03 czerwca 2016, 15:55 | Autor: Magdalena Grzymkowska
O powstaniu tak jak było

To naprawdę świetna babka – mówi o Wandzie Traczyk-Stawskiej jej koleżanka z powstania Marzenna Schejbal. W ostatni wtorek w Ognisku odbyła się projekcja filmu Marianny Bukowski „Portret Żołnierza” połączony z dyskusją na temat powstania warszawskiego.

Gotowa umrzeć za wolność

Ktokolwiek ogląda po raz pierwszy film Marianny Bukowski „Portret Żołnierza” od samego początku przeżywa zaskoczenie. Przewrotny tytuł sugeruje, że można się spodziewać zobaczyć krzepkiego mężczyznę, weterana opowiadającego o swoim życiu pełnym przygód i brawurowych dokonaniach w czasie wojny. Tymczasem widzom ukazuje się Wanda, niewysoka, drobna kobieta, która swoim wysokim głosem mówi o powstaniu warszawskim. Rzeczowo, bez histerii, a nie bez momentów wzruszeń relacjonuje jednego z największych i jednocześnie najtragiczniejszych zrywów niepodległościowych współczesnego świata.

Wanda, pseudonim „Pączek”, w momencie wybuchu Powstania Warszawskiego miała 17 lat. Wojna sprawiła, że musiała szybko wydorośleć. Większość kobiet służyła w Armii Krajowej jako pielęgniarki i łączniczki – natomiast Wanda była odważna, pełna werwy, szybko biegała. Chciała walczyć. Nauczyła się posługiwać bronią, przeszła szkolenia i musztrę wojskową. Film jest zbiór wspomnień tej niezwykłej żołnierki. Wanda opowiada, co czuła młoda dziewczyna, pełna gniewu na nazistów i zdecydowana umrzeć za wolność. Poruszony zostaje również temat przyczyn Powstania Warszawskiego i jego konsekwencji, będących tematem sporów i kontrowersji.

Marianna Bukowski nagrywała opowieści pani Wandy przez 7 lat. „Czułam się do tego zobowiązana” – powtarza za każdym razem mówiąc o swoim filmie.

Trzeba umieć słuchać

Podczas ostatniego pokazu filmu w Ognisku Polskim Marianna Bukowski stanęła przed trudnym i niewątpliwie stresującym zadaniem – w obecności uczestników powstania warszawskiego musiała zaprezentować film opowiadający o wydarzeniach, którego byli naocznymi świadkami. Dotychczas młoda reżyser zawsze występowała wraz z główną bohaterką filmu Wandą Traczyk-Stawską, która uwiarygadniała relację z powstania. Tym razem nie mogła przyjechać ze względów zdrowotnych, ale Marianna stanęła na wysokości zadania i świetnie poprowadziła dyskusję, która rozgorzała po projekcji.

Wszyscy widzowie zwrócili uwagę na materiały archiwalne dobrane z benedyktyńską precyzją. Materiały pochodziły z archiwów filmowych z Polski i ze Stanów Zjednoczonych. Trudno policzyć długie godziny, jakie spędziła wpatrując się w monitor. Musiała być bardzo dokładna, dokonując  wyboru i wycinać fragmenty co do sekundy, ponieważ wykorzystanie tych materiałów jest bardzo drogie, nawet dla niezależnych twórców.

– W Filmotece Narodowej znajduje się około czterech i pół godzin materiału filmowego z powstania, ale dla większości produkcji udostępniane jest wyselekcjonowane 5 minut. Dlatego w większości filmów widzimy zawsze te same kadry – tłumaczy Marianna. – Mi zależało, aby móc wybrać dokładnie takie fragmenty, które najlepiej korespondują z tym, o czym mówi Wanda. Czyli na przykład jak mówi o wydarzeniach na konkretnej ulicy, chciałam pokazać fragment walk dokładnie w tym rejonie miasta. Procedura udostępnienia materiałów była dodatkowo utrudniona, ze względu na odległość między Warszawą i Londynie, ale w końcu się udało i dzięki przychylności Filmoteki mogłam korzystać z całych ich zasobów. Ale tym samym dołożyłam sobie pracy! – opowiadała reżyser.

Marianna wydobyła z pamięci Wandy bardzo żywe i realistyczne wspomnienia o powstaniu. Jednak jak podkreśla, nigdy nie naciskała jej w żaden sposób. Jej zdaniem w przypadku tak delikatnej materii im większą presję wywiera się na swoich rozmówcach, tym bardziej się oni zamykają.

