01 marca 2016, 11:00 | Autor: Katarzyna Bzowska
Warszawska podróż sentymentalna

Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie
Święty i czysty jak pierwsze kochanie.

Te słowa z „Pana Tadeusza” mogłyby służyć za motto filmu „Resurrecting History – Warsaw”. Premiera filmu odbyła się na jesieni ub. roku w ambasadzie RP w Londynie. Pokazano go później, w grudniu ub., w programie BBC 4, a w ub. tygodniu – w „Ognisku Polskim” w Londynie.

Dan Cruickshank
Dan Cruickshank
Dan Cruickshank, historyk sztuki i architektury, mówi o wszystkim z ogromnym entuzjazmem. To wybitny znawca architektury, dla którego największą przygodą jest wspiąć się na rusztowanie, by zobaczyć z bliska architektoniczny ornament, znany do tej pory z oddali, z latarką w ręku wejść na chwiejne schody, by pokazać z bliska liczące setki lat freski.

Dla niego Warszawa drugiej połowy lat 50. XX wieku była tym pięknym „krajem lat dziecinnych”. Warszawskie Stare Miasto było już odbudowane. Tylko wybrani, głównie osoby, które przyczyniły się do odbudowy, otrzymywały przydział na mieszkanie na Starówce. Jedno z nich przy ul. Świętojańskiej otrzymał Gordon Cruickshank, korespodent komunistycznej gazety „Daily Worker”. I tak w tym innym świecie znalazł się jego 7-letni syn. Film, wyreżyserowany przez Tima Dunna, opowiada o Warszawie odbudowywanej z ruin i o tej współczesnej, którą po blisko 60 latach odwiedza Dan Cruickshank.

Nie pamiętam Warszawy tak zrujnowanej, jak ta, którą pokazuje film. Może dlatego, że mieszkałam w tej części Śródmieścia, która ocalała. Pamiętam parterową Marszałkowską, czyli sklepy w ocalałych fragmentach domów, wyprawę z mamą na ul. Pańską, gdzie nie było w ogóle domów, a gruzy do wysokości pierwszego piętra. Wiedziałam, jak bardzo Warszawa była zniszczona, ale film przypomniał mi ogrom tego zniszczenia. I rozumiem fascynację angielskiego chłopca, który ze swoimi rówieśnikami biegał po ruinach.

Dan Cruickshank opowiada w tym filmie historię nieco upiększoną. Dla niego odbudowa Warszawy to wskrzeszanie miasta z popiołów, to wskrzeszanie ducha polskiego narodu. Opowieść piękna, choć nie do końca prawdziwa. W filmie pada stwierdzenie, że 90 procent miasta zostało zburzone. Jeśli już, to tylko lewobrzeżnej Warszawy. Zniszczone zostało 80 procent, choć faktem jest, że we współczesnym mieście tej przedwojennej Warszawy dotrwało tylko 10 procent, a może nawet mniej. Niestety, Biuro Odbudowy Stolicy przyjęło strategię odbudowy przez wyburzanie. Zburzono wiele budynków w kwadracie między ulicami Marszałkowską, Chałubińskiego, Świętokrzyską i Alejami Jerozolimskimi, aby mógł tu stanąć Pałac Kultury. Z drugiej strony, trzeba przyznać, że w większości było to morze ruin. Nie było tu zresztą zwartej zabudowy – sporą część zajmował Dworzec Główny.

Inne ocalałe kamienice niszczono albo z premedytacji, albo z czystej głupoty. Podam tylko jeden przykład. W alejach Jerozolimskich w pobliżu Marszałkowskiej przetrwała niewielka kamienica. Tuż przy bramie umieszczono płaskorzeźbę, będąca jednym z pierwszych upamiętnień powstania warszawskiego; przedstawiała ukrzyżowanego Chrystusa z opuszczoną głową, który oderwaną od krzyża prawą ręką zasłania oczy. W dolnej części znajduje się napis: „Jezu ratuj, bo giniemy!”, a w górnej: „Powstanie, Warszawa, 1 VIII – 2 X1944.” Później tablica zginęła i zastąpiona została tradycyjnym krzyżem, upamiętniającym miejsca masowych morderstw, jakich w Warszawie jest wiele. Po latach wróciła na swoje miejsce, ale nie przy bramie kamienicy, bo jej już nie ma, a na części muru, który z niej pozostał. Kamienicę rozebrano, by zrobić miejsce na jeden z warszawskich potworków – Hotel „Forum”, obecnie Novotel.

