01 marca 2017, 08:43 | Autor: admin
Wyrzucano mnie za nadmierny entuzjazm
Emigrując z Polski myślałam, że mając na koncie tak bogate doświadczenie zawodowe, Anglia powita mnie z otwartymi ramionami. Ale nic z tych rzeczy, zderzyłam się z innym światem – mówi Anna Oszajca w rozmowie z Piotrem Gulbickim.

W Polsce pracowałaś w wytwórni płytowej Fonografika…
– …gdzie odpowiadałam za dział promocji artystów. Współpracowałam z szeroką gamą wykonawców reprezentujących różne gatunki i czasami sama się dziwię, jak jedną klamrą udawało mi się spiąć tak zacne grono muzyków. Hip-hop – PEJA, jazz – Hanna Banaszak, punk rock – TZN Xenna, disco-polo – Weekend, reggae – Bakshish. To tylko kilka przykładów, ale przez lata działalności Fonografika zgromadziła katalog blisko 3500 pozycji.
Możliwość poznania i współdziałania ze znanymi osobowościami była dla mnie wielkim wyróżnieniem, jednak za największy sukces uważam pracę jako redaktor naczelna w Rapportal.pl oraz założenie i prowadzenie kanału Plener TV. Pod tym szyldem przeprowadziłam ponad 200 wywiadów z czołowymi artystami sceny hip-hopowej, a odcinki były kręcone w telewizyjnej kanciapie na warszawskiej Pradze Północ. Podróżowaliśmy także po całej Polsce robiąc relacje z ciekawych wydarzeń. Plener TV wyświetlono 4 miliony razy, mam z tego okresu fantastyczne wspomnienia.

Jednak zdecydowałaś się wyemigrować z kraju.
– Pochodzę z Tarnobrzega, po liceum wyjechałam do Warszawy, gdzie skończyłam studia na kierunku zarządzanie (specjalizacja – reklama) w Wyższej Szkole Promocji, Mediów i Show Businessu. W Polsce żyło mi się naprawdę dobrze, od zawsze interesowałam się muzyką, a zwłaszcza kulturą hip-hopową, dlatego praca w Fonografice była spełnieniem moich marzeń. Miałam możliwość rozwoju, a przede wszystkim swobodę działania, mogłam się też realizować, co stanowi jedną z najważniejszych wartości w moim życiu. Jednak, kiedy odebrałam dyplom na uczelni, to znaczy zamknęłam formalny etap edukacji, poczułam, że przyszedł czas na diametralną zmianę. Chciałam się sprawdzić w zupełnie innych warunkach i udowodnić sobie, że skoro w Polsce osiągnęłam tak wiele, to za granicą też dam radę. To była bardzo trudna decyzja. Zostawić dobrze prosperujące projekty? Wyjechać do nowego kraju bez znajomości języka? Wtedy jeszcze miałam złudzenia, że posiadając tak bogate doświadczenie zawodowe Anglia powita mnie z otwartymi ramionami.

Ale nie powitała.
– Zderzenie z rzeczywistością okazało się, mówiąc delikatnie, mało zachęcające. W grudniu 2013 roku wylądowałam w Leicester i byłam jednym z milionów emigrantów, moje CV nie miało żadnego znaczenia. Zaczęła się walka o pozycję przy taśmie produkcyjnej czy w magazynie. Ale przede wszystkim wewnętrzna batalia. Kim jestem? Dlaczego i co tutaj robię? Zupełnie nie pasowałam do tego środowiska, nikt nie potrzebuje kreatywnych osób na linii produkcyjnej. Trzeba było zamknąć rozgadaną buzię, zakasać rękawy i pracować w trudnych warunkach. Zrozumiałam to dopiero po zahaczeniu się w kilkunastu miejscach. I nawet nie chodzi o to co robiłam, ale w jakim tempie, czasie i atmosferze pracowałam. 12 godzin, 6 dni w tygodniu, z mizernym ogrzewaniem i minimalną płacą. Ludzie maszyny – to my! Owszem, dawałam radę, potrafię ciężko zasuwać, ale lubiłam rozluźnić atmosferę dobrym żartem, nieskierowanym do ludzi z poczuciem humoru. Dla jasności, zewsząd wyrzucano mnie za „nadmierny entuzjazm”.

Oryginalny powód.
– Było ciężko, ale mimo wszystko wypracowałam umiejętność odnajdywania pozytywów wszędzie tam, gdzie jestem. W każdym miejscu pracy poznawałam kogoś interesującego, a ja uwielbiam ludzkie historie. Przeprowadzałam rozmowy z niemal każdym nowopoznanym człowiekiem. Spotykałam bankowców, bankrutów, nauczycieli, rozwodników, muzyków, podróżników, artystów, fotografów… Część z nich przyjechała do Anglii zbudować życie na nowo, część żeby odrobić straty, a inni chcąc zarobić na dom czy sfinansować swój dalszy rozwój artystyczny.
Wiele się wtedy nauczyłam – o sobie i innych. Widziałam ludzi, którzy pracują kilka lat w tym samym miejscu i mimo wielkiego potencjału nadal ulegają frustracji, nie robiąc nic, żeby zmienić swoje życie. Czy szeroki zakres możliwości w wysokorozwiniętym kraju to przypadkiem nie bezradność? Wiem jedno – każdego dnia człowiek budzi się na nowo wybierając kim jest i co stanowi o jego wartości. Nie ukrywam, że raziło mnie zgorzknienie i brak ambicji otoczenia w którym przebywałam. Pracowałam więcej niż inni, a jednocześnie chodziłam do szkoły, czytałam ciekawą literaturę, dbałam o relacje z osobami, które mają ambicje, planują, nie narzekają na los, tylko biorą go w swoje ręce. A dodatkowo jeździłam 100 kilometrów tygodniowo na rowerze, ćwiczyłam na siłowni, chodziłam na fitness.

