16 września 2012, 10:41 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Pragmatyzm zamiast szańca

Czy wszyscy się znali? Być może. Łączy ich wiele: tajna polonistyka na UW, działalność ideologiczna, wspólne źródła publikacji. Wyróżnia to, że jako poeci, żołnierze i konspiratorzy oddali życie wojennej Warszawie. Rzuceni na szaniec: Andrzej Trzebiński, rozstrzelany w egzekucji na Nowym Świecie za nielegalne korzystanie z fabrycznej stołówki. Wacław Bojarski, śmiertelnie raniony przez Niemców, kiedy z Tadeuszem Gajcym i Zdzisławem Stroińskim składał wieniec pod pomnikiem Kopernika. Tadeusz i Zdzisław zginęli w Powstaniu. Krzysztof Kamil Baczyński i Juliusz Krzyżewski również.

Wokół ich twórczości i życia toczyło się kolejne popołudnie z poezją, do którego doszło w pierwszych dniach września, na II piętrze klubu przy Exhibition Road. Czy to wynik przypadku, czy raczej zmyślny przykład kreatywności, grunt że doskonale sprawdza się koncepcja podania poezji, według intuicji Janusza Guttnera i Katarzyny Bzowskiej. Nie samym wierszem żyło to spotkanie, lecz i jego autorem. Anegdotą, refleksją, pomyłką i poprawką kogoś, kto wiedział lepiej. Dostrzegliśmy analogie: Baczyński, Gajcy, Stroiński i Bojarski studiowali polonistykę na tajnym UW; Gajcy i Bojarski oraz Andrzej Trzebiński znali się ze środowiska „Sztuki i Narodu” konspiracyjnego pisma o patriotycznym charakterze, działali razem w Ruchu

Córka Jerzego Zagórskiego, przedwojennego poety z kręgów wileńskich Żagarów
Córka Jerzego Zagórskiego, przedwojennego poety z kręgów wileńskich Żagarów
Kulturowym i Konfederacji Narodu. Zastanawialiśmy się, czy ktoś chronił poetów przed śmiercią? Była na sali córka Jerzego Zagórskiego, autora starszego od „dzieci”, którymi Kolumbowie byli dla swych kolegów, urodzonych jeszcze w okresie niewoli, bądź I wojny. W domu na warszawskich Bielanach, Zagórscy ukryli w czasie okupacji osiemnaścioro Żydów, za co odznaczono ich medalem Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata, w tym samym domu, spotykali się również poeci. W książce pt. „Patriotyzm Polaków. Studia z historii idei” Aleksander Kopiński pisze: „(…) w czasie okupacji niemieckiej, nowo powstałe dzielnice – również z racji peryferyjnego położenia i, co za tym idzie, nieco mniej bacznego dozoru – stały się głównymi ośrodkami życia kulturalnego, toczącego się wówczas na poły prywatnie, w domowych pieleszach pisarzy, muzyków, wykładowców i studentów podziemnych uczelni. Koledzy Gajcego ze ‘Sztuki i Narodu’, Wacław Bojarski i Andrzej Trzebiński, w jednej z willi na odległym Służewie spierali się ostro z Czesławem Miłoszem, który lata wojny przemieszkał u teściów przy niedawno wytyczonej alei Niepodległości. Wiele ważnych spotkań i odczytów odbywało się na Bielanach, w mieszkaniach Jerzego Andrzejewskiego i Jerzego Zagórskiego”. Ale poza twórczością, nauką i pracą zarobkową istniała konspiracja, nadeszło Powstanie. Baczyński skończył podchorążówkę, brał udział w akcjach sabotażowych, chciał walczyć czynnie, ale do akcji zbrojnych go nie dopuszczano. Tadeusz Gajcy, pod koniec 1941 r. został członkiem konspiracyjnej Konfederacji Narodu, najbardziej antysowieckiej organizacji podziemnej i należał do Armii Krajowej. W 1943 r. zrezygnował z pracy zarobkowej i studiów, poświęcając się całkowicie konspiracji. Zginął razem ze Zdzisławem Stroińskim, szesnastego dnia Powstania, na Starym Mieście. Postawie heroicznej przeciwstawiał się, jak zawsze, pragmatyzm. Ferdynand Goetel, prezes PEN-Clubu, zarejestrował się w swoim zawodzie, w myśl niemieckich zarządzeń, co ułatwiało życie codzienne i miało stanowić pewne zabezpieczenie przed represjami. Prócz niego zarejestrowali się m.in. Leopold Staff, Zofia Nałkowska, Kornel Makuszyński, Karol Irzykowski, Adolf Nowaczyński, Tadeusz Breza i Jerzy Zagórski, który tak wyjaśniał w powojennym śledztwie: „Artysta, który nie rejestrował się w swym zawodzie, a nie ukrywał pod cudzym nazwiskiem lub fałszywymi dokumentami, musiałby w zamian rejestrować się w Arbeitsamcie i podlegał tym samym niebezpieczeństwom zagarnięcia do pracy i współpracy, przy czym każdorazowemu wymigiwaniu się od pracy u Niemców towarzyszyło składanie pewnego haraczu pieniężnego urzędnikom. Nic dziwnego, że niektórzy woleli wybrać tańszą legitymację literacką niż droższą Urzędu Pracy, skoro obie miały takie samo znaczenie przy łapankach, a same przez się nie oznaczały aktu współpracy” (za: Marek Klecel „Pisarze ścigani za Katyń”, biuletyn IPN, IV 2010).

W 1974 r., na zebraniu Pen-Clubu, Kazimierz Wyka powtórzył swoją ostatnią rozmowę z Baczyńskim, którą odbyli w czerwcu 1944 r. (za: www.baczynski.art.pl): „Zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie. Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: Proszę pana, kto jak kto, ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie walka. kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje dzieło, musi zrozumieć mnie!” Tego popołudnia w Ognisku nie zabrakło tonu owej wątpliwości, zapytania o sens poświęcenia się poetów. Pragmatyzm wiódł prym w odpowiedziach. To on winien był zadecydować o wycofaniu ich z linii ognia, o odebraniu im broni zarządzeniem, decyzją, uchwałą. Pragmatyzm, zamiast właściwej poetom obrony idei wolności, w imię której, godzi się tworzyć.

Za wieczór odpowiada Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie i Ognisko Polskie. Spotkanie prowadzili i przemyśleli: Katarzyna Bzowska
i Janusz Guttner. Utwory czytali: Margot Przymierska, Małgorzata Rusiecka i Janusz Guttner.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (1)