16 sierpnia 2016, 09:00
Jubileusz Stowarzyszenia Powierniczego

Polskie Stowarzyszenie Powiernicze liczy sobie 60 lat. Powołana do życia w lipcu 1956 roku placówka powstała przy Stowarzyszeniu Polskich Kombatantów, wychodząc naprzeciw potrzebie pomocy swoim członkom, którzy zaczynali układać swoje nowe życie w nieznanych warunkach.

Ogólnie mówiąc polskojęzyczne Stowarzyszenie pomagało uporządkować sprawy majątkowe. Zgodnie ze Statutem: przyjmowało rolę wykonawców testamentowych, sporządzania testamentów i likwidacji spadków. Te zadania, łącznie z wyrabianiem emerytury brytyjskiej dla żon i wdów w Polsce okazały się prawdziwym dobrodziejstwem zarówno dla emigracji jak i rodzin w Polsce.

Relacje z krajem wyznaczone przez Jałtę miały i na tym polu szereg przeszkód. W archiwalnych numerach „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” traktuje o tym artykuł z 16 marca 1961 roku pod znamiennym tytułem „Spadki po zmarłych na obczyźnie”. Nieznany z nazwiska autor tekstu w korespondencji z Aberdeen przypomina Czytelnikom gazety, że „likwidację spadków po Polakach zmarłych na obczyźnie na rzecz spadkobierców zamieszkałych w Kraju może przeprowadzić wyłącznie i jedynie reżymowy konsul”. Artykuł podpowiada Polakom zamieszkałym na obczyźnie, a mającym rodziny w Kraju, że winni sporządzić testamenty i wyznaczyć wykonawców tych testamentów oraz wskazać w testamencie adwokata, o ile możliwe Polaka. Autor przekonuje, że takie rozwiązanie spowoduje, iż po pokryciu drobnych kosztów spadek w całości może być przekazany do kraju. W szczegółowym wywodzie korespondent „Dziennika” rozważa szereg perypetii, a wśród nich sytuację, w której spadkobierca zmarłego przybywa do danego kraju i tu na miejscu otrzymuje sumę spadkową. „W myśl przepisów – brzmi komentarz – nie może on dowolnie tą sumą dysponować, nie mając na to zgody Narodowego Banku Polskiego, otrzymanie, której jest prawie że niemożliwe. Za wydatkowanie pieniędzy bez takiego zezwolenia grozi wysoka kara więzienia. Wniosek z tego wszystkiego jest jeden: w praktyce spadkobiercą jest reżym, a nie rodzina zmarłego!

(Przygniatający ton tego artykułu równoważyć próbuje umieszczona obok ku pokrzepieniu serc męskiej części Czytelników „Dziennika” wspaniała fotografia Ireny Delmar w seledynowej sukni z fiołkami, w której artystka wystąpiła w wystawianym wówczas na scenie „Ognisku” Refrenowym ,,Słoniu w karafce”.)

Zabieg redaktora gazety zapewne wszystkim przypadł do gustu, ale nie zamknął sprawy. Wprost przeciwnie! Dość powiedzieć, że tydzień później „Dziennik” opublikował list z rzeczowym komentarzem od Stefana Soboniewskiego:

Szanowny Panie Redaktorze!

Po zapoznaniu się z treścią korespondencji z Aberdeen pt. „Spadki po zmarłych na obczyźnie” – pragniemy wyjaśnić co następuje: Stowarzyszenie Polskich Kombatantów od pewnego już czasu zdało sobie sprawę z sytuacji, która została opisana we wspomnianej korespondencji, a która prowadzi do wyzucia przez reżym spadkobierców w Polsce z majątku pozostawionego im przez spadkobierców za granicą. Zapobieżenie temu stanowi uważaliśmy za obowiązek społeczny zarówno w stosunku do tych, którzy pozostali na emigracji, jak i ich rodzin w Polsce. W związku z tym SPK powołało do życia The Polish Trustee Association Ltd., którego celem jest opieka nad majątkiem powierzonym przez indywidualne osoby.

W szczególności Polskie Stowarzyszenie Powiernicze zajmuje się przyjmowaniem testamentów, pomocą przy ich redagowaniu i spełnia rolę wykonawcy testamentu po śmierci testatora.

W ten sposób każdy, kto chce zapewnić swojej rodzinie otrzymanie pozostałego po nim majątku w całości i po korzystnym kursie, może zawsze wyznaczyć Polskie Stowarzyszenie Powiernicze wykonawcą swego testamentu.

Stowarzyszenie to zajmuje się poza tym uzyskiwaniem od władz brytyjskich rent starczych i rent wdowich dla osób zamieszkałych w Polsce i przekazywaniem tych rent do kraju.

