12 marca 2017, 09:56
Przebaczamy czy prosimy o wybaczenie?

W małej wiosce na tzw. „ziemiach odzyskanych”, w poniemieckim domu toczy się życie polskiej rodziny. Rodziny dysfunkcjonalnej, rozbitej. Despotyczna matka narzuca domownikom kult swojego starszego syna – żołnierza służącego w Iraku. To boleśnie uderza w poczucie wartości jego młodszego brata, zwanego Małym. Synowa wyraźnie cierpi na zaburzenie osobowości typu borderline. A ojciec, głowa rodziny, ucieka przed problemami za granicę. Po domu krąży również zbłądzona dusza 10-letniej niemieckiej dziewczynki, która upomina się o pamięć rodzinnej tragedii i dramatu niemieckich kobiet. To właśnie Ursulka jest upiornym narratorem tej historii, pełnej fantasmagorycznych wizji i nieuświadomionych żądz lub lęków.

„Trash story” w adaptacji Sceny Polskiej UK to sztuka niełatwa na wielu poziomach i prawdziwe wyzwanie dla aktorów. Każda postać to pokrętnie skonstruowany majstersztyk odzwierciedlający złożoność ludzkiej psychiki. Joanna Kańska w roli Matki zachwyca przede wszystkim metamorfozą, jaką przechodzi na scenie. Wprost nie można wyjść z podziwu, że ta w naturze pełna życia i seksapilu kobieta dzięki dyskretnej charakteryzacji i fenomenalnej kreacji opartej na drobnych gestach i plastycznej mimice, była w stanie odtworzyć postać zgorzkniałej, starszej pani. Z kolei magnetyzujący romans Wdowy (Magdalena Włodarczyk) i Syna (Jarosław Ciepichał) dostarcza widzowi tyle emocji, co obserwowanie tańca na linie nad przepaścią. Najmniejsze możliwości ekspresji aktorskiej miał Wojtek Piekarski w roli Ojca, z którym wielu współczesnych emigrantów mógłby się utożsamić. Punktem zwrotnym dla tego bohatera jest scena rozmowy z Synem, który balansuje na krawędzi obłędu. Piekarski fenomenalnie odzwierciedlił rozdarcie wewnętrzne Ojca, który pod płaszczykiem zaradności życiowej skrywa poczucie klęski i bezsilności.

Jednak najbardziej elektryzującą gwiazdą jest Helena Kaut-Howsen, która jest jednocześnie reżyserką spektaklu. Trudno sobie wyobrazić kogoś lepszego w roli „70-letniego ducha 10-letniej dziewczynki.” Psychodeliczna charakteryzacja, sprężyste ruchy, cierpki tembr głosu, diaboliczny śmiech – wszystko to sprawia, że jej Ursulka hipnotyzuje i wywołuje ciarki na plecach. Z pewnością to także zasługa gry świateł i dźwięku, nad którymi pilnie czuwał Marcin Miłoszewski.

Jak zdradza tytuł dramatu, fabuła „Trash story” jest pełna zdarzeń, które wstydliwe chcemy zamieść pod dywan. Magda Fertacz, autorka scenariusza mówi, że dla niej „pamięć to taka wielka sieć, którą zarzucamy i wyławiamy odpadki. Im głębiej się zarzuci, tym cięższe śmieci leżą na dnie. I ta sztuka jest pełna takich śmieci: historycznych, rodzinnych, zatajonych. Tak zaśmiecona jest polska pamięć zbiorowa i póki się jej nie wyczyści, przyszłe pokolenia nic na niej nie zbudują”.

I chociaż jest to sztuka przede wszystkim o relacjach międzyludzkich, to właśnie tematy historyczne zdominowały dyskusję, która miała miejsce tuż po spektaklu. Kaut-Howson przyznała, że była przeciwna realizacji tej sztuki, ponieważ trudno było jej zidentyfikować się emocjami  współczucia wobec narodu niemieckiego.

– Poziomy krzywd doznanych w czasie II wojny światowej przez stronę polską i niemiecką zdawały mi się nieporównywalne – wyznała.

Niewątpliwie sztuka stawia niewygodne pytania i zmusza do głębszej, bardziej krytycznej refleksji nad dziejami obu narodów. Czy jesteśmy na tyle silni, aby powtórzyć słowa orędzia biskupów polskich do niemieckich: „Przebaczamy i prosimy o wybaczenie”?

W dyskusji Janusz Guttner przywołał jako przykład postać Magdy Goebbels, która w końcowym okresie wojny w otoczonym Berlinie popełniła wraz z mężem samobójstwo, zabijając wcześniej sześcioro swoich dzieci. Najmłodsze miało 5 lat.

– Gdy myślimy: „Goebbels” – myślimy: „potwór”. Ale te dzieci? Czemu winne były te dzieci? – zastanawiał się.

– Wojna jest straszna, na wszystkich w frontach. Po obu stronach ludzie ponieśli wielkie ofiary i to w bardzo subtelny sposób zostało pokazane w tej sztuce – zauważył Marcin Marchelski z Radia Star.

– Cieszę się, że daliście państwo pstryczka w nos naszej narodowej tendencji do męczeństwa. Historia, jak wiemy, jest bardzo przewrotna i lubi zataczać koło. Dzisiaj jest wiele takich niebezpieczeństw, które mogą doprowadzić do tego, że to co się działo w czasie II wojny światowej, do nas wróci. Dlatego dziękuję Scenie Polskiej za odwagę – dodał Marchelski.

W opozycji do jego słów stanął obecny na spektaklu konsul Krzysztof Grzelczyk.

– Ja boję się takiego relatywizowania. „Zapomnijmy o tym, co było. Wybierzmy przyszłość…” Znam to bardzo dobrze, w polityce, też się to pojawia. Ale nie można zapomnieć, że ktoś wymordował 6 milionów naszych współobywateli i zapomnieć o tym, skąd Polacy wzięli się na Dolnym Śląsku. To była decyzja mocarstw, Polacy zostali siłą przesiedleni i trudno wymagać od Polaków żyjących na ziemiach zachodnich wielkiej empatii wobec tych, który mieszkali tam wcześniej – ocenił konsul.

Wystawienie „Trash Story” przez Sceną Polską UK to oczywisty manifest – nie tylko zdolności aktorskich, lecz także chęci podejmowania przez zespół tematów budzących kontrowersje. Kto jeszcze nie widział, ma jeszcze szansę przekonać się w tę niedzielę o godz. 16.00 w Jazz Café POSK w Londynie.

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_