02 czerwca 2019, 09:41
Transgalaktyczny rejs i transgalaktyczna wizja

Jakiś czas temu pojawiła się na polskim rynku wydawniczym książka Roda Drehera pt. „Opcja Benedykta. Jak przetrwać czas neopogaństwa”. Cieszy się ona niesłabnącym powodzeniem, a wielu stawia ją na jednej półce z Biblią, ukazując jej rzekomo prorocko-zbawcze przesłanie dla chrześcijaństwa naszych czasów. Ja jednak odczytuję tę książkę jako wezwanie skierowane do chrześcijan, aby wycofali się ze skażonego świata i budowali społeczeństwo równoległe, zamknięte na otaczający świat. Czy rzeczywiście jest to właściwa droga? Czy taki szlak wytyczył nam Chrystus?

W opisie Wniebowstąpienia, niezmiennie od lat, ogromne wrażenie robi na mnie ten fragment: „Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: »Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba«”.

Czasem mam wrażenie, że podobnie dzieje się z nami, chrześcijanami XXI wieku. Dotyka nas pokusa, by izolować się od świata, tworzyć enklawy, zamykać w twierdzach i uporczywie wpatrywać się w niebo. Ta pokusa przybiera u niektórych nieco bardziej radykalną formę podejmowania wysiłków tworzenia nieba na ziemi: stworzyć widzialne nowe Królestwo Izraela, owo Christianitas, regulujące doczesny porządek i losy świata. Jednym słowem: skonstruować Wielką Polskę / Europę Katolicką. Jakież to proste! Jednak czy rzeczywiście taką drogę wytyczył nam Chrystus?

Wydaje się, że odpowiedź narzuca się sama i wynika z braku odpowiedzi Jezusa na pytanie Apostołów: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?”. Takie było nostalgiczne marzenie uczniów. Sęk w tym, że nie było i nie jest to Jego marzeniem. Dlaczego? Historia uczy, że dotychczasowe próby tworzenia nieba na ziemi za pomocą narzędzi politycznych i mechanizmów ideologicznych nie dają żadnych gwarancji, że ludzie uwierzą w Chrystusa Mesjasza, Syna Bożego. Jedynym chcianym przez Chrystusa sposobem zbawiania człowieka i świata był i pozostaje Kościół. Tam, gdzie jest żywy Kościół, tam widoczna jest obecność mocy z wysoka. Jezus chciał, by Kościół kontynuował Jego misję. Kościół – to znaczy „my”! Kościół – to znaczy ja i Ty!

Czasem, zwłaszcza w czasach kryzysu Kościoła, może nam się wydawać, że Jezus opuścił nas, odlatując w transgalaktyczny rejs, i że pozostała po Nim jedynie zamknięta opowieść o naukach, cudach, znakach, śmierci na krzyżu i zmartwychwstaniu, przekazywana niczym pałeczka w sztafecie pokoleń do czasu, gdy powróci, by sprawdzić, czy zdaliśmy egzamin z wiary.

Wniebowstąpienie Jezusa przypomina nam o naszej misji, którą nie jest wpatrywanie się w niebo, ani tworzenie katolickich enklaw – nieba na ziemi. Naszą misją jest zaangażowanie w sprawy tego świata. Papież Franciszek niestrudzenie pokazuje, że mamy odchodzić od katolicyzmu zamkniętego do prawdziwego, katolickiego chrześcijaństwa. Co to znaczy? Jeden z moich ulubionych współczesnych teologów – ks. Tomáš Halík – tłumaczy to tak: „Nie pytaj, kto jest twoim bliźnim, ale uczyń się bliskim każdemu, kto cię potrzebuje. Nie pytaj, czym jest prawda, ale czyń prawdę w miłości! Nie oglądaj się z nostalgią w przeszłość, jak żona Lota, która została zamieniona w słup soli, ale bądź solą ziemi! Nie patrz w niebo, jak uczniowie po wniebowstąpieniu Pana, ale rozglądaj się wokół siebie i szukaj Chrystusa w tych, którzy zostali zranieni. On jest z nami po wszystkie dni, aż do skończenia świata. Często jest tu jednak incognito i wierzyć oraz ufać Mu, oznacza nieustannie Go znowu szukać”. To nie jest jakaś niemożliwa do wcielenia w życie transgalaktyczna wizja. To czysta Ewangelia.

Ksiądz Bartek Rajewski

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Ksiądz Bartek Rajewski

komentarze (0)

_