07 lutego 2017, 12:39 | Autor: admin
Dobrem warto się dzielić
Przemoc domowa, uzależnienia, zaniedbania w opiece nad dziećmi. Mamy pełne ręce roboty, problemów wśród mieszkających na Wyspach Polaków nie brakuje – mówi Anna Jańczuk, laureatka tytułu „Polka Roku w UK 2016”, w rozmowie z Piotrem Gulbickim.

Niedawno założyłaś organizację Poles in Need.

– W zasadzie zarejestrowałam i było to ukoronowanie długiego procesu, który trwał wiele miesięcy. Od dawna planowałam stworzenie społecznej inicjatywy, której celem będzie wspieranie jak największej liczby Polaków, w profesjonalny sposób, w oparciu o brytyjskie przepisy. Znalezienie właściwej struktury zajęło mi dwa lata. W lipcu 2015 roku powstał projekt pilotażowy Poles in Need, funkcjonujący na zasadach wolontariatu, w ramach którego w przychodni uzależnień RISE prowadziłam grupę wsparcia dla osób mających problemy z alkoholem bądź narkotykami. Punkty informacyjne działały w kilku miejscach na Ealingu, a można się w nich było dowiedzieć w jaki sposób i gdzie uzyskać potrzebne wsparcie.

Ale nie ograniczaliśmy się tylko do tego. Z okazji Święta Konstytucji 3 Maja, wspólnie z Ealing Council i policją, zorganizowaliśmy na Actonie polski festyn „Majówka”. Nawiązałam też stałą współpracę z radną gminy Ealing Joanną Dąbrowską (obecnie pełniącą rolę patrona honorowego projektu „Familia”) oraz wieloma organizacjami i serwisami, w tym również polonijnymi.

Poles in Need została oficjalnie zarejestrowana w sierpniu 2016 roku, a dwa miesiące później dołączyły do mnie Bożena Latek i Alicja Skuza, które obecnie, podobnie jak ja, są jej dyrektorami. W grudniu zarejestrowaliśmy się jako Poles in Need UK C.I.C., czyli Community Interest Company. Ten rodzaj struktury zobowiązuje do prowadzenia działań dla społeczności, w naszym przypadku jest nią Polonia w Anglii i Walii. Zysk wygenerowany przez organizację jest inwestowany w projekty i działania społeczne.

Na przykład jakie?

– „Familia – Centrum Pomocy Rodzinie”. To projekt, który zainaugurowaliśmy w październiku ubiegłego roku, dzięki funduszom pochodzącym z polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W jego ramach wspieramy rodziny, zajmujemy się sprawami przemocy domowej, problemami uzależnień oraz zaniedbań w opiece nad dziećmi. Ograniczenia w pomocy dla takich osób często, niestety, wynikają z nieznajomości brytyjskiego systemu prawno-społecznego, a także języka angielskiego.

Jest zainteresowanie?

– Bardzo duże. I, co ważne, cały czas rośnie. Największą grupą z jaką mamy do czynienia są osoby, które doświadczyły przemocy domowej lub dyskryminacji. Długo można opowiadać o niewiarygodnych historiach kobiet bitych przez partnerów czy takich, które po odejściu od swoich prześladowców zostały bez środków do życia.

Zgłaszają się do nas także ojcowie potrzebujący wsparcia w ustaleniu zasad kontaktów ze swoimi dziećmi. Brak znajomości prawa powoduje nawarstwiające się problemy, a rodzice bardzo boją się skorzystać z pomocy doradców rodzinnych, z obawy przed utratą swoich pociech. Jednak, co trzeba wyraźnie podkreślić, tego typu przypadki mają miejsce tylko w sytuacji, gdy dziecko jest poważnie zaniedbywane, bądź kiedy doświadcza przemocy fizycznej. Pracownicy socjalni przede wszystkim próbują pomóc rodzinom, a dopiero jeśli rodzice nie chcą współpracować, podejmowane są ostrzejsze kroki z uwagi na dobro najmłodszych.

Równie często mamy do czynienia z osobami szukającymi pomocy psychologicznej. I tu ponownie pojawia się problem językowy. Wsparcie terapeutyczne jest realizowane przede wszystkim przez psychoterapeutów i tzw. counsellors, przy czym ci ostatni, których często w potocznym pojęciu Polacy kojarzą z doradcami czy opiekunami, w istocie, w ujęciu psychologicznym, są terapeutami. To również powoduje nieporozumienia. W naszym zespole mamy polskojęzycznych specjalistów, jednak bez uzyskania funduszy nie jesteśmy w stanie zaoferować bezpłatnych sesji.

Ale nie tylko tym się zajmujecie.

