04 marca 2014, 11:42 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Zostałam gojką z wyboru

Z Elą Sidi, autorką książki „Izrael oswojony”, blogerką, tłumaczką i graficzką komputerową , od ponad 20 lat mieszkającą w Izraelu, rozmawia Małgorzata Bugaj-Martynowska.

Dzisiaj większość Polaków planuje swoją emigrację. Najczęściej wyjeżdżają ludzie młodzi w poszukiwaniu lepszych perspektyw zawodowego rozwoju, aby poprawić swoje warunki życiowe. Droga Pani emigracji daleko odbiega od tego schematu…

Ela Sidi
Ela Sidi

– Emigracja zdarzyła mi się przez przypadek. Nie planowałam jej. Tak jak piszę w książce, „dostałam ją w ślubnym podarunku, wraz z mężem Izraelczykiem”. Wyjechałam na wakacje studenckie do Izraela, by pozwiedzać i moc dorobić sobie do studenckiego stypendium. Pierwszy raz kiedy przyszłam do pracy u starszej pani z Polski miałam ze sobą karteczkę z niepełnym adresem, w którym brakowało numeru mieszkania. Przy wejściu do budynku wisiał spis mieszkańców, ale w języku hebrajskim, w którym nie znałam ani jednej litery. Zapukałam więc do pierwszych drzwi. Tak się akurat zdarzyło, że mieszkał tam chłopak, który zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia i po dwóch latach od tamtego spotkania pobraliśmy się w Warszawie. Dziś, już od 23 lat ów chłopak jest moim mężem.

 

Dlaczego Izrael? Z Gdańska z pewnością bliżej byłoby choćby do Europy…?

– To był 1989 rok. Do tego okresu wyjeżdżałam jedynie do państw tzw. „bloku wschodniego”. Mityczny „Zachód”, państwa kapitalistyczne, znane mi jedynie z artykułów, filmów czy opowieści intrygowały mnie. Polsko dopiero zaczynała otwierać się na świat, a ów przyjmować Polaków. Wówczas wizy stosunkowo łatwo można było zdobyć do Holandii i właśnie do Izraela, choć nie było jeszcze wtedy nawet ambasady izraelskiej, tylko Sekcja do Spraw Izraela. Wybrałam Izrael, ponieważ koleżanka z roku akurat do niego jechała i namówiła mnie. Izrael był dla mnie interesujący, bo kojarzył mi się z egzotyką, słońcem, narodem żydowskim, który kiedyś był częścią Polski, a w moich czasach w Polsce należał już do przeszłości. Poza tym interesowałam się wtedy archeologią i marzyłam o zobaczeniu Egiptu, do którego z Izraela było już o wiele bliżej niz. z Polski.

 

Czym zajmuje się Pani w Izraelu?

– Przez lata emigracji zajmowałam się wieloma rzeczami. Pracowałam w polskiej księgarni i antykwariacie Neusteinow; była redaktorką i korektorką w polskiej gazecie „Nowiny-Kurier”; hostessą w agencji modelek,  dorabiałam sobie, jako modelka, tłumaczka (tłumaczyłam m.in. publikację Lecha Wałęsy dla gazety „Maar iv”) a także aktorką i lektorką dubbingowa kanału dla dzieci. Od 18 lat pracuje, jako grafik komputerowy w izraelskich gazetach. Wydalam powieść „Biała cisza” oraz książkę „Izrael oswojony” o współczesnym, codziennym Izraelu i Izraelczykach.

 

Czy dużo Polaków mieszka w Izraelu? Jak wygląda tam polska diaspora?

– Pod względem etnicznym emigranci z Polski zajmują w Izraelu 5 miejsce (ok. 200 tys. osób). Kwestia przynależności narodowej Żydów polskich jest jednak bardzo skomplikowana i niejednoznaczna. Trudno więc tu mówić o typowej Polonii. Żydzi z Polski skupieni są w Izraelu w organizacjach uchodźców. Wiele miast i miasteczek polskich ma swój związek w Izraelu, do którego należy od kilkunastu do kilkuset członków. Głównym zadaniem tych zrzeszę jest pielęgnowanie pamięci i kultury żydowskiej w Polsce. Polaków-katolików jest niewielu w Izraelu (w całym Izraelu ok. 2 procent populacji to chrześcijanie). Z powodu malej liczebności nie są zrzeszeni w organizacje formalne, ale spotykają się nieformalnie. Od 1991 roku istnieje w Hajfie założone przez Polki będące w związkach małżeńskich z Palestyńczykami Towarzystwo Polonijne „Piast” –  jedyne formalne stowarzyszenie społeczno-kulturalne – jak określa to „Piast” – „skupiające ludzi różnych środowisk, kultur i wyznań, dla których płaszczyzną porozumienia jest kultura polska, wszystkich zaś łączy miłość do kraju pochodzenia”. W jego skład wchodzi 70 rodzin, głownie, polsko-palestyńskich, choć również żydowsko-polskich.

