01 stycznia 2017, 11:47 | Autor: admin
Wołanie o pokój i tolerancję
Kanon piękna, w wyniku globalizacji próbuje się ujednolicić, a przecież w różnych krajach i kulturach ten kanon bardzo się różni. W moich obrazach staram się raczej przyzwyczajać do odmienności, jakby redefiniować pojęcie piękna – mówi Paweł Jasiński, artysta z Dublina w rozmowie z Magdaleną Grzymkowską.

Zawsze chciałeś malować?
– Malowałem i rysowałem od najmłodszych lat, nie rozumiejąc, po co to robię. Robiłem to jakby automatycznie i naturalnie. Pierwsze osoby, które zauważyły u mnie talent, pojawiły się już w przedszkolu. W późniejszych etapach życie rożnie się układało. Były przerwy a nawet bunt, że nie chcę malować. Ale mimo przeciwności stało się jednak inaczej.

Naturalną koleją rzeczy było też pójście do szkoły artystycznej.
– Tak, ukończyłem Formy przemysłowe ceramiki artystycznej w Liceum Sztuk Plastycznych w Nowym Wiśniczu, a następnie Sztukę Sakralną o specjalizacji Muzealnictwo na Papieskiej Akademii w Krakowie. Szkoliłem się też na kilku kursach artystycznych, ostatni w Dublinie – rysunku i form przestrzennych.

Od jak dawna mieszkasz w Irlandii?
– Wyjechałem w 2006 roku zaraz po studiach i za namową mojego brata, który pracował już w jednej z dublińskich restauracji. Początki nie były łatwe, chciałem wrócić, ale z czasem polubiłem przyjazną Irlandię, a teraz to już mój drugi dom, po Polsce.

Z jakimi wyzwaniami spotykają się artyści na emigracji?
– Myślę, że z takimi samymi jak wszyscy. Początkowo jest się zdezorientowanym i trudno się odnaleźć w zupełnie innej kulturze i okolicznościach. Trzeba się jakoś usamodzielnić. Zbudować życie na nowo. Z drugiej strony w przypadku artysty obserwacja zupełnie innych krajobrazów, innych twarzy, a nawet innego rodzaju światła słonecznego, daje wiele inspiracji i powodów do działania.

Swoje prace wystawiałeś w kilku krajach.
– Wystawiałem oczywiście w Polsce, m.in. podczas MBI Meeting w Piwnicy pod Baranami 2001, na Łotwie, pod patronatem Ambasady Polskiej w Rydze i w trzech innych miastach: Krasławiu, Balwi i Rezekne. W Irlandii miałem wystawy w galerii The Icon Gallery oraz The Hunt Muzeum w Limerick w ramach Polish Art Festiwal.

Twój portret Paula Brady’ego trafił na ścianę kamienicy w dublińskiej dzielnicy Temple Bar.
– Na początku 2016 roku zostałem zaproszony przez Agę Szot, polską artystkę, która wraz z Barney’em Phairem, prowadzi wspomnianą galerię The Icon Gallery. Jest ona zlokalizowana właśnie w centrum popularnej dzielnicy Temple Bar w Dublinie. Galeria ta zajmuje się portretowaniem znanych twórców kultury i sztuki irlandzkiej. Ja sportretowałem muzyka Paula Brady’ego, a po wystawie zdecydowano się umieścić wydruk obrazu tuż przy wejściu do galerii.

Twoim najnowszym projektem jest Tree Art Studio.
– Jest to połączenie mojej działalności artystycznej z bardziej komercyjną. Założyłem własną działalność – firma nazywa się właśnie Tree Art Studio. Bardzo często uważa się, że artysta nie może być przedsiębiorcą. Ja próbuję się z tym stereotypem zmierzyć. Oprócz malowania obrazów zawsze projektowałem rzemiosło artystyczne. Teraz mam możliwość zaproponowania własnego pomysłu na pamiątkę, prezent, co powoli wcielam w życie. Jak do tej pory udało mi się zaprojektować kubki z cyklu: Natura Polska i Legendy Polskie dla Ambasady Polskiej w Dublinie, a także z okazji Polish Art Festiwal w Limerick. Wykonałem także statuetkę Gran Prix Polskiego Festiwalu Filmów Krótkometrażowych Oddalenia, a także serię kubków dla Designist Shop, znanego irlandzkiego sklepu w centrum Dublina.

