18 sierpnia 2016, 14:00
Winchelsea po Wichrowych Burzach

W latach 1233-1287 na Wyspach Brytyjskich nastąpiła pierwsza udokumentowana zmiana klimatyczna. I to na tyle gwałtowna, że w konsekwencji zniszczyła kilka nadmorskich osiedli. Był to okres nazwany przez kronikarza „wichrową burzą”. Gwałtowne sztormy, mini huragany, gradobicia, ogromne fale wdzierały się w głąb lądu i niszczyły po drodze wszystko, jak tsunami. Jeszcze w 1260 roku Wichelsea miało około 700 domostw, dwa kościoły, 50 zajazdów i było prawie drugim portem po Londynie. W roku 1287 nastąpiła katastrofa: olbrzymie masy wody nagle wdarły się do miasta i po prostu uniosły większość Winchelsea w otwarte morze. Zniknęły kościoły, zajazdy, domy…Woda zabrała i mieszkańców, a ci, co pozostali przy życiu, wkrótce zaczęli chorować na dżumę.

Wydawałoby się, że to koniec istnienia tego świetnie prosperującego portu. A jednak nie. Z wizytą przybył król Edward I i po prostu zarządził „przenosiny”.

Wino i pielgrzymi

Uważa się dziś, że Winchelsea to pierwsze miasto w Anglii, od czasów rzymskich, które zostało zbudowane według konkretnego projektu. Edward I naszkicował prosty schemat ulic: tę główną
i odchodzące od niej przecznice: tak zwaną „kratkę”. Winchelsea podzielono na stare i nowe. Pomiędzy tym Nowym a pobliskim miastem Rye była zatoka wystarczająco obszerna, by zmieściła się w niej cała angielska flota! Dziś trudno nam w to uwierzyć patrząc na rozległe, zielone pola otaczające Winchelsea.

Jednak wystarczy przejść się po tym niezwykle urokliwym miasteczku, by znaleźć ślady portowego życia. Należą do nich bardzo rzadko spotykane na Wyspach średniowieczne piwnice. Wejścia znajdują się przy prywatnych domach i w dni otwarte możemy do nich zajrzeć. Niektóre mają do 125 metrów kwadratowych, ale większość od 30 do 50. Oblicza się, że jest ich około 70 (dostępnych 33). Pochodzą one z okresu, gdy Winchelsea handlowało głównie z Francją i stamtąd przywożono beczki win. W piwnicach nie tylko je przechowywano, ale też prowadzono wyszynk czyli bary. Klientów nie brakowało, bo z portu odpływały też statki „pielgrzymkowe” do Santiago de Compostella. W roku 1434 odnotowano przewóz 2,433 podróżnych.

Prócz tego Winchelsea należało do konfederacji „Cinque Ports”. Oznaczało to, że tak jak i inne przynależące miasta, musiało dostarczyć do dyspozycji króla 57 statków, każdy z 21-osobową załogą, co roku na 15 dni. W zamian za to otrzymywały specjalne przywileje, takie jak zwolnienie
z podatków, sądów królewskich oraz ustanawianie własnych opłat. Uprzywilejowanie polegało też na tym, że miasta mogły wysyłać statki na tak zwane „privateering”. Była to dość obłudna odmiana piractwa, na którą król przymykał oko dopóki, dopóty jego kasa otrzymywała 1/5 łupów ze zrabowanych statków handlowych.

Oczywiście Winchelsea prowadziło też własny, piracki biznes, w który byli zaangażowani najznakomitsi mieszkańcy miasta, jak na przykład rodzina Alard. Z niej wywodził się pierwszy mer.

W roku 1290 wydano edykt królewski, wypędzający wszystkich Żydów z Anglii. Gdy wieści dotarły do Winchelsea, natychmiast przygotowano wyprawę piracką. Statki miasta otoczyły transport na środku Kanału La Manche. Żydów wysadzono na piaszczystą płyciznę, obrabowano i zostawiono, by przypływ zatopił ich wszystkich. Dzięki takim i innym przedsięwzięciom zbudowano ogromny kościół, który rozmiarami sięgał katedry.

