09 sierpnia 2017, 09:58
Imigranci-artyści z Polski w Ben Uri Gallery/Museum (cz. 2)
Opisałem już w minionym tygodniu prace żydowskich imigrantów z Polski jakie składają się na pierwszą, opartą na własnych zbiorach część poświęconej sztuce Polaków tworzących w Wielkiej Brytanii wystawy zorganizowanej pod kuratelą Rachel Dickson przez galerię/muzeum Ben Uri.

Żeby zobaczyć resztę wąskimi schodami schodzimy do obszerniejszych podziemnych sal galerii. Starając się wykorzystać każde miejsce nawet na schodach wiszą reprodukcje kilku plakatów wyprodukowanych w czasie wojny przez polskich artystów (Marek Żuławski, W. Meyer, Władysław Szomański) pracujących dla Biura Informacji i Propagandy rządu polskiego w Wielkiej Brytanii. I tu, jak w górnej części wystawy, podpisy przedstawiają artystę informując często i o historycznym kontekście pracy.

Plakat „Wschodnia Afryka i nasze osiedla” przypomina na przykład nie tylko Władysława Szomańskiego, naczelnego polskiego grafika Armii Polskiej we Włoszech (z dużym powodzeniem aktywnego później na polu reklamy i w Wielkiej Brytanii), ale i 13 tysięcy polskich uchodźców jacy w roku 1942 znaleźli schronienie w brytyjskich koloniach w Kenii, Tanganice i Ugandzie. Na tych samych schodach znalazło się też miejsce na wypożyczony ze zbiorów Biblioteki Polskiej w Londynie świetny w swej prostocie, malowany wijącą się czarną linią umaczanego w tuszu pędzla wizerunek Norwida (1946) ręki profesora Mariana Szyszko-Bohusza (1901-1995), nauczyciela młodych polskich adeptów sztuki a zarazem żołnierzy Armii Andersa najpierw we Włoszech, a potem już Anglii. Prace ich i ich starszych i młodszych kolegów oglądamy w dolnych salach wystawy. Niektóre mogą się wydać Państwu znajome, bo wypożyczone z POSK-u pochodzą z indywidualnych darów artystów ofiarowanych w intencji stworzenia z nich stałego muzeum polskiej sztuki w Wielkiej Brytanii (Ben Uri może nam służyć godnym naśladowania przykładem). Cieszy, że choć te pokazane teraz tutaj będą mogły dotrzeć i do szerszej niż tylko nasza publiczności. Uzupełniają je prace z prywatnych kolekcji i galerii obok dzieł najnowszych wybranych przez kuratora i wypożyczonych na wystawę od żyjących twórców i pokazywanych w drugiej dolnej sali.

Przy wejściu do pierwszej starając się zachować chronologię powieszono młodopolski jeszcze we wziętym z życia wsi huculskiej temacie duży pastel Teodora Axentowicza (1858-1938) „Rozstanie”. Co prawda malarz nie zamieszkał nigdy w Anglii, ale bywał tu i odwiedzał londyńskie muzea, a nawet spotkał tu swą przyszła małżonkę z litewskiej rodziny Giełdudów. Nie wiem czy to wystarcza żeby na wystawie się znalazł, ale temat obrazu wydał się organizatorom emocjonalnie bliski nastrojom jakie musiało odczuwać wielu z prezentowanych tu artystów starszego pokolenia, którzy po ostatniej wojnie pozostali w Wielkiej Brytanii nie mogąc już powrócić w swe rodzinne strony utraconych ziem kresowej Polski. Podobnie z racji symbolicznej wymowy obrazu zdecydowano się pokazać wielki imponujący realizmem rysunek mrocznego lasu, kopię pracy XIX wiecznego rosyjskiego malarza Szyszkina. To dzieło nieznanego bliżej artysty Włodzimierza Kołtonowskiego (1888-1973) może przywodzić różne skojarzenia, dla mnie jest mrocznym obrazem Rosji i przywodzi pamięć lat propagowanego za czasów Stalina kultu solidnego realizmu XIX -wiecznej grupy Pieredwiżników, ale być może za tym rysunkiem z którym autor podobno nie rozstawał się przez lata spędzone w Sowietach (intrygująco datowany jest przez artystę na okres 1931-1945), kryje się jakaś fascynująca historia walki o przeżycie. Stanisław Frenkiel, którego obrazów sporo na wystawie, opowiadał przecież, że artystyczny talent ułatwił mu przetrwanie deportacji w głąb Sowietów, bo dostrzegłszy jego zdolności kazano mu tam sporządzać portrety lokalnych notabli i obozowych strażników.

