26 marca 2017, 09:57
Anna Anders: Drogą ojca

Chcę zrobić dla Polski to, na co mojemu ojcu zabrakło czasu – z taką deklaracją wystąpiła Anna Maria Anders ubiegając się o mandat Senatora RP.
Dlaczego rodacy z kraju zobaczyli w niej osobę, która mogłaby ich reprezentować, choć większość życia spędziła na emigracji? Jak sama podkreśla: urodziła się Londynie po wojnie i jest dla wielu Polaków, szczególnie w kraju, reprezentantką idei – chwały i wartości II Rzeczypospolitej, której całe życie poświęcił jej ojciec. „Nigdy bezpośrednio nie poznałam PRL-u, wszystko, co zostało mi zaszczepione w polskim Londynie miało swe korzenie w przedwojennym polskim patriotyzmie i kulturze – mówiła Anna Maria Anders „Tygodniowi”. – Dlatego być może moje spojrzenie na polskie sprawy, które oparte jest na chęci dopisania „ostatniego rozdziału” do drogi ojca, zaczęło skupiać się na kwestiach potomków Polaków, którzy nie zdołali opuścić „nieludzkiej ziemi” wraz z armią Andersa”.
Anna Maria Anders przyznaje, że zawsze w USA czy w Anglii świadomie głosował na republikanów lub na Partię Konserwatywną. A obserwując kampanie wyborcze czy to w Polsce, czy to w Stanach Zjednoczonych, doszła do wniosku, że ludzie szukają nowych, dobrych kandydatów z innymi zaletami i pomysłami. Szukają zmiany. W dotychczasowych podróżach po kraju wszędzie była fantastycznie przyjmowana zawsze zaznacza, że to nie jej zasługa, ale jest dumna, że naród polski ceni i pamięta jej ojca – generała Andersa. „Wiem, że ojciec do końca życia służył Polsce i pracował dla niej i Polaków poza krajem, jak mógł najofiarniej. Niestety nie mógł tego czynić w kraju. Nie dane mu było dożyć wolności. A więc teraz, gdy w Polsce znaleźli się ludzie i środowiska, które chcą, abym kontynuowała jego publiczną służbę, nie mogę się uchylać od tego obowiązku. Moją misją jest iść szlakiem ojca i postarać się zrobić dla Polski to, na co jemu zabrakło czasu” – powiedziała w wywiadzie dla „Tygodnia”.
Jako senatorowi RP łatwiej jej spełnić to zadanie. Ten wybór to gest wobec Polonii; będzie znakomicie reprezentowała ich interesy i tworzyć dobry związek między Polonią i Senatem – komentowano uzyskanie mandatu.
Sama Anders przypomina, że Polacy żyją na niemal wszystkich kontynentach: „Na przykład w USA ponad 12 milionów ludzi uważa siebie za Polaków lub mówi o swoim polskim pochodzeniu. Niektórzy chcieliby przyjechać do Polski i otworzyć firmę albo powrócić do kraju na emeryturę, ale nierealnie wysokie podatki i wysokie koszty prowadzenia biznesu w Polsce stwarzają niedobry klimat do podejmowania takich decyzji. Uważam, że powinniśmy wyciągnąć rękę do Polonii, aby zachęcić ją do powrotu, aby przywiozła swój kapitał, doświadczenie oraz etykę pracy.
Osobną kwestią jest sprawa repatriacji Polaków, których przodkowie zostali wywiezieni z terenów Rzeczypospolitej i do dziś żyją w dalekich postsowieckich republikach, dziś często kroczących w kierunku islamu, w wyniku czego żyjący tam Polacy są obywatelami drugiej kategorii. To wstyd, że przez 25 lat wolnej Polski nie udało się rozwiązać tego problemu.
To bardzo bliskie memu sercu, bo jedną z najważniejszych spraw dla mego ojca, w której po 1942 roku nic nie mógł już zrobić, był los tych, którzy nie zdążyli dotrzeć do jego armii i zostali w Rosji sowieckiej. Tę sprawę trzeba rozwiązać.”
Potwierdzeniem tych deklaracji jest projekt ustawy o zmianie ustawy o repatriacji oraz niektórych innych ustaw, który po zatwierdzeniu przez rząd został już przesłany do Sejmu RP. Ma on stworzyć odpowiednie warunki do powrotu i osiedlania się w Polsce osób polskiego pochodzenia. Chodzi o osoby zesłane bądź deportowane przez władze ZSRR do Armenii, Azerbejdżanu, Gruzji, Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu, Turkmenistanu, Uzbekistanu lub azjatyckiej części Federacji Rosyjskiej, którym nie udało się wyjechać z Armią Andersa ani też w późniejszym czasie.
Repatriacją do Polski zainteresowanych jest ok. 10 tys. osób. Znowelizowane przepisy mają obowiązywać od 1 maja 2017 r. (jko)

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (1)