05 czerwca 2019, 09:45 | Autor: admin
Eurowizja na plaży: Reportaż z Tel Awiwu

Nad tegoroczną festiwalową „wioską” górowała ogromna głowa zwyciężczyni z Izraela: Netty Borzilai. Wykonał ją miejscowy artysta z zabawek które, jak twierdził znalazł na śmietniku lub też porzucone przy placach zabaw. Była to oczywiście metaforyczna wizja utworu Netty: „Toy”, który zapewnił Izraelowi zwycięstwo w Portugalii i możliwość goszczenia prestiżowego festiwalu w Tel Awiwie: „mieście, które nigdy nie śpi”. Na pewno nie spało około 20 tysięcy personelu policji i wojska, które zapewniało bezpieczeństwo tej międzynarodowej imprezie.

Eurowizja cenzuralna

Festiwale Eurowizji trwają już od 1956 roku. W powojennej Europie miały jednoczyć kraje i podnieść na duchu jej mieszkańców. Do początkowych siedmiu uczestników dołączyło w ostatnich latach około 40 państw. Wiele z nich raczej nie mieszczących się w granicach naszego kontynentu. A to dlatego, że Eurowizja jest organizowana przez European Broadcasting Union, której zasięg jest definiowany w niezwykle precyzyjny aczkolwiek w trudny do ogarnięcia sposób, czyli są to: „regiony obejmujące obszary od południka 30 stopni paralelnego do południka 40 stopni na wschód od Greenwich…” Kto chce niech sprawdza, w każdym razie zasięg EBU ogarnia śródziemnomorskie państwa Bliskiego Wschodu oraz Armenię, Gruzję a nawet niektóre części państw takich jak Irak, Jordanię i Syrię. Skąd więc Australia, która od dwóch lat z ogromnym entuzjazmem wysyła swoich przedstawicieli? To jedna ze słodkich tajemnic Eurowizji, tak jak i system głosowania, który niezawodnie robi zaskakujące niespodzianki. Podobno Australijczycy, wieloletni fani tego widowiska, znaleźli jakiś niedopatrzony paragraf i usilnie nalegali na swoje uczestnictwo. Po zobowiązaniu, że jeśli wygrają, urządzą Eurowizję na koszt własny w Europie, pozwolono im na występy. Nie ma zresztą co się dziwić mieszkańcom Antypodów, że tak desperacko chcą uczestniczyć w tym widowisku. Jego oglądalność sięga prawie 600 milionów widzów, ostatnio nawet w Chinach. Chińczycy jednak musieli się pożegnać się z oglądaniem finału 2018, gdyż ocenzurowali występy Albanii (z powodu tatuaży) i Irlandii (tańcząca para homoseksualna). Eurowizja nie akceptuje żadnych modyfikacji w transmisji, ale jest cenzura wewnętrzna. Dotyczy ona: tekstów i gestów wyraźnie politycznych, słów wulgarnych oraz przemycania komercyjnych treści. Wszystkie piosenki muszą być oryginalne i wykonane na scenie, bez podstawiania głosu, przez występujących reprezentantów. Utwory mogą być w języku narodowym, lub też innym wybranym, którym ostatnio jest głównie angielski. Piosenki też „nie mogą prowadzić do złej reputacji” Eurowizji. Oczywiście, żeby nie było za bardzo mdło i politycznie poprawnie dopuszcza się co roku kilka utworów na granicy dobrego smaku, jak na przykład tegoroczne sado-masochistyczne występy Islandii.

