23 maja 2013, 14:52 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Perspektywy

Z inicjatywy gen. Władysława Bortnowskiego, 15 marca 1947 r. w Londynie, grupa osób złożyła swoje podpisy na protokole zebrania, powołującego do istnienia Instytut Józefa Piłsudskiego. Powstała wówczas jedna z licznych organizacji emigracyjnych, której praca służyła podtrzymywaniu ducha niepodległej Polski na wygnaniu. Gromadzi archiwalia, utrwalające jej przedwojenną i wojenną, a z czasem również emigracyjną historię. Są to w przeważającej mierze świadectwa czasu i ludzkiego losu, tworzone tutaj. I tutaj powinny więc świadczyć o dziejach państwa na wygnaniu i jego obywateli.

Głównym powodem powstania w latach 20 ubiegłego wieku Instytutu do Badań Najnowszej Historii Polski w Warszawie była potrzeba opracowania archiwów organizacji i osobistych dokumentów uczestników walk o niepodległość Polski. Miała strzec prawdy historycznej, zapobiec skrzywieniu oblicza Legionów. Gdy wybuchła wojna, prezes Wacław Lipiński przeniósł zbiory do Muzeum Belwederskiego, skąd ich część została wywieziona na Zachód. Po wojnie trafiły do Nowego Jorku i Londynu. Część archiwów sowieci wywieźli do Moskwy, skąd nie powróciły zresztą do dzisiaj.

W pierwszych latach istnienia w Londynie, Instytut żył na walizkach, podczas gdy coraz bardziej intensywnie napływały archiwalia, książki i pamiątki. „Dom własny” nastał w roku 1949, przy Upper Richmond Road pod numerem 454. Do POSK-u przeprowadził się w roku 1972, zajął lokal na parterze, w którym pozostawał do dzisiaj. I oto zastrzyk energii, który początkowo napawał przede wszystkim niechęcią, dzisiaj przeobraża się w impuls pozytywnych zmian. Przeprowadzka na drugie piętro. W podpisanym z POSKiem porozumieniu widnieje pod datą drugiego tygodnia czerwca.

– Jest to najprawdopodobniej ostatnia półoficjalna uroczystość w tym miejscu – pułkownik Mieczysław Stachiewicz, prezes IJP podsumował wtorkowe spotkanie w muzealnej sali Instytutu. Tego dnia odbyło się zebranie zarządu oraz spotkanie przyjaciół pułkownika, którzy winszowali mu 96 urodzin. Zdecydowanie podkreśla, że jest to jego ostatnia kadencja, a przyjął ją tylko ze względu na szczególną sytuację. – Ja już prezesem wybrać się nie dam – żartował. Pułkownik Stachiewicz stanął na czele Instytutu jako pierwszy reprezentant pokolenia wojennego, w 1984 r.

Podczas gdy jedni się rozsypują, albo przechodzą dramatyczny kryzys tożsamości i pustki ideowej, Instytut wydaje się zmierzać w kierunku umiejętnego wykorzystania sytuacji, w jakiej się znalazł.

– Początkowy rozgardiasz przerodził się w pozytywne działanie, ewoluowały w dobrą stronę również nasze kontakty z POSK-iem, stopniowo my zaczynaliśmy rozumieć ich postulaty, a oni nasze; rozumieć ich pozycję i podejście, dochodzić do kompromisu, aż i nasze propozycje zaczęły być przyjmowane ze zrozumieniem i akceptacją – mówi Adam Klupś, członek zarządu IJP.

Ministerstwo Kultury sfinansuje system oświetlenia dla muzeum londyńskiego Instytutu. Jest też plan, jak tę przestrzeń zorganizować. Powstanie z pomocą Jolanty Pol, eksperta od kreowania muzealnych wnętrz. Zbiory będą lepiej i szerzej wyeksponowane, w zupełnie nowym kształcie, w oryginalnie stworzonym dla nich otoczeniu. Część paneli informacyjnych będzie dwujęzyczna, również przed wejściem do nowej siedziby Instytutu stanie popiersie Marszałka i kalendarium jego życia, także dwujęzyczne. Zbiory czeka profesjonalna katalogizacja, zostaną w pełni opisane. Należycie wyeksponowana będzie kolekcja przedwojennych map sztabowych całego terytorium Polski, w granicach sprzed 1939 r., w skali 1:100 000. A także dar od Tadeusza Pawłowicza z Ameryki, zbiór 50 historycznych map Polski i Europy, od XVI do XVIII wieku. Niektóre z nich to unikaty, nie ma ich nawet British Library i zainteresowanych kieruje do Instytutu. Zostaną udostępnione bez szkody dla ich trwałości, w specjalnej szafie, w oszklonych szufladach. Planowane jest wydawnictwo w oparciu o tę unikalną kolekcję, które powstanie wspólnie z ministerstwem.

