10 stycznia 2019, 09:15 | Autor: admin
Ludlow jak z bajki
Przez wieki to niewielkie miasteczko było niepisaną stolicą Shropshire i centrum administracyjnym „Marches”, terenów przygranicznych Walii. Wcześniej był to bogaty ośrodek handlu wełną i produkcji tkanin. Stąd tyle przepięknych, średniowiecznych jeszcze budynków, które zapełniają uliczki niczym z bajki. Jest ich 500, prawem chronionych, wspaniale zachowanych i jakby odnoszących się do innej rzeczywistości. Ludlow ma niezwykły, nieśpieszny urok, który zwiedzającym daje wrażenie pobytu w innej czasoprzestrzeni. Wszystko to, co kiedyś było ważne jest ważne i dziś. Ta nieprzerwana kontynuacja to magia Ludlow, określanego jako „jedne z najbardziej urokliwych miasteczek w Anglii”.

Misericordia i Palmersi

Na plan pierwszy panoramy miasta z okolicznych wzgórz wybija się wieża „katedry Marches”, czyli kościoła pw. św. Wawrzyńca (St Laurence). Powstał on już w 1199 roku. W latach 1433-1471 został przebudowany na wielką skalę. Były to czasy wielkiej prosperity miasta, bogacenia się na handlu wełną i materiałami. Jako wizytówka Ludlow budynek ten przyćmiewał wszystkie inne w okolicy i choć jest tylko kościołem parafialnym, przewyższał rozmiarem i wyposażeniem nawet ówczesne katedry. Jest w nim tyle skarbów, starożytności, pięknych grobowców, że dokładne obejrzenie wnętrza może nam zająć długie godziny. W oddzielonym prezbiterium, najświętszej części kościoła przy ołtarzu, znajdują się wykwintne stalle; drewniane siedzenia dla duchownych i znaczących obywateli miasta. Oczywiście są pełne zdobień, wizerunków aniołów i innych uduchowionych postaci. Ale wystarczy podnieść zawiasy na każdym z siedzeń, by odkryć jedną z najlepiej zachowanych kolekcji „misericordia” czyli podpórek pod pupę bardzo przydatnych w czasie długich nabożeństw odbywanych w pozycji stojącej. Te „niby półeczki” to skarbnica wiedzy o mniej wyrafinowanych, średniowiecznych gustach. Czego tam nie ma! Wykrzywione gęby, potworki, obfite biusty, stwory i scenki z życia średniowiecznych mieszkańców. Bardzo ciekawe, bo wykonane z dużym poczuciem groteskowego humoru. Ołtarz główny pochodzi sprzed XV wieku i ma bardzo bogato rzeźbione tło. Ze stalli można się wpatrywać też we wschodnie okno również z tego okresu. Barwnie i niezwykle przedstawione jest na nim życie patrona św. Wawrzyńca. Jeszcze ciekawsze są witraże w kaplicy św. Jana. To okno Palmers Guild, czyli bractwa Palmerów, którego wpływy ogarniały większość miasta w średniowieczu. Nazwa pochodzi od gałązki palmy, którą przynosili pielgrzymi z Ziemi Świętej, jako dowód dotarcia do Jerozolimy. Oczywiście trzon bractwa tworzyli ci, którzy ową podróż odbyli, ale z czasem złagodzono warunki przyjęcia. Pielgrzymka stała się metaforą przejścia przez życie, w trakcie którego należy robić dobre uczynki i wspierać współbraci. Tak więc Palmersi zbierali składki i był to jakby średniowieczny fundusz ubezpieczeniowy służący pomocy członkom organizacji, którzy popadli w finansowe tarapaty. Okno przedstawia legendę założenia bractwa. Widzimy jak saksoński król Edward oddaje swój pierścień pielgrzymowi w żebraczym stroju. Dostaje go zresztą z powrotem od Palmersów z przepowiednią, że wkrótce „będzie w raju”. Zamiast się zmartwić nowiną o swojej rychłej śmierci Edward się tak ucieszył, że obdarował bractwo licznymi przywilejami. Palmersi bardzo przyczynili się do upiększenia wnętrza „katedry Marches”. Trzeba tam wstąpić choćby na chwilę, by zobaczyć tę średniowieczną, przepiękną chlubę miasta. Najlepiej na śpiewane nabożeństwo wieczorne, by podziwiać dźwięk wspaniałych organów z XVIII wieku.