Szabasowe dylematy  

Filarami Eurowizji jest pięć państw: Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania i Włochy. Ponieważ ponoszą one największe koszty z utrzymaniem EBU kandydaci z tych krajów mają zawsze zapewnione miejsce w finale. Dzięki temu mniejsze i biedniejsze państwa mają możliwość wysłania swoich reprezentantów. Niektóre kraje dopiero po wielu latach uczestniczenia w Eurowizjii doczekały się zwycięstwa. Rekord pobiła Portugalia: wygrała aż po 49 latach występów na festiwalu, Austria zaś po 45  latach zdobyła pierwsze miejsce dzięki brodatej Conchicie Wurst. Jednak Serbia już za pierwszym podejściem do Eurowizji  dostała najwięcej głosów za piosenkę „Molitva”. Trudno więc mówić o jakichkolwiek prawidłach decydujących o wygranej. Na pewno nie jest nim długi staż uczestników ani ilość wydanych pieniędzy. Izrael i Irlandia należą do czołówki gwiazd Eurowizji. Irlandia wygrała konkurs aż siedem razy, Izrael cztery. Ostatnio w roku 1999 ale festiwal urządzono w Jerozolimie. Tel Awiw wydaje się jednak znacznie lepszym miejscem na tego typu imprezy. Przede wszystkim jest to strefa znacznie mniej religijna z  dużą tolerancją na wszelkiego rodzaju ekscesy. Jak mówią sami Izraelczycy: Tel Awiw bawi się i pracuje, Jerozolima modli. Nie znaczy to jednak, że nie było religijnych kontrowersji w mieście. Imam meczetu w pobliżu festiwalowej wioski skarżył się na hałas przeszkadzający w ramadanowym skupieniu i modlitwie, a ortodoksyjni Żydzi byli oburzeniu złamaniem szabasu na czas imprezy. Główny izraelski faworyt, zespół The Shalva Band wycofał się ostatniej chwili ponieważ nie chcieli grać w sobotę. Zastąpił go Kobi, który nie miał takich problemów i swoją szansę wykorzystał wspaniale. Dzięki Eurowizji nie doszło też do bardziej krwawych starć z Hamasem w strefie Gazy, które zaczęły się zaledwie tydzień wcześniej. Benjamin Netanyahu załagodził zamieszki szybkim porozumieniem z dużymi ustępstwami na rzecz Arabów.

Księżycowy spokój

Do Tel Awiwu przyjechało kilkanaście tysięcy uczestników i fanów Eurowizji, którzy szybko, wraz z miejscowymi zadomowili się w mocno strzeżonej „wiosce” i w całym mieście. Wszędzie rozstawiono punkty informacyjne, młodzi ludzie ubrani w specjalne koszulki pomagali w zwiedzaniu i udzielali odpowiedzi na wszelkie pytania: po angielsku, rosyjsku, hiszpańsku a nawet i po polsku. Bulwar Rotszylda, największy deptak miasta, wypełniał się tłumem po zmroku aż do rana. Miejscowe piwo lało się strumieniami, choć ceny niestety były londyńskie. W wiosce Eurowizji dudniła muzyka a 80 stoisk z jedzeniem każdego rodzaju było otoczonych kolejkami. Plażowa atmosfera miasta działała na zmysły i nawet młodzi policjanci i żołnierze z karabinami u ramion wyglądali mniej groźnie. Od strony morza ustawiono łodzie z działami przeciwlotniczymi, z których machali i robili zdjęcia wojskowi. Piękne dziewczyny w szortach, młodzi wysportowani mężczyźni, rodziny z dziećmi wypełnili ściśle eurowizyjną plażę. Podczas nocnych koncertów nad tłumem unosiły się chmury dymu, niekoniecznie tytoniowego. Przy najbardziej popularnych piosenkach tańczono radośnie wśród oglądających, po czym fani znów spokojnie siadali by nie zasłaniać widoku na ustawione ekrany z transmisją. Nie było pijanych ekscesów ani agresywnego zachowania. Nad wysokimi blokami przy plaży świecił księżyc w pełni jakby to on był patronem imprezy i udzielał jej swojego niebiańskiego spokoju. Nocne powroty nie były wystraszoną wędrówką po obcym mieście, ale przyjemnym spacerem wśród tłumów niekończących zabawy aż do świtu. Muzyka była wszędzie, uliczni muzycy wszelkiej maści wykorzystali magiczny moment Eurowizji by śpiewać, tańczyć dla nieśpieszących się przechodniów. Wielojęzyczny tłum mieszał się w takt melodii w radosnym i przyjaznym uniesieniu. Eurowizja pozwoliła choć na chwilę zapomnieć mieszkańcom Tel Awiwu o problemach, z którymi muszą się codziennie zmagać. Polska uczestniczy w tym festiwalu od roku 1994. Jak na razie mamy już pierwszą wygraną w Junior Eurovision Contest. Utalentowana, 14-letnia Roksana Węgiel, znana jako Roxi, zapewniła nam przywilej organizacji tej imprezy w Gliwicach, 24 listopada. Następny „dorosły” festiwal odbędzie się w Holandii. Kobi, reprezentant gospodarzy, zapytany czy nie jest mu przykro, że nie wygrał w tym roku, powiedział tylko: „Będąc na Eurowizji, tylko się wygrywa, tu nie ma przegranych”.

Tekst i zdjęcia: Anna Sanders

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_