10 lipca 2016, 10:55
Felieton Kisiela: Cuda czynię codziennie

Nie da się ukryć, że Brexit trochę pokrzyżował mi plany. Miało być tak miło: wyjazd na Wyspy Brytyjskie, spokojna praca, samochód, potem własne mieszkanko, a na koniec zasłużona i przyjemna emerytura wypłacana w funtach. A tu słyszę, że wszystko się wali: Brytyjczycy najpierw wypięli się na Unię, potem obrazili na Polaków i smarują im po ścianach obraźliwe napisy, nie chcą zatrudniać imigrantów, a tysiące naszych rodaków planują powrót do kraju. Kurs funta dołuje gdzieś blisko absolutnego dna, giełdowe notowania permanentnie na czerwono, ceny nieruchomości spadają. Krach w czarny poniedziałek to pikuś, to już cały czarny tydzień, co ja mówię, czarne dziesięciolecia przed nami. Czarno widzę swoje perspektywy, emerytura już odpłynęła do czarnej dziury, nawet Nostradamus tego wszystkiego chyba nie przewidział. To nie tak miało być! Komuś pomyliły się kierunki i zwyczaje. Przecież to MY, Polacy, dzierżyliśmy palmę pierwszeństwa w rozsiewaniu ksenofobicznych obaw przed obcymi, byliśmy urodzonymi pesymistami, wszystko widząc w czarnych barwach a jednocześnie byliśmy europejskim liderem w gotowości do emigracji zarobkowej. Teraz mamy wracać na ojczyzny łono? Po co?!

Łono jeszcze nie jest gotowe do przyjęcia setek tysięcy synów marnotrawnych i córek wyrodnych, którzy woleli budować dobrobyt za granicą zamiast nad Wisłą… Czarno to widzę, choć zaraz, chwileczkę, widzę chyba jakieś światełko nadziei… Tę nadzieję przyniósł mi telefon od nieznajomego. A było to tak.

Z samego rana zadzwoniła służbowa komórka. -Dzień dobry. Za kilka godzin będę przejeżdżał przez pana miasto. Czy znajdzie pan chwilę aby spotkać się ze mną? Mam ważną sprawę do załatwienia, szukam pomocy-tajemniczy zleceniodawca zaciekawił mnie. Czego nie robi się dla klienta.

– Oczywiście, w czym mogę pomóc?

– Szukam dla siebie domu. Takiego niewielkiego, jakieś 250 metrów. I działka żeby była też niewielka, co najmniej 2500 metrów kwadratowych. Właściwie to im większa działka, tym lepiej. Sąsiedztwo: jakiś las, jezioro, cisza, spokój. Dom powinien być nowy, nie jakieś dziadostwo do remontu. Taki zwykły, ale ładny, okazały.

– Jakim budżetem pan dysponuje?

– Nie za dużo, mam dwa miliony. Wiem pan, jestem emerytem i szukam jakiejś cichej i niedrogiej przystani na stare lata.

– Pan emeryt z Wielkiej Brytanii a może z Ameryki?

– Nie…- uśmiechnął się. – Nic z tych rzeczy, zapracowałem na moją emeryturę w ojczyźnie. Całe życie ciężko pracowałem w kraju, a teraz on mi się odwdzięcza – uśmiechnął się starszy pan.

Ok – pomyślałem. Ja też bym chciał być takim spokojnym emerytem i szukać niedrogiego domu w cenie do 2 milionów na stare lata. Właściwie gdybym był takim emerytem, to nie wyjeżdżałbym do Wielkiej Brytanii, ani na Wyspy Kanaryjskie, bo po co?

Przecież wszystko, czego dusza zapragnie, miałbym na miejscu. Fajnie by było, gdyby ten mały domek na stare lata miał też basen. Oczywiście z podgrzewaną wodą, bo nie lubię marznąć. Aha, no i żeby w pobliżu przepływała rzeka, no powiedzmy strumyk, który będzie pięknie szumiał w dzień i w nocy. A najlepiej, żeby jego dno było wyłożone kamieniami na których tak pięknie rozbryzguje się woda. Jezioro też jest mile widziane, bo nic tak nie koi duszy, jak wieczorny spacer nad wodą, chór żab i ptasie radio.

Ponieważ pracuję w agencji nieruchomości noszącej nazwę „Cuda czynię codziennie”, postanowiłem pomóc klientowi. Wyszukany wśród setek ofert skromny domek na przedmieściach dużego miasta spełnił równie skromne wymagania emeryta. Co prawda bardziej przypominał on rezydencję Carringtonów ze sławnej filmowej opery mydlanej pt. „Dynastia”, ale nie bądźmy uszczypliwi. Najważniejsze, żeby klient był zadowolony. I o to chodzi. Klient będzie mile wspominać pobyt w moim mieście (oraz współpracę z moim biurem) a ja spotkanie z nim. To on zaraził mnie swoim optymizmem. Przecież do emerytury mam jeszcze 20 lat pracy. W tym czasie na pewno zdążę odłożyć pieniądze na skromny, niewielki domek z basenem i czym tam jeszcze sobie zamarzę. Jak już zarobię to zgłoszę się do jakiejś agencji nieruchomości, która – jak moja – wykonuje cuda codziennie.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Andrzej Kisiel

komentarze (0)

_