Do takich przeżyć odwołuje i pokazany w jednej z gablot lawowany rysunek Adama Kossowskiego „Polscy jeńcy wojenni w sowieckim więzieniu w Charkowie” (1943). To szkic do pierwszej sceny serii dużych, zaginionych dziś rysunków autobiograficznej opowieści artysty „Droga żołnierza polskiego” wykonanej na zamówienie polskiego rządu w Londynie. Kossowski(1905-1986), znany po wojnie w Wielkiej Brytanii z ceramicznych fryzów wielu budynków i kościołów (w tym wszystkich ołtarzy i drogi różańcowej u Karmelitów w Aylesfordzie) należał do ważnej grupy starszych polskich artystów którzy aktywni byli na wyspie już w czasie wojny. Jest z nich na wystawie mistrz barokowej wijącej się kreski Feliks Topolski (1907-1989) reprezentowany malowanym z werwą olejnym obrazem „Old England” (1943) i rysunkowym portretem Bertranda Russela, jest czuły kolorysta i członek London Group Henryk Gotlib (1890-1966) z Autoportretem i swojskim pejzażem z Surrey z łaciatym krowami jakie zawsze przypominały mu Polskę. Jest też Marek Żuławski (1908-1985), twórca reklamującego obecną wystawę plakatu z czasów wojny „Poland First to Fight” oraz należącej do zbiorów Ben Uri, (pokazanej w górnej sali) późnej litografii „Zuzanna i Starcy” (1975). Jego utrzymany w zieleniach, mocny w formie i przepojony pełnym ekspresji humanizmem „Wędkarz II” (1960) znakomicie prezentuje się zestawiony z podobnym w gamie kolorów przypominającej Sutherlanda obrazem Znicza-Muszyńskiego (Vertical Movement – ok.1950). Muszyński (1922-1988) uczestnik kampanii wrześniowej i powstania warszawskiego należy już do następnej młodszej generacji artystów, którzy przybyli do UK z żołnierzami armii Andersa w roku 1946. Należał do bardziej niezależnych artystów jacy powołali do istnienia ważną grupę „49”, której katalog oglądamy w jednej z gablot. Choć nazwiskami przypomina o innych nieobecnych na wystawie jej członkach takich jak Tadeusz Beutlich, Aleksander Wener, Marian Kościałkowski, Piotr Mleczko czy Andrzej Bobrowski. Jest natomiast trochę nominalnie należący do tej grupy znacznie od nich starszy wspomniany już ekspresjonista Marian Bohusz-Szyszko (1901-95) reprezentowany kilkoma ocierającymi się o abstrakcje i pełnymi „mistycznego” światła olejnymi obrazami. Światło niezwykle ważne i dla dotąd nie wspomnianego (a przybyłego do UK już w 1941 roku) świetnego kolorysty Zdzisława Ruszkowskiego (1907- 91) którego oglądamy zarówno we wcześniejszym nasyconym ciemniejszymi kolorami pięknym portrecie córek („Anna i Kasia” 1954) jak i nieco późniejszej „Pameli” (1957) wyrastającej z własnej idei „aureolizmu”. Prawie nieobecny natomiast (przypomniany tylko niewielkim autoportretem w jednej z gablot) jest Tadeusz Piotr Potworowski (1898-1962). jeszcze jeden starszy, a znakomity malarz wyrastający z tradycji koloryzmu. Cieszy natomiast, że możemy oglądać dwa wczesne pełne ekspresji olejne obrazy z kolekcji Matthew Batesona „Ukrzyżowanie” – oraz świetny, widmowy i nigdy przedtem przeze mnie nie widziany „Portret” z 1953 r. Janiny