– Myślę, że to, jaka jestem, że lubię i umiem słuchać, mam dużo cierpliwości i staram się być zawsze miła i uprzejma, to powoduje, że ludzie się przede mną otwierają. Mój język polski, który nie jest doskonały, w tym wypadku także pomaga. Kombatanci cieszą się, że taka osoba jak ja, chce się czegoś dowiedzieć i bardzo chętnie, a także szczegółowo dzielą się swoim doświadczeniami – wyznaje Marianna.

Fakty, bez zbędnej okrasy

Anna Harvey obecna na pokazie nie kryła wzruszenia.

– Jak patrzę na panią Wandę, to zupełnie tak, jakbym widziała moją mamę, która też brała udział w powstaniu – powiedziała. Jej matką jest obecnie 92-letnia Elżbieta Toczyłowska, z domu Małachowska herbu Nałęcz, w prostej linii potomkini Stanisława Małachowskiego, marszałka Sejmu Wielkiego, jednego z twórców Konstytucji 3 Maja. W czasie powstania była sanitariuszką na Śródmieściu. Jej powstańczy pseudonim to „Anielka”.

– Ona mówiła o tym dokładnie w taki sam sposób. Same fakty, bez zbędnej okrasy. Jak zadawałam pytania, to zwykle odpowiadała jednym zdaniem. Ale nie dlatego, że nie chciała o tym mówić. Przeciwnie, ona bardzo interesowała się tematem. Przeczytała wiele książek o powstaniu. Bardzo chętnie udzielała opinii, na przykład polecała książkę Normana Daviesa, uznając ją za bardzo wierną temu, co się wydarzyło – tłumaczy.

– Ja płakałam przez cały film, bo mimo że Wanda opowiada zupełnie bez emocji, jak moja mama, to dzięki montażowi, muzyce, zdjęciom archiwalnym, mogłam się poczuć trochę, jakbym tam była. To było bardzo wzruszające – dodała Anna Harvey.

– Ja nie płakałam, bo ja w ogóle nie płaczę – powiedziała z kolei twardo Alicja Ejsmont, inna uczestniczka powstania.

– Najbardziej podobała mi się bohaterka – jej sposób opowiadania o tych sprawach. Bez zbędnego podniecenia, spokojnie dokładnie tak, jak było. To było bardzo przekonywujące – zauważyła. Film przywołał wspomnienia. Jej koleje losu niebyły łatwe. Gdy powstanie upadało nie udało jej się połączyć ze swoimi oddziałami w Śródmieściu.

– A na Starym Mieście nie było kapitulacji, więc wszyscy, którzy tam zostali uznani po powstaniu za ludność cywilną, nie było wyboru. A do Wielkiej Brytanii trafiłam z Armią Andersa, ale to długa historia… – westchnęła. Mimo to wciąż jest bardzo pogodną osobą i z pewnym sentymentem mówi o swoich wojennych przeżyciach.

– Na szczęście pamięć ludzka zachowuje tylko dobre rzeczy – uśmiecha się.

– Och tak! Moja mam zawsze powtarza, że mimo wszystko to był najlepszy czas w jej życiu – przekonuje Anna Harvey.

Najlepszy film o powstaniu

Na spotkaniu w Ognisku była także Marzenna Schejbal, która także brała udział w powstaniu.

– To jest najlepszy film, jaki powstał na temat powstania warszawskiego – zaakcentowała stanowczo. – Atmosfera, duch postania, pokazane fragmenty Warszawy, reakcje młodych ludzi, przedstawione akcje militarne, opieka nad rannymi… To wszystko zostało bardzo wiernie odtworzone. Cieszę się także, że nie zapomniała o innych uczestnikach walk, sanitariuszkach, łączniczkach, które były szczególnie narażone, bo nie miały broni. A narracja Wandy jest po prostu wspaniała – wymienia weteranka.

Pani Marzenna bohaterkę filmu poznała w niewoli.

– Bardzo dobrze się znamy, zawsze, gdy przyjeżdża do Londynu, to się spotykamy. Bywała tu często zwłaszcza, gdy walczyła o przywrócenie pamięci o cmentarzu Powstańców Warszawy na Woli. Zawsze była nieustępliwa i pełna wigoru. I właśnie dzięki temu dopięła swego, wykonała rozkaz dowódcy, dzięki czemu jej koledzy z oddziału zostali godnie upamiętnieni. To naprawdę świetna babka – podsumowała.

 

Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_