11 listopada 2014, 11:12
Seas of Red

Od 5 sierpnia do 11 listopada fosę Tower of London wypełniają ceramiczne, czerwone maki, w ilości 888 246, dla upamiętnienia każdego, kto zginął podczas I wojny, w szeregach brytyjskiej armii. Codziennie po zachodzie słońca, w porze apelu odczytuje się nazwiska 180 poległych. Maki są dziełem artysty – ceramika Paula Cummingsa. Ich rozmieszczenie zaprojektował  scenograf Tom Piper. Całość objęta została nazwą: Blood Swept Lands and Seas of Red. Rozległe Seas of Red oglądali na własne oczy uczestnicy walk. Zdarzało się, że podczas ich trwania starali się coś zrobić, żeby zapobiec kontynuacji wzajemnego unicestwienia się. Jednym z nich był poeta Siegfried Sassoon (1886-1967). To właśnie jemu Pat Barker poświęciła pierwszą część swojej trylogii wojennej pt. „Regeneration” (1991). (Za ostatnią, nazwaną „The Ghost Road” otrzymała nagrodę Bookera. Środkowa nosi tytuł „The Eye in the Door”). Sassoon był poetą, któremu wojna przyniosła sławę. Churchill znał jego wiersze na pamięć, czytelnicy rozchwytywali je. Przemawiały reporterskim stylem, realizmem i współczuciem. I oto ten żołnierz-poeta zrobił coś, co zbulwersowało opinię publiczną. W lipcu 1917 roku ogłosił „A Soldier’s Declaration”, protest przeciwko metodzie prowadzenia wojny. Podważył polityczne decyzje, które sprawiły, że wojna stała się rzezią, pochłaniającą niepotrzebnie setki tysięcy ofiar. Potępił rząd i tych wszystkich, których milczące przyzwolenie sprzyjało kontynuacji masakry o niewyobrażalnych rozmiarach.

Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Kilku pisarzy, w tym Robert Graves sprawiło, że z powodu Deklaracji Sassoon nie stanął przed sądem wojennym, lecz przed komisją lekarską. Cała sprawa okazała się nader złożona i drażliwa. Skazanie Sassoona mogło pociągnąć niepożądane skutki. Społeczeństwo było zmęczone wojną i zapewne niechętnie przyjęłoby wyrok  na człowieka, który powiedział głośno to, o czym inni mówili po cichu. Sassoon nie był przecież pacyfistą (choć w kręgach pacyfistycznych się obracał). Nie można było więc zarzucić mu defetyzmu, czy innych, niekorzystnych dla wizerunku walczących motywów. Miał nieskazitelną kartę wojenną. Wykazał się odwagą, odniósł rany, potrafił ryzykować, podwładni szanowali go, został odznaczony MC (Military Cross, który zresztą wyrzucił). Podjęto więc najmniej ryzykowną decyzję. Deklarację wytłumaczono załamaniem nerwowym jej autora, spowodowanym wstrząsem wojennym. Shell-shocks były na porządku dziennym.

Sassoona wysłano do Craiglockhart War Hospital (Szkocja). Leczono tam ludzi porażonych nerwowo i psychicznie przez wojnę. Niektórzy z nich byli beznadziejnie chorzy. Sassoon nie był chory. Był zagrożony w inny sposób.

Wraz z jego przybyciem lekarze musieli zadecydować co zrobić z pacjentem, który nie podlega kryteriom choroby psychicznej, a którego trzeba do tych kryteriów niejako dopasować po to, żeby go chronić.

Pat Barker łączy postacie fikcyjne z rzeczywistymi. A do rzeczywistych należy inny poeta-żołnierz, Wilfred Owen, z którym Sassoon się zaprzyjaźnił i otoczył go opieką. Ale najważniejszą osobą w książce jest doktor William Rivers (1864-1922) wybitny neurolog i antropolog społeczny. To on spowodował, że sprawa Sassoona została rozwiązana w sposób nie urągający jego godności i poglądom.