Puby, zajazdy i mąż niezazdrosny

Ludlow otoczone niegdyś było murami miejskimi z siedmioma bramami. Była to typowa, planowa zabudowa z okresu normańskiego XII wieku. Do dziś ocalała tylko jedna brama Broad Gate z 1270 roku. Dziś jest to dom prywatny, ale wcześniej mieściło się tam więzienie. Niezbyt dobrze pilnowane, jako że kroniki miasta odnotowują ciągłe wydatki na reperację wejścia do celi, co kilka miesięcy niszczonego a nawet spalonego przez uciekających więźniów. Od bramy w górę i w dół miasta prowadzi ulica Broad Street. Niegdyś było tam 9 pubów, dziś ostał się tylko jeden Wheatsheaf, tuż przy bramie. Nazwy pubów zostały zachowane w obecnych nazwach domów, warto więc przejść po tej ulicy zgadując gdzie kiedyś biesiadowano. Za bramą, w kierunku centrum znajdują się eleganckie budynki z klasycznymi fasadami z XVII i XVIII wieku. Ale kilka kroków dalej już mamy przepięknie zachowane, ściśnięte jedna przy drugiej, tudorskie, miejskie kamienice z czarnymi, rzeźbionymi obelkowaniami. W jednym z nich mieści się słynny zajazd „Angel Hotel”. Tutaj zatrzymał się Horacy Nelson, ze swoją kochanką Emmą oraz… jej małżonkiem Williamem. Jak widać ten ostatni czuł się bardziej uprzywilejowany niż zazdrosny. Tutaj też jadał kolacje w 1814 roku Lucien Bonaparte: więzień na zamku w Ludlow. Z „Angel Hotel” kursował dyliżans Aurora, sława ówczesnego szybkiego transportu. W roku 1822 pokonywał trasę Ludlow-Londyn w zaledwie… 27 godzin! Dziś mieści się tu bardzo przyjemny bar z włoską restauracją. U szczytu Broad Street stoi złocisty budynek Buttercross (1746), gdzie niegdyś, na otwartym parterze handlowano masłem i serami. Obecnie na piętrze znajduje się muzeum, z którego okien mamy wspaniały widok na Broad Street.

Domy w kratkę

Jednym z 500 zabytkowych budynków w Ludlow jest zapierający dech Feathers Hotel z 1619 roku. Fasada to majstersztyk obelkowań ze wspaniale zachowanymi zdobieniami w średniowiecznym guście. Diabełki, maszkarony, biuściaste panie, motywy roślinne i fantastyczne szlaczki. Był to niegdyś dom prominentnego prawnika z czasów gdy miasto było centrum administracyjnym Marches. Z tego okresu zachowało się wiele zajazdów i hoteli służących królewskiej administracji, prawnikom i sędziom pracującym głównie na zamku. Hotel wygląda niestety na zamknięty i nie można zajrzeć do środka. Możemy jednak wejść do pubu The Bull Ring, znajdującego się nieopodal skupiska domostw z 1330 roku. Ozdobione jest ono równie ciekawą, kratkowaną drewnem fasadą, ale już bez tylu zdobień. Niestety ten przybytek nieco rozczarowuje, bo wnętrza fatalnie „unowocześniono” i brakuje atmosfery średniowiecznej przytulności.

Warto przespacerować się wąskimi uliczkami wzdłuż pozostałości murów miejskich od zamku w dół. Wśród naprawdę uroczych, prawie wiejskich domków znajdziemy najstarszy budynek (prócz zamku) w tym mieście. Kaplica św. Tomasza (1190) to właściwie duża okratowana wnęka, z piaskowca, w której zachował się prosty ołtarz. Jest ona jakby wspornikiem większego, prywatnego domu. To połączenie robi niesamowite wrażenie, jedyna w swoim rodzaju przedziwna kontynuacja w czasie z poszanowaniem tego, co niegdyś było miejscem świętym. Ludlow opływa rzeka Teme. Już w XII wieku zbudowano tam system grobli, a średniowieczne mosty są naprawdę imponujące. Wzdłuż niej prowadzi szereg tras spacerowych. Zobaczyć możemy wysokie, wapienne klify, skały z uczepionymi do nich starymi drzewami, piękne widoki na miasto i zielone łąki.

Jeśli szukamy odskoczni po świątecznym rozgardiaszu, to Ludlow z pewnością zapewni nam wyciszenie. To miasto na weekend, krótki postój nie wystarczy na zagłębienie się w jego średniowieczną atmosferę i urokliwe piękno.

Tekst i zdjęcia Anna Sanders

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_