18 sierpnia 2017, 10:15
Żołnierskie święto

 

 

 

Teatr POSK w Londynie był w zeszłą niedzielę miejscem uroczystych obchodów Święta Żołnierza Polskiego. Wieczór czczący pamięć o polskich żołnierzach zorganizowała Fundacja Stowarzyszenia Kombatantów Polskich w Wielkiej Brytanii.

Ta podniosła uroczystość co roku wypełnia Salę Teatralną do ostatniego miejsca. W pierwszych rzędach miejsce przypadło weteranom – najważniejszym tego dnia osobom na sali. Nielicznych już reprezentantów kombatanckiej braci wyróżniał uroczysty strój, którego podkreśleniem były dumnie przypięte w klapy odznaczenia wojenne i wojskowe. Najstarszym towarzyszyły ich rodziny – drugie, trzecie i nawet czwarte pokolenie, którym odległe w czasie, ale przecież bliskie sercu są sprawy emigracyjnej społeczności: a szczególnie jej historia liczona od czasów wojennych.

– Cieszy ogromnie, że obchodzone jest to święto tutaj w Anglii, w Londynie, gdzie wciąż żywe wydają się wspomnienia i pamięć o tych, którzy z orężem służyli Polsce. Cieszę się, że weterani mogą się spotkać, tak jak co roku na swoim święcie. Wielu zapewne zabrakło ,wspominani są dzisiaj serdecznie: przyjaciele, bliscy, szefowie, podwładni. Niech pamięć o nich nie zaginie. Niech pamiętają o nich ich dzieci, i wy wszyscy młodzi” – mówił „Tygodniowi” 76-letni dr Edmund Cieszkowski z Wrocławia, w Londynie z wizytą u rodziny, sam urodzony na Wołyniu.

***

– Serdecznie witam weteranów II wojny światowej, przedstawicieli organizacji kombatanckich, społecznych i kulturalnych; witam gości z Polski, Szkocji oraz wszystkich szanownych państwa, którym Święto Żołnierza Polskiego jest bliskie sercu – otworzył uroczystość prezes Fundacji SPK, Czesław Maryszczak. Wśród gości wieczoru byli m.in. attache obrony ppłk Dorota Kawecka, konsul generalny Krzysztof Grzelczyk, rektor PMK ks. prałat Stefan Wylężek oraz kapelan SPK ks. proboszcz Marek Reczek.

Gościem specjalnym wieczoru był prezes Fundacji Upamiętnienia 1 Dywizji Pancernej mjr Zbigniew Mieczkowski, który wystąpił z okolicznościową prelekcją. Jej tematem był generał Stanisław Maczek i jego dywizja.

Z prowadzonej z werwą historycznej prelekcji wyłonił się obraz wybitnego Polaka, który zapisał się na kartach wojskowości jako jeden z najważniejszych dowódców II wojny światowej, doskonały strateg i organizator.

Ten dzielny żołnierz i doświadczony strateg – weteran I wojny światowej, walk o niepodległość i granice II Rzeczypospolitej oraz zmagań z bolszewikami – należał do oficerów najlepiej rozumiejących potrzebę i konieczność budowy nowoczesnej armii polskiej. Położył wielkie zasługi najpierw jako współtwórca pierwszej w pełni zmotoryzowanej wielkiej jednostki Wojska Polskiego – 10 Brygady Kawalerii. Dowodził nią w wojnie obronnej 1939 roku, następnie zaś przedostawszy się do Francji, odtworzył ją tam jako 10 Brygadę Kawalerii Pancernej, która wzięła – udział w kampanii 1940 roku. Wreszcie, po upadku Francji i ewakuacji naszych żołnierzy do Wielkiej Brytanii generał Maczek stanął na czele sformowanej w lutym 1942 roku 1 Dywizji Pancernej Polskich Sił Zbrojnych.

