynka stała się przedmiotem w rękach jej prawnych opiekunów, którzy traktują ją jak kartę przetargową na drodze do rozwiązania swojego konfliktu. Do czasu decyzji sądu dziewczynka pozostaje jednak pod opieką matki, sąd ustalił również terminy spotkań ojca z córką, które zdaniem Adrianny nie służą dobru córki, wręcz przeciwnie powodują, że Gracjanna jest narażona na kolejny stres. Sąd nie odniósł się również jednoznacznie, co do faktu molestowania dziecka, ale zdaniem jego matki, taka sytuacja mogła mieć miejsce, ponieważ w rodzinie Hemdada takie rytuały są praktykowane. Uważa ona, że muzułmanie mają prawo do stosunków udowych ze swoimi dziećmi, co w jej pojęciu jest molestowaniem seksualnym dziecka oraz praktykują metody obrzezania dzieci obu płci.

– W Anglii mieszka kuzyn Hemdada, który obrzezał swojego kilkutygodniowego synka nożem kuchennym, nie podając mu żadnego znieczulenia – mówiła Adrianna, dodając, że jej córka wracała zawsze ze spotkań z ojcem głodna, wystraszona, zapłakana i bardzo rozzłoszczona.

– Gracjanna po każdej wizycie w domu ojca krzyczała, zmieniała się nie do poznania, miała zaczerwienione miejsca intymne. Zgłosiłam ten fakt do lokalnego GP, które poinformowało policję o podejrzeniu molestowania dziecka. Sprawą zajęły się służby socjalne, co w efekcie przyczyniło się do tego, że zostały skrócone widzenia Gracjanny z ojcem i mają one miejsce pod nadzorem. Córka niechętnie przystaje na te spotkania, kilka razy z powodu jej płaczu, spotkania nie doszły do skutku – powiedziała matka Gracjanny.

 

Walka o dziecko jest w toku, jej cena może jednak okazać się zbyt wysoka, zarówno dla obojga rodziców, jak i przede wszystkim dla Gracjanny, bo ona w tej rozgrywce płaci najwyższą cenę. Traumatyczne przeżycia z dzieciństwa mogą okazać się znaczące w dalszym rozwoju psychicznym i społecznym dziewczynki. Żal, że rodzicom dziecka tak trudno ten fakt dostrzec i zrozumieć. Jest jednak obiecująca przesłanka na przyszłość, bo przecież sąd z pewnością będzie się kierował przede wszystkim dobrem dziecka. Jednak zanim zapadnie decyzja o dalszych losach Gracjanny, jej matka musi uzbroić się w cierpliwość i dostosowywać się do narzuconych jej przez władze brytyjskie wytycznych m.in. zakazu opuszczania Wysp przez nią i jej córkę. Skutki takich procedur już teraz bywają bolesne dla Adrianny Masełko, której kilka tygodni temu umarła babcia. Adrianna nie mogła pojechać na pogrzeb do Polski.

Pozostaje jej więc czekanie i wiara, że Gracjanna pozostanie przy niej, i że z biegiem lat obie nauczą się żyć z piętnem, którego doświadczyły. Kolejna rozprawa już w poniedziałek, Adrianna żyje w strachu i niepewności, że córka mogłaby trafić pod opiekę ojca, który posiada obywatelstwo brytyjskie i ten fakt według niej może stanowić istotną przewagę Hemdada.

 

Tekst: Małgorzata Bugaj-Martynowska

Foto: Archiwum Adrianna Masełko

Historia, którą opowiedziała „Dziennikowi” Adrianna Masełko, mama zaledwie 2 i pół rocznej Gracjanny może budzić skrajne emocje. Od współczucia, zaszokowania, chęci udzielenia wsparcia, ocen, a może nawet i obojętności, bo przecież stoi za nią decyzja świadomego wyboru podjętego przez Adriannę, która pisząc do redakcji gazety kilkakrotnie zaznaczyła, że pragnie opowiedzieć swój przypadek ku przestrodze innym Polkom decydującym się na związek z obcokrajowcem wychowanym w innej, niż europejska, kulturze.

 

„Chciałabym, aby moja historia uświadomiła innej Polce konsekwencje związku z muzułmaninem i była dla niej przestrogą, zanim będzie za późno…”, zaznaczyła Adrianna.

 

– Jestem Polką, mieszkam w Hartlepool. W 2009 roku związałam się Kurdem. W październiku 2012 musiałam uciekać, ponieważ źle traktował mnie i naszą 2,5-letnią córeczkę. Od października 2012 r. całej tej sytuacji towarzyszy sąd i inne powiązane ze sprawą organizacje. Dziecko było molestowane, mój partner groził mi, że córeczkę zabierze i wywiezie do Iraku, zamykał mnie w domu. Boję się, że dziecko może być obrzezane. 6 czerwca sąd stwierdził, że może oddać dziecko do adopcji. Nie piję, nie palę, nigdy nie miałam styczności z narkotykami, nie miałam nigdy problemu z policją, nigdy nie oszukałam innego człowieka, pracuję na pełen etat, jestem bardzo spokojną dziewczyną. Pierwsza zgłosiłam się o pomoc do adwokata, ponieważ obawiam się o swoje życie i życie córeczki, i na każdym kroku czuję, że mogę ją stracić – napisała Adrianna Masełko, przed którą jeszcze dwie rozprawy sądowe dotyczące sprawowania opieki nad dzieckiem. Pierwsza odbędzie się już za chwilę, bo 22 lipca, a kolejna miesiąc później.

