12 lutego 2016, 12:51 | Autor: Magdalena Grzymkowska
O polskim biznesie w Westminsterze

W zeszłym tygodniu odbyło się spotkanie i debata w brytyjskim parlamencie na temat wkładu polskich przedsiębiorców w brytyjską gospodarkę. Jedną z sal House of Commons, w której na co dzień obradują komisje parlamentarne, wypełnili polscy przedsiębiorcy, działacze społeczni (głównie młodzi przedstawiciele polonijnych organizacji) oraz angielscy biznesmani poszukujący w polskiej społeczności partnerów do rozwoju swoich firm. Wydarzenie było transmitowane na żywo przez ambasadę polską. Gospodarzem wydarzenia był poseł dr Matthew Offord, dyskusję poprowadził Filip Ślipaczek, brytyjski biznesman o polskich korzeniach, który znany jest ze swojej aktywności mającej na celu przeciwdziałaniu dyskryminacji Polaków na Wyspach.

Na początek Matt Smith, dyrektor Centre of Entrepreneurs, przytoczył kilka liczb.

– W Wielkiej Brytanii działa pół miliona małych przedsiębiorstw, którzy dają pracę dwóm milionom ludzi. Z tego 21.700 biznesów to polskie firmy. Należy do liczyć do tego 65 tysięcy Polaków pracujących na samozatrudnieniu – punktował.

Clive Davenport konsultant w Federation of Small Businesses będącej członkiem Ministerial Challenge Panel for Better Regulation zwrócił uwagę na aspekt kulturowy.

– Polscy przedsiębiorcy mają inne nastawienie do prowadzenia biznesu. Brytyjczycy mówią: „ tak, ale”, podczas gdy Polacy mówią „tak, możemy.” I tego powinniśmy się od was uczyć – przekonywał.

– Brytyjscy inwestorzy zwracają też uwagę na to, że polscy przedsiębiorcy to indywidualiści – zaznaczył Michael Dembiński z British Polish Chamber of Commerce.

– Być może to wynika z tego, że w brytyjskich szkołach kładzie się duży nacisk na gry zespołowe i pracę w grupach, podczas gdy polskim rodzicom zależy przede wszystkim na tym, aby ich pociechy na koniec roku przyniosły świadectwo z czerwonym paskiem za wyniki w nauce. Myślę też, że tzw. ducha przedsiębiorczości, zawdzięczamy poniekąd czasom komunizmu, kiedy Polacy musieli sobie radzić w trudnych warunkach. Wraz z obaleniem komunizmu nastąpił rozkwit małych i średnich przedsiębiorstw – dodał Dembiński.

– Akurat to, że Polacy są indywidualistami, może im pomagać w osiąganiu sukcesu – wtrącił Davenport. – Zwłaszcza małym biznesom, gdzie pomysły na rozwój nie muszą przechodzić z działu do działu, aby uzyskać wszystkie niezbędne podpisy, tylko działa się od razu, natychmiast, trzymając pieczę nad całym procesem – przekonywał.

Ślipaczek podniósł także sprawę, którą można nazwać polską narodową przywarą.

– Nie ma wątpliwości, że jesteśmy bardzo utalentowanym narodem, ale czasami jesteśmy swoimi największymi wrogami. Mówię o zazdrości. Nie możemy zazdrościć innym, że im się udało. Musimy nauczyć się być dumni z sukcesów rodaków i wspierać się w ramach społeczności – sumował dyskusję na temat różnic kulturowych.

Wyspy stoją polską stalą

Wszyscy paneliści zgodzi się z tym, że Polacy nie muszą być specjalnie szkoleni do prowadzenia biznesu w Wielkiej Brytanii. Oczywiście wsparcie bardziej doświadczonych kolegów z branży jest zawsze mile widziane, ale oni sami świetnie się adaptują i radzą sobie na rynku.

– Pamiętajmy, że Polacy są też w dużej mierze przedsiębiorcami z duża wiedzą, z dobrym wykształceniem technicznym, z bagażem własnych doświadczeń często wyniesionych z Polski, posiadają szereg umiejętności, a mieszkanie i rozwijanie biznesu w Wielkiej Brytanii, czyli w teoretycznie w miej sprzyjających warunkach, dodatkowo działa na nich stymulująco – mówił Smith.

Przykładem takiego przedsiębiorcy jest Michal Krajewski. Jego droga do sukcesu nie była prosta. Zanim w 2009 roku założył firmę Polsteel, próbował swoich sił w biznesie kilka razy. Jednak nie poddawał się, lecz uparcie i konsekwentnie dążył do celu. Obecnie jego przedsiębiorstwo ma ugruntowaną pozycję na rynku brytyjskim i zatrudnia 80 osób, co stanowi zaprzeczeniem tezy lansowanej przez niektóre media, jakoby imigranci zabierali Brytyjczykom miejsca pracy.

