19 października 2018, 11:54
Św. Jan Paweł II. Papież, głos wołającego na pustyni człowieczeństwa.

„Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi”, „Nie lękajcie się”, „Wymagajcie od siebie, nawet jeśli już nikt od was by nie wymagał”…

W naszych uszach wciąż jeszcze rozbrzmiewa silny, dynamiczny głos Papieża Polaka, który niczym współczesny prorok na areopagu świata wzywał z mocą człowieka do tego, by nie bał się zaufać Chrystusowi.

Znany z ojcowskiej troski o powierzoną mu owczarnię, Jan Paweł II na Stolicę Piotrową wybrany został 40 lat temu, 16.10.1978 roku. Papież Polak, a jednak papież nie tylko Polaków, ale każdego człowieka – zwłaszcza chorego, słabego, bezbronnego. Zawsze bronił prawa do życia, podkreślał wartość rodziny, utożsamiał się z cierpiącymi – szczególnie w ostatnich latach życia, gdy choroba postępując bezlitośnie odbierała mu siły.

Teolog, ale i nieprzeciętny poeta, sercem aktor i górski wędrowiec. Upodobał sobie szczególnie polskie Tatry i górali, którzy nie pozostawali mu dłużni w swej szczerej miłości. Za ocalenie jego życia, po zamachu z 1981 roku, mieszkańcy Podhala jako wotum wdzięczności ufundowali Bogu i ukochanej „Gaździnie”, Matce Bożej Fatimskiej kościół, Sanktuarium na Krzeptówkach w Zakopanem.

Inicjując światowe dni młodzieży otworzył Jan Paweł II dostęp do swego serca młodym, a Ci wiernie wytrwali przy swym Ojcu Świętym do ostatniego jego oddechu i uderzenia serca. Pełni wiary w wyjątkowość tego długiego i jakże owocnego pontyfikatu, w chwilę po ogłoszeniu śmierci umiłowanego Papieża, zgromadzeni na Placu Św. Piotra nagrodzili jego posługę długimi owacjami i jakże proroczymi okrzykami „Santo subito!” (święty natychmiast!). Radość mieszała się w sercach wiernych ze łzami wzruszenia, smutku, ale i nadzieją – o której tak często mawiał, jeszcze jako biskup i duszpasterz.

Jeden z najkrótszych procesów beatyfikacyjnych, a potem kanonizacyjnych dał nam, pokoleniu JP 2, szansę stania się naocznymi świadkami wyniesienia na ołtarze tego, z którego nauki tyle czerpaliśmy.

Portret Jana Pawła II autorstwa Barbary Kaczmarowskiej Hamilton

Dziś wypadało by przeprowadzić rachunek sumienia i zadać sobie pytanie –czy nadal nauczanie Papieża Jana Pawła II jest żywe w naszych sercach – tak jak żywymi są o nim nasze wspomnienia? Ile z tej nauki przyjęliśmy, ile zrozumieliśmy, na ile ona nas ukształtowała?

A może przestaliśmy wymagać od siebie, pomimo napomnień Jana Pawła II, bezradnie ulegając fali złej nowiny, jaką media rozsiewają, by poniżać Kościół? Być może gorszymy się doniesieniami o karygodnych upadkach niektórych kapłanów, widząc Kościół wyłącznie jako zepsutą instytucję, zapominając przy tym o pięknych postawach ludzi, którzy mieli odwagę przelewać krew za wiarę, prawdę i wysokie ideały?

Czy Kościół, w który tak mocno wierzył Ojciec Święty, Jan Paweł II, nie ma już dziś do prawdy żadnych powodów do prawdziwej dumy i zasługuje na bezkrytyczne opluwanie?

Czyż ojciec Maksymilian Maria Kolbe, siostra Faustyna Kowalska, ks. Jerzy Popiełuszko, wielcy Prymasi, kardynałowie – August Hlond, Stefan Wyszyński, Józef Glemp, ks. Blachnicki, ojciec Jan Góra (można wymieniać takich nazwisk litanię) – nie są pięknymi i dumnymi kartami historii Kościoła? Czy męczennicy II wojny światowej i ofiary reżimu komunistycznego – księża, zakonnice, pobożni katolicy świeccy, nie są częścią tego samego, piętnowanego dziś Kościoła?

A przecież tych pięknych kart jest znacznie więcej – zakony i zgromadzenia służące ofiarnie potrzebującym i chorym (np. Matka Teresa z Kalkuty), duszpasterstwa akademickie (Dominikanie, Jezuici, Franciszkanie), duszpasterstwa rodzin… Wreszcie jest i wymiar duchowego bogactwa Kościoła – Jasna Góra i  tak umiłowana przez naszego Papieża Królowa Polski, czczona w jasnogórskiej ikonie, a przy której Polacy od wieków wypraszali u Boga łaski w obliczu choroby, wojen i prześladowań politycznych.

Co pozostanie z nauczania Papieża Polaka naszym dzieciom i przyszłym pokoleniom, jeśli my, pokolenie JP2, nie podtrzymamy w żywej pamięci jego encyklik, listów i kazań?

