17 października 2019, 10:49
Anna Sanders: Bieszczadzkie historie (część pierwsza)

Karpaty to jeden z największych na świecie łańcuchów górskich. Legendarne góry Europy tworzą Austrię, Czechy, Słowację, Rumunię, Ukrainę, Węgry, Serbię i Polskę. Tatry i Bieszczady to część tego pasma. Karpaty od zawsze kojarzyły się z dzikością a nawet grozą wampirycznych kniazi z Rumunii i Ukrainy. Z terenem Bieszczad również wiąże się poetycka atmosfera leśnego romantyzmu. Lasy, pustkowia, tajemniczy samotnicy ukryci przed światem to popularny wizerunek tego terenu. Jednak już od lat, na ten w sumie niewielki skrawek Polski, przybywa coraz więcej turystów. W roku 2018 było ich ponad pół miliona. Coraz lepsze drogi, powiększająca się baza noclegowa, „pseudo- rustykalne” restauracje i bary oraz dobrze wydeptane szlaki sprawiają, że Bieszczady latem tętnią życiem, a na parkingach zaczyna brakować miejsc.

Pionierzy

Atmosferę Bieszczad tworzy na pewno ich historia. Od początku osiedlano się tam niechętnie. Pierwsze wsie i osady powstawały dopiero w XV i XVI wieku. Nieprzebrane, wiekowe puszcze skutecznie odstraszały nawet najwytrwalszych pionierów. Nie radzili sobie z ogromem drzew, dzikiej przyrody i klimatem gór. Dopiero w XIV wieku zaczęło się to pomału zmieniać, dzięki imigrantom Wołochom, którzy pomalutku, przez wieki przemieszczali się grzbietami karpackich gór. Przybyli oni prawdopodobnie z Rumunii i byli przodkami późniejszych Bojków, Łemków i osławionych Hucułów. Innego życia nie znali, więc nie wracali na niziny tylko próbowali swoich traperskich sił w dostępnych terenach. Wymieszali się oni z Rusinami, nic więc dziwnego, że na tych terenach przeważała religia bizantyjska i cerkiewna. Osadnicy mieli korzystne prawa i długi okres zwolnienia od danin. W XVI wieku pojawili się też Żydzi, którzy od razu wzięli się za handel i wozami przemierzali połoniny rozwożąc nie tylko towar, ale i informacje. Polacy w Bieszczadach byli raczej w mniejszości. Spis ludności przeprowadzony w 1900 roku przez administrację austriacką wskazuje, że najwięcej było grekokatolików: 79,27%, potem wyznawców judaizmu: 11,5%, katolików zaś jedynie 8,11%. Wiele rodzin mieszanych obchodziło podwójne święta, chodzili i do cerkwi i do kościoła. Analfabetyzm na początku XX wieku ciągle wynosił około 50%. Ludzie żyli według przykazów religii ale przestrzegali też mądrości przodków przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Złe moce i choroby odpędzały tak zwane szeptuchy, a leśne bóstwa po cichu też otrzymywały drobne ofiary.

Kości i bagnety

Wten zapomniany i stojący na uboczu świat wkroczyły z impetem armie: austro-węgierska i rosyjska, które toczyły ze sobą długie i wyczerpujące walki w okrutnej, zimowej scenerii. Po Pierwszej Wojnie Światowej pozostało w Bieszczadach tyle zwłok niepochowanych żołnierzy, że ich kości znajduje się do dziś. Jeszcze w latach 1980 można było znaleźć austriackie bagnety i karabiny, szable, guziki, klamry. Niestety, są też i niewybuchy, a te powodują fatalne wypadki wśród poszukiwaczy owych „skarbów”. W okresie międzywojnia Bieszczady stają się krainą do odkrycia, miejscem fascynującym dla etnografów, malarzy, młodych podróżników, których nie stać na dalsze, egzotyczne wyjazdy. Malarze Sichulski i Jarocki upodobali sobie górskie widoki oraz Hucułów, górali bieszczadzkich. Przedstawiają ich na obrazach, które stały się tak popularne, że są reprodukowane na widokówkach. W Sanoku funkcjonuje linia kolejowa, pojawiają się letni wędrowcy i zimowi narciarze. Popularny pisarz i podróżnik Antoni Ossendowski opisuje Karpaty jako region tajemniczy i nieodkryty, gdzie panuje „moc niezwykła i pęd do życia” oraz bliskość „Istoty Najwyższej”. To początki legendy Bieszczad: romantycznych, uduchowionych. W ten krajobraz raczej fantastyczny znów wchodzi wojna. Ukraińcy marzący o własnym, niepodległym państwie próbują o nie zawalczyć przy pomocy ugrupowań wojskowych. To czasy okrucieństw i odwetów, dramatów zupełnie nieromantycznych. W roku 1947 zaczyna się akcja ” Wisła”. Z Bieszczad usuwani są głównie Ukraińcy. Transporty na ziemie odzyskane wywiozły około 140 tysięcy osób. Oficjalnym powodem akcji ” Wisła” miała być śmierć generała Świerczewskiego zabitego prawdopodobnie przez ugrupowanie ukraińskie. Pomnik w Jabłonkach upamiętniający tego dowódcę został rozebrany w 2018 roku. A ocalałe lub odrestaurowane cerkwie po wysiedlonych stanowią teraz piękny Szlak Architektury Drewnianej.