Dziś możemy oglądać tylko jego część. Po całości pozostały jedynie wysokie kamienne łuki i kilka ścian. Prawdopodobnie budynek został wyprzedany na materiały budowlane, gdy miasto zaczęło podupadać w XVI wieku.

Przemytnicy i artyści

Znikanie Winchelsea z mapy portów Anglii zaczęło się od częstych najazdów Francuzów, ale nie to było główną przyczyną. Morze pomału zaczęło się odsuwać, fale, zamiast wody, przynosiły kamienie i muł. Zatoka, gdzie mogła pomieścić się cała angielska flota, stawała się lądem.

W roku 1560 do Winchelsea przybyła królowa Elżbieta I. Była wstrząśnięta. Zamiast świetnie prosperującego portu znalazła jedynie 60 nędznych domostw i rozwalający się kościół. Kronikarz późniejszych czasów John Evelyn pisał w roku 1652 o „ohydnych, brudnych chałupach na górach śmieci. Byłem zdumiony, że nazywa się to miastem i nawet ma mera!”.

W owych chałupach jednak radzono sobie całkiem nieźle i pozostawione po handlu winem piwnice wypełniano innym towarem: szmuglowanym alkoholem i tytoniem. Ostatnim przemytnikiem zabitym przez straż graniczną w Anglii był „biedny skrzypek z Winchelsea”, czyli niejaki Thomas Monk.

Okres wojen napoleońskich przyniósł spore ożywienie. Wykopano bowiem kanał do transportu militarnego, a w mieście stacjonował garnizon wojska. Widać to dziś po nazwach budynków, które często mają wysokie schody przy drzwiach: do dosiadania koni. Jest „Barrack Square”, „The Armoury”, „Cooks Green” itp. Wszystko dziś pięknie ukwiecone i milutkie jak z bajki.

W czasach wiktoriańskich nastąpiło ponowne odkrycie Winchelsea, jako…artystycznej kolonii. Trend zapoczątkowała artystka scen międzynarodowych Ellen Terry, o bardzo ciekawym życiorysie. Debiutowała w wieku dziewięciu lat. Gdy miała lat 16 wyszła za mąż, za trzykrotnie od niej starszego malarza, G.F. Wattsa, któremu wczesniej pozowała jako modelka. Porzuciła go po kilku miesiącach i zamieszkała na zaciszu z pewnym architektem. Miała z nim dwoje dzieci i, oczywiście absolutnie, skandaliczną reputację, która wcale nie przeszkodziła jej w drodze do coraz bardziej światowej kariery.

W roku 1892 zakupiła Tower Cottage w Winchelsea, dokąd zaczęły się zjeżdżać sławy artystyczne. Miejscowi z początku byli dość podejrzliwi, ale gdy Ellen podarowała zimowe buty wszystkim dzieciom we wsi oraz utworzyła kółko dramatyczne, byli zachwyceni. Do miasteczka przyjeżdżał też malarz J.M.W. Turner, John Millais i inni artyści pędzla. Z literatów bywał tu Irwing, Edward Lear, Beatrix Potter, Henry James, Thackeray oraz Józef Conrad Korzeniowski.

Te i inne historie z Winchelsea możemy znaleźć w miejscowym muzeum. Znajdziemy je tuż koło jedynego pubu „The New Inn” oraz kościoła.

Muzeum zajmuje najstarszy budynek w Winchelsea: Court Hall z 1290 roku. Belkowany sufit budynku przypomina odwróconą łódź. Był bowiem konstruowany przez miejscowych okrętowych cieśli. Do Winchelsea wjedziemy od strony pobliskiego miasta Rye w East Sussex przez nie całkiem zrujnowaną, kamienną bramę Strand Gate. Ona i inna: Pipewell Gate, przypomina nam o czasach, gdy było to miasto portowe, gdzie istniał imponujący kościół i dwory pełne bogactw. Dziś to urokliwe miejsce wabi swoją historią i nienaganną angielską atmosferą, w której ciągle znajdują inspirację coraz to nowi artyści.

Tekst i zdjęcia: Anna Sanders

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Anna Sanders

komentarze (0)

_