Po wielu miesiącach szkoleń oraz pełnienia służby w obronie wybrzeża Szkocji nadszedł – wraz z rozpoczęciem inwazji aliantów na kontynent – czas prawdziwej ogniowej próby na polu bitwy. Szlak bojowy polskich pancerniaków wiódł od Normandii, wzdłuż wybrzeża francuskiego, aż po Belgię i Holandię. 1 Dywizja Pancerna wsławiła się zwłaszcza w ciężkich bojach pod Falaise i wyzwalając Bredę bez strat wśród mieszkańców miasta oraz zmuszając do kapitulacji załogę twierdzy Kreiegsmarine w Wilhelmshaven.

Powojenny dramat naszej Ojczyzny sprawił, że nie dane im było szybko wrócić do wolnego i demokratycznego kraju. Wielu z nich wybrało trudny los emigrantów.

Pozbawiony źródeł utrzymania, Stanisław Maczek z wykształcenia filozof i filolog, musiał podjąć pracę fizyczną. Został barmanem w hotelu Grosvenor w Edynburgu, prowadzonym przez byłego podoficera 1 Dywizji Pancernej. Był niezwykłym barmanem, któremu wchodzący do baru Polacy salutowali. Na utrzymaniu miał żonę Zofię, córki Martę i Małgorzatę i syna Andrzeja. Mimo bardzo trudnych warunków materialnych nie zwrócił się do nikogo z możnych o pomoc.

Do końca swojego długiego życia na obczyźnie cieszył szacunkiem rodaków, nie uchybiając w niczym dobremu imieniu Polaka i polskiego żołnierza.

Prelekcja majora Mieczkowskiego przypomniała jeszcze o trwającej właśnie kampanii mającej na celu upamiętnienie postaci generała – jej celem jest postawienie rzeźby, która ma stanąć w edynburskim parku Meadows, niedaleko domu Maczka, w którym spędził on swoje ostatnie lata życia. Kampania została wznowiona w zeszłym roku przez General Stanisław Maczek Memorial Trust podczas uroczystości w Parlamencie Szkocji w której udział wzięli przedstawiciele rządu szkockiego, szkockich parlamentarzystów i patronów kampanii, w tym Ambasador RP w Londynie oraz sam mjr Zbigniew Mieczkowski.

***

W drugiej części uroczystego wieczoru zaprezentowali się: Przemysław Baranek (baryton) i Paweł Żaba (akompaniament) w koncercie pieśni wojskowych, które znakomicie wpisały się w nastroje publiczności. Ośmielona zachętą artystów widownia z początku nieśmiało, z czasem jednak z większym animuszem, dołączyła do śpiewu, by przy bardziej znanych pieśniach żołnierskich brzmieć „unisono”. Wszyscy połączyli swe głosy przy „Pierwszej brygadzie”, „Rozmarynie” „Pierwszej kadrowej” czy „Karpackiej brygadzie” i dało to nam prawdziwą, nieskrywaną radość.

Nie mniej emocji towarzyszyło prezentacji Grupy Rekonstrukcji Historycznej „First to Fight”, która od siedmiu już lat popularyzuje historię Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Ta licząca 16 ochotników grupa działa w ścisłej współpracy ze Związkiem Karpatczyków 3 DSK w Londynie. Jak usłyszeliśmy ze sceny podczas prezentacji jej członkowie odtwarzają 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową, 3 Dywizję Strzelców Karpackich oraz Batalion Strzelców Podhalańskich w 1 Dywizji Pancernej. Ich udział w zlotach militarnych, spotkaniach z weteranami, organizowane prelekcje w szkołach polskich zasługują na osobne omówienie na łamach „Tygodnia Polskiego” … o czym zapewne niebawem.

A teraz już tylko słowa podziękowania dla organizatorów wieczoru za niezwykłe wrażenia dalekie od zwyczajowych, sztywnych ram okolicznościowej akademii. Chapeau bas!

Jarosław Koźmiński

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_