02 lutego 2017, 10:17 | Autor: admin
Wielkie, małe Felixstowe

Na pierwszy rzut oka Felixstowe, nieopodal Ipswitch, Suffolk, wygląda jak jedna z wielu nadmorskich miejscowości, która rozkwitła jako wiktoriański kurort a potem czas się w niej zatrzymał. Nic bardziej mylnego! Wystarczy przejść się nadmorską Promenadą od skalistych klifów do bardziej plażowego regionu, a zaskoczy nas widok olbrzymiego portu z tysiącami dźwigów i równiutko poustawianych kontenerów z całego świata. I nie tylko to, bo 12 kilometrów od plaży znajduje się też…niezależne państwo; z własną konstytucją, hymnem i herbem.

Sealand, państwo bez pralki
Major Paddy Roy Bates brał udział w bitwie pod Monte Cassino. Potem walczył w kampaniach w Afryce Północnej. Gdy powrócił do Anglii postanowił zostać rybakiem. Szybko jednak znudziło mu się to zajęcie. Traf chciał, że na morzu w okolicach Felixstowe odkrył platformę artyleryjską. Była to pływająca konstrukcja z dwiema okrągłymi wieżami podtrzymującymi pomost strzelniczy. Platforma została zdemilitaryzowana w 1967 roku i pozostawiona na morzu. Na niej jednak ktoś już się ulokował. Był to jeden z pierwszych piratów radiowych Ronan O’Rahilly. Nadawał z niej swoje audycje Radio Caroline (głównie muzykę) by złamać monopol BBC.
W czasach przedinternetowych takie pirackie radiostacje spełniały rolę dzisiejszych forów oraz indywidualnych programów internetowych. Paddy Bates długo się nie namyślał. Przegonił radiowych piratów siłą, zarekwirował sprzęt oraz ogłosił platformę niezależnym państwem. W czasie tej „walki” jego syn Michael strzelił raz w powietrze, co pociągnęło za sobą konsekwencje. Bates i jego syn zostali pozwani do sądu za nielegalne posiadanie broni. Wyrok jednak był wielce pomyślny. Brytyjski sąd oddalił sprawę ponieważ była ona poza zasięgiem jurysdykcji państwowej. Platforma znajduje się bowiem na wodach międzynarodowych. Bates uznał to za pierwszy krok do uniezależnienia proklamowanego przez niego państwa.
Sealand ruszyło pełną parą. Najpierw założono nową piracką radiostację, ale upadła ona dość szybko z powodu braku funduszy. Zaczęto wydawać paszporty i znaczki oraz wszelkie tytuły honorowe. Te ostatnie zresztą są w ofercie internetowej Sealand do dziś. Już za 29.99 funtów możemy zapewnić sobie tytuł Lorda lub Lady, a za 199.00 funtów tytuł rycerza lub barona. Certyfikat (w ramce) jest podpisywany osobiście przez władcę, czyli syna Batesa: Michaela. W roku 1978 nastąpił poważny kryzys w Sealand, który jednak został jak zwykle obrócony na korzyść państewka. Na platformie wylądował helikopter , a w nim dwóch Niemców i jeden Holender. Szybko uporali się z oporem księcia Michaela i próbowali go wywieżć jako zakładnika. Ojciec (już wtedy wiekowy) przystąpił do kontrataku i przy pomocy towarzyszy uwięził napastników i oznajmił im, że są więźniami wojennymi. Jeden z nich miał niestety przy sobie paszport Sealandzki (oprócz niemieckiego) i w związku z tym został również skazany za zdradę. Cała ta awantura zaoowocowała tym, że wysłano na platformę niemieckiego dyplomatę by wynegocjował uwolnienie rodaka.