Jan Paweł II, Polak, Ojciec Święty, Najwyższy Pasterz Kościoła, wciąż żywy, wciąż aktualny w swym nauczaniu, jakże jednak spychany na margines przez lewackie i antykatolickie siły. Może warto byłoby powrócić do korzeni? My, spadkobiercy i duchowi synowie i córki Świętego Papieża, jesteśmy w pewnym stopniu zobligowani do tego, by naukę Karola Wojtyły uchronić przed zapomnieniem.

Jakie słowo skierowałby do nas, gdyby miał szansę choć jeden raz przemówić do współczesnego świata? Być może zaskoczył by nas na nowo wypowiadając to, co już zapisał niegdyś językiem poety i filozofa w swym „Tryptyku Rzymskim” :

„Jeśli chcesz znaleźć źródło, musisz iść do góry, pod prąd. Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj, wiesz, że ono musi tu gdzieś być…”.

Jan Paweł II wiedział, że powrót pogubionych w wirach świata ludzi do Boga ma sens, gdyż tylko powrót do korzeni, z których wyrasta ludzkie życie i godność jest szansą na ocalenie człowieczeństwa w człowieku. Decyzja podążania za Chrystusem zwłaszcza dziś wymaga trudu i determinacji.

Bo cóż mianowicie oznacza naśladowanie Chrystusa w dzisiejszych czasach w ujęciu Papieża Polaka, jeśli nie przeciwstawianie się niemoralnej ideologii zawłaszczenia sobie przez naukę kontroli nad ludzkim życiem?

Czyż owym przedzieraniem się i nieustępowaniem nie jest obrona nienarodzonych dzieci i ludzkiego życia, sprzeciw wobec eutanazji, dokonywanej już nie tylko na starcach, ale nawet i na dzieciach?

Czyż ową drogą pod prąd nie jest modlitwa, życie Bożymi przykazaniami, trwanie we wspólnocie Kościoła i prawdziwa odnowa życia moralnego, o czym tak szeroko pisał w encyklice „Veritatis Splendor”.

Przeciwstawiał się jednak Ojciec Święty ślepemu i nierozumnemu przeżywaniu wiary. Wyczuwał chyba, jak wielkie niebezpieczeństwo nieść mogą naszym czasom systemy religijne, których fundamentem stałby się ekstremizm lub fanatyzm. Gdyby Jan Paweł II mógł choć jeden raz zareagować na arenie świata na terroryzm i konflikty na tle religijnym, być może podsunął by nam do powtórnego przeczytania encyklikę „Fides et ratio”?

Św. Anzelm ukuł formułę „fides quaerens intellectum” ( wiara poszukująca zrozumienia),  wielki nasz Papież rozwinął i zinterpretował ją w mistrzowski sposób w swych pismach, a my jak na to odpowiedzieliśmy? Jaką naukę wynieśliśmy z tego niezwykłego pontyfikatu? Ile encyklik poznaliśmy, która z nich stała się dla nas kompasem życiowym? Może żadna jak dotychczas?

Pontyfikat Ojca Świętego, syna wadowickiej ziemi, upłynął pod znakiem pobożności maryjnej. „Totus Tuus” (cały jestem Twój), to hasło, które realizował młody Karol z różańcem w ręku i szkaplerzem karmelitańskim na piersi. Pod duchową opieką Kalwaryjskiej, Częstochowskiej, a potem i Fatimskiej Pani, odkrywał co dnia swą drogę służby Bogu, Kościołowi, człowiekowi i całemu światu. Zrozumiał swe posłanie i misję lepiej, niż ktokolwiek inny. I wypełniał ją na kolanach, z różańcem w ręku, świadom, że jest nad nami potężniejsza siła, której na imię Bóg. O silnym poczuciu owej misji świadczy chociażby pierwsza papieska encyklika z roku 1979: „Redemptor Hominis”.

Nauczył nas wielki nasz rodak, by dawać z siebie to, co najcenniejsze społeczności, do której zostaliśmy posłani. Ku zawstydzeniu nas wszystkich wskazywał, że więcej znaczy „być” niż „posiadać”. Daleki był od honorów, względów ludzkich i zaszczytów, bliski był za to każdego człowieka, w którym umiał dostrzec Chrystusa poranionego i cierpiącego.

Ostatnie słowa, niejako testament z łoża śmierci: „szukałem was i przyszliście”, zamknęły ziemską wędrówkę Następcy Świętego Piotra. Tak jak dobry ojciec i pasterz całe życie szukał kontaktu z bliźnim, by prowadzić go do Źródła, które on sam znalazł – w modlitwie, cierpieniu, pokorze i miłości, chciał byśmy my, generacja współczesnych ludzi szukali prawdy, dobra i piękna oraz byśmy w tych poszukiwaniach nie ustawali.

Jan Paweł II, Papież Polak, orędownik przed Bożym tronem, przewodnik i wychowawca Człowieka przez wielkie C.

Ks. Władysław Wyszowadzki

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_