 

(Nie)zwyczajna znajomość?

– Z Hemdadem poznaliśmy się w czerwcu 2009 r. w centrum handlowym w Hartlepool. Hemdad był u przyjaciela, wówczas mieszkał w Sunderland. Przedstawił się, że jest Włochem. Szybko jednak zorientowałam się, że nie pochodzi z Włoch, gdyż nie mówił po włosku, zdradzał go też akcent. Sama uwielbiam Włochy, znam podstawy włoskiego. Na początku traktowałam znajomość jak koleżeństwo. Wspólne spacery, dyskoteki, imprezy na powietrzu. Byłam „nowa” w Hartlepool, nie miałam znajomych w gronie Polaków. Pewnie dlatego tak łatwowiernie zawarłam tą znajomość, tym bardziej, że Hemdad pomagał mi w adaptacji w obcym państwie. Dzięki niemu odważyłam się także mówić po angielsku i tak znajomość pogłębiała się – wyznała Adrianna, która z czasem zauważyła, że jej przyjaciel zbyt często do niej dzwoni próbując kontrolować z kim i w jaki sposób spędza czas. Takie symptomy były dla niej niepokojące, myślała nawet o zerwaniu znajomości, jednak kiedy była bliska podjęcia takiej decyzji, okazało się, że wkrótce zostanie mamą, a ojcem dziecka będzie właśnie jej obecny partner. Zamiast decyzji o rozstaniu przyszedł czas na decyzję o budowaniu wspólnej przyszłości. I Hamdad zamieszkał z Adrianną, najpierw w domu jej rodziców, później para wynajęła oddzielne mieszkanie. Miało być rodzinnie i było…, tylko, że Hamdad zamiast wspierać swoją partnerkę spodziewającą się ich córeczki, pomagał swojej rodzinie w Iraku, bo zdaniem Adianny, tylko tamta rodzina była dla niego najważniejsza.

– Niestety szybko okazało się, że każde pieniążki jakie zarabiał przegrywał w kasynie albo wysyłał swojej rodzinie do Iraku. Twierdził, że jego rodzina wysłała go po to na Wyspy, aby pracował dla nich. Nigdy nie miał poczucia obowiązku, aby mi pomagać. Musiałam być samodzielna, pracowałam i nie potrzebowałam pomocy, choć nie podobało mi się jego zachowanie. Chciałam wielokrotnie aby odszedł. Prosił, obiecywał że zmieni się, że nie uprawiał hazardu, że ochrzci się i przejdzie na katolicyzm. Dawałam mu kolejne szanse. Chciałam udowodnić, że nawet mimo różnic dwoje ludzi dla dobra dziecka może zrobić wszystko. Chciałam, aby dziecko miało dwoje rodziców – żaliła się Adrianna.

Znajomość obfitująca w domowe awantury i podsycana nadziejami na lepsze jutro przetrwała dwa lata, w tym czasie urodziła się Gracjanna.

 

Córeczko, wolałbym żebyś była chłopcem

Fakt, że Adrianna zamiast chłopca urodziła dziewczynkę, zdaniem Adrianny, był punktem zapalnym narastających domowych kłótni, ponieważ Hemdad spodziewał się narodzin syna, tymczasem los sprawił mu nieoczekiwaną niespodziankę. Na drugi dzień po narodzinach córki, Hemdad oświadczył Adriannie, że wie, komu córka zostanie przeznaczona w przyszłości. Rozpoczęła się fala domowej przemocy, wyzwiska, zamykanie Adrianny w domu, przemoc fizyczna, do niej doszły kłótnie z mamą Adrianny, która postanowiła pomóc córce.

– Hemdad w domu nie przejmował żadnych obowiązków, często przyprowadzał gości, którym musiałam im służyć, albo zamykał mnie z córką w drugim pokoju. Kiedy Gracjanna płakała, wyzywał ją, szarpał, używał wulgaryzmów. Prowadziliśmy z sobą walkę, a kiedy po roku musiałam wrócić do pracy, Hemdad pozostawał na moim utrzymaniu. Miał się opiekować dzieckiem, w tym czasie nie dbał nawet o jej posiłki, karmił ją chrupkami i mlekiem w proszku. Potrafił wybudzić córkę o pierwszej w nocy, aby dotrzymywała mu towarzystwa, zmuszał ją do oglądania razem z nim filmów dla dorosłych. Zabierał ją wówczas do drugiego pokoju, broniąc mi dostępu do córki. W konsekwencji dziecko miało rozregulowany tryb życia, stało się nerwowe, często wymiotowało. Na nic zdawały się moje prośby i płacz. Gdy chciałam odejść, groził że zabierze mi córkę, twierdził że ją wywiezie do Kurdystanu na kilka lat, aby inni członkowie z jego rodziny nauczyli ją, jak ma stać się „dobrą kobietą”. Byłam przerażona, żyłam w wiecznym strachu, aż wreszcie zdobyłam się na odwagę, zabrałam dziecko i wyprowadziłam się z domu – opowiadała Adrianna.

