22 września 2016, 13:18
Dobre wykształcenie: tylko dla bogatych

Małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot. Tę starą maksymę mieszkańcy Wielkiej Brytanii nieco zmienili: małe dzieci – mały wydatek, duże dzieci – bardzo duży wydatek. I często ponad możliwości finansowe, nawet zarabiających powyżej przeciętnej.

Jak obliczyli fachowcy, wykształcenie jednego dziecka w szkole prywatnej od klasy wstępnej aż do A-Level kosztuje w sumie £157 tys. Opłata za rok nauki w prywatnej szkole kosztuje od £7300 do £13 340. W ciągu ostatnich pięciu lat, a więc od momentu objęcia rządów przez Partię Konserwatywną, opłaty za szkoły prywatne wzrosły o 21 proc., czyli więcej niż wynosiła stopa inflacji i wzrost przeciętnych zarobków.

Najdroższe są oczywiście szkoły w Londynie – tu rok nauki w szkole prywatnej kosztuje średnio £15 800. Tu też zanotowano największy wzrost opłat – 25 proc. w ciągu ostatnich 5 lat. Dla porównania, opłata za szkołę prywatną w południowozachodniej Anglii wynosi przeciętnie £10 000 rocznie.

Wydawać by się mogło, że szkoły prywatne powinny świecić pustkami, bo wielu rodziców, nawet tych, którym zależy, by ich dzieci miały jak najlepsze wykształcenie, nie jest w stanie przeznaczyć tak znacznej części dochodów na edukację. Tak jednak nie jest. Coraz większa liczba uczniów to dzieci bogatych Rosjan i Chińczyków.

Można wzruszyć ramionami: przecież w Wielkiej Brytanii istnieje szkolnictwo państwowe, a więc nie trzeba wysyłać dzieci do szkół prywatnych. To prawda, ale jak pokazują wyniki egzaminów na poziomie GCSE i A-Level, różnica w wynikach z roku na rok powiększa się. Wyniki szkół prywatnych są prawie dwukrotnie lepsze niż szkół państwowych. Uczniowie tylko nielicznych szkół państwowych, elitarnych, takich jak Henrietta Barnett czy Queen Elizabeth, osiągają wyniki zbliżone do tych, jakie mają ich koledzy chodzący do szkół prywatnych.

Nauka w elitarnych szkołach państwowych, takich jak London Oratory, dokąd uczęszczały m.in. dzieci Tony’ego Blaira, jest tylko pozornie bezpłatna. Wiele szkół zwraca się do rodziców o wpłacanie miesięcznie „dobrowolnej” składki. Oczywiście, są one bardzo niskie w porównaniu z tym, co trzeba zapłacić za naukę w szkole prywatnej. Są to jednak znaczące sumy, pomagające utrzymać szkołę na dobrym poziomie. Na przykład, szkoła Aylesbury Grammer w hrabstwie Buckinghamshire otrzymuje od rodziców wsparcie w wysokości £150 tys. rocznie, a wspomniana London Oratory – £378 tys. Niektóre szkoły wspierają swój budżet dochodami z dzierżawy części należących do nich posiadłości, inwestycji kapitałowych, a czasem otrzymują wsparcie od dawnych uczniów. Rzadko jednak zdarza się, by wdzięczni absolwenci byli tak hojni, jak miało to miejsce w szkole Latymer w Edmonton (płn. Londyn), gdzie jeden z dawnych uczniów przekazał £750 tys. na wsparcie departamentu nauk ścisłych.

Wzrastają nie tylko opłaty za szkoły prywatnej, ale coraz droższe jest też kształcenie się na poziomie wyższym. Studia na uniwersytetach Durham i Kent będą kosztować £9250 od roku akademickiego 2017-2018. To wzrost o £250 w porównaniu ze stanem obecnym. Podwyżki te sprawiają, że coraz większa liczba uzdolnionych absolwentów szkół średnich rezygnuje ze studiów, gdyż nie chce rozpoczynać życia zawodowego z ogromnym kredytem, który będzie spłacać przez lata.

W pierwszych dniach po rozpoczęciu nowego roku szkolnego grupa dyrektorów tzw. niezależnych szkół wystosowała list otwarty, oskarżając uniwersytety o to, że podwyższają co roku czesne, czemu nie towarzyszy podniesienie poziomu nauczania. Jeden z inicjatorów listu, Chris Ramsey, dyrektor szkoły w Chester, zwraca uwagę na to, że studiowanie na uniwersytetach europejskich jest znacznie tańsze. Dla przykładu, studia w Maastricht kosztują ok. £1700 rocznie. Pierwsi absolwenci jego szkoły właśnie rozpoczynają tam studia. Brytyjscy studenci mogą „zagłosować nogami” – ostrzega Ramsey.

Zapewne rodzice wielu dzieci w wieku przedszkolnym ogromnym zainteresowaniem przyjęło propozycje reformy szkolnictwa. W najbliższych latach, zapowiedziała premier Theresa May, otwarte zostaną nowe szkoły, tzw. grammer school do których dostać można będzie się na podstawie wyników egzaminów, których obecnie jest zaledwie 163 w całej Wielkiej Brytanii. Będą to szkoły elitarne, dla najlepszych.

Już widzę, jak dobrze zarabiający rodzice wynajmują prywatnych nauczycieli, by dopomóc swym pociechom zdać taki egzamin wstępny. To i tak będzie się opłacało, bo z pewnością rachunek będzie niższy niż za szkołę prywatną. Zresztą, obecnie w wielu szkołach prywatnych obowiązują testy, podobnie jak i w najlepszych szkołach państwowych.

Krytycy propozycji przedstawionych przez panią premier twierdzą, że brak szkół dla najlepszych nie jest największym problemem brytyjskiego szkolnictwa. Brakuje przede wszystkim miejsc w szkołach podstawowych. Znalezienie dobrej szkoły to loteria kodu pocztowego. Niektóre z nich mają bardzo wysoki poziom i wielu rodziców jest gotowych zmienić miejsce zamieszkania, by ich dzieci miały szanse dostać się do takiej szkoły.

Julita Kin

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Julita Kin

komentarze (1)

  1. POMOCY! Moja corka za rok idizie do szkoły, gdzie ją mam posłać ??? Co lepsze ???