01 października 2019, 09:37
Vesperale… w „Ognisku”!

Kiedy dowiedziałam się, że w „Ognisku „odbędzie się spotkanie z Claire Mulley, autorką doskonałej książki „The Spy Who Loved” wiedziałam, że koniecznie musze  tam pójść. Lubię „Ognisko”, choć czasem słyszę, że  może nie tyle jest polskie, co raczej  bywa polskie (subtelna różnica, dla wrażliwców jednak wyczuwalna). Zawsze jednak bardzo się cieszę, kiedy tam wchodzę. Te piękne schody, te żyrandole, te pamiątkowe tablice, poświęcone naszym wielkim i kochanym, choć już nieobecnym. Tyle tu wspomnień i choć to nie są moje własne wspomnienia (a te najstarsze, tuż powojenne, z całą pewnością nie, wszak przyjechałam do Londynu dopiero w 1976 roku)… to jednak przekazywane, przywoływane, ożywiane, stają się i moją własnością. To miłe uczucie.

Życie Krystyny Skarbek fascynowało mnie od dawna.  Lubiłam czytać życiorysy silnych, odważnych kobiet, sama będąc niestety dość strachliwa, która to raczej górę obejdzie… niż na nią wejdzie! Nie dla mnie szalone decyzje i głębokie wody! Aby się tą cudzą siłą i odwagą jeszcze raz nasycić, popędzilam więc do „Ogniska”. Stanęłam przy stoliku na piętrze, gdzie rozłożono książki Clare Mulley i zastanawiałam się, którą wybrać. Weź tę, podpowiedziała mi przechodząca obok ładna Angielka. Świetnie się ją czyta! Naprawdę?! – zainteresowalam sie i ucieszyłam  z  rekomendacji . And have you read it?- dodałam. Tak, odpowiedziała w locie. I wrote it! I pobiegła dalej. No i tak to poznałam Clare Mulley. Książkę oczywiście kupiłam i rzeczywiście świetnie się ją czyta. Zaczęłam już w metrze, w drodze do domu. Narazie jednak z wielkim zainteresowaniem słuchałam opowieści samej autorki . Clare Mulley pisze świetnie ale i mówi pięknie. Z ogniem, pasją i energią.  Jest zajmująca, rzeczowa i konkretna, ale też ciepła i serdeczna. Było w niej nieomal coś… polskiego i swojskiego, co mnie wzruszyło. Czyżby drążąc temat, spotykając się z Polakami, jeżdżąc po Polsce w poszukiwaniu dokumentów, zdjęć, ludzi, miejsc z Krystyną związanych, nabrała trochę naszego temperamentu? Może.
Tak czy siak, znakomicie się jej sluchalo!  O Krystynie Skarbek i jej niezwykłym życiu

możnaby się dowiadywać czegoś nowego bez końca i zapewne ta opowieść też nie miałaby końca, bo swoim życiorysem mogłaby obdarzyć przeciez niejednego. Piękna (na konkursie Miss Polonia 1930 roku otrzymała tytuł Gwiazda Piękności) pełna temperamentu, uwikłana w liczne romanse, nie licząca się z konwenansami, odważna, pełna determinacji i nieprawdopodobnych wprost pomysłów. Wzbudzała skrajne uczucia, od podziwu do niechęci. Można by powiedzieć, że nie przystawała do swoich czasów. Mężczyźni kochali ją i szanowali, a ci, z którymi miała intymne związki, po jej tragicznej śmierci zawarli pakt milczenia. Nie opowiadali o jej życiu i o jej miłościach. Chronili jej reputację (i… oczywiście swoją też, mieli przecież żony!). Krystyna Skarbek jak wiemy, była ulubioną agentką Churchilla, a jednak to jego uwielbienie nie przełożyło się na szlachetny gest wobec niej. Ani zresztą wobec nas, Polakow. Pojedyńczo czy zbiorowo. Po wojnie doczekała się podobnej jak wielu innych, „wdzięczności”. Uprzejmy  list  podziękowania od Churchilla zawierał małą adnotację, że „już nie jest potrzebna”. Coprawda dostała obywatelstwo brytyjskie, (które nie tyle dostała, co sobie uporczywie wywalczyła!) i 100 funtów odprawy, ale o dalszym „uwielbieniu” już nie było mowy. Niepotrzebni byli i General Maczek i General Sosabowski, setki polskich oficerów i żołnierzy, niepotrzebna też była piękna kobieta szpieg. Ta zadra i zdrada, siedzą w nas głęboko i pewnie nigdy nie dadzą się wyrwać spod skóry. Jakimś gorzkim pocieszeniem są może spotkania z angielskimi historykami czy pisarzami, którzy o tej zdradzie nareszcie  mówią. Kiedy Krystyna Skarbek, córka polskiego arystokraty i matki Żydowki (Stefanii Goldfeder) wchodzila do pokoju, oficerowi wstawali. Brytyjski rząd odznaczył ją najwyższymi medalami, dla Francuzów stała się wzorem oporu, Izraelczycy do dzisiaj zaliczają ją do grona swoich najodważniejszych żołnierzy w dziejach. W Polsce stale o niej cicho. Może ta książka coś zmieni?