Łączymy wyrazy poważania

Za Zarząd SPK w W. Brytanii

S. Soboniewski

Prezes

Za listem poszły kolejne informacje o działalności Polskiego Stowarzyszenia Powierniczego, dzięki którym placówka nabrała rozmachu i zaczęli do niej przybywać klienci. Gwarantem stałego ich dopływu były regularne ogłoszenia w „Dzienniku”: już w maju wśród ogłoszeń pojawia się jako pierwszy: „Adwokat” D. Maciejko z Abinger Rd oferujący pełnomocnictwa spadkowe, tłumaczenia, naturalizacje, porady i testamenty a zaraz po nim The Polish Trustee Association sporządzające testamenty, likwidujące spadki oraz przekazujące renty do Polski. Adres: 20 Queens Gate Terrace, London SW7. Miejsce w ramce w ogłoszeniach było niezawodnym gwarantem powodzenia, zapewne o wiele większym niż kolejne z ogłoszeń drobnych, które warto przytoczyć w całości:

Ratuj włosy! Polastion patentowany wstrzymuje wypadanie włosów. Bronzona Tonic rozjaśnia włosy i pokrywa siwiznę. Nowy niezawodny preparat wysyła Leon Skrzypkowski…

Spuśćmy zasłonę miłosierdzia na tę scenę…

***

Ideę Stowarzyszenia przedstawiła Grażyna Seydlitz, filar tej instytucji, w artykule pt. „Niewdzięczny temat”. Oddajmy jej głos:

W każdej codziennej prasie i w „Dzienniku Polskim” ukazują się wiadomości ze świata, artykuły polityczne, reportaże poparte fotografiami, recenzje książek, albumów,, sztuk teatralnych, wystaw, odczytów, bali, sprawozdania z ceremonii hojnie nadawanych medali i odznaczeń. Jest także kącik brydżowy, moda, strona dla dzieci, są krzyżówki, są ogłoszenia i tak dalej i dalej. Dla każdego coś ciekawego. Do wyboru czytelnika.

Tak jak powinno być „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” istniejący od przeszło . pół wieku porusza wszystkie tematy – z wyjątkiem jednego. Bo temat niewdzięczny.

Wszyscy kiedyś musimy przepłynąć Styks i opłacić obolem Charona. Ale o śmierci w społeczeństwie polskim mało się myśli i mówi. To temat TABU – ZAKAZANE – NIETYKALNE.

Myśl o własnej śmierci ” odsuwa się na „KIEDYŚ”, „W DALEKIEJ PRZYSZŁOŚCI”.

I dopiero kiedy spotka się śmierć kogoś bliskiego, to poza normalną rozpaczą i żalem, zaczynają. się komplikacje i kłopoty, czasem bardzo duże, jeżeli zmarły nie zostawił swej ostatniej woli i nie rozporządził tym co posiadał. Niestety, pokutuje u nas przeświadczenie, a może zabobon, że po zrobieniu’ testamentu szybko się odchodzi.

Przeświadczenie czy zabobon niczym nie są poparte. Anglicy podchodzą do tej sprawy mniej emocjonalnie i większość dorosłych ludzi, bez względu na wiek, reguluje swoje sprawy jeszcze wtedy kiedy są do tego zdolni i w przekonaniu, że gdyby coś .się stało – najbliżsi będą zabezpieczeni i nie będą mieli kłopotu.

Parę miesięcy temu dzienniki angielskie przeprowadziły dużą akcję nawołującą do robienia testamentów. Na pewno przypomniało to wielu ludziom, że trzeba uregulować swoje sprawy.

Polskie Stowarzyszenie Powiernicze w tych wczesnych emigracyjnych latach, powstało między innymi po to, by ułatwić życie rzeszom Polaków pozostałych po wojnie w Anglii, bez znajomości języka, zwyczajów, bez domu, bez pieniędzy, najczęściej bez rodziny…

Dzisiaj, po wielu latach zmieniło się wszystko. Znamy język, znamy zwyczaje, mamy rodziny, mieszkania, domy, zawody – jednym słowem: DOROBEK!-

Ale czas upływa szybko i teraz kiedy mamy już zabezpieczenie materialne ciągle dorabiamy się w szybkim tempie – ale, zmarszczek, siwych włosów, szerszej talii i artretyzm nas dręczy. STARZEJEMY SIĘ – trzeba więc pomyśleć o zabezpieczeniu. swoich bliskich, a jeżeli ich nie ma trzeba pomyśleć o tym, by nasz materialny dorobek nie poszedł na marne. Trzeba KONIECZNIE zrobić testament. Bo jeżeli nie ma testamentu i nie znajdą: się krewni wszystko może przejść do Korony, tzn. na Skarb Państwa: Z doświadczenia pracy w Stowarzyszeniu Powierniczym wiemy, że takich wypadków jest mało, ale również wiemy ile wysiłku, czasu i starań trzeba włożyć, by odnaleźć dawno zapomnianego krewnego, w Polsce, by mógł odziedziczyć po nieznanym . sobie wuju, stryju, czy dziadku z bocznej linii.

