18 sierpnia 2017, 15:45
Felieton: Kantor na plaży

Kiedy byłem dzieckiem, w ręce wpadło mi przypadkowo jakieś wydawnictwo. Tam, w środku zobaczyłem dziwną fotografię i podpis: „Artysta Tadeusz Kantor dyryguje falami morskimi”. Dziwny koncert, zaskakujące okoliczności i wyjątkowe zdjęcie nie dawało mi spokoju i sprawiło, że zapamiętałem je na długo. Potem dowiedziałem się całej prawdy w tym wydarzeniu. Dziennikarz, który to relacjonował, nie był zbyt precyzyjny, przeinaczył trochę faktów, cos tam podkolorował i dodał od siebie, choć nie było go na miejscu (ha, ha, ha, skąd my to znamy?). W ten sposób narodziła się legenda, która żyje już 50 lat. Ale po kolei.

Tadeusz Kantor był wybitnym polskim artystą-wizjonerem. Tworzył sztuki, reżyserował je, był autorem wielu prac plastycznych. Jedna z jego sztuk została wystawiona na szkockim festiwalu w Edynburgu w 1972 r., gdzie wywołała niemałą sensację. Artysta pozostawił po sobie sporo dzieł w różnych muzeach i galeriach na świecie. No i sławę dyrygenta, który okiełznał fale Bałtyku. Dokładnie pół wieku temu, 23 sierpnia 1967 r. na plaży w Łazach, maleńkiej miejscowości na wybrzeżu Bałtyku odbył się happening, który przeszedł do historii nowoczesnej sztuki. Artysta dyrygował falami Bałtyku, inni stworzyli żywy obraz na wzór słynnej „Tratwy Meduzy” T. Gericaulta. Kolejna grupa sadziła w plażowym piasku gazety, które udawały nadmorską roślinność. Prawdę mówiąc, to nie Tadeusz Kantor dyrygował wówczas falami morskimi, ale jeden z jego kolegów, jednak to Kantor wymyślił genialny spektakl.

Wyobraźcie sobie taką scenę: w morzu ktoś ustawił pulpit, na którym stanął dyrygent z batutą, którą dyryguje. Przed sobą, zamiast orkiestry symfonicznej, ma otwarte morze. Pierwsze skrzypce to spienione fale atakujące z lewej. Z tyłu, zamiast sekcji puzonów i trąbek nadchodzi klasyczna fala bałtycka: krótka i wysoka. W tle słychać krzyk mew, które robią za instrumenty perkusyjne. Przed nami widać widzów zapatrzonych w dyrygenta. Melomani siedzą w przybrzeżnej płytkiej wodzie na leżakach plażowych. Jedni skupiają się na muzyce, inni raczej pilnują, aby nadbiegające fale nie przewróciły ich wraz z siedziskami do wody. Na wyjątkowym koncercie obowiązują wyjątkowe stroje: jedno- i dwuczęściowe kostiumy kąpielowe w kolorach mocno kwiecistych dla pań oraz klasyczne kąpielówki dla mężczyzn. Na widowni siedzą artyści oraz przypadkowi turyści, którzy akurat w tym momencie pojawili się na plaży w Łazach.

Tyle widać na zdjęciach. My możemy sobie wyobrazić więcej: dyrygent miał do dyspozycji nie tylko fale Bałtyku, ale również chór meduz wspierający orkiestrę. Chór był niezbędny, jeśli grano akurat „Dziewiątą symfonię” Beethovena. Ławice śledzi oraz szprotów odgrywały sceny baletowe (może to był np. „Dziadek do orzechów” Czajkowskiego?). Przelatujące mewy i rybitwy rzucały malowniczy cień na artystów na ziemi i w wodzie (dobry jako tło do poematu symfonicznego „Powracające fale” Karłowicza). W tle słychać gwar i piski dzieci budujących zamki na piasku. Gdzieś z oddali dochodzą odgłosy radia tranzystorowego i szum traw na wydmie. W takich okolicznościach odbył się najsłynniejszy koncert na polskim wybrzeżu. Do historii przeszedł jako „Panoramiczny happening morski” autorstwa Tadeusza Kantora.

Dokładnie 50 lat później pojechałem na miejsce, w którym odbył się koncert. To samo morze, te same okoliczności przyrody. Plaża, piasek, nawet stan morza podobny. Z nieba leje się żar, a na Bałtyku spore fale. Woda w morzu wyjątkowo ciepła, zupełnie jakby to był Adriatyk. Na piasku tłum, kocyk przy kocyku, jeden parawan przy drugim. Dzieci krzyczą i dokazują tak samo, jak 50 lat temu. Dorośli zabawiają się telefonami komórkowymi i tabletami, radia tranzystorowe można znaleźć jedynie w muzeach techniki.

Krótka sonda na temat znajomości tak zwanej muzyki poważnej i kultury wysokiej: –Karłowicz, Czajkowski, Beethoven? – nie znam, nie nie słucham, nie potrzebuję. –Kantor? Jaki kantor? Walutowy? Po co panu kantor tutaj, na plaży w Łazach? Walutę może pan wymienić przecież w każdym kantorze internetowym bez ruszania się z miejsca.

A Tadeusz Kantor? On już tylko na pamiętnym zdjęciu w każdym liczącym się muzeum sztuki współczesnej na świecie.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_