23 czerwca 2016, 13:06
Zbrodnia na fali demagogii

Piszę ten tekst w niedzielę 19 czerwca, na kilka dni przed referendum dotyczącym przynależności Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej. Piszę ten tekst nie próbując zgadnąć, jak zagłosują Brytyjczycy. Jedno jest pewne: w piątek rano 24 czerwca Wielka Brytania będzie innym krajem niż jeszcze dwa tygodnie temu. Z konsekwencjami referendum będzie musiała sobie radzić jeszcze długo.

Helen Joanne Cox
Helen Joanne Cox
Wielka Brytania jest krajem podzielonym. Zresztą, zawsze była. Podzielonym nie tylko terytorialnie. Cztery różniące się między sobą prowincje, a ponadto podział w ramach samej Anglii: biedniejsza północ i bogate południe, przy czym południowo-wschodnia część wyspy wyróżnia się zamożnością na tle reszty kraju. To także bardzo podzielone społeczeństwo, z arystokracją mówiącą językiem z wieloma naleciałościami francuszczyzny, a także resztkami klasy robotniczej, która czuje, że jej tradycje i powody do dumy legły w gruzach wraz z kurczącym się przemysłem. Większość społeczeństwa nie identyfikuje się ani z jednymi, ani z drugimi. To społeczeństwo wieloetniczne, podzielone na mało mające ze sobą wspólnego mniejszości, trzymające się własnej historii i systemów wartości. Tylko nieliczni Brytyjczycy, bez względu na swoje pochodzenie, czują się Europejczykami.

Wielka Brytania nie była wolna od morderstw politycznych. Większość zabójców nie odwoływało się do Koranu, czy fundamentalizmu islamskiego, choć i takie przypadki miały miejsce (vide zamach w Londynie 7 lipca 2005 r., czy  morderstwo dobosza Lee Rigby w 2013 r. w Woolwich). Większość morderstw, z jakimi Brytyjczycy mieli do czynienia w ostatnich dziesięcioleciach miała podłoże religijno-etniczne, zrodzone na podłożu podziałów w Irlandii Północnej. Wśród ośmiu deputowanych Izby Gmin, którzy zostali zabici w ciągu ostatnich ponad dwustu lat aż sześciu było ofiarami irlandzkich zamachowców. Dwa wyjątki, to premier Spencer Perceval, który zginął w 1812 r.; jego zabójca, angielski kupiec, John Bellingham domagał się, bezskutecznie, odszkodowania od rządu brytyjskiego za aresztowanie go przez Rosjan i przetrzymywanie w archangielskim więzieniu pod nieprawdziwymi zarzutami wysuniętym przez armatora z Londynu. Drugą ofiarą jest zabita 16 czerwca br. Jo Cox, posłanka Partii Pracy z West Yorkshire, znana przede wszystkim z aktywnego uczestnictwa w kampanii na rzecz pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.

Często politykom zarzuca się, że nie dotrzymują obietnic wyborczych. David Cameron, chcąc uciszyć eurosceptyków swej własnej partii, obiecał przeprowadzenie referendum unijnego. Byłoby lepiej, gdyby w tej kwestii nie dotrzymał słowa. Jeszcze żadna kampania polityczna nie była tak nasycona populizmem, politycznym egoizmem i zwykłymi kłamstwami, jak właśnie zakończona kampania referendalna. Antyunijna retoryka, oparta była na kłamliwym założeniu, że instytucje unijne i napływ imigrantów to główne zagrożenia dla Wielkiej Brytanii. Druga strona nie była lepsza: kampania na rzecz pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej oparta była przede wszystkim na szerzeniu strachu i podsycaniu niepewności, z jakim wiązać się może wyjście z europejskich struktur. Polscy politycy Prawa i Sprawiedliwości twierdzą od kilku miesięcy, że Wielka Brytania w polityce zagranicznej jest strategicznym partnerem Polski. Słuchając brytyjskich polityków przez ostatnie tygodnie miałam wrażenie, że nauczyli się oni od polskich kolegów jak osiągać cele, posługując się demagogią.

Puste słowa polityków czasem mają bardzo konkretne skutki. Jeśli przez całe miesiące mówi się wyborcom, że są zagrożeni, okradani, pozbawiani swoich tradycji i prawa do odrębności, to trudno się dziwić, że z czasem ktoś weźmie te słowa poważnie. Jeśli premier zapowiada przebudowę struktur europejskich, a później przyjeżdża z kolejnych rozmów w Brukseli z miałkimi obietnicami, zapewniając, że odniósł sukces, to trudno nie wzruszyć ramionami z lekceważeniem.

Większość ludzi nie traktuje polityki poważnie. Jednak w każdym społeczeństwie znajdą się fanatycy. Trudno obecnie powiedzieć, czym kierował się Thomas Mair, zabójca Jo Cox. Czy desperacki czyn wynikał bardziej ze skrajnie prawicowych poglądów, czy choroby psychicznej? Z rozstrzygnięciem w tej sprawie będzie musiał radzić sobie sąd.

Z innymi konsekwencjami, tego co się stało, będą musieli radzić sobie politycy. Wymuszając na Brukseli zmiany korzystne dla Wielkiej Brytanii, David Cameron otworzył na nowo dyskusję o tym jaka powinna być Unia Europejska. Nie chcę być źle zrozumiana: instytucje unijne z pewnością wymagają reform. Jednak po ustępstwach na rzecz Wielkiej Brytanii także inne państwa mogą poczuć, że nadszedł czas, by „wstać z kolan” i wyszarpać coś dla siebie. Egoizm nie jest najlepszym doradcą, zarówno w sprawach osobistych, jak i na miarę państw i kontynentów.

Nawet politycy, którym wydaje się, że wiele zależy od tego, co robią, a przede wszystkim, co mówią, są świadomi tego, że nie mogą zmienić warunków klimatycznych swego kraju. Mają z jednak z pewnością wpływ na klimat polityczny. Tegoroczne lato zapowiada się burzowo.

Julita Kin

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Julita Kin

komentarze (1)

  1. Petycja w obronie Polakow dyskryminowanych po brexicie. Wejdz i podpisz.

    Bo tego dnia byłam w pracy w restauracji to był bardzo ciężki dzień nagle Anglicy nie rozumieli co ja do nich mowię a pan od przesyłki słysząc moje nazwisko był okropnie nie miły ,Angielka z która pracuje nic nie robiła dając mi tym samym podwójna prace kelnerstwo i moja kuchnie na raz

    Moj ziec na dzien dobry w pracy uslyszal od swoich angielskich szefow ; a ty co jeszcze sie nie spakowales ? i smiech ; Po dwoch godzinach pracy uslyszal ,za ma isc do domu bo nie ma dla niego pracy i ma wolne 5 dni moze potem zadzwonia .Mlody chlopak byl zalamany . Powiedzialam mu ,ze jak zadzwonia ma im powiedziec zeby na jego miejsce zatrudnil swojego rodaka