Na początku stycznia przyjeżdżasz ze swoimi pracami do Londynu. Motywem przewodnim wystawy w Galerii POSK jest kobieta. Czy to Twój ulubiony temat malarski?
– Zdecydowanie tak. Maluję kobiety w przeróżnych sytuacjach i mógłbym to robić bez przerwy. Kobieta jest według mnie symbolem początku. Jest uosobieniem macierzyństwa i bezwarunkowej matczynej miłości. Dla mnie jest też synonimem Matki Ziemi czy nawet wszechświata. Ona na obrazie jest w całkowitym centrum. Jest tylko kobieta i tło. Jest najważniejsza. Pomysł na portretowanie kobiet o dorodnych kształtach narodził się przypadkowo i od lat nie daje mi spokoju.

Otóż to – twoje modelki są często z kategorii tzw. „plus size” Z jednej strony to może być odbierane, jako akceptacja cielesności w dobie chorób cywilizacyjnych takich jak anoreksja czy bulimia, ale z drugiej strony krytycy mogą traktować to jak promowanie otyłości…
– Nie jest moim założeniem promować otyłość. Wiele kobiet czy mężczyzn ma problemy zdrowotne lub genetyczne. Ale ja się tym nie zajmuję. Musimy też zdawać sobie sprawę, że ocenianie innych przez ilość kilogramów lub odmienny wygląd jest naganne i świadczy o naszej niedojrzałości. Kanon piękna, w wyniku globalizacji próbuje się ujednolicić, a przecież w różnych krajach i kulturach ten kanon bardzo różni się od siebie. W moich obrazach staram się raczej przyzwyczajać do odmienności, jakby redefiniować pojęcie piękna .

Różnorodność świata, wolność i tolerancja to wątki poboczne ekspozycji. Co w ten sposób chcesz przekazać swoim odbiorcom?
– Obrazy przedstawiają nie tylko masywne postacie kobiece, portretuję też osoby o ciemniejszym kolorze skóry czy egzotycznym pochodzeniu. Mieszkając w centrum Dublina, otaczam się ludźmi z całego świata i bez względu na to, skąd pochodzą bardzo często to wspaniali ludzie. To jest fascynujące jak świat jest różnorodny. A ja mogę tylko w takiej formie ten świat ubogacać, po prostu malując i prosząc, abyśmy się wzajemnie szanowali.

Dedykujesz wystawę swoim przodkom, rodzicom i rodzeństwu twojego dziadka, którzy zostali zamordowani w czasie drugiej wojny światowej.
– Mój dziadek urodził się w żydowskiej rodzinie i mieszkał w Polsce w miejscowości Kobyle –Gródek. Podczas pacyfikacji wsi cała jego rodzina została zastrzelona przez wojska niemieckiego okupanta. Wspominał, że dla niego było to jak okrutny sen. Został całkowicie sam. Przez lata wojny ukrywał się w jednej z parafii katolickich, a po jej zakończeniu przyjął katolicka wiarę i poślubił moją babcię, zakładając bardzo liczną rodzinę.
Nigdy nie słyszałem, żeby dziadek obrażał lub wyzywał Niemców. Mimo okrucieństw, jakich doświadczył, żył szczęśliwie. Wspomniał też bardzo często dobrego Niemca, którego napotkał na swej drodze, a który obdarował go kawałkiem wieprzowej konserwy, zakazanej do spożycia w kulturze żydowskiej. Ludzie są dobrzy i źli bez względu, gdzie się urodzili i jakie mają korzenie.

Twój przekaz pozostaje wciąż bardzo aktualny.
– Dokładnie. Ostatnio wszyscy słyszeliśmy o całych rodzinach rozstrzeliwanych w Aleppo, w Syrii i mogę tylko, korzystając z doświadczeń dziadka nawoływać o pokój, o tolerancję i poszanowanie innych.
Proszę Polaków o tolerancję do innych, jeśli chcemy, by tolerowano nas. Ale swoją prośbę kieruję do wszystkich bez względu na pochodzenie. Nie dajmy się opętać nienawiścią do innych. Dlatego zapraszam wszystkich na wystawę, która odbędzie się w POSK-u – w miejscu szczególnym, w którym doszło do pierwszego z serii, antypolskiego incydentu po czerwcowym referendum w sprawie Brexitu.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_