Jerozolima
Jerozolima

Polki – partnerki żydowskich mężów – spotykają się razem nieoficjalnie: w domach, na pokazach filmów polskich, w kawiarni nad morzem w Tel Awiwie i na spotkaniach z polską kulturą. Szczególnie od czasu przystąpienia Polski do EU, ożywionych więzi gospodarczych polsko-izraelskich i wyjazdów obywateli Polski za granice na studia oraz do pracy rozpoczęło się nawiązywanie osobistych kontaktów polsko-żydowskich, których część zakończyła się wspólnym życiem w Izraelu.

 

Czy w Pani domu, rodzinie mówi się na temat historii Polaków i Żydów, np. na temat historii z czasów II wojny światowej? Pamiętacie o wspólnych rocznicach, wydarzeniach historycznych?

– Rodzina mojego męża, to Żydzi sefardyjscy, niepochodzący z Polski. U mnie w domu odprawia się święta żydowskie i katolickie. Palą się światła chanukowe i światełka na choince. Odprawiamy Wigilie, ale i Nowy Żydowski Rok. Przy różnych okazjach wspomina się historię Polski. Historia i kultura polska obecne są podczas naszych rodzinnych wyjazdów do Polski. Nasz dom pełen jest polskich książek. Temat II wojny światowej przewija się przez nasz dom głównie przy okazji projekcji filmów o Szoah oraz w związku z wyjazdami młodzieży izraelskiej do Polski szlakiem obozów. W czasie, w którym koledzy mojego syna z liceum w Giwatajim przebywali w Polsce spotkaliśmy się z nimi w Krakowie, Wieliczce i w Auschwitz, by oddać hołd zamordowanym. Staram się przekazać moim dzieciom nie tylko jak Żydzi umierali w Polsce, ale również jak w niej żyli.

 

Założyła Pani rodzinę w Izraelu, Pani mąż nie jest Polakiem… , czy było łatwo zostać zaakceptowaną przez rodzinę Pani męża?

– Akceptacja kogoś z innej kultury i religii to skomplikowana sprawa, zwłaszcza w Izraelu, który w deklaracji niepodległości określa się go jako „państwo żydowskie”, a jednym z głównych praw jest „Prawo powrotu” dające możliwość zamieszkania w Izraelu wszystkim Żydom świata. W Izraelu obowiązują religijne prawa: prawo o koszerności, poszanowania szabatu. Świeccy i religijni Żydzi podlegają religijnym władzom, rabinatowi, w kwestii: małżeństwa, rozwodu, pogrzebu. Państwo stara się utrzymać żydowski charakter Izraela i dla kogoś, kto nie jest Żydem, osiedlenie się w nim jest skomplikowane i niechętnie widziane. Rodzina mojego męża, ze strony matki pochodząca z rodzin rabinackich – dziadek Eyala był rabinem w Rio de Janeiro – oraz syjonistyczna rodzin jego ojca – dziadkowie przybyli do Palestyny z Pierwsza Alija, pod koniec XIX wieku, założyli jedną żydowską osadę Har Tuv kolo Jerozolimy – woleli dla swojego syna żonę – Żydówkę, zwłaszcza, że żydostwo według judaizmu dziedziczy się po matce, wiec dzieci aby zostać uznane są Żydów muszą urodzić się z żydowskiej matki. Żydzi przez tysiące lat żyjąc bez własnego państwa zachowali odrębność religijno-narodową m.in. dzięki etnicznej solidarności, a także dzięki staraniom o to, by nie asymilować się z innymi narodami. Gojka w żydowskiej rodzinie nigdy nie była powodem do dumy, a czasami wręcz skłócała rodziny i przyczyniała się do rozpadu wzajemnych kontaktów. Musiało upłynąć dużo lat bym zdobyła ich zaufanie i akceptację.

 

Czyli musiała Pani podporządkować się zwyczajom w rodzinie Pani męża?

– Nie jestem osobą religijną. Rodzina mojego męża również nie jest religijna, wybiórczo przestrzega jednak praw koszerności, obchodzi żydowskie święta i wierna jest takim tradycjom religijnym jak: obrzezanie, bar micwa, sziwa. Pod względem ubioru niczym nie różni się od rodzin w Polsce. Mój mąż uwielbia polskie jedzenie, również niekoszerne. U nas w domu nie ma dwóch zlewów dla produktów mlecznych i mięsnych, jeździmy samochodem w sobotę, a nasze codzienne życie praktycznie różni się od tego, jakie mielibyśmy w Polsce głównie tym, ze w Izraelu dniami wolnymi są piątek i sobota, a cały kraj obchodzi święta żydowskie, a nie katolickie. W niedziele i święta katolickie pracuje się i uczy.

Jednak nie będzie musiał zatajać wiadomości o ślubie przed rodziną…?