– Stawiamy również na integrację. Stąd organizowanie imprez polonijnych, mających łączyć Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii. W grudniu w Polonijnym Centrum Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego odbyły się Mikołajki dla dzieci, podczas których rozdaliśmy ponad 200 paczek dla maluchów. W to wydarzenie, w którym udział wzięło około 300 osób, zaangażowało się prawie 40 wolontariuszy, wsparły nas także serwisy poradnicze z Londynu, organizacje polonijne oraz rodzime firmy. W sumie, dzięki sponsorom, zebraliśmy 3400 funtów i te pieniądze pozwolą nam prowadzić projekt „Familia” oraz pomagać osobom potrzebującym do końca lutego bieżącego roku. Niestety, w okrojonym zakresie. Obecnie aplikujemy o fundusze z innych źródeł, jednak procedury trwają kilka miesięcy.

Na polonijnym rynku działają już podobne organizacje.

– Owszem, jest kilka, przy czym z reguły funkcjonują lokalnie, na ograniczonym terytorium. Wyjątek stanowi Polski Telefon Zaufania dla ofiar przemocy domowej, mający szerszy zasięg. Biorąc jednak pod uwagę potrzeby i liczbę Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii powinno nas być znacznie więcej. Dlatego bardzo ważne jest żebyśmy się integrowali i działali wspólnie ze starszymi oraz młodszymi organizacjami polonijnymi. My współpracujemy z wieloma z nich – zarówno z Londynu, jak i innych miejscowości. Dzielimy się doświadczeniem, informacjami, a także wspieramy wzajemnie w tej trudnej pracy, która jednak przynosi bardzo pozytywne efekty.

Zależy nam również na dobrych kontaktach z organizacjami brytyjskimi, które mają Polakom wiele do zaoferowania, ale trzeba wiedzieć gdzie tej pomocy czy informacji szukać i jak ją uzyskać.

Ty masz wieloletnie doświadczenie w tego typu działalności.

– W przeszłości prowadziłam sesje terapeutyczne w przychodni uzależnień, pracowałam też w organizacji Victim Support. A jednocześnie jestem akredytowanym promotorem zdrowia i specjalistą pierwszego kontaktu dla ofiar przemocy domowej w organizacji Refuge. To właśnie w Anglii odkryłam moją misję – pomaganie innym, poprzez dzielenie się własnym doświadczeniem, umiejętnościami i wiedzą. Moje zaangażowanie w pracę społeczną zostało docenione i w listopadzie ubiegłego roku, podczas Konferencji Polek, zostałam uhonorowana nagrodą „Polka Roku w UK 2016”. To jeszcze bardziej zmotywowało mnie do działania.

Londyn wciąga.

– Zdecydowanie. Pochodzę z Jeleniej Góry, przepięknego miasta otoczonego górami, jednak dużą część dzieciństwa spędziłam u moich dziadków w małej wiosce Bończa na Lubelszczyźnie. W Polsce przez wiele lat pracowałam na stanowisku menedżera działu handlowego i koordynowałam serwis kas fiskalnych, jednak z wykształcenia jestem technikiem rolnictwa ekologicznego, prawdopodobnie przez miłość do polskiej wsi.

W pewnym momencie poczułam, że muszę wyjechać, zapewne był to głos intuicji. Nie przyjechałam do Anglii w celach zarobkowych, ale żeby się rozwijać zawodowo i personalnie. Miałam wtedy 28 lat, był rok 2005. Zaczynałam pracując jako kelnerka w renomowanej restauracji japońskiej NOBU, a później przekwalifikowałam się na opiekunkę dla dzieci. Próbowałam też wrócić do śpiewania, ponieważ w Polsce przez 12 lat pracowałam jako wokalistka i organizatorka imprez. Zorganizowałam zabawę karnawałową w parafii na Ealingu, na której także śpiewałam; miałam również przyjemność wystąpić na scenie podczas piątej rocznicy powstania Jazz Cafe w Teatrze POSK-u. A jednocześnie skończyłam roczny kurs Music Foundation w City Lit College oraz kurs z prowadzenia zajęć rytmicznych z dziećmi. Obecnie studiuję counselling, czyli psychoterapię, w Centrum Psychoterapii Re-vision.

I planujesz kolejną imprezę.

– 11 marca Poles in Need organizuje wydarzenie dla Polonii z okazji Dnia Kobiet. Odbędzie się ono w Teatrze POSK-u i chcemy zaprosić na nie polskich społeczników różnych generacji. Główny cel – uczenie się jak pomagać i wspierać potrzebujących. Uzyskany dochód zostanie przeznaczony na projekt pomocy ofiarom przemocy domowej, a impreza będzie możliwa dzięki wsparciu naszych wspaniałych wolontariuszy i sponsorów. Są oni dowodem na to, że dobrem warto się dzielić, bo ono zawsze do nas wraca…

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_