Jeżeli sprawa beztestamentowego zgonu samotnego Polaka znajdzie się w „Treasury Solicitors” , przekazują ją nam chętnie w nadziei, że odszukamy kogoś z krewnych – najczęściej udaje nam się, ale jest to żmudne, trwa bardzo długo i nigdy nie ma pewności; czy znaleziona osoba; która w ten sposób niespodziewanie odziedziczy jest osobą, której zmarły chciałby coś po sobie zostawić i czy zastawiłby,; gdyby pomyślał w odpowiednim czasie, zrobił testament i rozporządził według uznania swoją spuścizną.

Stowarzyszenie Powiernicze mało się ogłasza i pomimo tak długiego istnienia są jeszcze ludzie, którzy o nas nie słyszeli. Klienci nasi są przede wszystkim z osobistej rekomendacji. Tych mamy najwięcej i to sprawia nam. satysfakcję, bo znaczy to, że ci, którzy ich polecili byli z nas zadowoleni. Personel Stowarzyszenia, jakkolwiek bardzo mały, wykonuje dużą i odpowiedzialną pracę. Przez lata istnienia Stowarzyszenie Powiernicze zdobyło sobie wśród swoich klientów zaufanie i sympatię, a to liczy się najbardziej.

***

Używane w terminologii prawniczej sformułowanie „bona vacantia” znaczy tyle co mienie bezpańskie czy dobra porzucone. Tym łacińskim terminem określa się także spadek bezdziedziczny, który przypada państwu, czyli majątek po osobie zmarłej, która nie ma spadkobierców i nie zostawiła testamentu. Czyli, jak to się mówi – wszystko idzie na królową.

Raz w tygodniu brytyjskie Ministerstwo Skarbu ogłasza listę, na której znajduje się mienie, pozostawione przez ludzi, którzy umarli bez sporządzenia testamentu. Jeśli nie mają żadnych spadkobierców, skarb państwa przejmuje ich majątek.

Oczywiście zanim to nastąpi czynione są różne próby ustalenia ewentualnych beneficjentów. Potencjalnych spadkobierców szukają także specjalne firmy, które próbują odnaleźć najdalszych nawet krewnych osoby zmarłej. Mimo często niewiedzy o śmierci członka rodziny, a w niektórych wypadkach nawet zupełnego braku kontaktu z dalekim krewnym, należąc do rodziny mają prawo dziedziczenia. A firma zyskuje profit od przypadającego dziedziczącym spadku.

Co czwartek powiększa się lista Ministerstwa Skarbu. Wśród osób, które zmarły bez testamentu, są także polskie nazwiska.

Kilkanaście minut poszukiwań w internecie przynosi kilka polskobrzmiących bądź polskich imion i nazwisk osób, które zmarły na terenie Zjednoczonego Królestwa w ostatnich kilku latach nie zostawiając testamentu, i co do których istniało domniemanie, że nie mają spadkobierców.

Oto kilka z nich: Wladislaw Pasko z Glenrothes, zmarł w kwietniu 2004 r. pozostawiając bez testamentu majątek obliczony na £10,317; Felix Sim (znany również jako Feliks Szymborski) z Glasgow zmarł w marcu 2002 r. zostawił mienie warte £90,272; podobnie Paul Goretzki (Górecki), który zmarł grudniu 2004 n w Edynburgu zostawiwszy bez dyspozycji majątek £22,080; Julian Nowak zmarł w sierpniu 2006 r. w Edynburgu pozostawiając kwotę £10,044; Jan Szulc zmarł w styczniu 2006 r. w Coventry, jego spuścizna to £165,000; Mieczysław Mieczyk z Hammersmith w Londynie zmarł w lutym 2007 r. pozostawiając majątek o wartości £500,000.

Każdy przypadek sprowadzić można do zdania, że splot wydarzeń i konsekwencje prawne wynikające właśnie z braku zapisu testamentowego prowadziły do straty. Bo jak inaczej jak nie stratą czy zaprzepaszczeniem nazwać zmarnowanie dorobku życia przez brak jednego dokumentu.

Jarosław Koźmiński

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Jarosław Koźmiński

komentarze (0)

_