Król buk

W latach 1950 w bieszczadzkich wsiach pozostało niewielu mieszkańców. Cerkwie, domy, pola i ogrody pomału zabierała leśna przyroda. Dziś z trudnością można odnaleźć fundamenty starych domów, pozostałości sadów. Za to pojawiły się drzewa. Najpierw olcha wyrosła na porzuconych ugorach, potem jawory, jodły i buki. Te ostatnie drzewa stanowią zresztą o charakterze bieszczadzkich lasów. Zajmują one około 40% ich powierzchni. W dawnych czasach zbierano ich orzeszki, z których wyciskano olej a także mielono i przerabiano na mąkę. Trzeba je było wcześniej potraktować ługiem by oddzielić szkodliwe substancje. Duża ilość orzeszków buka mogła też spowodować halucynacje. Młode liście buka mają przyjemny, kwaskowaty smak. Na przednówku zastępowały one niedostępne jeszcze zielone warzywa. Buki wyglądają przepięknie wiosną i latem, kiedy ocieniają swoimi liśćmi leśne ścieżki a w swoich zakamarkach goszczą wiewiórki i ptasie gniazda. Jodła, drugi gatunek drzewa królujący w Bieszczadach wybiera sobie szczyty, gdzie wiatry przynosiły zanieczyszczone powietrze z zakładów przemysłowych. Było to powodem jej wymierania, na szczęście po wprowadzeniu filtrów, jodłowe wzgórza znów stały się zielone. Spacery po bieszczadzkich trasach są jak kwietna poezja z tańczącymi motylami włącznie. Nie trzeba szukać, by zobaczyć wiele rzadkich gatunków, które tutaj są prawie pospolite. Różnorodność, kolory są zachwycające. W Bieszczadach żyje ponad 40 gatunków ssaków. W tym imponujące żubry i niedźwiedzie, wilki oraz jelenie karpackie. Od 2007 można też zobaczyć konika polskiego. Pod nogami, o ile mamy szczęście (lub nieszczęście) możemy znaleźć największego, europejskiego węża Eskulapa. To prawdziwa bestia; osobnik znaleziony ostatnio w Bieszczadach liczył sobie aż 161 cm! Można też spotkać legendarną salamandrę. Trele 150 gatunków ptaków dadzą nam wspaniałą oprawę muzyczną do leśnego zwiedzania. Raczej jednak nie pośpiewa nam orzeł przedni, który być może pokrąży tylko nad naszymi głowami. W największym zbiorniku wodnym Bieszczad Zalewie Solińskim i w okolicznych rzeczkach pływa sobie 20 gatunków ryb. Ten zbiornik wodny zaprojektowano już w 1921, a wykonano w latach 1961- 1968. Zatopione zostały cztery wsie. Zapora postawiona w Solinie jest najwyższa w Polsce i ma 81,8 m wysokości. Przy zbiorniku znajduje się znane uzdrowisko Polańczyk. To sztuczne jezioro już zdążyło się wtopić w bieszczadzki krajobraz…tak jak i leśna kolejka, bloki pracownicze i ludzie, którzy zdecydowali się na ucieczkę od dotychczasowego życia, by pozostać w Bieszczadach. Ale o tym w następnym odcinku…

Tekst i zdjęcia: Anna Sanders

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_