– Mówiąc o polskim wkładzie w brytyjską ekonomię, chciałbym też podzielić się  pewną liczbą. W zeszłym roku moja firma wyprodukowała 1000 ton stali. Proszę sobie wyobrazić ile różnych maszyn w całej Wielkiej Brytanii zostało z polskiej stali – mówił Krajewski, który przyznał, że swoją wiedzę na temat prowadzenia biznesów zdobywał podczas różnych seminariów. Teraz stara spłacić ten dług i udziela porad przedsiębiorcom, którzy są na początku swojej drogi, jak odnieść sukces.

Powodzenie jego projektu może imponować również z powodu niesprzyjających warunków na rynku stali w czasie, gdy rodziła się firma Krajewskiego. Ciężkie czasy dla przemysłu stalowego nastały wraz z kryzysem gospodarczym z końca 2008 roku. Spowolnienie trwa aż do dziś, a rynek europejski zalała fala stali ze wschodu, szczególnie z Chin. Szacuje się, że w Azji, produkuje się dwie trzecie światowej stali.

– Ponieważ Polsteel powstał w trudnych czasach, nie odczuliśmy specjalnie skutków kryzysu i wciąż niezmiennie zapewniamy wysoką jakość po stosunkowo niskich cenach – kwitował Krajewski.

Brexit i co dalej?

W obecności dwóch posłów Partii Konserwatywnej – Matthew Offorda i Daniela Kawczyńskiego – nie można było nie poruszyć palącej kwestii dotyczących renegocjacji warunków obecności Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej i ewentualnego Brexitu.

– To, co popycha UK do Brexitu, to brak kontroli nad tym, kto przyjeżdża tu do pracy.Nie spodziewam się, aby wyjście z Unii Europejskiej uderzyło szczególnie w polskich przedsiębiorców, który mają już tu biznesy. Ale z pewnością utrudni powstawaniu nowych, co będzie wielką stratą dla Zjednoczonego Królestwa, którego gospodarka na tym ucierpi – mówił Dembiński.

– Europejczycy muszą zdawać sobie sprawy, że to co się dzieje w ramach unii wpływa nie tylko na ich kraj, ale na kształt i strukturę całej wspólnoty – dodał Davenport.

Na te argumenty, z którymi nie do końca się zgadzał, głos zabrał poseł Kawczyński, pierwszy pochodzący z Polski członek brytyjskiego parlamentu.

– Prawdopodobieństwo, że wyjdziemy z Unii Europejskiej jest duże. Są pewne poważne kwestie do rozwiązania, o których mówią także wyborcy z mojego okresu. Może jeszcze ich nie dostrzegacie, ponieważ nie macie tak długiej tradycji obecności w unii, co my. Pragniemy wprowadzić bardzo istotne zmiany, które pozwolą nam te problemy rozwiązać, więc jeśli wy chcecie, abyśmy zostali w UE, musicie wywierać nacisk na polski rząd, aby zgodzi się na bardzo logiczne i racjonalne propozycje, które my staramy się wprowadzić. W przeciwnym wypadku nastąpi Brexit, co nie jest zapewne w interesie żadnego z was – akcentował, dodając, że sam pracując zawsze w dużych korporacjach miał zawsze duży szacunek do ludzi, którzy braki na swoje barki ryzyko prowadzenia własnej firmy.

Na koniec nastąpiła sesja biznesowego networkingu w Portcullis House, podczas której ambasador Witold Sobków powiedział kilka ciepłych słów na temat polskiego wkładu w brytyjską gospodarkę:

– Polska przedsiębiorczość w Wielkiej Brytanii sięga niemal czasów średniowiecznych. Brytyjczycy często korzystają z polskich produktów często nie wiedząc o tym. Nie mówiąc już o polskim wkładzie w powstanie takich firm jak Mark & Spencer czy Tesco – zaznaczył.

Zarówno debata jak i nieformalna wymiana kontaktów w Westminsterze to świetna okazja do realizowania interesów polskiej społeczności. Nawet jeśli rozmowy nie opuszczą szlachetnych murów parlamentu to zaznaczenie swojej obecności na takich wydarzeniu jest niezwykle istotne z punktu widzenia wizerunkowego. Doskonale czują to i rozumieją młodzi przedstawiciele Polaków na Wyspach z zrzeszeni w United Poles, Polish City Club, czy nowi liderzy Stowarzyszenia Techników Polskich. Niestety po raz kolejny zabrało reprezentantów kilku ważnych tradycyjnych organizacji emigracyjnych. Szkoda. Nie wiadomo, kiedy będzie kolejna okazja.

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (1)

  1. Może reprezentanci innych organizacji są bardziej wytrawni politycznie. Spotkanie organizowane przez konserwatystów aby polechtac kilka ego, szczególnie ludzi im oddanych (vide główny aktywista w polskich kregach w kampanii Borysa Johnsona na mayora) i co wynika bezpośrednio z artykułu mające na celu przekonanie obecnych aby lobbowali polski rząd wbrew interesom Polski, nie wszystkim może być po drodze.