Akcja „Regeneration”  toczy się głównie w szpitalu, ale od czasu do czasu przenosi się do Edynburga lub do Londynu. W Edynburgu spotykamy kobiety zatrudnione w fabryce amunicji. Są niszczone trującą pracą. Wojna wyznaczyła im nieznane dotąd role, zmieniła ich obyczajowość, rzuciła w bezwzględny świat, narażając na tragedie i niebezpieczeństwa. Jeśli tym wątkiem kobiet odbiegamy nieco od Sassoona to dlatego, że Rivers, obcując na codzień ze swoimi pacjentami, staje wobec nieznanych dotąd źródeł zaburzeń psychicznych. Jednym z nich jest zmiana ról w społeczeństwie. Wojna pozbawiła mężczyzn tradycyjnego miejsca w zbiorowości, w hierarchii rodzinnej i zawodowej.

Długotrwałe przebywanie w okopach wykształciło odruchy macierzyńskie raczej niż ojcowskie. Urazy, rozdrażnienie, histeria zbliżyły ich do sfery doznań zarezerwowanej dotychczas dla kobiet. Nastąpiło przesunięcie centrum autorytetu, a właściwie kompletna jego dewaluacja. Zamęt w ludzkich realacjach dotknął zarówno żołnierzy jak i cywilów.

Zadaniem Riversa jest przywrócenie pacjentom zdrowia psychicznego po to, żeby można ich było znowu posłać na front. Od czasu do czasu sporządza listy wyleczonych i przedstawia je komisji, w której rękach leżą decyzje. Lekarz pośredniczy więc w niemożliwym do zaakceptowania procesie. Sprawia, że ludzie, którym pomógł są wysyłani na śmierć. I wie o tym. Wie również, że między normalnością a nienormalnością przebiega bardzo wątła granica. Stara się ją za wszelką cenę utrzymać, co w jego w sytuacji zakrawa na heroizm.

Rivers jest ludzki. Wnikliwie ocenia możliwości pacjenta. Szuka oparcia w jego naturalnej odporności i w uświadomieniu sobie tego, co przeżył. W Londynie, dokąd Rivers się przeniósł, obserwujemy inne metody leczenia pacjentów porażonych wojną. W klinice doktora Lewisa Yellanda stosowano, i to ze skutkiem, elektrowstrząsy. W brutalnym świecie, przywracanie zdrowia psychicznego wymagało brutalnych metod.

Sassoon po skończonej terapii, na własną prośbę i za zgodą władz, został wysłany na front. Raniony podczas jednej z brawurowych akcji, których bezustannie się dopuszczał (podwładni nadali mu pseudonim „Szalony Jack”) wrócił do Anglii i odkrył, że wraz z wojną skończyła się jego rola jako pisarza, czerpiącego inspirację z wydarzeń rozgrywających się na zewnątrz. Postanowił wykorzystać swoje własne, wewnętrzne zasoby. W prozie i w poezji skoncentrował się na dzieciństwie, dojrzewaniu, młodości i zdziwieniu światem. Zafascynowany jego pięknem autor nie uczestniczył w życiu politycznym, nie przesiąknął żadną ideologią. Włączył się jedynie w ruch pacyfistyczny, ale nie angażował się aktywnie w żaden protest. Jego kontemplatywne pisarstwo skupiało się na jednostce żyjącej w konkretnym, materialnym świecie i pnącej się wyżej, ku przeznaczeniu wykraczającemu poza wyznaczony jej horyzont. Pod koniec życia przeszedł na katolicyzm, co przyniosło mu wewnętrzne ukojenie. Umarł pogodzony ze światem i przekonany, że liczy się tylko to, co człowiek ukochał i z czym czuje się szczęśliwy.

Sassoon nie oglądał więc następnych Blood Swept Lands and Seas of Red, które zgotowała sobie Europa. I my też, patrząc na morze maków wskrzeszamy wprawdzie pamięć, ale odganiamy myśli, że i nam coś takiego mogłoby się przydarzyć. Są to jednak myśli uporczywe.

Maja Cybulska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_