01 października 2017, 09:27
Mogą widzieć go tylko tonący

Gdy rozważam dzisiejszą Ewangelią i słyszę Jezusa mówiącego także do mnie: „Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego” (Mt 21,31), przypominam sobie jeden z utworów Leonarda Cohena. Legendarny muzyk śpiewał w „Suzannie”: „Pan Jezus był żeglarzem, gdy przechadzał się po wodzie. Spędził lata na czuwaniu w swej samotnej wieży z drewna. Gdy upewnił się, że mogą widzieć Go tylko tonący (…)”.

To prawda, która sprawdza się także w moim życiu: najlepiej widzę Jezusa, gdy zaczynam tonąć, gdy tracę grunt pod nogami, gdy kolejny raz upadam pod ciężarem grzechu, gdy dotyka mnie niepowodzenie, albo nawet dramat – niezależnie czy osobisty, czy cudzy.

Mówię o tym, ponieważ Jezus ostrzega nas dzisiaj przed pokusą samozadowolenia i rutyny. Niedzielna Msza św., codzienna modlitwa, ortodoksyjna wiara, przylgnięcie do nienaruszalnych zasad, poklask u ludzi i kadzenie wyżej postawionym mogą nie być wystarczającą przepustką do nieba. Ostrzegali przed tym św. Augustyn i Sobór Watykański II w słowach: „Nie dostępuje jednak zbawienia, choćby był wcielony do Kościoła, ten, kto nie trwając w miłości, pozostaje wprawdzie w łonie Kościoła ciałem, ale nie sercem”.

Jezus nie darzył sympatią tych, którzy uważali się za sprawiedliwych, doskonałych, nieskazitelnych i świętych. Nie ma nic bardziej oślepiającego w życiu duchowym, niż przekonanie o własnej cnocie i doskonałości. Takie przekonanie najbardziej czyni nas ślepymi na Boga i zamyka na Jego miłosierdzie. Takie przeświadczenie zamyka nam drogę do nawrócenia.

„Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego”. Mogą nas dotykać te słowa. Dobrze, gdy dotykają. Zasługa prostytutek i kolaborantów jest tutaj jednak bardzo wyraźna. Uwierzyli Janowi, który głosił nawrócenie i wzięli się za siebie. Choć dotychczas chodzili własnymi ścieżkami, to jednak odnaleźli właściwą ścieżkę do Boga.

Bo można udawać posłuszeństwo Bogu i wypełniać wszystkie zobowiązania, a w rzeczywistości chodzić własnymi drogami. Ale można też chodzić własnymi ścieżkami, ale pewnego dnia, przestać się cieszyć z dotychczasowego życia i odnaleźć drogę do Boga. Wówczas mogą się spełnić słowa Jezusa, które słyszeliśmy przed tygodniem: „Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” (Mt 20,16a).

„Mogą widzieć Go tylko tonący”. Te wszystkie momenty, gdy niemal tonę, odzierają mnie z przekonania o samowystarczalności, z przeświadczenia o tym, że sam „dam sobie radę”. Te wszystkie momenty odzierają mnie także ze złudzenia, że jestem lepszy od innych. Mogę zobaczyć, że po prosu jestem grzesznikiem, który często niczym nie różni się od konfidentów i prostytutek. A gdy to zobaczę, będę mógł uczynić pierwszy krok w stronę nawrócenia, by zobaczyć Jezusa. Wtedy przestanę obruszać się na słowa: „Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego”. I będę mógł zaśpiewać z Leonardem Cohene: „Już chcesz z Nim powędrować. Powędrować chcesz na oślep. Myślisz – chyba Mu zaufam. Bowiem dotknął twego ciała myślą swą”.

ks. Bartosz Rajewski

Autor jest proboszczem polskiej parafii p.w.  Św. Wojciecha na South Kensington w Londynie (Little Brompton Oratory, dawne Duszpasterstwo Akademickie). Msze św. w niedzielę 12.45 i 18.30. www.dalondon.org.uk

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

ks. Bartosz Rajewski

komentarze (0)

_