 

Komu dziecko?

Sprawą Gracjanny i jej rodziców zajął się sąd. To w jego rękach spoczywa decyzja komu zostanie przyznana opieka nad córką Adrianny i Hemdada? Czy będzie ją sprawował któryś z rodziców, czy dziewczynka trafi do rodziny zastępczej, tak jak ma to miejsce w przypadku ponad 120 polskich rodzin rocznie mieszkających na Wyspach (PAP), z których dzieci na skutek przemocy, patologii i licznych zaniedbań trafiają do adopcji. Obecnie według sądu 2 i pół-letnia dziewczynka stała się przedmiotem w rękach jej prawnych opiekunów, którzy traktują ją jak kartę przetargową na drodze do rozwiązania swojego konfliktu. Do czasu decyzji sądu dziewczynka pozostaje jednak pod opieką matki, sąd ustalił również terminy spotkań ojca z córką, które zdaniem Adrianny nie służą dobru córki, wręcz przeciwnie powodują, że Gracjanna jest narażona na kolejny stres. Sąd nie odniósł się również jednoznacznie, co do faktu molestowania dziecka, ale zdaniem jego matki, taka sytuacja mogła mieć miejsce, ponieważ w rodzinie Hemdada takie rytuały są praktykowane. Uważa ona, że muzułmanie mają prawo do stosunków udowych ze swoimi dziećmi, co w jej pojęciu jest molestowaniem seksualnym dziecka oraz praktykują metody obrzezania dzieci obu płci.

– W Anglii mieszka kuzyn Hemdada, który obrzezał swojego kilkutygodniowego synka nożem kuchennym, nie podając mu żadnego znieczulenia – mówiła Adrianna, dodając, że jej córka wracała zawsze ze spotkań z ojcem głodna, wystraszona, zapłakana i bardzo rozzłoszczona.

– Gracjanna po każdej wizycie w domu ojca krzyczała, zmieniała się nie do poznania, miała zaczerwienione miejsca intymne. Zgłosiłam ten fakt do lokalnego GP, które poinformowało policję o podejrzeniu molestowania dziecka. Sprawą zajęły się służby socjalne, co w efekcie przyczyniło się do tego, że zostały skrócone widzenia Gracjanny z ojcem i mają one miejsce pod nadzorem. Córka niechętnie przystaje na te spotkania, kilka razy z powodu jej płaczu, spotkania nie doszły do skutku – powiedziała matka Gracjanny.

 

Walka o dziecko jest w toku, jej cena może jednak okazać się zbyt wysoka, zarówno dla obojga rodziców, jak i przede wszystkim dla Gracjanny, bo ona w tej rozgrywce płaci najwyższą cenę. Traumatyczne przeżycia z dzieciństwa mogą okazać się znaczące w dalszym rozwoju psychicznym i społecznym dziewczynki. Żal, że rodzicom dziecka tak trudno ten fakt dostrzec i zrozumieć. Jest jednak obiecująca przesłanka na przyszłość, bo przecież sąd z pewnością będzie się kierował przede wszystkim dobrem dziecka. Jednak zanim zapadnie decyzja o dalszych losach Gracjanny, jej matka musi uzbroić się w cierpliwość i dostosowywać się do narzuconych jej przez władze brytyjskie wytycznych m.in. zakazu opuszczania Wysp przez nią i jej córkę. Skutki takich procedur już teraz bywają bolesne dla Adrianny Masełko, której kilka tygodni temu umarła babcia. Adrianna nie mogła pojechać na pogrzeb do Polski.

Pozostaje jej więc czekanie i wiara, że Gracjanna pozostanie przy niej, i że z biegiem lat obie nauczą się żyć z piętnem, którego doświadczyły. Kolejna rozprawa już w poniedziałek, Adrianna żyje w strachu i niepewności, że córka mogłaby trafić pod opiekę ojca, który posiada obywatelstwo brytyjskie i ten fakt według niej może stanowić istotną przewagę Hemdada.

 

Tekst: Małgorzata Bugaj-Martynowska

Foto: Archiwum Adrianna Masełko

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (1)

  1. Ciekawa, choć przykra historia. Ja również posiadam doświadczenia z 3letniego związku z Kurdem, który – dosłownie – zakończył się moją ciążą. Wielkie niezadowolenie z wiadomości o moim stanie spotegowal fakt, że będzie dziewczynka. Dodatkowo zaznaczam, że nie mam uprzedzeń do Wschodniej kultury. Mój tata jest Arabem i jest świetnym człowiekiem.
    Osóby zainteresowane moją „bajką” zapraszam tutaj usmiechpolskosyryjski.blogspot.com