19 lipca 2017, 14:53
Piękna pani

Dokładnie pamiętam, kiedy Ją poznałam. Było to po pogrzebie Włady Majewskiej. Leszek Bobka przedstawił mi starszą panią: „Elżbieta Zagórska”. „Zagórska? – spytałam. – Czy jest Pani krewną Wacława, dawnego redaktora Tygodnia Polskiego?”. Leszek kopnął mnie w kostkę: „Elżbieta jest córką wybitnego, znanego poety Jerzego Zagórskiego”. Wyciągnęłam z mroków pamięci: Żagary… Miłosz… Zgadza się, choć na nazwisko Miłosz Elżbieta zareagowała lekkim skrzywieniem kącika ust. Wacław Zagórski też się zgadzał: był jej stryjem.

I tak zaczęła się nasza przyjaźń. Po śmierci Leszka obie poczułyśmy się opuszczone i to nas zbliżyło. Czasem spotykałam Ją przypadkowo. Tak było ze spektaklem „Gęsi nadziewanej”. Oszczędna w pochwałach, powiedziała: „Typowa Helena” (o Helenie Kaut Hawson) i po chwili dodała: „Znałam Hermenegildę Kociubińską. Gałczyński ją nam zostawił, gdy wrócił do Natalii. Bardzo ją lubiłam. Taka ekscentryczna, eteryczna poetka. Czytała mi bajki na dobranoc.”

Kiedy przyszyła na organizowane przez Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie spotkanie poświęcone poetom wojennym, które przygotował Janusz Guttner, zaskoczyła wszystkich, gdy zaczęła mówić o Krzysztofie Baczyńskim, Tadeuszu Gajcym i innych poetach jako częstych gościach rodzinnego domu. Pamiętała ich ze wczesnego dzieciństwa, a Gajcy – jak wspominała – przebrał się kiedyś za świętego Mikołaja. Może dlatego tak bardzo lubi jego poezję, bardziej niż Baczyńskiego. Dosłyszałam jak jedna z pań z widowni powiedziała: „Cóż to za piękna pani”.

Bo Elżbieta, choć już nie była młoda (urodziła się na krótko przed wojną) była piękna. Nie – jak to się mówi – ze śladami dawnej urody. Po prostu piękna. Zawsze elegancko ubrana. Dama. W najlepszym znaczeniu tego słowa.

Po rozmowach z Nią, gdy nazwiska pisarzy i poetów znaczących w literaturze przewijały się jako imiona bliskich przyjaciół, postanowiłam zrobić z Elżbietą wywiad. Zajęło mi dość dużo czasu, aby Ją do tego przekonać. Wreszcie zgodziła się. Razem z Januszem Guttnerem, który utrwalił nasze spotkania na video, dwa razy odwiedziliśmy Elżbietę w jej niewielkim mieszkaniu, pełnym pamiątek, antyków, artystycznych drobiazgów. Wywiad ten ukazał się w pięciu kolejnych numerach „Tygodnia Polskiego” na jesieni 2014 r. Pisząc ten tekst, zajrzałam do tego wywiadu i ze zdumieniem stwierdziłam jak mało jest tam o samej Elżbiecie, a jak wiele o ludziach, których spotkała w Polsce, a później w Londynie i jak w sumie mało o niej wiem.

Jej rodzice, Jerzy i Maria Zagórscy, poznali się w Wilnie, gdzie ojciec Elżbiety studiował prawo, a matka, wdowa po polskim oficerze, pracowała w kasynie oficerskim. Elżbieta, podobnie jak i jej brat Włodzimierz, urodzili się w Warszawie, dokąd państwo Zagórscy przenieśli się, gdy poetę, jednego ze współtwórców Żagarów, później pracującego w wileńskiej rozgłośni radiowej, zwolniono z pracy. Przygarnęła go, jak i kilku innych poetów, warszawska radiostacja. Cała rodzina wojnę spędziła w Warszawie w willi na Żoliborzu. Przez ten dom przeszło wielu Żydów, którym Zagórscy pomagali, znajdując dla nich schronienie, pomagając w wyrabianiu fałszywych dokumentów itp. Po wojnie otrzymali medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. W lecie 1944 r. Jerzy Zagórski wywiózł całą rodzinę do pobliskiego, położonego po drugiej stronie Wisły Wieliszewa. Choć działał w podziemiu, to nie popierał decyzji wywołania powstania.

Po wojnie Zagórscy zamieszkali w Krakowie, choć nie w słynnym Domu Literatów przy Krupniczej. Tę Krupniczą Elżbieta odwiedzała z rodzicami, a także sama. To właśnie w tamtych czasach utrwaliła się Jej przyjaźń z Kirą Gałczyńską, zawiązana wcześniej w Warszawie.

Elżbieta z wykształcenia była aktorką. Grała w teatrach Częstochowy, Kalisza, Kielc, Radomia i Warszawy, występowała w spektaklach Teatru Telewizji, a także w filmach fabularnych. Karierę aktorską skończyła wraz z opuszczeniem na zawsze Polski w 1970 r., choć i w Londynie wzięła udział w kilku imprezach teatralnych.

W Londynie realizowała swą drugą miłość – do sztuki, a szczególnie do antyków. Przez wiele lat miała galerię na Kings Road w londyńskiej dzielnicy Chelsea. Obracała się w środowisku artystycznym. Przyjaźniła się m.in. z Czesławem i Krystyną Bednarczykami, całą rodziną Topolskich, Vladkiem Sheybalem. Miała wyjątkową zdolność zjednywania sobie ludzi, także znacznie od siebie młodszych.

Spotykałam się z Elżbietą najczęściej na lunch. To Ona wybierała miejsce. W czasie jednego z takich spotkań powiedziała: „Mam zamiar przekazać tantiemy, jakie otrzymuję po rodzicach jakiemuś stowarzyszeniu, które wspiera działalność pisarzy. Tylko jeszcze nie wiem, jakiemu”. Popatrzyła na mnie i po chwili stwierdziła: „A przecież to może tutejszy Związek Pisarzy”. Elżbieta przekonała pozostałych spadkobierców, dzieci i wdowę po bracie prof. Włodzimierzu Zagórskim, wybitnym genetyku, który zmarł w 2015 r., aby podjęli taką samą decyzję. Nie była to sprawa łatwa do przeprowadzenia, ale udała się dzięki pomocy kancelarii adwokackiej Piotra Polza.

Dzięki Elżbiecie poznałam kilka bardzo interesujących osób. Spędziłam z Nią także wakacje na Sycylii w domu Jej przyjaciółki z rodziny włoskich arystokratów, choć jak się okazało pani Ama, która odziedziczyła imię po babce, ma korzenie polskie. Tadeusz Boy Żeleński zanotował tekścik umieszczony na wachlarzu panny Zakrzewskiej: „Piękna Nata, ładna Ama, ale najpiękniejsza mama” i wspominał licznych wielbicielach urodziwych krakowianek, by wreszcie stwierdzić: „Wydała je mama za mąż za granicą, jedną za księcia włoskiego, a drugą za księcia rosyjskiego.”

Te sycylijskie wakacje były ostatnimi, na jakie Elżbieta wyjechała. Już wtedy była po poważnej operacji. Później przyszło leczenie chemioterapią, naświetlania. Elżbieta Zagórska zmarła 26 czerwca br. Jeszcze bardziej skurczył się mój Londyn.

Katarzyna Bzowska

Na zdjęciu: Elżbieta Zagórska na jednym ze spotkań ZPPnO

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (1)