Niezłe tempo.
– Nieustannie szukałam możliwości rozwoju, w różnych dziedzinach, aż przypadkowo dowiedziałam się o radiu EAVA.FM. Proces aplikacyjny trwał kilka miesięcy, w końcu pod koniec 2015 roku dołączyłam do rozgłośni. Doświadczenia nabyte w Anglii stworzyły solidny grunt tematyczny, dziś prowadzę dwugodzinną autorską audycję poświęconą sprawom społeczno-rozwojowym, łącząc ją z ciekawym zabarwieniem muzycznym, oprawionym własnym komentarzem.

Polonia w Leicester to spora społeczność.
– Nieoficjalnie szacuje się, że mieszka tu około 20-30 tysięcy Polaków. Z moich obserwacji wynika, że większość z nich jest chętna do działania i organizowania się w określonych kręgach, na przykład studenckich, natomiast nie widzę jedności pomiędzy różnymi grupami społecznymi. Widoczne jest też duże rozwarstwienie ekonomiczne. Warto jednak wspierać pożyteczne inicjatywy, takie jak ta realizowana przez „Projekt Polska”, organizację działającą na rzecz poprawy spójności i dobrobytu naszej diaspory w Leicestershire – poprzez współdziałanie i tworzenie miejsca do dyskusji oraz wymiany doświadczeń. Z kolei misją radia EAVA.FM jest szerzenie idei integracji pomiędzy społecznościami z całego świata.

Dzięki nadawaniu w różnych językach?
– Też. Przed polskim wydaniem jest audycja prowadzona przez młodych Anglików, a zaraz po nim można posłuchać muzyki afrykańskiej. To oryginalna kombinacja wpisująca się w kosmopolityczny charakter miasta. W moim studiu pojawiają się różni goście, w tym znane nazwiska, na przykład dziennikarz Maciej Orłoś, twórca muzyki do gry „Wiedźmin” Marcin Przybyłowicz, kurator sztuki Anda Rottenberg czy reżyser Jan Komasa. Oczywiście, takie postacie są istotne, jednak audycje tworzą przede wszystkim ludzie z naszego podwórka, osoby aktywnie działające w Wielkiej Brytanii, ambitne, pracowite i inspirujące. Dzieląc się swoim doświadczeniem zachęcają innych do wiary we własny potencjał.
To bardzo ważne zagadnienie, dlatego tę tematykę przeniosłam również na zajęcia motywacyjne, które prowadzę głównie w Leicester, chociaż miałam warsztaty także w Oksfordzie. Cieszą się dużym zainteresowaniem, a dotyczą wielu aspektów – kobiecości, indywidualności, realizacji swoich pasji.

Równocześnie zajmujesz się modą.
– Punktem zwrotnym na mojej brytyjskiej drodze okazało się spotkanie Alessandro Liberto. Ten projektant mody, urodzony na Sycylii, przez lata pracował w Mediolanie, mieście uznawanym za światową stolicę w tej branży. Postanowiliśmy razem prowadzić biznes, ale wcześniej, chcąc się lepiej poznać, stworzyliśmy projekt o nazwie LibertoDuet.com, wspólnie występując w kilkunastu sesjach zdjęciowych. Równie ważna była współpraca z Bożeną Żabicką, która nauczyła mnie jak grać role w projekcie fotograficznym i rozbudziła moje zainteresowanie modą. Wystąpiłam jako jej modelka w pokazie na Central Saint Martins w Londynie.

Odnalazłaś się przed obiektywem?
– To specyficzne zajęcie. Dla jednego dobrego ujęcia trzeba całym sobą opowiedzieć jakąś historię, pokazać wyraźne emocje, ale drobnymi gestami, będąc przy tym autentycznym. Czasami to niemal akt odwagi. Pozowałam na przykład do projektu „Nosząc Cienie”, prezentowanego w ubiegłym roku podczas wystawy „RAW” w Leicester. Ciało okrywałam jedynie delikatnymi, mokrymi materiałami, bądź było całkiem nagie. W zasadzie nie chodziło o mnie, a o efekt cienia, który tworzę za pomocą światła i pozy. Rezultat sesji był nastrojowy, mroczny, tajemniczy, a nawet przerażający, jednak zaangażowałam się w swoją rolę, a to oznacza mieszankę emocji – wstyd, który przełamałam odwagą i stres, który pokonałam swobodą. Widzę sens w przekraczaniu własnych barier i granic, myślę, że zdałam ten egzamin.

Dalej będziesz podążać w tym kierunku?
– Częściowo. Z Alessandro Liberto pracuję nad projektem modowym, Kolekcja Koszul Jesień 2017 jest dla nas sporym i czasochłonnym wyzwaniem. Ale jednocześnie bardzo kreatywnym i inspirującym.
Planuję też rozszerzyć działania marketingowo-mediowe i otworzyć własną firmę. Jako Anne Creates będę wykorzystywać wiedzę oraz doświadczenie, które zdobyłam w Polsce i na Wyspach, żeby pomagać ludziom oraz ich firmom w tworzeniu pozytywnego wizerunku na rynku. Marketing jest nierozłączną częścią biznesu, to fascynująca, dynamiczna i innowacyjna branża…

Na zdjęciu: Anna Oszajca
Fot. AGNES JUŚKA

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_