– Decyzja o początkowym utajnieniu naszego związku była – z dzisiejszej perspektywy – naiwna. Mój mąż żeniąc się ze mną miał 24 lata. W tamtym czasie, kiedy dopiero zaczęła przybywać do Izraela alija z Rosji, w której ok.30% stanowili nie-Żydzi, związki Żydów z nie-Żydami należały do rzadkości i stanowiły wyłamanie się z tradycji i wartości społeczeństwa żydowskiego. Nie- Żydówka w syjonistycznej rodziny mojego męża walczącej od pokoleń o Izrael dla Żydów byla czymś nie do pomyślenia. Ponieważ i ja i mój mąż nie byliśmy pewni czy damy radę zbudować wspólne życie, nie chcieliśmy stawiać rodzinę Eyala w konfliktowej sytuacji (moja matka nie żyła, a ojciec pod tym względem nie miał obiekcji). Najpierw chcieliśmy spróbować pożyć razem, wypróbować się i dopiero jeśli wszystko między nami będzie dobrze, poinformować o tym rodzinę mojego męża.

 

Żyje pani na pograniczu dwóch kultur i tak wychowywała też Pani swoje dzieci…

– Zamiast zrezygnować z jednej tradycji na rzecz drugiej – korzystamy z obu. Moje dzieci są i Polakami i Izraelczykami. Od małego uczę ich tolerancji dla innych i przekonania o tym, ze podwójna tożsamość może wzbogacić człowieka, a nie go zubożyć. Staramy się wyjeżdżać na święta do Polski, albo przyjmować w tym czasie gości z Polski. Jeśli jesteśmy w Izraelu to mamy choinkę z polsko-izraelskimi ozdobami, opłatek przysłany z Polski, tradycyjne, polskie dania z suszonych grzybów z Polski, słuchamy kolęd w wykonaniu „Zespołu „Śląsk” i duża cześć Wigilii upływa nam na rozmowach telefonicznych i przez skype z rodziną w Polsce.

 

Czy w Izraelu odnalazła Pani swoje miejsce, swój dom, czy czuje się Pani tak, jak u siebie…

– Mam tutaj swój dom, do którego tęsknie, kiedy w nim nie przebywam. Mam ulubione miejsca, potrawy. Mam tez grono przyjaciół i znajomych, z którymi jestem związana. Nie mogę jednak powiedzieć, że w Izraelu czuję się „u siebie”. Moje dzieci, o wiele bardziej niż ja czują się Izraelczykami.

 

Będąc nie-Żydowką w Izraelu, czy kiedykolwiek spotkała się Pani z przejawami dyskryminacji, braku zrozumienia?

– Wszędzie, każdy człowiek może znaleźć dla siebie otoczenie, które go akceptuje i w którym czuje się dobrze. W Izraelu obracam się w laickich kręgach społecznych, wśród ludzi, którzy mnie akceptują. Jako nie-Żydówka przeważnie jestem skrupulatniej sprawdzana na lotnisku. Mój syn z pierwszego małżeństwa przez lata pobytu w Izraelu nie mógł dostać obywatelstwa izraelskiego i przyznawano mu jedynie status „stałego mieszkańca”. Dopiero po odsłużeniu służby wojskowej przyznano mu prawo do bycia obywatelem Izraela. Był w pełni akceptowany przez swoich kolegów ze szkoły i ich rodziców. Trzeba jednak podkreślić fakt, że mieszkaliśmy w Giwatajim, najbardziej lewicowym, europejskim i laickim mieście Izraela, w bardzo liberalnym i otwartym, inteligenckim środowisku.

 

Pani książka „Izrael oswojony” to próba oswojenia izraelskiej rzeczywistości…

– Kiedy zaczęłam mieszkać w Izraelu i budować w nim swój dom, szukałam jakiejś drogi na skróty do poznania Izraelczyków i Izraela. Książki, jakie znajdowałam traktowały o wielkich, ideowych sprawach: konflikcie z Palestyńczykami, kwestii antysemityzmu, Szoah, polityki światowej Izraela i historii, dylematów religijnych. Nie znalazłam niczego o zwyczajnym, codziennym Izraelu i Izraelczykach, którzy nie tylko noszą mundury czy modlą się przy Ścianie Płaczu, ale prowadza zwyczajne życie. Zdawałam sobie sprawę, ze jestem w uprzywilejowanej pozycji kogoś, kto może opisać rzeczywistość w której żyje z podwójnej perspektywy, kogoś z zewnątrz i jednocześnie z wewnątrz, kto przyjechał do Izraela bez negatywnych uprzedzeń, ale też bez mitologizowania Izraela i Izraelczyków; ktoś kto nie miał styczności z Żydami, żydowską kulturą, religią i odkrywa ją nie po to by samemu wyznawać, ale by poznać i zrozumieć społeczeństwo w którym żyje.

 

Fot. Katarzyna Sikora, Archiwum Ela Sidi

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (1)

  1. Brawo Ela, bardzo wyważone komentarze bez cienia zawiści, złości i zbędnych animozji. Sam mieszkam poza Polską i zauważyłem, że my Polacy uczymy się tolerancji oraz otwartości na inne kultury o wiele łatwiej gdy znajdziemy się poza krajem. Bardzo bym chciał, żeby owa dojżałość, również ta religijna była w Polsce taka jaką obserwuję na Zachodzie.