28 sierpnia 2016, 11:03
Felieton Kisiela: Warto śnić

Pamiętacie ze szkoły takie zadanie? – Opisz jeden dzień ze swojego życia. No to opisuję.

Budzę się rześki, wyspany, w doskonałej formie, z samego rana, tak gdzieś około godziny 11.00, bo wcześniej nie ma potrzeby. Słonko świeci, za oknem zielono, cicho i sielsko. Piękne widoczki aż po horyzont. Żadnych szarych blokowisk, żadnych parkingów, ani hipermarketów. Nie słychać nawet tramwajów. Cisza, tylko świergot ptaków. Pyszne, lekkie śniadanie spożywane na trawie zasianej na dachu apartamentowca dodaje energii na dobry dzień.

Tak. To na pewno będzie dobry dzień. Interesy idą świetnie, kursy rosną, ceny spadają, ropa – za grosze. Oczywiście nie jestem arabskim szejkiem, bo wtedy nie byłbym aż tak bardzo zadowolony z niskich cen paliw. Jestem, no dobra, przeciętnym środkowoeuropejskim obywatelem przeciętnego kraju wspólnoty europejskiej. Czuły całus na pożegnanie od mojej dziewczyny i już za chwilę winda bezszelestnie zwozi mnie na poziom – 1, gdzie w ogrzewanej hali czeka mój niezawodny SUV. Jeszcze tylko odpowiadam na grzeczne pozdrowienie ze strony ochroniarza pilnującego domowego miru na naszym kameralnym, zamkniętym osiedlu i zaraz wyjeżdżam w trasę. Na pierwszych światłach zrównuję się z zapchanym tramwajem wiozącym ludzi z/do pracy.

– Dlaczego oni tak się tłoczą w tym tramwaju? Lubią to? A może łapią pokemony? Może dzisiaj obowiązuje jakaś promocja? – moje myśli krążą przez chwilę wokół egzotycznych widoków. – A gdybym to JA musiał jechać tramwajem? Nie, to niemożliwe… no chyba żeby jakimś VIP – tramwajem. Nie. Nawet takim nie chcę. Wolę mojego niezawodnego, luksusowego SUV-a.

Budzę się rozczarowany. W mojej rzeczywistości nie ma żadnego apartamentu, nie ma nawet złudzeń, że kiedyś będzie. Wypasiony SUV też zniknął, odjechał w siną dal wraz z końcem snu. Jest natomiast przepełniony tramwaj klasy standard, bez przedziału typu VIP, równy dla wszystkich. Pokonując trasę przez całe miasto jadę do pracy na 10.00. W domu będę z powrotem późnym wieczorem. Jestem zachwycony szefem, możliwościami awansu, wysokością pensji oraz wszelkimi pozapłacowymi bonusami. Tylko skoro jest tak dobrze, to po co śnią mi się takie bzdury?!

Na szczęście każdy ma prawo do marzeń i mój mózg w nocy, podczas snu korzysta z tego prawa. Ja nie mam nadziei na poprawę bytu, ale moja świadomość a może podświadomość czy nadświadomość rządzi się swoimi prawami. A może to wpływ rzeczywistości? Czasem w realnym świecie dzieją się rzeczy, o których nie śniło się ludziom. Na przykład: jak zdobyć prawdziwą fortunę? Odpowiedź: bez problemu i bez wysiłku. Pewnego dnia sama spłynie do ciebie.

Wyobraź sobie, że pracujesz w sortowni śmieci. Wiem, że żadna praca nie hańbi, ale ten jej rodzaj – nie ma co się czarować – nie wzbudza społecznego szacunku. Przez cały dzień grzebiesz w smrodzie, który wyprodukowali inni ludzie. A jednak ktoś musi to robić. Pewnego dnia otwierasz kolejny worek ze śmieciami a stamtąd wysypuje się masa banknotów. Złotówki, euro, funty, dolary. Same wysokie nominały, setki, pięćdziesiątki. Mnóstwo tego, wystarczy nie tylko dla ciebie, ale i kolegów z twojej nocnej zmiany. Waldek, sąsiad z taśmy, już się cieszy. Ze znaleźnego wreszcie spłaci kredyt za lodówkę, bo komornik straszy go windykacją. Ania – jedyna kobieta w naszym gronie – zawsze marzyła o własnym używanym samochodzie. Zapewne będzie ją stać na kupno jakiegoś w miarę przyzwoitego „japońca”. Dziesięciolatek w przypadku azjatyckich aut to prawie jak nowe… Oj, zaimponuje chłopakom z firmy, no i wreszcie przesiądzie się z tramwaju do własnego pojazdu. Sławol zawsze opowiadał, że jak wygra w lotto, to zaszaleje i zaprosi wszystkich sąsiadów na porządną imprezę do najlepszego hotelu w mieście. No to chyba teraz – po odkryciu fortuny w śmieciach – zaprosi…

Radość pracowników sortowni nie trwa długo. Zanim skończy się nocna zmiana, do zakładu przyjedzie policja z właścicielem worka, z którego wysypały się banknoty. Żona przez pomyłkę zapakowała do śmieci paczkę z oszczędnościami całego życia. Sprawa szybko wyszła na jaw i udało się uratować fortunę pewnego starszego małżeństwa.

Ta historia wydarzyła się naprawdę kilka dni temu w pewnym niewielkim mieście w Polsce. Widzicie sami, warto śnić. Może przyśni się coś optymistycznego.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (0)

_