Baranowskiej (ur. 1925). Tę najmłodszą ze wspomnianej już grupy 49, lepiej znamy z bardziej uporządkowanego późniejszego stylu jej obrazów. Bawią i cieszą barwnością życia wyśmienite i pełne indywidualnej ekspresji obrazy polemizującego z Bohuszem i broniącego sztuki figuratywnej Stanisława Frenkla (1918-2001), który jak kilku innych tu wystawiających (Gotlib, Bohusz-Szyszko, Żuławski i ja) regularnie parał się też pisaniem o dawnej i nowej sztuce współpracując też z polska sekcją BBC. Jest na wystawie (z „Ułanem” 1965) Jan Wieliczko, pilot, malarz przez lata prowadzący też własną galerię, „Centaura” w Hamstead Village, którego 40-lecie celebruje praca Andrzeja Kuhna utalentowanego artysty-amatora, przez lata pływającego po oceanach jako marynarz. Miejsca mi braknie na najtrudniejszą bo siłą rzeczy najbardziej arbitralną część wystawy – prezentowanych w ostatniej sali polskich artystów aktualnie tworzących w Wielkiej Brytanii od Andrzeja Krauze (ur.1947) przez lata rysującego dla „Guardiana”, przez ciekawe eksperymenty Magdy Supińskiej (MA Royal College of Art. 2017) z użyciem w obrazie tak niezwykłych materiałów jak piekące chili czy kurkuma, po bardziej tradycyjną Adrianę Świerszczek(ur.1973), która spotykam co piątek w Putney School of Art., gdzie uczy rysunku, a której wielkie i pracowite kreślone ołówkiem na papierze „Porwanie Europy” Ben Uri zakupiło niedawno do swej kolekcji. Wielu szuka wciąż siebie, swego miejsca i korzeni – od fotografującej swych polskich dziadków kolejnej odnoszącej już sukcesy absolwentki Royal College (MA 2015 na wydziale fotografii) Maji Ngom córki Polki i Senegalczyka, po urodzoną już w nowej Polsce Hannę Puskarz, absolwentkę London School of Fashion eksplorującej w swej książce tekstów i fotografii (PL-Land- 2016) wizualne stereotypy tego co polskie z tym co na co dzień widzi wokoło siebie. Udało się zmieścić i kilka prac artystów z obecnego APA – karykaturę Borysa Johnsona Joanny Ciechanowskiej, dwa nostalgicznie zamglone obrazki Gosi Łapsa Malawskiej, grafikę Sławomira Blattona i dwa moje sitodruki („Back Home” i „Dziewczynkę w masce krokodyla”), które dumnie prezentuję obok niedużego abstrakcyjnego oleju (Kompozycja WC 768 c 1967) zaprzyjaźnionego z Picassem Caziela (Kazimierza Zielenkiewicza 1908-1988), którego twórczość znakomicie promuje częstymi wystawami Whitford Fine Art z londyńskiego St. James’s.

Nie opiszę wszystkiego i wszystkich tak jak wszystkiego nie mogła naturalnie objąć i wystawa. To dobry początek i cieszy też, że przez dwa tygodnie pokaz w Ben Uri dopełnia jeszcze szeregiem innych rzeźb, rysunków i obrazów wystawa „Crossing Borders” w galerii POSK-u. Obie z pewnoscią warto odwiedzić .

Andrzej Maria Borkowski

„Art Out of the Bloodlands: A Century of Polish Artist in Britain” -Ben Uri Gallery & Musem, 108a Boundary Rd London NW8 0RH – otwarte do 17 września codziennie od 10.00-5.30 (w soboty i niedziele od 11.00-5.00 wstęp wolny

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_