Ten incydent sprawił, że Sealand było prawie „rozpoznawalne” jako państwo ze stosunkami dyplomatycznymi. Rodzina Bates nigdy jednak na stałe nie zadomowiła się na platformie czyli w Sealand. Zwykle stróżuje tam jakiś znajomy lub krewniak szukający spokoju. Nie ma tam nawet pralki, nie wspominając o telewizji czy internecie. Mieszka się niekomfortowo i raczej trudno, w blaszanej budzie na pomoście. Tak więc Sealand nie jest raczej polecany do odwiedzenia turystom. Warto jednak zajrzeć na ich stronę internetową, jeśli interesują nas tanie szlacheckie tytuły!

Kontenery i wieża
Na historię państewka Sealand natkniemy się w niewielkiej gablotce przy Landguard Lodge. Idąc dalej zobaczymy obóz typowych wakacyjnych domów mieszkańców Wielkiej Brytanii czyli „caravans” po polsku: przyczepy kempingowe. Za nimi dopiero wyłania się kolosalny port, którego pełny widok ukrywa się za wydmami. Otoczony wysokim, metalowym płotem zaskakuje swoim niespodziewanym ogromem. To szósty co do wielkości w Europie port kontenerowy i największy na Wyspach. Tutaj dociera większość transportów towarów przeznaczonych dla Wielkiej Brytanii. I tylko tutaj, ze względu na głębię wody, mogą dotrzeć kolosy: statki mogące przewieźć do 20 tysięcy kontenerów. Mają one do 400 metrów długości i w swej konstrukcji zawierają tyle stali co osiem wieży Eiffla! Do portu prowadzi specjalna linia kolejowa oraz plac załadunkowy dla setek ciężarówek. Obecnie aż 90% światowego cargo jest transportowane przy użyciu kontenerów, tak więc port w Felixstowe będzie tylko rósł w siłę.
Przy porcie możemy już zawrócić i spacerkiem dojść do nadmorskiej promenady, która jest ozdobiona pięknymi, starymi ogrodami, altankami i ławeczkami. W drodze powrotnej na pewno zwróci naszą uwagę wielka solidna wieża, tuż przy plaży. To jedno z umocnień zbudowanych 200 lat temu, w czasach wojen napoleońskich: Martello Tower. Jej pierwowzór znajduje się przy Martello Point na Korsyce. Na wybrzeżach Wielkiej Brytanii zbudowano ich wiele. Do tej pory nie bardzo wiadomo czy ten wydatek był uzasadniony, bo konstrukcje ostatnich ukończono już po zawarciu pokoju z Francuzami. Każda z nich ma mury grubości 2,5 m a na jej budowę zużyto 700 tysięcy cegieł. Na samej górze mieściły się działa, na dole magazyny i pomieszczenia dla wojskowych. Wejście jest trudne do rozpoznania: to niewielki otwór, do którego podstawiano drabinę. Przypomina bardzo stołp ze średniowiecznych zamków, konstrukcja już przestarzała w XVIII wieku, więc na niewiele te wieże się przydały. Obecnie mieści się tam siedziba służb ochrony wybrzeża.


Felixstowe słynęło niegdyś ze „źródlanych wód” spływających z wysokich klifów przy Promenadzie. Bywała tam królowa Wiktoria z rodziną i zapraszała znacznych gości jak cesarza i cesarzową Niemiec. To oczywiście sprawiło, że rybackie miasteczko stało się sławne. Po tym okresie znajdziemy kilka pięknych willi i klifowe ogrody. W XIX wieku Felixstowe mogło się poszczycić też jednym z najdłuższych w kraju molo, nawet z własną linią kolejową. Niestety, sporą jego część wyburzono w czasie II wojny światowej. Mimo tego, na pewno z przyjemnością się po nim przejdziemy. Przy klifach znajdziemy też kilka bardzo przyjemnych barów i restauracji, z których rozciąga się widok na morze. Na horyzoncie zaś, ustawiają się kolejki ogromnych statków ciągnących do ogromnego portu w tym zupełnie niewielkim miasteczku.

Tekst i zdjęcia: Anna Sanders

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_