Warto też jeszcze przypomniec, kinomanom i nie tylko, że kiedy w 1953 roku ukazała się pierwsza powieść Iana Fleminga „Casino Royale”, komander James Bond zakochuje  się tam nieprzytomnie, w podwójnej agentce Vesper Lynd. Oto co o niej mówi :”kobieta jest kompletna, że daj Boże zdrowie, zimna jak sopel lodu. Mówi po francusku jak rodowita Francuzka i zna swój fach na wylot”. A  nieco dalej: „skórę miała lekko opaloną, nagie ręce i dlugie dłonie emanowały spokojem”.  Było też jeszcze o równo przyciętej grzywce, o pięknie zaznaczonym profilu, oczach ,uśmiechu, o całej tej zachwycającej kobiecości. Tak, nie ma wątpliwosci, to JEST Krystyna Skarbek! Biografowie uważają, że Fleming i Krystyna spotkali się w restauracjii przy Charlotte Street w Londynie i że niedlugo potem mieli bardzo namiętny, trwający rok, romans. Byli dyskretni. Spotykali się poza Londynem, także w jego rezydencji o nazwie „Goldeneye”, na Jamajce. Fleming był nią oczarowany. Napisał tak: „Dokladnie wiem, o co chodzi z tą Krystyną. Ona po prostu promieniuje wszystkimi cechami i talentami postaci literackiej. Jakże rzadko spotyka się takie osoby! Ta kolacja stała się dla mnie bardzo inspirująca”. Oj, zdecydowanie tak!… chcialoby się dodać.

Kiedy w Casino Royale Vesper tłumaczy Bondowi znaczenie swojego imienia twierdząc, że urodziła się podczas burzy i rodzice ten fakt chcieli tak właśnie upamiętnić, nasza własna, najprawdziwsza Krystyna Skarbek istotnie urodziła się w czasie nocnej burzy, a jej ojciec, hrabia Jerzy Skarbek nazwał ją Vesperale, czyli jak sam mówił „wieczorna gwiazdeczka”. I tak dwie kobiety, fikcyjna i realna, połączyły się w jedną.

Jaka to piękna historia, prawda?

Spotkanie w „Ognisku”, oprócz prezentacji książki Clare Mulley, miało za cel pokazanie jeszcze dwóch niezwykłych postaci, Władysława Ważnego i Stanisława Makowskiego i zatytułowane było “Polish agents of the Special Operations Executive (SOE) in France during WW2”. Temat również świetnie i ciekawie zaprezentowany przez Paul McCue, trzymał  w napięciu i skupieniu. To też byłby doskonały scenariusz na film! Ale o tym…. już innym razem .

Organizatorom tego wieczoru należą się podziękowania. Wiele się dowiedzieliśmy, a rozmowy po prezentacjach, przy winku i słonych paluszkach, pozwoliły tematy rozwinąć. Jak zawsze. Do następnego więc razu !

Ewa Kwaśniewska

 

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_