– Mamy dużą pomoc z Polski, staramy się o fundusze z różnych źródeł i dzięki nim realizujemy na przykład projekt digitalizacji naszych zasobów. W pełni ukończona jest już kolekcja legionowa. Informacje dotyczące Legionów są obecnie poszukiwane, w przyszłym roku będzie obchodzona setna rocznica ich powstania, dlatego zależy nam na tym, aby jak najszybciej udostępnić nasze archiwa, chociaż zastanawiamy się oczywiście w jakim stopniu i na jakich zasadach – mówi Anna Stefanicka. – Szukamy ponadto wolontariuszy, bo chcemy aby nasze muzeum było otwarte również w sobotę, na początek jedną w miesiącu– dodaje.

Otwierają się przed tą placówką nowe perspektywy, na przykład głębszego wyjścia do środowisk akademickich Londynu. Polacy są najlepszymi ambasadorami swojej historii, w rozmowach o przyszłości Instytutu nie wyklucza się sięgnięcia do tych środowisk również w kwestii osoby, która mogłaby stanąć na jego czele.

Instytut pracuje także nad aktualizacją swojego statutu. Wymaga generalnych porządków, są w nim anachronizmy i nieaktualne dane. – Okoliczności motywują nas do spojrzenia na działalność z innej perspektywy. Nowy statut będzie podkreślał, że Instytut Józefa Piłsudskiego jest polską instytucją, ale działającą tutaj, więc chcemy poszerzać kontakty, poszerzać świadomość Brytyjczyków o naszej działalności – dodaje Adam.

Pytanie o to, czy takie instytucje są nam tutaj potrzebne, można zadać na różne sposoby.

– Jest to również kwestia podejścia polskich władz, czy chcą żeby działały instytucje, które reprezentują kulturę polską poza granicami kraju. To kwestia tego, czy Polska chce być reprezentowana przez takie instytucje, jak nasza – podkreśla pułkownik Mieczysław Stachiewicz.

Zbiory Instytutu Józefa Piłsudskiego stanowią element dorobku Polaków na obczyźnie. Są czymś, do czego ich potomkowie i emigranci, którzy osiedlają się na Wyspach, mogą się namacalnie odnieść, to również coś, co tworzy ich wspólną, poza ojczyzną, historię. – Obecnie panuje w archiwach idea, że tam gdzie ów dorobek został wytworzony, tam powinien być przechowywany i udostępniany. Tylko część naszych zbiorów pochodzi z przedwojnia, większość to jednak rzeczy wytworzone tutaj, przez piłsudczyków. To są memorabilia kół, organizacji, które działały na obczyźnie. Jest cała półka przedwojennych wydawnictw, medali jeszcze z obrony Wilna, ale rzeczy te pozostawili ludzie, którzy tu zostali, i tu umarli – zauważa Anna Stefanicka.

Cenne jest trwanie obu Instytutów Józefa Piłsudskiego, w Londynie i Nowym Jorku. Stanowią element tradycji, ciągłości i spuścizny kulturowej Polski. Przeszłej i obecnej. Dokumentują również półwiecze dziejów polskości na obczyźnie. Gromadzą świadectwa odbudowanego życia społecznego, w którym długo, daleko dłużej niż w kraju, przetrwały i ocalały formy i styl obywatelskiego samoorganizowania się, dobrowolnej pracy na rzecz wspólnoty. Pozostawione w Instytucie świadectwa, historie osobiste, pamiątki, dokumenty, czy odznaczenia to spuścizna już tej ziemi. To odciśnięty ślad ducha, która potrafi trwać, mimo iż daleko jest od swych źródeł.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_