29 października 2019, 08:23
Roxanna Panufnik: Nowe pory roku
Powstało dzieło, które nie tylko mieni się rozmaitością impresji, ale ma w sobie dodatkowy, medytacyjny wymiar, tak jakby wykraczało poza widzialną, dotykalną naturę, ku światowi nadrealnemu.

FOT: BENJAMIN EALOVEGA PHOTOGRAPHY

Od czasów najsłynniejszego utrwalenia w muzyce czterech pór roku, niejeden kompozytor podejmował próbę zmierzenia się z pomysłem Vivaldiego. Nie ma jednak w tym nurcie wielu utworów śpiewanych. Właśnie o taką wersję, w wydaniu chóralnym, pokusiła się Roxanna Panufnik. W czwartek 17 października można było wysłuchać światowej premiery jej muzycznych pór roku, w londyńskim Royal Festival Hall.

Dokładna nazwa premierowego dzieła brytyjskiej kompozytorki o polskich korzeniach to „Four Choral Seasons”. Usłyszeliśmy je po raz pierwszy wykonaniu The Bach Choir oraz Philharmonia Orchestra pod dyrekcją Davida Hilla. Prapremiera była możliwa dzięki anonimowemu sponsorowi, który zdecydował się uczcić w ten sposób pamięć zmarłego 18 lat temu członka The Bach Choir, Michaela Hoare. W promocję koncertu włączył się Polski Instytut Kulturalny w Londynie.

Opowiadając o swej twórczości, Roxanna Panufnik odwołuje się do doświadczanej przez nią synestezji. (Mówi o tym w nagraniu, które zamieszczone było przed koncertem na stronie internetowej Royal Festival Hall, ale istnieje również niezależnie na Youtube.). Skojarzenia dźwięków z kolorami, które – jak słyszymy – towarzyszą jej nieustannie, nie wpływają jednak bezpośrednio na proces tworzenia. Dopiero potem, w gotowym już utworze, stają się wyraźne, oczywiste. Jej styl pracy nie jest zatem taki, jak u przywołanego przez nią Oliviera Messiaena, który „był znacznie bardziej kierowany przez swe doświadczenie synestezji”.

Podobnie odbiorca utworu, opowiadającego muzycznym językiem o porach roku doświadcza w jakiś sposób charakterystycznych dla nich kolorów, temperatury czy rytmu. Fakt, że dzieło zostało napisane na chór i orkiestrę otworzyło wielkie możliwości zróżnicowania i natężenia tych wrażeń. Powstało dzieło, które nie tylko mieni się rozmaitością impresji, ale ma w sobie dodatkowy, medytacyjny wymiar, tak jakby wykraczało poza widzialną, dotykalną naturę, ku światowi nadrealnemu.

Nic piękniejszego od wiosny

Śpiew chóralny w dziele Panufnik oparty został, w sposób naturalny, na poezji opiewającej różne pory roku. W doborze utworów literackich pomagał kompozytorce jej nauczyciel angielskiego z czasów szkolnych, Tim Williams. Bardzo miłym gestem było powitanie go tuż przed koncertem słowami, które kompozytorka wygłosiła ze sceny mówiąc o genezie swego dzieła. Jak usłyszeliśmy, sięga ona roku 1997, gdy Royal Academy of Art zleciła Panufnik napisanie hymnu pt. „Wiosna” na Wystawę Letnią. Podstawą tekstową stał się utwór Gerarda Manleya Hopkinsa, zaczynający się od słów „Nothing is so beautiful as Spring”. Od tego czasu, jak usłyszeliśmy, kompozytorka pragnęła stworzyć resztę cyklu o porach roku.
Minęło kolejnych 12 lat. Roxanna Panufnik otrzymała wówczas zlecenie od Waynflete Singers, by napisać muzykę do „A Summer Wish” Christiny Rosetti i by tak opracować „Wiosnę” na orkiestrę, by oba utwory mogły być wykonywane razem. „Jestem zatem szczególnie wdzięczna The Bach Choir za zlecenie mi brakujących dwóch pór roku i możliwość ukończenia cyklu” – czytamy słowa kompozytorki zamieszczone w programie koncertu. Podstawą literacką dwóch pozostałych części stały się: „Now is the Time for the Burning of the Leaves” Laurence’a Binyona oraz „Blow, blow, Thou Winter Wind” Williama Szekspira z jego komedii „Jak wam się podoba”.

Epicki rozmach

Prapremiera „Czterech chóralnych pór roku” rozpoczęła z sukcesem koncert o bogatym repertuarze, bo oprócz monumentalnego utworu Panufnik usłyszeliśmy również „Schelomo” – Rapsodię hebrajską na wiolonczelę i orkiestrę Ernesta Blocha. Jej partię solową, odczytywaną jako głos króla Salomona, wykonał brawurowo Raphael Wallfish. Ten uznany wiolonczelista ma w swoim repertuarze wiele wykonań dzieł z repertuaru żydowskiego. Jego płyta kompaktowa z 2014 roku, wydana z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu, spotkała się z dużym zainteresowaniem mediów.

Druga część koncertu też miała swego solistę. Był nim baryton Duncan Rock. Wraz z chórem i orkiestrą wykonał on na koniec koncertu „Sea Drift” Deliusa – utwór, o którym jego twórca powiedział na krótko przed swą śmiercią: „Jeśli miałem coś wartościowego do powiedzenia, wyraziłem to w Sea Drift”. Jego dzieło, które muzyczne obrazy czerpie z żywiołu wody, niespokojnego morza, poprzedziło wykonanie „La Mer” Debussy’ego – słynnego dialogu wiatru z morzem. Można przypuszczać, że synestezja, o której mówi Roxanna Panufnik, była doświadczeniem wielu odbiorców koncertu, tak bogatego w obrazy, barwy i emocje malowane dźwiękiem. Pięknie brzmiący chór bachowski niósł wrażenie jej śpiewanych pór roku w kolejne krajobrazy muzyczne.

Agnieszka Okońska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Agnieszka Okońska

komentarze (0)

_