Dan Cruickshank opowiada o pietyzmie, z jakim odtworzono Stare Miasto. Pokazuje rysunki architektoniczne, które w tej rekonstrukcji pomogły i obrazy Canaletta, który w XVIII wieku, jak mówi, uwiecznił Warszawę upiększoną. W filmie pokazano prace budowlane, w których brali udział zwykli mieszkańcy miasta. Te wstawki z propagandowych filmów są tak samo nieprawdziwe, jak obrazy Canaletto. Część warszawiaków z pewnością chodziła na odgruzowywanie z dobrej woli, ale znaczącą część „czynów społecznych” odbywała się pod większym lub mniejszym przymusem.

W późniejszej dyskusji Dan Cruickshank opowiadał o projektach dalszej rekonstrukcji dawnej Warszawy – planie odbudowy Pałacu Saskiego. Ale szkoda, że nie wspomniał o niszczeniu budynków, które powstały po wojnie. Przed laty rozebrano kino „Moskwa”, zastąpione przez kolejne, nieudane, centrum handlowe. Ocalały jedynie lwy, dziś stojące na ul. Puławskiej. Kino nie było piękną budowlą, ale właśnie to miejsce zostało uwieńczone na fotografii, wykonanej w pierwszych dniach po wprowadzeniu stanu wojennego: na pierwszym planie jest samochód opancerzony, a za nim gmach kina z wyraźnym napisem „Moskwa” i ogromnym plakatem reklamującym film „Czas Apokalipsy”. Zdjęcie to obiegło cały świat. Rozbierając ten budynek zniszczono także kawałek historii. Zniknęła lekka konstrukcja Supersamu, wybudowana w stylu modernistycznym. W tym miejscu stanął brzydki biurowiec.

Warszawiacy oglądający film „Resurrecting History – Warsaw” w większości nie mogą ukryć wzruszenia. Dla mnie były dwa momenty, w których poczułam, jak coś ściska mnie za gardło. I stało się to z bardzo różnych powodów. Fragment ruin getta pokazanych z lotu ptaka, z ocalałym jedynie kościołem na Nowolipkach, nie pozostawia wątpliwości, co stało się ze znaczną częścią mieszkańców miasta, tych którzy mieli „złe pochodzenie”. Drugi moment, to odwiedziny narratora w Fotoplastykonie mieszczącym się w Al. Jerozolimskich. W dzieciństwie chodziłam tam często z mamą. Była to jedna z tanich rozrywek, jakich w mieście nie było dużo. Za kilka złotych, siedząc w ciemnościach, oglądało się trójwymiarowe zdjęcia, odtwarzające dawne życie miasta. Nie pamiętam kiedy byłam tam po raz ostatni. Z pewnością pójdę przy najbliższej okazji.

Tak, jak przygoda Dana Cruickshanka z Warszawą zaczęła się dość nieoczekiwanie, tak samo nieoczekiwanie się skończyła. Jego ojciec w pewnym momencie podjął decyzję o opuszczeniu redakcji „Daily Worker”. Trzyletni pobyt w Polsce nauczył go wiele i wyleczył z wszelkich komunistycznych złudzeń. Po latach okazało się, że był pod stałą opieką „stróżów bezpieczeństwa”, a jego korespondencja była otwierana i kopiowana.

Tych wszystkich, którzy nie widzieli filmu, zachęcam do obejrzenia go na stronie internetowej BBC. Tam też znajdują się trzy fragmenty, które w ostatecznej wersji nie znalazły się. Warto się z nimi zapoznać.

Katarzyna Bzowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Katarzyna Bzowska

komentarze (0)

_